GeForce GTX 760M – test

Rynek laptopów ma się średnio, jeśli nie liczyć najwydajniejszych konstrukcji, szczególnie w grach – tam jest dobrze łamane przez bardzo dobrze. Przynajmniej takie stwierdzenia słyszeliśmy na kilku konferencjach i nawet jeśli jest w nich mnóstwo marketingu, możliwe, że kryją w sobie ziarnko prawdy. Co by nas jakoś szczególnie nie zaskoczyło, bo gdy się uwzględni to, ile jeszcze kilka lat temu trzeba było wydać na laptop zapewniający w grach wydajność na poziomie (zachowując wszelkie proporcje) osiągów dzisiejszych zintegrowanych układów graficznych, a za ile teraz można kupić sprzęt pozwalający pobawić się nawet w najnowszych grach, widać, jak długą drogę przebyliśmy.

Tymczasem bardzo możliwe, że już dobra sytuacja osób grających na laptopach jeszcze się poprawi. GeForce GTX 760M, który wyprze GTX-a 660M, dostał dwa razy więcej jednostek cieniujących. Co to oznacza w praktyce? W połączeniu z szyną pamięci o szerokości 128 b, 16 jednostkami ROP, rdzeniem pracującym z częstotliwością do 718 MHz w trybie Boost i pamięcią GDDR5 1000 MHz daje nam to układ graficzny, któremu w rozdzielczości 1600 × 900 przeważnie niestraszne są nawet wysokie ustawienia szczegółowości obrazu. W średnich płynność, jaką zapewnia połączenie GTX-a 760M z procesorem Core i7, jest naprawdę wysoka, i to nawet w tak wymagających tytułach jak „FarCry 3” (52,2 kl./s). Dopiero „Crysis 3”, czyli jeden z „killerów” sprzętowych, przed którym klękają nawet mocne komputery stacjonarne, zmusza do obniżenia oczekiwań względem płynności animacji lub dalszego zmniejszenia ustawień obrazu wyświetlanego na ekranie (szczegóły na następnej stronie).