Samsung Galaxy S4 – test, specyfikacja
Samsung Galaxy S III, mimo że sprzedawał się fantastycznie, zebrał sporo negatywnych opinii związanych z jakością wykonania (w tym od nas). Według niektórych bliżej mu było do plastikowej zabawki niż do poważnego sprzętu wyższej klasy. W Galaxy S4 jest pod tym względem trochę lepiej, ale od razu widać, że na rewolucję materiałowo-projektową trzeba jeszcze trochę poczekać.
Osoby mniej obeznane z tematem mogą mieć początkowo problemy z odróżnieniem Trójki od Czwórki. Dopiero przyjrzenie się detalom na froncie pozwala zauważyć pewne drobne zmiany (dodajmy: idące w dobrym kierunku). Najpierw się dostrzega, że nowość ma węższe ramki, dzięki czemu pomimo dłuższej przekątnej ekranu jest mniejsza od poprzednika. Później można się dopatrzyć, że brzegi wyświetlacza już nie są zaokrąglone i powierzchnia przedniej tafli szkła znajduje się teraz ułamek milimetra poniżej poziomu obwódki obudowy. A właśnie, obwódki obudowy: wyglądają one teraz tak, jakby zostały wykonane z aluminium, ale... nie są. Przeprojektowano też kształt i wygląd tylnej klapki, która nadal jest wykonana z błyszczącego poliwęglanowego tworzywa sztucznego, ale teraz upiększono ją bardzo ciekawym wzorem, który wygląda inaczej w zależności od kąta patrzenia i tego, z której strony pada światło, przez co raz odnosi się wrażenie, że jest to czarna powierzchnia ze srebrnymi rąbami, a innym razem – niebieska powierzchnia przypominająca szczotkowane aluminium. Brawa za pomysł i wykonanie!
Nie ma tu żadnych gigantycznych zmian ani poprawek, nastąpiło jedynie rozwinięcie i dopracowanie sprawdzonych rozwiązań z Galaxy S III. Jednak to lekkie odchudzenie i upiększenie Czwórki przekłada się na znaczny postęp z punktu widzenia ergonomii: urządzenie leży teraz wygodniej w dłoni i po prostu sprawia lepsze wrażenie, niż poprzednik, jest też ładniejsze. Mimo to... jeśli komuś spodobało się metalowe wykonanie HTC One czy szkło Xperii Z, to i tak Galaxy S4 pozostanie dla niego „plastikową zabawką”. Taki już urok tej serii smartfonów.
Budowa | Wyposażenie | ||
---|---|---|---|
Wymiary | 136,6 × 69,8 × 7,9 mm | Zakresy (MHz) | GSM: 850/900/1800/1900 HSPA: 850/900/1900/2100 LTE: 800/850/900/1800/2100/2600 |
Masa | 130 g | GPS/Glonass | Tak/Tak |
Ekran | 5 cali, 1920 × 1080 (Pentile) | Bluetooth | Tak, 4.0 |
SoC (CPU + GPU) | Qualcomm APQ8064T 4 × 1,9 GHz Krait 300 Adreno 320 | HDMI | Tak (MHL 2.0) |
RAM | 2 GB | Host USB | Tak |
Pamięć wbudowana | 16/32/64 GB slot na kartę mikro-SD | Aparat | z tyłu: 13 MP, autofokus, LED, filmy Full HD z przodu: 2 MP, filmy Full HD |
Pojemność akumulatora | 2600 mAh | Inne | NFC, aktywna redukcja szumów, akcelerometr, czujnik zbliżeniowy, żyroskop, cyfrowy kompas, barometr, termometr, czujnik wilgotności |
O rozmieszczeniu przycisków nie ma co zbyt wiele pisać, ponieważ każdy, kto miał jakikolwiek smartfon Samsunga z Androidem, zna je na pamięć, bo SGS4 korzysta z wypracowanych wcześniej schematów. I chwała za to Samsungowi, gdyż niektóre firmy ciągle mają problem z podjęciem decyzji, co powinno być w którym miejscu (pozdrawiamy Sony i HTC), przez co przesiadka na nowszy sprzęt potrafi być początkowo bolesna. Warto wspomnieć jedynie o tym, że każdy z trzech guzików pod ekranem ma alternatywny tryb działania, aktywowany przez dłuższe przytrzymanie. I w ten sposób długie wciśnięcie przycisku domowego wywołuje menu przełączania się między programami, długie wciśnięcie przycisku menu kontekstowego wywołuje Google Now, a długie wciśnięcie tego służącego do cofania wywołuje pasek zadań przeznaczony do uruchamiania programów „obok” siebie (tak jak w Galaxy Note II).
Spojrzenie na górną i dolną krawędź obudowy także nie wywołuje zbyt wielu emocji, choć nastąpiły tu drobne zmiany. Na górze dodano małą czarną kropkę, kryjącą... port podczerwieni, który ostatnimi czasy wrócił do łask producentów smartfonów. A na dole zamontowano NORMALNY port MHL 2.0. Normalny w tym sensie, że nie wymaga dokupienia specjalnej przejściówki Samsunga, co było konieczne w przypadku Galaxy S III. Z jednej strony fajnie, bo jest to swoisty powrót do korzeni i normalności, a z drugiej... byli posiadacze Galaxy S III pozostali ze zbędną przejściówką, która kosztowała niemałe pieniądze. Choć w sumie to i tak boli dużo mniej niż to, co zrobiło swoim użytkownikom Apple w iPhonie 5 ;)
Samsung jak zwykle umożliwia zdjęcie tylnej klapki i zajrzenie do środka. A tam tradycyjny slot na kartę mikro-SIM, slot na kartę mikro-SD (wyjątkowo przydatny w tej generacji Galaxy, o czym więcej napiszemy za chwilę) i jeszcze większy akumulator, o pojemności 2600 mAh, z którym ponownie zintegrowano antenę NFC. Czyli braku rewolucji praktykowania dobrych zwyczajów ciąg dalszy.
Android 4.2 z mnóstwem dodatków
Samsung sprezentował małą niespodziankę: Galaxy S4 od razu po wyjęciu z pudełka jest wyposażony w najnowszą wersję Androida, czyli jest to pierwszy nie-Nexus z wersją 4.2 tego systemu. Choć z drugiej strony jest to prezent trochę słodko-kwaśny, bo pokazuje, ile czasu potrzebują producenci sprzętu na aktualizację oprogramowania (Android 4.2 ujrzał światło dzienne w listopadzie ubiegłego roku), ale to już temat na oddzielny artykuł...
Nową wersję Androida wzbogacono najnowszą wersją nakładki TouchWiz, która zapewnia tak długą listę dodatków, że samo sprawdzenie ich działania w praktyce może wypełnić kilka długich wieczorów. Eksponowanie ich jest głównym zadaniem intensywnej kampanii reklamowej tego smartfona: dzięki nim ma on się przemienić w prawdziwego towarzysza życia. Ile jest w tym prawdy?
Interfejs użytkownika wygląda znajomo, choć można się dopatrzyć, że znany z Galaxy S III schemat dźwięków i efektów, nawiązujący do natury, został zastąpiony błyskami światła i różnego rodzaju delikatnymi dzwoneczkami. Jednak już ekran blokady systemu pozwala zauważyć, że ma się do czynienia z Androidem 4.2, ponieważ można na nim umieszczać pełnoekranowe widżety, a nawet dodawać kolejne... ekrany blokady. W domyślnym widoku występuje prosty zegar i napis, który można edytować. Na ekranie na prawo od głównego Samsung umieścił skróty do najważniejszych narzędzi, a na lewo wygospodarował wolne miejsce, które może zapełnić użytkownik.
Po odblokowaniu systemu oczom ukazuje się znajomy widok z ikonkami i widżetami. Najwięcej drobnych zmian nastąpiło w szufladce powiadomień. Oprócz standardowego przewijanego paska z przełącznikami różnych funkcji można wcisnąć guzik znajdujący się w prawym górnym rogu ekranu i otworzyć bardziej rozbudowaną „przełączarkę”. Dostęp do niej można uzyskać także w szybszy sposób, po prostu wysuwając tę szufladkę dwoma palcami, zamiast jednym.
Reszta elementów nie różni się zbytnio od tego, co zapewnia ostatnia aktualizacja Galaxy S III. Czyli na przykład szufladka programów nadal jest bardzo konfigurowalna, bo można w niej tworzyć foldery, chować nieużywane ikonki i swobodnie sortować te bardziej przydatne. Nie zrezygnowano też z odziedziczonej po Galaxy Note II funkcji umożliwiającej uruchamianie dwóch wybranych narzędzi obok siebie, która pozwala na przykład jednocześnie przeglądać internet i zerkać na rozmowę w Google Talk. Pomimo zwiększonej ilości pamięci operacyjnej Samsung pozostawił menedżer zadań wbudowany w okno przełączania programów, który od dawna jest charakterystyczną cechą nakładki TouchWiz.
Obsługa gestami w Galaxy S4
Ciekawszych dodatków trzeba szukać w menu ustawień systemu (które, swoją drogą, wygląda teraz trochę inaczej i zostało podzielone na karty). Poukrywano tam mnóstwo różnych funkcji działających z wykorzystaniem techniki wykrywania twarzy i dłoni użytkownika oraz ich ruchu (albo braku ruchu).
Air gesture
Pod tą nazwą kryje się zestaw pięciu funkcji aktywowanych machnięciem dłoni przed frontową kamerą. W ten sposób można odebrać przychodzące połączenie telefoniczne, obejrzeć status powiadomień systemowych, przewijać strony internetowe, przełączać się między aktywnymi kartami w przeglądarce oraz przenosić ikony między ekranami. Najbardziej przydatna z nich jest ta najmniej efektowna, czyli funkcja szybkiego sprawdzania statusu urządzenia. Dzięki niej jednym machnięciem nad telefonem leżącym na blacie można szybko sprawdzić godzinę, liczbę nieodebranych wiadomości itp. Łatwe i przyjemne rozwiązanie, choć nadal trochę tęsknimy za bardzo prostym i... oczywistym pomysłem z Nokii N9 ;)
Pozostałe funkcje bywają przydatne (gdy ma się na dłoniach rękawice narciarskie albo jest się na przekąsce w KFC), ale raczej mało kto pozostawi je włączone na stałe, bo szczególnie te dwie opcje związane z przeglądaniem stron internetowych lubią się aktywować w najmniej odpowiednim momencie, wykrywając jakiś przypadkowy ruch (szczególnie gdy z urządzenia korzysta się w poziomie, przez co kciuk często lawiruje w okolicy przedniej kamery).
Smart pause
Już w Galaxy S III dodano funkcję, która „przyglądała” się użytkownikowi: jeśli smartfon widział twarz swojego właściciela, to nigdy nie wyłączał podświetlenia ekranu. Teraz rozbudowano to o „inteligentne” pauzowanie: jeśli system wykryje, że użytkownik odwrócił wzrok od właśnie odtwarzanego filmu, to zostaje on zatrzymany. W teorii brzmi to ciekawie, ale w praktyce bywa z tym różnie i wiele zależy od oświetlenia, odległości urządzenia od twarzy czy też obecności na nosie okularów. Ogólnie rzecz biorąc, czasem można z tego skorzystać, ale raczej nie polecamy pozostawiania tej opcji włączonej na stałe, bo działa ona, jak na nasz gust, trochę zbyt nieprzewidywalnie: potrafi czasem raz po raz wstrzymywać i ponownie uruchamiać odtwarzanie pomimo tego, że wzrok nieprzerwanie jest skierowany na ekran.
Inteligentne przewijanie
Po włączeniu go urządzenie stara się wykrywać, że wzrok użytkownika dociera do końca strony tekstu, i automatycznie ją przewija w odpowiednim momencie. Niestety, tak jak w przypadku Smart Pause działanie tej funkcji bywa bardzo losowe i duży wpływ ma tu oświetlenie, odległość twarzy od ekranu czy też obecność na nosie okularów. Początkowo trzeba poświęcić trochę czasu, aby opanować sztukę korzystania z niej, a później i tak się okazuje, że potrafi ona zadziałać nie wtedy gdy trzeba, czy wręcz przeszkadzać w surfowaniu po internecie w niektórych sytuacjach (na przykład w czasie chodzenia). Po prostu szybciej, łatwiej i przyjemniej... ruszyć kciukiem.
Air view
Na koniec pozostała funkcja rodem z serii Galaxy Note. W „Notatnikach”, trzymając piórko nad jakimś folderem czy wiadomością, można podejrzeć zawartość bez otwierania ich. W Galaxy S4 można teraz zrobić to samo, tylko nie trzeba mieć żadnego piórka, wystarczy palec, bo ekran potrafi teraz wykryć jego położenie, nawet jeśli wisi on centymetr nad powierzchnią digitizera. Jest to bardzo fajne rozwiązanie, choć trochę szkoda, że nie można w ten sposób rozwijać różnych menu na stronach internetowych, co dało się robić w Galaxy Note'ach.
Słowniki języków obcych to przeżytek
Najbardziej praktyczne funkcje Galaxy S4 nie mają jednak nic wspólnego z machaniem ręką i wyginaniem ciała, a dotyczą tłumaczenia na bieżąco. Głównym przeznaczonym do tego narzędziem jest S Tłumacz. Po uruchomieniu go można wybrać język, z którego i na który ma nastąpić przekład (lista jest krótka i nie ma na niej, niestety, polskiego). Zdanie do przetłumaczenia można napisać na klawiaturze albo głośno wypowiedzieć, a efekt działania funkcji – pokazać komuś na ekranie, można też poprosić telefon o głośne odczytanie go. Oczywiście, wszyscy wiedzą, jak niedoskonałe są mechanizmy tego typu, ale nie mamy wątpliwości, że jest to coś bardzo przydatnego w czasie podróży do obcego kraju.
Do tego dorzucono Czytnik optyczny, który oprócz skanowania kodów QR umie skanować tekst, który można przetłumaczyć „w locie” albo zdigitalizować. W ten sposób na przykład w czasie podróży do Chin można szybko sprawdzić, co oznacza jakaś tablica informacyjna ;) Z bardziej lokalnych zastosowań warto wymienić zintegrowany z tym programem czytnik wizytówek.
Oba te narzędzia to naprawdę świetne pomysły i choć nie są doskonałe, to nie zdziwi nas, jeśli za jakiś czas w większych polskich miastach ujrzymy osoby z Galaxy S4 w ręce, które będą nim fotografowały różne tablice, bo to naprawdę działa i ułatwia życie w niektórych sytuacjach (na przykład pomaga w znalezieniu najbliższej toalety ;)). Jest tylko jeden haczyk: oba wymagają połączenia z internetem.
Cake is a lie, czyli gdzie moje miejsce?
Wszystkie te mniej lub bardziej przydatne dodatki mają jednak swoją cenę i nie chodzi nam tylko o to, ile kosztuje Samsung Galaxy S4. Okazuje się bowiem, że system operacyjny tego urządzenia jest ogromny (jak na smartfonowe standardy, a i starsze wersje Windows miałyby na ten temat coś do powiedzenia). Model z 16 GB pamięci po wyjęciu z pudełka udostępnia jedynie około 9 GB miejsca na dane. A chcąc skorzystać z wszystkich jego funkcji, trzeba doinstalować edytor filmów, dodatkowe pakiety językowe czy też syntezator mowy wyższej jakości, a wtedy dostępna pamięć kurczy się do około 8 GB. Oczywiście, nie jest to aż tak bolesne, bo Galaxy S4 jest wyposażony w slot na kartę pamięci, no i każdy sprzęt tego typu trochę „wycina” z obiecanego miejsca, ale i tak uważamy, że nabywca powinien być w jakiś sposób informowany o tym, że tak naprawdę wydaje pieniądze na urządzenie z 8–9 GB pamięci, a nie 16 GB, jak głosi napis na pudełku.
Google Play Store to nie wszystko
W systemie Galaxy S4 kryje się jeszcze jeden haczyk i nazywa się on Samsung Apps. Co to jest? W pewnym sensie – Google Play Store z programami dla urządzenia Samsunga. W sumie nie jest to nic nowego, bo można go było znaleźć już wcześniej, ale teraz prawie nie da się go zignorować, bo jest on ściśle powiązany z funkcjonalnością systemu. Stąd pobiera się wszystkie dodatkowe pakiety językowe, funkcje, programy i aktualizacje tych wcześniej pobranych. Poza tym można tu znaleźć narzędzia, które występują równolegle w sklepie Google, ale w Samsung Apps mogą one być trochę tańsze albo od czasu czasu występować w specjalnych wersjach lub w ramach specjalnych ofert dla klientów Samsunga. Niby przyjemna sprawa, ale takie rozdzielanie funkcji sklepowych na dwie części wywołuje w nas mieszane odczucia.
To nie koniec... ale dla nas – już tak ;)
Pozaszywane w różnych miejscach funkcje, dodatki i programiki można by opisywać bez końca (jest tu jeszcze bardzo dobry S Notatnik, świetny organizer, Samsung Hub, Samsung Link, S Health dla maniaków zdrowia, S Voice, S... Whatever...). Niektóre z nich są już znane ze starszych wersji TouchWiz i Galaxy S III, a niektóre są zupełnie nowe. Krótko mówiąc, Samsung niewątpliwie stworzył najbardziej zaawansowaną i rozbudowaną nakładkę systemową na Androida, która w swoim rozwoju poszła w zupełnie inną stronę niż najnowsza wersja Sense UI z HTC One, stawiająca na prostotę i czytelność.
Jak się z tego korzysta? Początki mogą być trudne, ale im dalej w las... tym mniej problemów. Najwięcej kłopotów sprawiają nowe funkcje związane z gestami. Różne osoby mają na nie różną „tolerancję” (działa to również w drugą stronę: te dodatki także mają różną „tolerancję” na rożnych ludzi i na przykład nie znoszą okularników) i warto poświęcić czas, aby się ich nauczyć i sprawdzić, które z nich okażą się przydatne (tester ostatecznie wyłączył wszystkie nowe „uprzyjemniacze”, ale to raczej skrajny przypadek). Później jest już z górki i obsługa Galaxy S4 przypomina trochę zabawę w poszukiwacza zaginionych skarbów, bo wszędzie można się natknąć na coś fajnego i ciekawego. Z drugiej strony osoby lubujące się w prostszych rozwiązaniach mogą się poczuć zagubione w morzu opcji TouchWiza, więc wiele zależy tu od gustu... okraszonego odrobiną cierpliwości.
Aparat godny nowej generacji...
Aparat Galaxy S4 jest dużo bardziej „konserwatywny” od tego w HTC One, ale daleko mu do przeciętności. Użytkownik dostaje do dyspozycji 13 mln pikseli dobrej jakości, opakowanych w sprawnie działające i bogate w ciekawą funkcjonalność oprogramowanie.
A dodatków jest tu naprawdę pod dostatkiem. Do większości z nich dostęp uzyskuje się po wciśnięciu przycisku z napisem Tryb. Do wyboru jest wtedy 11 specjalnych trybów działania (plus w pełni automatyczny). Niektóre z nich są dość standardowe (na przykład HDR, sportowy, nocny, panorama), ale nad resztą warto pochylić się trochę bardziej.
- Tryb Fabularny robi serię zdjęć poruszającemu się obiektowi i skleja je w jedno, demonstrujące przebieg jakiegoś wydarzenia. Uruchomienie wyobraźni otwiera spore pole do popisu przed eksperymentatorami.
- Tryb Animowane zdjęcie również robi serię zdjęć, które później są montowane w jeden animowany GIF. Na dodatek oprogramowanie wykrywa obiekty poruszające się w kadrze i użytkownik może wybrać, które z nich mają być ruchome, a które nie.
- Tryb Gumki... także wykonuje serię zdjęć i też wykrywa poruszające się obiekty, po czym pozwala wyciąć ją z kadru. W ten sposób można usunąć z niego przypadkową osobę albo jakiś przejeżdżający samochód. Całkiem przydatna sprawa w zatłoczonych kurortach turystycznych, w których trudno o chwilę samotności z jakimś pomnikiem czy budynkiem
Dodatki te co prawda mają kilka „gwiazdek” i aby właściwie z nich korzystać, trzeba poświęcić trochę czasu na naukę i trzymać się pewnych wytycznych, ale mimo wszystko bywają pomocne.
Przedstawione tryby działania to nie wszystko. Po wciśnięciu małej strzałki na dole interfejsu aparatu wysuwa się lista miniaturek prezentujących kilkanaście filtrów obrazu. Niby nic nowego, ale tutaj podglądy efektu działania tych filtrów są aktualizowane na bieżąco, więc od razu widać, jaki wpływ będą one miały na zdjęcie. W końcu jakoś trzeba wykorzystać te wszystkie rdzenie i megaherce, a to jest całkiem niezły sposób.
Co ciekawe, w Galaxy S4 użytkownik ma jednak... mniejszą kontrolę nad podstawowymi parametrami zdjęcia. Wcześniej można było zmienić w ustawieniach prawie wszystko, a teraz jedynie można ustawić kompensację ekspozycji (na dodatek dokopać się do niej nie jest łatwo), tryb pomiaru światła i balans bieli. Żadnej regulacji ostrości czy nasycenia, ale jakoś nie tęsknimy za tymi opcjami i wygląda na to, że nie jesteśmy sami. W zamian dostaliśmy lepiej działającą automatykę i czytelniejszy interfejs. Ekstra. Ale mamy jedno zastrzeżenie związane z pomiarem ekspozycji. Jedną z najfajniejszych rzeczy w aparatach iPhone'ów i HTC One jest to, że pomiar światła jest połączony z wyborem punktu autofokusu, co jest bardzo przydatne, gdy fotografuje się cokolwiek na tle nieba, bo w ten sposób można na przykład dotknąć palcem jakiejś zacienionej części budynku w kadrze, i automatyka reguluje ustawienia tak, żeby był on dobrze naświetlony. W Galaxy S4 to nie działa i do wyboru jest tylko tryb centralnie ważony, matrycowy (czyli średnia z całego kadru) i punktowy, który również sprawdza ekspozycję jedynie w centrum. To trochę utrudnia osiągnięcie pożądanego efektu w bardzo słoneczne dni, ale na ratunek przychodzi bardzo dobrze działający i zapewniający naturalny efekt tryb HDR (jedna z lepszych implementacji spośród tych, które widzieliśmy w smartfonach), choć wtedy nie można już korzystać z opisywanych wcześniej „trybów i z funkcji zdjęć seryjnych.
Ciekawym dodatkiem jest też możliwość wykonania zdjęcia, które jest montowane z obrazów zarejestrowanych przez oba aparaty urządzenia. W ten sposób można uzyskać coś takiego:
Oprogramowanie udostępnia też kilka szablonów ramek dla zdjęcia z przedniej kamerki. Ogólnie fajna sprawa, ale wymaga lekkiej gimnastyki, bo trzeba mieć bardzo długie ręce i żeby twarz użytkownika wyszła dobrze naświetlona, nie można stać tyłem do słońca, co oznacza, że główny aparat fotografuje pod światło, czyli jednoczesne wykonanie dwóch w miarę poprawnych zdjęć nie jest łatwe i trzeba najpierw trochę pomyśleć. Swoją drogą, możliwość korzystania z dwóch obiektywów naraz dotyczy również wideokonferencji i filmowania.
No dobrze, to w końcu jak wyglądają zdjęcia z Galaxy S4?
Musimy przyznać, że zaskakująco dobrze. Nasze wspomnienia związane z 13-megapikselową Xperią Z nie rysują się w jakoś szczególnie różowych barwach, bo było widać, że tak wysoka rozdzielczość została okupiona sporą ilością szumów, nawet jeśli zdjęcia były wykonywane w dobrą pogodę, ale w Galaxy S4 jest inaczej. Kadry uchwycone w dzień cechują się naprawdę świetną jakością: szczegółowość jest rewelacyjna, szumy w cieniach i na lekkich gradientach (takich jak błękit nieba) są mniejsze niż w niejednym 8-megapikselowcu, również zakres tonalny nie pozostawia wiele do życzenia. Co prawda widać, że w trakcie „wywoływania” fotek oprogramowanie mocno je wyostrza, ale wszystko się odbywa w akceptowalnych granicach. Krótko mówiąc, tylko Nokia 808 PureView i może N8 (choć tu nie jesteśmy do końca przekonani) mogą zapewnić porównywalne lub lepsze efekty w przypadku wakacyjnego pstrykania.
Sytuacja trochę się zmienia, gdy światła robi się mniej i matryca musi się zadowolić tym, co zapewniają zwykłe żarówki zawieszone pod sufitem pomieszczenia, bo wtedy takie smartfony, jak HTC One i Nokia Lumia 920, dadzą lepsze, bardziej powtarzalne rezultaty, ale i tak widać postęp w stosunku do Galaxy S III.
Połączenie sprzętu i oprogramowania pod nazwą Galaxy S4 oceniamy bardzo pozytywnie i choć nie jest ono idealne (pomiar ekspozycji) i w niektórych okolicznościach konkurencja bywa lepsza (Lumia 920, HTC One), to jednak raczej żaden z posiadaczy tego smartfona nie będzie narzekał na efekty.
Przykładowe zdjęcia z wyłączonym (na lewo) i włączonym (na prawo) trybem HDR
Przykładowe zdjęcia
...i kamera, która zatrzymała się na poprzedniej generacji
Nagrywanie wideo już nie wzbudza takich emocji, bo rezultaty są właściwie takie same jak w przypadku poprzednika. Czyli Galaxy S4 rejestruje przyzwoitej jakości wideo Full HD o przepływności 17–18 Mb/sek. W ubiegłym roku to było coś, ale w tym na rynku są już Lumia 920 i HTC One, które dzięki stabilizacji i specjalnym mikrofonom nadają się do filmowania znacznie lepiej, więc jeśli bardzo zależy Ci na tej funkcji, to będzie lepiej, gdy skierujesz wzrok na konkurencję. A jeśli nie, to powinieneś być zadowolony, o ile... najpierw się zaopatrzysz w kartę pamięci ;)
Łączność na piątkę, ale z gwiazdką
Galaxy S4, jak na nowoczesny „flagowiec” przystało, został uzbrojony w zestaw nowoczesnych narzędzi komunikacyjnych i różnego rodzaju czujników, którego nie powstydziłby się amerykański lotniskowiec. Lista kompatybilności z różnymi standardami właściwie idealnie się pokrywa z listą możliwości HTC One, co nie powinno nikogo dziwić, bo oba smartfony wykorzystują dokładnie ten sam czip odpowiedzialny za łączność. Nowa „eska” wie zatem, czym jest LTE, NFC, Bluetooth 4.0 czy Wi-Fi- ac, a wszystko to okraszono portem podczerwieni, który w połączeniu z narzędziem WatchON pozwala przekształcić telefon w wielofunkcyjnego pilota zdalnego sterowania (swoją drogą, ciekawe, co na to hotele, bary czy szpitale: coraz więcej smartfonów ma taką funkcję, co może obciąć ich dochody :)). Jest tylko jeden kruczek. Poprzednie zdania są w stu procentach prawdziwe jedynie w przypadku wersji, którą otrzymaliśmy do testów, GT-I9505 z procesorem Qualcomma, bo wersja GT-I9500 z Exynosem jest pozbawiona modemu LTE, o czym należy pamiętać w sklepie, choć w przyszłości może się pojawić odmiana wyposażona i w procesor Samsunga, i w jego modem LTE, ale nie wiadomo, kiedy to nastąpi i czy taki sprzęt pojawi się oficjalnie poza granicami Korei (Galaxy S III z Exynosem i LTE nigdy ich nie przekroczył).
Galaxy S4 został też wyposażony w zestaw wyspecjalizowanych czujników, takich jak: barometr, miernik wilgotności powietrza, termometr, ale... na razie nie ma jak z nich skorzystać, bo nikt jeszcze nie pomyślał o narzędziu, które pozwoliłoby przekształcić ten smartfon w przenośną stację meteorologiczną. Choć może Samsung obawia się je aktywować, bo ktoś mógłby sprawdzić w ten sposób temperaturę wewnątrz piecyka, a później narzekać w sądzie, że w instrukcji nie wspomniano, aby tego nie robić :)
W tym całym zamieszaniu i morzu funkcji nie zapomniano o tym, że smartfon to również telefon. Samsung cały czas rozwija swoje TouchWizowe wersje dialera i książki kontaktów i zadbał o to, aby Galaxy S4 miał poprawnie działającą funkcję aktywnej redukcji szumów i głośną oraz wyraźnie brzmiącą słuchawkę, wolną od efektu studni czy innych niepożądanych zjawisk, które mogłyby utrudniać rozmowę.
Multimedialny „kombajn”
Odtwarzanie multimediów zawsze było mocną stroną smartfonów Samsunga i tak też jest tym razem. Najnowsze wersje odtwarzacza filmów, muzyki i przeglądarki zdjęć zostały rozbudowane o lepszą synchronizację z różnego rodzaju chmurami (na przykład galeria zdjęć pobiera dane z Dropboxa, Picasy czy Facebooka) i ścisłą obsługę DLNA, dzięki czemu wystarczą dwa dotknięcia, aby wybrany materiał przesłać na większy ekran.
Group Play
Bardzo ciekawą funkcją jest Group Play. Po jej aktywowaniu telefon zamienia się w punkt dostępu Wi-Fi, do którego mogą się podłączyć inne „eski”. Po co? W ten sposób można na przykład zrobić z sześciu smartfonów zestaw głośników 5.1... choć wątpimy, że ktoś zechce zastąpić tym swój salonowy zestaw kina domowego. Inne opcje są trochę przydatniejsze. Na przykład na „serwerowej” słuchawce można wyświetlić zdjęcie i zacząć na nim rysować, a uczestnicy tej swoistej konferencji mogą oglądać efekty na żywo na ekranach własnych urządzeń. Mamy dziwne przeczucie, że szczególnie przyda się to studentom piszącym kolokwia, ale nie do końca wiemy, skąd się ono wzięło ;) Podobnie można podzielić się z kimś oglądanym filmem czy odsłuchiwanym utworem. Ogólnie bardzo fajne rozwiązanie, które dobrze byłoby zobaczyć w większej liczbie urządzeń.
Odtwarzanie filmów
Systemowy odtwarzacz filmów poradzi sobie z prawie że dowolnym plikiem wideo, jaki każe mu się uruchomić. Kapituluje jedynie przy klipach „10-bitowych”, co zapewne zasmuci zwolenników kompresji obrazu bardzo wysokiej jakości. Wyjąwszy ten jeden element znajduje się tu wszystko czego dusza zapragnie, łącznie z obsługą napisów, możliwością prostej obróbki plików (najpierw trzeba jednak dociągnąć ponad 100-megabajtowe narzędzie) i znaną już z wcześniejszych urządzeń funkcją minimalizowania filmu do „pływającego” okienka. Mało kto poczuje potrzebę pobrania jakiegoś zastępnika z Google Play Store.
Odtwarzanie muzyki
Odtwarzacz muzyki jest równie funkcjonalny. Ci, którzy lubią dostosowywać brzmienie do swoich upodobań, znajdą tutaj bardzo rozbudowany korektor, a nawet tryb słuchawkowej wirtualizacji dźwięku przestrzennego. Oprogramowanie potrafi się też łączyć z zewnętrzną bazą tekstów utworów i wyświetlać je w stylu „karaokepodobnym”. Również tutaj trudno byłoby znaleźć jakieś braki w funkcjonalności. Znaleźliśmy nawet jedną opcję, której przeznaczenie jest dla nas nie do końca jasne. Nazywa się Adapt Sound i w teorii ma dostosować brzmienie do słuchawek i... uszu. Najpierw jest odtwarzana seria cichych dźwięków i trzeba zaznaczać, czy się coś słyszało. Na koniec ponoć wszystko ma brzmieć lepiej i być superdopasowane, ale szczerze powiedziawszy... nie słyszeliśmy różnicy, choć zapewne w jakimś stopniu zależy to od słuchu danego użytkownika i sprzętu.
A jak to gra? O zdanie poprosiliśmy redakcyjnego speca od audio, czyli Dawida Grzyba:
Test odtwarzania muzyki autorstwa Dawida Grzyba
W ręce wpadł mi Samsung Galaxy S4. Już od jakiegoś czasu nie miałem do czynienia z dźwiękiem prosto z telefonu, bez żadnych usprawniaczy w torze audio, ale co mi tam, a nuż się pozytywnie zaskoczę. Na co dzień korzystam ze zmodyfikowanego iPoda Video 5.5G („iModa”), w którym został ominięty wewnętrzny wzmacniacz i sygnał jest wyprowadzony bardzo krótką ścieżką do wyjścia liniowego. Z tego miejsca wędruje do wzmacniacza RSA p-51 Mustang, a następnie do słuchawek Heir Audio 8.A. Cały ten zestaw jest kilkakrotnie droższy od najnowszego telefonu Samsunga. W przypadku obydwu urządzeń odtworzyłem ten sam materiał i wykorzystałem te same słuchawki.
W starciu z moim referencyjnym zestawem Galaxy S4 wypadł naprawdę przyzwoicie. Prawdę mówiąc, byłem zaskoczony tym, ile czasu zajęło mi wyszukanie różnic, jednakże im dłużej słuchałem obydwu produktów, tym bardziej klarowne się okazywały. Na początku może się wydawać, że obydwa zapewniają taką samą ilość basu. Po kilkunastu minutach powtarzania w kółko tych samych fragmentów zauważyłem, że ten podzakres w modelu odniesienia jest bardziej dynamiczny i schodzi niżej. Niskich tonów jest też nieco więcej w obszarze górnego basu, lecz nic złego z tego nie wynika. Nie da się ukryć, że wzmacniacz p-51 Mustang przydaje brzmieniu „kopa”, ale pod tym względem Galaxy S4 nie ma się czego wstydzić.
Średnie fragmenty odtwarzanego pasma, a zwłaszcza partie gitarowe, ukazały dalsze, lepiej słyszalne różnice. iMod odtworzył je dynamiczniej, z większym pazurem, lecz miały naturalną, miękką barwę. Te same instrumenty Galaxy S4 przedstawił w sposób bardziej ugrzeczniony, odrobinę mniej bezpośredni, lekko wycofany i jeszcze bardziej miękki, ale z całą pewnością taka prezentacja mieści się w mojej definicji muzykalności. Partie wokalne przynoszą kolejne różnice, choć niewielkie; produkt Samsunga odtwarza je wyjątkowo naturalnie, może okazjonalnie mogłyby być wyraźniejsze; iMod radzi sobie z nimi nieco lepiej, zawsze są odpowiednio klarowne.
Wysokie tony są nieco lepsze w wykonaniu iModa, dłużej wybrzmiewają i są trochę lepiej zaakcentowane oraz wyraźniejsze. Jednak te dobywające się z przetworników podłączonych do Galaxy S4 też brzmią jak należy, przydają brzmieniu szczegółowości, chociaż w mniej słyszalny sposób. W dziedzinie separacji instrumentów lepiej, moim zdaniem, radzi sobie model odniesienia, co w dużej mierze jest zasługą wzmacniacza; te urządzenia mają to do siebie, że poprawiają dynamikę i rozdzielczość brzmienia. Ale liczba szczegółów, które przekazuje produkt Samsunga, też jest naprawdę przyzwoita, podobnie jak szerokość sceny muzycznej i poukładanie instrumentów w tej wirtualnej przestrzeni, chociaż na tych polach iMod jest dla mnie niedoścignionym wzorem. Dźwiękowy obraz, który tworzy, jest bardziej rozbudowany w głąb, bardziej namacalny i lepiej „napowietrzony”. Niemniej mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że Galaxy S4 brzmi nadspodziewanie dobrze.
A jak to wygląda w porównaniu z innymi smartfonami i jak Galaxy S4 radzi sobie we współpracy z trochę tańszymi słuchawkami, takimi jak Creative Aurvana Live! czy AKG K550? Można na to pytanie odpowiedzieć bardzo krótko: rewelacyjnie. Jest to naprawdę świetnie, muzykalnie grający smartfon i jedynym porównywalnym pod tym względem sprzętem jest... HTC One, wyposażony w prawie identyczne podzespoły odpowiedzialne za odtwarzanie audio, ale mające w sobie odrobinę więcej mocy. Jakość dźwięku generowanego przez najlepsze smartfony doszła do takiego poziomu, że powinna zadowolić nawet tych bardzo wymagających.
Na koniec można jeszcze wspomnieć o tym, że druga odmiana Galaxy S4, czyli GT-I9500, ma procesor dźwięku popularnej firmy Wolfson (model WM5102) zamiast układu zintegrowanego z chipem Qualcomma. Niektórzy spodziewają się po nim lepszego brzmienia, ale naszym zdaniem, nawet jeśli jakaś różnica faktycznie będzie, to dostrzec ją w konfiguracji z „normalnym” sprzętem będzie raczej trudno...
Jeszcze lepszy Super AMOLED
Można by długo dyskutować o tym, czy w smartfonowych ekranach LCD przejście z rozdzielczości HD na Full HD było warte zachodu, a rozmowa dwóch osób na ten temat zapewne zakończyłaby się trzema odmiennymi opiniami. Jednak w przypadku Samsungowych matryc z układem subpikseli PenTile różnice są bardziej widoczne i bez chwili zastanowienia możemy powiedzieć, że wyświetlacz Galaxy S4 jest o klasę lepszy niż u poprzednika. Dzięki większej gęstości upakowania pikseli w końcu przestały być widoczne czarne „kropeczki” (szczególnie wyraźne wtedy, gdy wyświetlane były gładkie czerwone tła). Co prawda przeszkadzało to niewielu osobom (pozdrawiamy naszego redaktora naczelnego ;)), ale z rozdzielczości i ostrości obrazu Super AMOLED-a Galaxy S4 powinny być teraz zadowolone nawet największe marudy. Lecz to nie koniec ekranowych nowości i usprawnień.
Najnowszy Galaxy nauczył się kilku sztuczek, które wcześniej były zarezerwowane dla konkurencji. Nowy, zupełnie niewidoczny digitizer (tak samo jak w najnowszym „jabłkofonie”) potrafi teraz odczytać położenie palca, zanim on jeszcze dotknie ekranu, co wykorzystano, implementując funkcje związane z opisywanym przez nas wcześniej Air View (skojarzenia z Floating Touch Xperii sola są jak najbardziej wskazane). Poza tym interfejs można teraz bez problemu obsługiwać w rękawiczkach, co do tej pory było jednym z głównych atutów Lumii 920. Oba usprawnienia przyjmujemy z szeroko otwartymi ramionami, ponieważ są bardzo przydatne i w niektórych sytuacjach bardzo ułatwiają życie.
Jeśli chodzi o stronę techniczną, trochę zwiększono maksymalną jasność ekranu, ale nadal nie jest ona zbyt imponująca na tle zwykłych ekranów LCD. W praktyce jednak to zupełnie nie przeszkadza, bo odchudzona warstwa Gorilla Glass III w połączeniu z nowym digitizerem i bardzo dobrymi warstwami przeciwodblaskowymi i polaryzacyjnymi potrafią zdziałać cuda i zapewniają dobrą czytelność obrazu nawet w bardzo słoneczne dni.
Sztuka kalibracji
Samsung przeprowadził też kilka ciekawych zabiegów w dziedzinie wyświetlania barw. Jak często wspominaliśmy, Super AMOLED-y Samsunga są skalibrowane w ten sposób, że ich kolorystyka jest bardzo żywa, intensywna, ale nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, co nie każdemu musi odpowiadać (bo nadmiar cukru szkodzi). Samsung Galaxy S III próbował to naprawić, wprowadzając różne profile kolorystyczne, które można było wybrać w ustawieniach systemowych, ale nadal nie wyglądało i nie działało to do końca jak trzeba.
Galaxy S4 idzie o krok dalej i nowe tryby wyświetlania (można wybrać jeden z czterech) zostały przygotowane z głową. Poniższe wykresy i diagramy pokazują, co robi każdy z nich.
Gdy włączy się tryb dynamiczny, kolorystyka najbardziej przypomina to, do czego przyzwyczaiły nas AMOLED-y tej firmy: balans bieli jest mocno ocieplony, a kolory są bardzo, bardzo jaskrawe. Tryb standardowy jest trochę bardziej stonowany (szczególnie czerwień), ale nadal wszystkie barwy są intensywne i ciepłe.
Tryb „profesjonalnego zdjęcia” jest ciekawy, ponieważ z danych zwróconych przez kalibrator wynika, że próbuje on trzymać się jak najbliżej przestrzeni barw AdobeRGB i ma punkt bieli bliższy ogólnie przyjętym standardom fotograficznym. Poza tym zadbano o to, aby Samsungowa galeria zdjęć odczytywała profile ICC „zaszyte” w plikach, więc teoretycznie jest tu możliwe w miarę poprawne wyświetlenie szerokogamutowych fotografii. Ostatni tryb, filmowy, zbliża się charakterystyką do tego, co zapewniają standardowe ekrany IPS w konkurencyjnych smartfonach. Co prawda barwy i tak są lekko przejaskrawione (szczególnie zieleń), ale wciąż wyglądają dużo naturalniej i efekt powinien zadowolić przeciwników „cukierkowych” odcieni. Prawie każdy znajdzie tu coś dla siebie. Brakuje nam tu tylko jakiegoś prawidłowo skalibrowanego trybu emulacji przestrzeni sRGB, ale my i pozostałych 10 osób w Polsce, które zwracają na takie rzeczy uwagę, jakoś sobie z tym poradzimy.
Reasumując, Samsung zamontował w Galaxy S4 najnowocześniejszy istniejący ekran smartfonowy, kropka.
Uwaga!
Pierwsza seria Samsungów Galaxy S4 miała pewne problemy z ekranem. Niektóre z nich nie wyłączały czerwonych subpikseli, gdy wyświetlane było coś czarnego, przez co zamiast czerni pojawiało się coś bordowopodobnego. Częstszym problemem są czerwone obwódki widoczne wokół krawędzi kształtów na czarnym tle. Niekiedy wynika to z niedomagania sprzętu, który wtedy trzeba wymienić, ale w większości sytuacji pomaga zainstalowanie najnowszej aktualizacji oprogramowania, która pozbywa się niechcianej czerwieni, ale w zamian... wywołuje lekkie smużenie szybko przewijającego się obrazu. Czyli ostateczne zakończenie tej historii jest jeszcze przed nami.
Parametry ekranu mierzyliśmy kalibratorem X-Rite i1Display Pro dostarczonym przez:
Jeszcze pojemniejszy akumulator
W pewnym momencie rozwoju smartfonów powstał dziwny problem, bo trzeba było się pogodzić z tym, że im droższy jest sprzęt i im lepszy ma ekran, tym... krócej wytrzymuje bez doładowywania. Od pewnego czasu widać wyraźną poprawę pod tym względem, a HTC One sprawił nam niemałą niespodziankę swoją żywotnością. Tak samo jest w przypadku Samsunga Galaxy S4, który w części naszych testów akumulatora ustanowił nowe rekordy i pomimo ekranu większego i o dużo gęstszym upakowaniu pikseli, niż w Trójce, a także sporo wydajniejszego procesora rzadziej dopomina się o podłączenie do gniazdka. Szczególnie dużą różnicę zauważą osoby, dla których smartfon to głównie terminal dostępu do skrzynki pocztowej.
Swoją drogą, nadal nie możemy wyjść z podziwu nad tym, jak ogromny krok poczyniły nowe układy Qualcomma pod względem energooszczędności w spoczynku i w czasie synchronizowania danych (wystarczy porównać wyniki uzyskiwane przez Nexusa 4 i Xperię Z z osiągami HTC One i Galaxy S4). Już nie możemy się doczekać Snapdragonów 800, które będą miały modem i moduł Wi-Fi zintegrowane z procesorem, co powinno przynieść dalszą oszczędność energii.
Szybkość4
Jak już wspominaliśmy, na rynku są dwie główne odmiany Samsunga Galaxy S4: GT-I9500 i GT-I9505. Różnią się nie tylko obsługą LTE (czyli GT-I9505 ma LTE, a GT-I9500 – nie), ale też wykorzystanym procesorem, bo ten pierwszy model ma najnowszego Exynosa Octa z czterema rdzeniami Cortex-A7 i czterema Cortex-A15, a ten drugi – czterordzeniowego Snapdragona 600 taktowanego zegarem o częstotliwości 1,9 GHz. Właśnie tę drugą wersję otrzymaliśmy do testów i to ją można spotkać w polskich sklepach i u operatorów. Smartfon z serii Galaxy S z układem Qualcomma to swego rodzaju nowość w Polsce, ale nawet Galaxy S III miał swojego „bliźniaka” z dwurdzeniowym Snapdragonem S4 i LTE, który był sprzedawany w USA. To, że nasi rodzimi operatorzy komórkowi postawili na szybszy standard komunikacji, a nie na szybszy procesor, jest chyba jakąś formą zapowiedzi szybkiego rozwoju odpowiedniej infrastruktury sieci LTE, choć może po prostu Samsung nie wyrabia się z produkcją układów, ale wrodzony optymizm każe nam wierzyć w tę pierwszą opcję ;)
Ponieważ testowany przez nas model Galaxy S4 ma właściwie ten sam procesor co HTC One, tyle że o szybciej taktowanych rdzeniach CPU i GPU, nie będziemy się zbytnio rozpisywać na temat wyników w benchmarkach, bo są łatwe do przewidzenia. Samsung Galaxy S4 jest po prostu szybszy od wszystkiego innego na rynku (no może poza... Galaxy S4 z Exynosem), i to prawie na każdym polu. Jedynie wyniki testów przeglądarkowych kolejny raz pokazują, że czasami ważniejsze jest zoptymalizowanie oprogramowania niż czysta moc obliczeniowa, ale w praktyce różnice są właściwie niezauważalne.
Są jednak dwa haczyki. Pierwszy z nich jest wypadkową wysokiej wydajności i cienkiej obudowy, bo w czasie bardziej intensywnego użytkowania (szczególnie w cieplejsze dni) urządzenie potrafi się mocno nagrzać w okolicy aparatu. Co prawda nie zaczyna parzyć, ale dłoń szybko robi się nieprzyjemnie ciepła i spocona, co może przeszkadzać w czasie dłuższych sesji w Real Racing 3. Drugi haczyk jest bardziej zaskakujący: system Galaxy S4 czasem... gubi klatki animacji, i to wcale nie rzadko. Początkowo myśleliśmy, że to tylko przypadek albo wyjątek, lecz im dłużej korzystaliśmy z tego smartfona, tym bardziej utwierdzaliśmy się w przekonaniu, że coś jest nie tak. Co prawda szybkość reakcji pozostaje duża, ale w niektórych sytuacjach widać, że jakieś przejście odbywa się z szybkością 6 kl./sek. zamiast 60 kl./sek., i choć to nie przeszkadza w użytkowaniu, to wywołuje grymas niezadowolenia (i uśmiech politowania u obserwujących to posiadaczy sprzętu Apple i „okienkofonów”), w końcu kupując tak drogi i nowoczesny sprzęt, oczekuje się od niego idealnej płynności. Prawdopodobnie da się to naprawić jakąś aktualizacją oprogramowania (i/lub sesją odchudzającą systemu, który jest trochę przeładowany bajerami), jednak lekki zawód pozostaje.
Testy zależne od procesora
Podsumowanie
Samsung Galaxy S4 to prawie ten sam smartfon co Galaxy S III, ale lepszy pod każdym względem, więc jeśli Ci się podobał poprzednik, to Czwórka spodoba Ci się jeszcze bardziej. I w sumie na tym można by zakończyć, ale wypada napisać coś więcej ;) Wypada, bo inżynierom Samsunga udało się zrobić coś, co ociera się o czarną magię. S4 jest dużo szybszy, ma większy i o klasę lepszy ekran, a mimo to działa dłużej, jest cieńszy, mniejszy, zgrabniejszy i wygodniejszy od poprzednika. Jak oni to robią? Nie wiemy, ale mamy wrażenie, że rozwiązanie tej zagadki ma jakiś związek z użyciem krwi zamiast atramentu...
Nie da się jednak ukryć, że nie jest to sprzęt idealny. Pomijając dość oczywistą kwestię wykorzystanych materiałów, które kolejny raz sprawiają, że „flagowiec” Samsunga bardziej przypomina plastikową zabawkę niż poważny sprzęt klasy premium (ale łatwo zauważyć, że wielu osobom to zupełnie nie przeszkadza) – najbardziej mieszane uczucia wzbudziły w nas głośno reklamowane „inteligentne” dodatki i obsługa gestami. Co prawda niektórzy mogą znaleźć dla nich zastosowanie i nauczą się żyć z ich niedoskonałościami, ale naszym zdaniem zrobiono tu dużo hałasu o nic i w praktyce z urządzenia korzysta się wygodnie... po wyłączeniu ich, bo mają one skłonność do aktywowania się w najmniej odpowiednim momencie. Ale jaka to wada, skoro można to po prostu wyłączyć? Ano taka, że wiąże się ona z dwiema innymi: małą ilością wbudowanej pamięci i nie do końca idealnie płynnym interfejsem, które zapewne mają swoje korzenie właśnie w przeładowaniu systemu różnymi dodatkami. Model Galaxy S4 w wersji 16-gigabajtowej w praktyce udostępnia użytkownikowi trochę ponad połowę tego, a reszta jest zajęta przez fabryczne oprogramowanie, więc od razu należy się zaopatrzyć w pojemną kartę pamięci, bo 13-megapikselowe fotografie i filmy Full HD szybko pochłaniają kolejne megabajty. A zdarzające się rwanie animacji... pominiemy minutą ciszy i mamy nadzieję, że zostanie to naprawione jakąś aktualizacją oprogramowania. Albo przez Google, które ogłosiło wczoraj, że wprowadza do sprzedaży Galaxy S4 z czystym Androidem aktualizowanym na tej samej zasadzie co Nexusy.
To podsumowanie nie obejdzie się bez próby porównania nowego Galaxy ze smartfonem, który uznaliśmy niedawno za niemal idealny, czyli z HTC One... choć nie do końca jesteśmy przekonani, że takie porównanie ma sens. Dlaczego? Bo trudno znaleźć inną parę telefonów najwyższej klasy, które tak bardzo by się różniły i były kierowane do tak różnych odbiorców. Matowy metal kontra błyszczący plastik. Wymienny akumulator i slot na kartę SD kontra solidne, zwarte unibody. Brutalna siła megapikseli i dodatkowych „bajerów” programowych w aparacie kontra prostota i uniwersalność niezależna od warunków oświetleniowych. System nafaszerowany ciekawostkami kontra minimalizm i czytelność. Różnice w ogólnie pojętej koncepcji sprzętu można by mnożyć, ale chyba już rozumiecie, o co nam chodzi. Owszem, jest też sporo cech wspólnych (procesor, komunikacja, czas działania itd.), ale trudno nam sobie wyobrazić osobę, która po chwili obcowania z oboma gadżetami miałaby dylemat, który z nich wybrać.
Dlatego po bardzo długiej i burzliwej dyskusji w redakcji, w czasie której podzieliliśmy się na dwa wrogie obozy, postanowiliśmy nagrodzić ten telefon swoją rekomendacją. Co prawda naszym zdaniem to urządzenie HTC jest bardziej dopracowanym i „rasowym” narzędziem pracy, takim które w pełni zasługuje na nasze czerwone odznaczenie, ale zupełnie nas nie dziwi, że Samsung sprzedał już ponad 6 mln Galaxy S4, bo choć jest to sprzęt stworzony według sprawdzonej receptury, w którym brakuje trochę świeżości, to jednak jest to kawał solidnej roboty, godny następca bardzo udanego i popularnego poprzednika. Jeśli więc uważasz, że porządny smartfon to taki, który ma ekran AMOLED, wymienialny akumulator czy też slot na kartę SD, to w tej generacji sprzętu zapewne nie znajdziesz nic lepszego od Galaxy S4.
Do testów dostarczył: Samsung
Cena w dniu publikacji (z VAT): ok. 2700 zł