Powyższe słowa może brzmią trochę górnolotnie, ale nie są przesadzone, bo Huawei MediaPad 10 FHD to jeden z lepiej wykonanych, smuklejszych i solidniejszych tabletów spośród tych, z którymi się spotkaliśmy, i pod względem jakości wykonania może spokojnie rywalizować nawet ze sprzętem Apple. No dobrze, może brakuje tu aż takiej dbałości o szczegóły i nie wiemy, co by się z nim działo po roku użytkowania, ale naprawdę trudno nam było uwierzyć, że pod ekranem widnieje logo Huawei, a nie Asusa, który po kryjomu wprowadził nowy model Transformera Infinity.
Żeby jednak nie przesadzać zbytnio z tymi zachwytami, bo zaraz ktoś będzie chciał sprawdzać historię przelewów na konto autora tych słów, musimy przyznać, że wygląd tabletu nie jest zbyt nowatorski. Choć z drugiej strony trzeba też przyznać, że trudno wymyślić coś nowego w gadżecie tego typu, szczególnie gdy tył ma być wykonany głównie z metalu ;) Białe tworzywo sztuczne wykorzystano tylko tam, gdzie jest to konieczne, czyli w górnej części obudowy, w której znajdują się anteny komunikacyjne. Na szczęście zostało ono idealnie spasowane z aluminiowym „pancerzem” i próżno szukać tam zbędnych szpar świadczących o braku precyzji, w które mógłby się wciskać brud. Konstrukcja jest bardzo sztywna i się nie wygina ani nie trzeszczy nawet w czasie bardzo mocnego naciskania obudowy. Ostatnio mieliśmy do czynienia z mnóstwem tanich „chińczyków”, które często nie grzeszą jakością, i szczerze powiedziawszy, spodziewaliśmy się, że tabletowi Huawei będzie pod tym względem bliżej właśnie do nich niż do sprzętu wyższej klasy, i może właśnie stąd się wzięła nasza bardzo pozytywna reakcja, ale tablet ten bez wątpienia zasługuje pod tym względem na uznanie.
Budowa | Wyposażenie | ||
---|---|---|---|
Wymiary | 257,4 mm × 175,9 mm × 8,8 mm | Modem 3G | Tak (obsługa LTE Cat4) |
Masa | 580 g | GPS | Tak |
Ekran | 10,1 cala, 1920 × 1200 | Bluetooth | Tak |
SoC (CPU + GPU) | HiSilicon Hi3620 4 × 1,4 GHz Cortex-A9 Vivante GC4000 | HDMI | Tak (wymaga dokupienia przejściówki) |
RAM | 2 GB (1,44 GB dla aplikacji) | Host USB | Tak (wymaga dokupienia przejściówki) |
Pamięć wbudowana | 13 GB na aplikacje i dane slot na kartę SD | Aparat | tył: 8 MP, autofokus, LED, nagrywanie wideo Full HD przód: 1,3 MP, nagrywanie wideo HD |
Pojemność akumulatora | 6600 mAh | Dodatki | ładowarka, kabel USB |
Rozmieszczenie złączy i przycisków jest idealne, intuicyjne. Czyli w górnej części prawej krawędzi wstawiono standardowy zestaw trzech wygodnych i przyjemnie klikających guzików, a w górnej części lewej krawędzi znajduje się wyjście słuchawkowe. Po dwóch stronach tyłu obudowy wydrążono otwory bardzo dobrych i głośno grających przetworników stereo, które w połączeniu z ekranem o wysokiej rozdzielczości zachęcają do oglądania filmów w czasie podróży. Jedyne, czego nam tu brakuje, to zwykły port USB (zamiast niego na dolnym brzegu obudowy jest płaskie złącze, w którym trzeba umieścić specjalny kabel) i wyjście HDMI (trzeba się zaopatrzyć w specjalną przejściówkę); to nieco utrudnia życie, choć taka sytuacja nie jest obca posiadaczom iPadów czy Transformerów. A skoro już jesteśmy przy Transformerach: do tego tabletu można dokupić i podłączyć specjalną stację dokującą z klawiaturą. Niestety, te dwa urządzenia nie będą sprzedawane w zestawie: klawiaturę trzeba kupić oddzielnie, co zapewne w naszym kraju nie będzie zbyt proste.
Interfejs – mocno zmodyfikowany Android
Programiści Huawei zdecydowali się też na całkiem sporą (jak na tabletowe standardy) modyfikację Androida 4.0, po której koncepcją działania przypomina on trochę... iOS. Największą i najbardziej kontrowersyjną zmianą w porównaniu z czystym Androidem jest usunięcie standardowej szufladki narzędzi. W prawym górnym rogu interfejsu zamiast widocznego tam zazwyczaj przycisku wyświetlającego listę zainstalowanych programów umieszczono ikonkę z plusem, która przenosi do menu dodawania nowych ekranów domowych i widżetów. W takim razie gdzie są umieszczane skróty do nowych gier i narzędzi z Google Play Store? Na drugim ekranie domowym (i ostatnim, choć oczywiście można ręcznie dodać ich więcej). Z punktu widzenia zagorzałego zwolennika standardowych rozwiązań z Androida te modyfikacje zakrawają na świętokradztwo i powinny być karane stosem, albo nawet surowiej: dożywotnim nakazem korzystania ze sprzętu Apple. Ale po dłuższym zastanowieniu się na tym, jak może to odebrać nowy użytkownik tabletów albo ktoś, kto wcześniej miał styczność jedynie z iPadami, dochodzi się do wniosku, że ma to sens i ułatwia opanowanie podstawowych funkcji systemu. Każdy kij ma dwa końce i w tym przypadku należy się samemu przekonać, czy tym końcem, za który się łapie, ktoś wcześniej nie grzebał w... błocie ;) A mówiąc mniej obrazowo, ocenę tego pomysłu pozostawiamy Wam, bo opinie mogą być skrajnie odmienne, w zależności od upodobań.
Dużo mniej kontrowersyjny jest pomysł dodania magicznej strzałki na środku dolnego paska systemowego. Dotknięcie jej powoduje, że pasek ten zostaje schowany, dzięki czemu uruchomione programy mogą wypełnić cały ekran. Aby go ponownie wyświetlić, wystarczy przesunąć palcem od dolnej krawędzi wyświetlacza ku górze, trochę w stylu BlackBerry Z10. Ta modyfikacja Androida okazała się bardzo fajna i przydatna, więc nie obrazilibyśmy się, gdyby stała się ona standardem (szczególnie w smartfonach bez przycisków systemowych pod ekranem, takich jak Nexus 4).
Ekran
To zaskakujące, jak słaba jest konkurencja wśród tabletów z Androidem wyposażonych w matrycę o rozdzielczości Full HD lub większej. Pomijając tanie „chińczyki”, które od pewnego czasu intensywnie pączkują, przez co na rynku pojawia się coraz więcej klonów sprzętów naśladujących iPada, można wymienić jedynie dość wiekowego Asusa Transformera TF700, Acera A700 i sporo nowszego Nexusa 10. Natomiast dla kogoś, kto chciałby kupić tablet z ekranem o dużej rozdzielczości, który ma do tego wbudowany modem, jedynym wyborem jest... iPad „4”, lecz on nie ma Androida. Produkt Huawei jest więc w pewnym sensie bezkonkurencyjny, ale mimo wszystko porównamy go (choć częściowo) ze wspomnianymi przed chwilą urządzeniami Asusa i Acera.
Pod względem jakości ekranu tablet Huawei nie ma się czego wstydzić i z pewnością wielu jego użytkowników będzie zadowolonych z tego, co na nim zobaczą. Poza rozdzielczością, która zapewnia dużą ostrość obrazu, wyróżnia się on bardzo głęboką czernią i wysokim kontrastem, co tylko potęguje początkowe wrażenie. Odwzorowanie barw i pokrycie palety sRGB nie są tak dobre jak w iPadzie, ale poziomem nie odbiegają od tego, co wyświetlają ekrany w porównywalnych urządzeniach z Androidem, albo nawet są trochę lepsze. Jedyną istotną bolączką matrycy jest mała maksymalna jasność, która utrudnia korzystanie ze sprzętu poza budynkami, co jest sporym niedopatrzeniem, bo przecież tablet z LTE z definicji ma pomagać w pracy w plenerze. Domyślamy się, że maksymalna luminancja bieli została ograniczona ze względu na stosunkowo niedużą pojemność ogniw akumulatora...
Akumulator
I nasze przeczucie zdaje się trafione. Ekran o dużej rozdzielczości i cienka obudowa nie powinny chodzić ze sobą w parze, bo ofiarą tego urodziwego, ale morderczego duetu często jest właśnie czas działania i/lub jasność wyświetlacza. Huawei MediaPad 10 FHD nie wypada najlepiej pod tym względem i osoby przyzwyczajone do tego, co zapewniają iPady albo urządzenia o mniejszej liczbie pikseli, mogą się poczuć zawiedzione. Jeśli najważniejszą rzeczą w tablecie jest dla Ciebie czas działania, to raczej powinieneś poszukać czegoś innego, bo jeśli będziesz korzystał z LTE w tablecie Huawei w słoneczny dzień, to może on dopraszać się o ładowanie nawet po mniej więcej 4 godzinach.
Wydajność
Trzecią łyżką dziegciu, którą trzeba przełknąć, jest bardzo nierówna wydajność. Na papierze wszystko wygląda nieźle, bo zastosowano czterordzeniowy procesor Huawei z „wielordzeniowym” układem graficznym. Pierwsze benchmarki wskazują na to, że jego wydajność jest zbliżona do osiągów Tegry 3, więc na tle porównywalnych urządzeń z Androidem ten tablet ma się czym pochwalić. Jednak jest kilka haczyków. Po pierwsze, GPU korzysta z rozwiązań Vivante, którym towarzyszą nie zawsze najlepsze sterowniki i które często są pomijane w czasie optymalizacji gier, dlatego niekiedy wydajność w grach odbiega od wyników w benchmarkach, i to dość mocno. Po drugie, na całej linii zawodzi optymalizacja wbudowanej przeglądarki, choć da się to trochę poprawić, instalując jakąś alternatywną opcję z Google Play Store. Po trzecie, już dawno pisaliśmy, że wydajność Tegry 3 to zbyt mało, aby zapewnić w pełni wygodną i płynną obsługę interfejsu Androida wyświetlanego na ekranie o tak dużej rozdzielczości. Po prostu widać gubienie klatek i zająknięcia animacji. Swoją drogą, oprogramowanie urządzenia stanęło na Androidzie 4.0, a nie 4.1, w którym to nastąpiła spora poprawa płynności działania.
Podsumowanie
Huawei MediaPad 10 FHD LTE to w pewnym sensie tablet bezkonkurencyjny, bo w tym momencie na naszym rynku nie ma innego urządzenia z Androidem, ekranem Full HD i wbudowanym modemem, a ktoś, kto szukał podobnej funkcjonalności, do tej pory był skazany na iPada. Czy Huawei udało się skutecznie załatać tę dziurę? Częściowo tak, choć ciągle coś przez nią przecieka. Nadal nie wyszliśmy do końca ze zdumienia, że temu chińskiemu producentowi udało się stworzyć tak cienki, lekki i świetnie wykonany tablet, który pod względem solidności może rywalizować ze ścisłą rynkową czołówką. Ekran jest przyzwoity (co prawda trochę ciemny i nie aż tak dobry jak w iPadzie czy Nexusie 10), głośniki grają bardzo dobrze, a całość po prostu da się lubić, choć androidowi puryści mogą kręcić nosem na niektóre kontrowersyjne zmiany w interfejsie.
Jednak lista rzeczy, które należałoby poprawić, jest równie długa i istotna jak lista zalet. Główne bolączki to przede wszystkim czas działania i nierówna wydajność, która nie zapewnia w pełni płynnego i szybkiego działania interfejsu, co w 2013 roku już nie powinno się zdarzać.
Dałoby się to wybaczyć, jeśli cena byłaby odpowiednio niska. Niestety, na razie nie wiadomo, czy ten tablet w ogóle znajdzie się w sprzedaży detalicznej w Polsce, ale już niedługo ma on trafić do oferty naszych operatorów komórkowych i tam może on być dość łakomym kąskiem, o ile będzie wyraźnie tańszy od iPada „4” z LTE i taką samą ilością wbudowanej pamięci (co oznacza około 2400 zł za wersję z LTE i 16 GB pamięci).
Krótko mówiąc, nie jest to sprzęt idealny, ale wygląda na całkiem niezły fundament przyszłej oferty. Jeśli Huawei utrzyma podobną jakość wykonania, przy okazji sukcesywnie eliminując niedoróbki, to niedługo może z tego wyniknąć bardzo ciekawy sprzęt. A tymczasem warto szukać okazji i promocji u operatorów, bo jeśli MediaPad 10 FHD LTE zostanie odpowiednio wyceniony, to mimo pewnych wad może być atrakcyjną opcją.
Do testów dostarczył: Huawei
Cena w dniu publikacji (z VAT): bd.