Sound Blaster ZxR – opakowanie, dodatki oraz dane techniczne

Firma Creative miała w ostatnich kilku latach twardy orzech do zgryzienia. Czasy, kiedy Sound Blastery uważano za najlepszy wybór, już minęły. Ba, niektórzy z Was zapewne myśleli, że ta marka okres świetności ma już na dobre za sobą. Nie ma się co dziwić: od momentu, gdy światło dzienne ujrzał model Titanium HD, niczym nas specjalnie nie zaskoczyła, a ostatnia jej seria, Recon3D, pozostawiała sporo do życzenia. Dla odmiany, konkurencja w postaci sprzętów Asusa zaskakiwała nas cały czas. Niezależnie od tego, czy do testów otrzymywaliśmy dźwiękówki z niskiej czy średnio dobrej półki, czy te przeznaczone dla największych miłośników audio w wydaniu PC, czy nawet prawdziwie audiofilskiego zewnętrznego potwora Essence One, Xonary zawsze okazywały się bardzo atrakcyjną opcją. Asus rozpieszczał nas przez te lata; przyzwyczailiśmy się do bezproblemowego działania jego produktów, do bardzo dobrej jakości dźwięku oraz wyjątkowo wygodnego, intuicyjnego w użyciu oprogramowania, które zawsze miało to, czego nam było potrzeba. Jeżeli istnieje karta dźwiękowa, która potrafiłaby zamienić się miejscami z widniejącym w platformie testowej autora niniejszych słów Xonarem Xense... cóż, zdecydowanie byłaby ona warta polecenia, nawet mimo równie wysokiej ceny.

Wspominaliśmy już nie raz i nie dwa, że karty dźwiękowe, jakie znamy, jakkolwiek byłyby potrzebne i dobre, powoli stają się sprzętem niszowym. Okazuje się, że na płytach głównych montowane są już na tyle wysokiej klasy układy, że zaspokajają one potrzeby znakomitej większości z Was, wyjąwszy, rzecz jasna, profesjonalistów. Dla tych bardziej wybrednych są rozwiązania zewnętrzne – daki. Ale obydwie grupy urządzeń są pozbawione funkcji kluczowych dla niektórych osób. Te drugie, poza dosłownie kilkoma wyjątkami, nie mają oprogramowania wirtualizującego dźwięk, a tzw. integry – odpowiednio mocnego wzmacniacza słuchawkowego. Stąd powstało zapotrzebowanie na produkt, który dobrze zabrzmi, poradzi sobie z wysokoomowymi słuchawkami oraz umożliwi szeroko pojętą emulację dźwięku wielokanałowego. Idea słuszna, ale jest jeden haczyk: takie rozwiązania muszą swoje kosztować. Warto chociaż?