SteelSeries Free

To, czy ekran dotykowy jest wygodnym sposobem sterowania, zależy zarówno od samej gry, jak i od upodobań gracza. Niemniej dobry kontroler doceni każdy, kto niemal do kości starł swoje kciuki, katując „Mario” lub „Contrę” na pegasusie (nie oszukujmy się, posiadacze oryginalnego NES-a byli w mniejszości). Dlatego, kiedy otworzyliśmy paczkę i wyjęliśmy z niej SteelSeries Free, w naszych oczach pojawił się delikatny błysk i nadzieja na to, że od tej pory wszystkie gry włączane na smartfonach i tabletach zaczniemy doceniać jeszcze bardziej. Mieliśmy bowiem przed sobą malutki (112 mm × 55 × 15 mm – lub 20 mm, zależnie od tego, czy uwzględni się analogowe gałki) i leciutki (60 g) przenośny kontroler, zgodny zarówno z pecetami i Macami, jak też innymi urządzeniami wykorzystującymi iOS oraz Androidem.

Wraz z kontrolerem dostajemy kabel USB służący do ładowania akumulatora, zapinany woreczek przydatny w trakcie przenoszenia, naklejkę oraz instrukcję obsługi
Wraz z kontrolerem dostajemy kabel USB służący do ładowania akumulatora, zapinany woreczek przydatny w trakcie przenoszenia, naklejkę oraz instrukcję obsługi

Sam kontroler jest wykonany bardzo starannie, w dodatku z dobrej jakości materiałów. Spasowanie elementów nie budzi zastrzeżeń, plastiki sprawiają dobre wrażenie, a czarna powłoka przeciwpoślizgowa na spodzie i na sporej części frontu zapewnia wygodny chwyt. Pomimo niewielkich rozmiarów pamiętano także o odpowiednim wyprofilowaniu całej obudowy i choć wcięcia są symboliczne, to jednak pomagają wygodnie ułożyć sprzęt w dłoniach.