W 1993 roku, a więc dwie dekady temu, świat komputerów oraz elektroniki użytkowej miał już sporo lat na karku, ale wyglądał zupełnie inaczej. Przeciętny komputer osobisty, znany dziś ogólnie jako pecet, niemal zawsze był zamknięty w szpetnej obudowie o kolorze firany, która co najmniej rok pralki nie widziała. Uruchomienie go czasami wiązało się z zestawem atrakcji. Główną było czekanie, aż na ekranie kineskopowego monitora pojawi się obraz. Niekiedy nie mogło się obyć bez włożenia do stacji dyskietek odpowiedniego nośnika. Aby cokolwiek uruchomić, najpierw trzeba było trochę popisać na klawiaturze. Niektórzy mieli ten luksus, że pracę mogli sobie ułatwić myszką – z jednym lub co najwyżej dwoma przyciskami. Obraz? Cudowna pikselioza oraz 16, a czasem nawet 256 kolorów! Żadnego przycisku Start czy Docka w systemach „okienkowych”... Chwila nieuwagi, a pulpit mogą przysłonić dziesiątki otwartych okien.

Mac OS 7
Mac OS 7

Telefon komórkowy? Owszem, były wtedy takie przenośne cegły komunikacyjne, z odstającymi antenami, ale mieli je tylko nieliczni. Same urządzenia były potwornie drogie, poza zasięgiem przeciętnego człowieka, a w dodatku ceny za połączenia skutecznie odstraszały od marzeń o komórce. SMS i MMS były więc dla Kowalskiego niedostępne. Aby wysłać życzenia imieninowe lub świąteczne, korzystał z telefonu stacjonarnego lub na przykład kartki pocztowej.