Niegdysiejszy gigant rynku telefonów komórkowych jest teraz mocno uzależniony od sukcesu Windows Phone 8 – żadnemu innemu partnerowi Microsoftu nie zależy na tym systemie tak bardzo jak Nokii. Dlatego można się spodziewać, że to właśnie smartfony rodem z Finlandii będą starały się być wizytówką całego „ekosystemu”. A największą i najważniejszą z nich jest Lumia 920.
Nowa Lumia kontynuuje schematy projektowe Nokii zapoczątkowane przez model N9 i szybko kojarzy się ze swoim poprzednikiem, czyli Lumią 900, ale różni się od niego pod kilkoma istotnymi względami. Obudowa jest tradycyjnie wykonana z jednolitego, grubego, sztywnego, poliwęglanowego tworzywa sztucznego, które nieźle znosi upływ czasu i opiera się zarysowaniom. Próżno tu szukać jakichkolwiek zbędnych szpar czy innych miejsc, w które mógłby się wciskać kurz. Nie ma też mowy o problemach ze spasowaniem czy skrzypiącymi plastikami, bo tu nie ma co skrzypieć ani być źle spasowane. Każdy, kto kiedykolwiek miał styczność z N9, Lumią 800 albo Lumią 900, wie, o co chodzi. Rozwiązanie to nie wywołuje już aż takich emocji jak ponad rok temu, gdy Nokia wprowadziła pierwsze urządzenie tego typu, ale nadal świetnie się spisuje. Poza tym wygląda na to, że znajdująca się z tyłu błyszcząca obwódka aparatu w końcu jest pokryta czymś, co znacznie lepiej dogaduje się z kurzem leżącym na blacie i jest dużo bardziej odporna na jego zdolności do rysowania powierzchni. W końcu ktoś o tym pomyślał.
W przypadku Lumii 900 mieliśmy pewne zastrzeżenia co do gabarytów, bo wydawała się nam po prostu trochę niewygodna, także ze względu na wystającą obwódkę ekranu, która uwierała w ucho w czasie rozmów telefonicznych. Lumia 920 jest odrobinę szersza i dłuższa od protoplasty, ale dzięki temu, że jest trochę cieńsza i ma przyjemnie zaokrąglony tył, okazuje się o niebo wygodniejsza. Oczywiście, nadal jest to duży i ciężki smartfon (waży aż 185 g – aż o 50% więcej niż iPhone 5 czy Samsung Galaxy S III), więc raczej nie przekona do siebie zwolenników bardziej filigranowych konstrukcji, ale wielbiciele dużych ekranów nie powinni mieć większych uwag.
Budowa | Wyposażenie | ||
---|---|---|---|
Wymiary | 130,3 × 70,8 × 10,7 mm | Łączność | GSM: 850/900/1800/1900 HSPA: 850/900/1900/2100 LTE: 800/900/1800/2100/2600 HSDPA/HSUPA: 42,2/5,76 Mb |
Masa | 185 g | GPS/Glonass | Tak/Tak |
Ekran | 4,5 cala, 1280 × 768 | Bluetooth | Tak, 3.1 |
SoC (CPU + GPU) | Qualcomm S4 2 × 1,5 GHz Krait Adreno 225 | HDMI | Nie |
RAM | 1 GB | Host USB | Nie |
Pamięć wbudowana | 32 GB (26,3 GB na dane) brak slotu na kartę mikro-SD | Aparat | z tyłu: 8 MP, autofokus, dual-LED, optyczna stabilizacja, nagrywanie filmów Full HD z przodu: 1,3 MP, nagrywanie filmów HD |
Pojemność akumulatora | 2000 mAh | Inne | NFC, akcelerometr, czujnik zbliżeniowy, żyroskop, cyfrowy kompas, aktywna redukcja szumów |
Rozkład przycisków i różnego rodzaju wyjść jest również bardzo „lumiowaty”. Wszystkie mechaniczne przyciski umieszczono na prawej krawędzi. W skład tego zestawu wchodzi regulacja głośności, guzik blokady systemu i dwupoziomowy spust migawki aparatu. Wszystkie one są bardzo wygodne i łatwo je odszukać palcem. Na dodatek mają one nieco ozdobny charakter, ponieważ swoją błyszczącą i śliską powierzchnią odcinają się od matowego materiału reszty obudowy. Pod ekranem znajdują się trzy płytki dotykowe, pełniące funkcję standardowych przycisków systemowych, typowych dla wszystkich smartfonów z Windows Phone. Jednak nietypowe jest w nich to, że można z nich korzystać, mając na dłoniach rękawiczki (o czym więcej napiszemy już za chwilę).
Na górnej krawędzi wstawiono wyjście słuchawkowe, szufladkę na kartę mikro-SIM i dodatkowy mikrofon, wykorzystywany przez mechanizm aktywnej redukcji szumów otoczenia. Na dolnym brzegu umieszczono port mikro-USB i głośniki. Niestety, nie ma sposobu na to, aby swobodnie dobrać się do akumulatora i go samodzielnie wymienić. Nie pomyślano też o miejscu, w które można by wsunąć kartę mikro-SD. A szkoda, bo obsługa tego dodatku jest jedną z najważniejszych zmian wprowadzonych w Windows Phone 8.
Budowa Lumii 920 to w pewnym sensie więcej tego samego. Nokia korzysta tu ze sprawdzonych rozwiązań, które dopieszczono, jak tylko się dało. Początkowo można mieć zastrzeżenia co do masy tego smartfona (szczególnie jeśli wcześniej korzystało się z Galaxy S III albo iPhone'a 5), ale z drugiej strony widać, skąd się to bierze, i nikt nie powinien mieć wątpliwości, że jest to sprzęt bardzo solidny, któremu niestraszne intensywne użytkowanie i rożnego rodzaju zadania specjalne i który spokojnie obędzie się bez dodatkowego etui.
O Windows Phone 8 w Lumiach słów kilka
O Windows Phone 8 już pisaliśmy trochę obszerniej i ponownie zapraszamy do zapoznania się z zamieszczonymi w tamtym artykule informacjami. Mimo że Microsoft nie daje swoim partnerom zbyt dużego pola do popisu w dziedzinie modyfikowania wyglądu systemu, to jednak w smartfonach Nokii da się znaleźć kilka istotnych różnic.
Najważniejszą z nich jest narzędzie Nokia Drive+. Co prawda system map (także tych off-line) i wyszukiwania tras Nokii jest teraz stałym elementem Windows Phone 8 (niezależnie od producenta smartfona), ale fiński gigant pozostawił sobie na wyłączność bardziej zaawansowane funkcje nawigacji, takie jak ostrzeganie przed przekroczeniem prędkości, wybór rodzaju trasy (szybka, krótka, ekonomiczna) oraz możliwość omijania autostrad i dróg płatnych. Co prawda nadal brakuje nam opcji wyboru tras alternatywnych i możliwości ustawienia punktów pośrednich, ale widać, że Nokia rozwija swój system i oprogramowanie w dobrym kierunku.
W Lumii 920 można też znaleźć ciekawe dodatkowe programy. Pierwszy z nich to „Miasto w obiektywie”. Jest to typowe narzędzie korzystające z tak zwanej rozszerzonej rzeczywistości. Używa ono obiektywu aparatu, kompasu i systemu map. Wystarczy skierować aparat w którąś stronę, a na ekranie pojawiają się znaczniki mówiące o tym, jakie ważne miejsca można znaleźć, podążając w tym kierunku. Drugi program to „Kreatywne studio”, czyli prosty edytor zdjęć, pozwalający przyciąć kadr, zmienić kolorystykę lub saturację itp.
Oprócz tego Nokia udostępnia pewne opcje systemowe, których normalnie brakuje w Windows Phone 8. Najistotniejsza z nich zmienia sposób kodowania znaków w SMS-ach, dzięki czemu korzystanie z polskich znaków nie skraca maksymalnego rozmiaru wiadomości o ponad połowę. Niby oczywisty drobiazg, a w wielu smartfonach bardzo go brakuje...
W artykule o pierwszych wrażeniach związanych z Windows Phone 8 napisaliśmy, że programom zdarzało się działać w nieoczekiwany sposób, a system niekiedy tracił nieco stabilność. Większość z tych zjawisk nie występuje w Lumii 920, mimo to ma ona kilka... dziwactw.
Historia problemów ze sterownikami
Pierwsze duże zaskoczenie następuje w momencie, gdy sprzęt zostaje podłączony do komputera. Windows Phone 8 w końcu umożliwia bezpośrednie kopiowanie danych za pomocą zwykłego eksploratora plików. Czyli wystarczy wpiąć kabel USB – i nie trzeba już instalować żadnych dodatkowych programów (Zune...) ani sterowników? Niestety, żeby nie było zbyt łatwo, Microsoft nie udostępnił zwykłego trybu pamięci masowej, dzięki któremu smartfon byłby wykrywany jako pendrive, a zamiast tego wykorzystał tryb MTP (Multimedia Transfer Protocol), który często jest stosowany w odtwarzaczach MP3 i większości urządzeń z Androidem 4.0. Tryb ten sprawia lekkie problemy użytkownikom Windows XP i Linuksa, ale posiadacze komputerów z Windows 7 są do niego przyzwyczajeni i nie są zmuszeni do instalowania jakichkolwiek sterowników...
A raczej nie byli – do teraz. Otóż gdy do komputera podłączy się Lumię 920, na ekranie pojawia się informacja, że system nie jest w stanie zainstalować sterownika i trzeba pobrać z internetu dodatkowe oprogramowanie. Oczywiście, nie da się pobrać samego sterownika, na przykład przez Windows Update, tylko trzeba instalować całe narzędzie do zarządzania smartfonami z Windows Phone. A gdy już się znajdzie ono w pamięci urządzenia i zostanie uruchomiony instalator, to... się okazuje, że trzeba dodatkowo pobrać i zainstalować .NET Framework 4.0. To już nawet ze sprzętem Apple nie ma takich problemów, gdy trzeba po prostu przekopiować na dysk zdjęcia wykonane aparatem smartfona. Dużo lepiej jest pod tym względem w Windows 8, w którym wszystko działa od razu, ale tak czy inaczej, Microsoftowi udało się mocno skomplikować prostą rzecz. Tym bardziej że jest teraz kilka programów, które mogą synchronizować pliki ze smartfonami Microsoftu: „modernowy” dla Windows 8, „zwykły” dla Windows 7 i... stary „dobry” Zune. Każdy z nich działa trochę inaczej i ma nieco inny zestaw funkcji i ustawień.
Aktualizacja
Smartfony z Windows Phone 8 trafiły już do dużej liczby osób, co rzuciło więcej światła na tę sprawę. Najwyraźniej użytkownicy Windows 7 i Windows XP nie muszą instalować dodatkowych sterowników i oprogramowania, jeśli chcą po prostu skopiować jakieś dane z pamięci urządzenia lub do niej. Jeśli ktoś natknie się na problem podobny do naszego, czyli smartfon nie będzie poprawnie wykrywany po pierwszym podłączeniu go do komputera, to niech wie, że dla wielu innych rozwiązaniem okazało się ponowne uruchomienie telefonu. Wygląda to na kolejny problem wieku dziecięcego „okienek”. Instalacja oprogramowania Windows Phone nie jest więc konieczna, ale pozwala uniknąć problemów tego typu.
Na dodatek w czasie testów zauważyliśmy, że Windows Phone 8 nie jest jeszcze do końca dopracowany. Czasami ze smartfonem działy się różne dziwne rzeczy: a to komputer nie wykrywał, że sprzęt został podłączony, a to akumulator nie zaczynał się ładować po podłączeniu ładowarki, raz coś się zacięło na dłuższą chwilę, innym razem w zagadkowy sposób zniknął dzwonek informujący o nadejściu nowego mejla... Potrzebna jest aktualizacja łatająca dziury. Żadna z nich nie jest jakimś szczególnym problemem, ale każda potrafi zirytować.
Ekran
Windows Phone 7 i 7,5 zakładały na producentów smartfonów kajdany maksymalnej rozdzielczości i z tego powodu nie mogli oni wykorzystywać w swoich produktach ekranów mających więcej niż 800 × 480 pikseli. Windows Phone 8 zrzuca te okowy, dzięki czemu Lumia 920 pozwala cieszyć się wyświetlaczem o dość nietypowej rozdzielczości 1280 × 768. Nokia tym razem zrezygnowała z techniki AMOLED, która do tej pory miała monopol w fińskich urządzeniach z lepszej półki, i w dziewięćsetdwudziestce zastosowała bardziej tradycyjną matrycę IPS. Jest przyzwoita, choć nie zachwyca jakoś specjalnie osiągami. Zaledwie wystarczające są głównie dwa parametry: maksymalna jasność i kontrast, w każdym razie mocno odstają od tego, do czego przyzwyczaja nas dziś konkurencja. W praktyce dzięki odpowiednim warstwom antyrefleksyjnym nie przeszkadza to zbyt dotkliwie i widoczność w mocnym słońcu jest niezła, ale gdy porówna się pod tym kątem nowość Nokii z iPhone'em, to widać, o ile więcej można było tu zrobić. Za to na pochwałę zasługuje odwzorowanie kolorów. Ekran Lumii 920 pokrywa prawie 100% przestrzeni sRGB i robi to w dobrym stylu, porównywalnie z czołówką. Bardzo nas cieszy to, że producenci smartfonów nie tylko coraz częściej żyłują rozdzielczość czy kąty widzenia, ale też przywiązują coraz większą wagę do poprawności wyświetlania barw, dzięki czemu zdjęcia wyglądają bardzo żywo i naturalnie.
Siła ekranu Lumii 920 tkwi jednak gdzie indziej. Po pierwsze, tak jak w iPhonie 5, tak i tu digitizer jest zintegrowany z matrycą, dzięki czemu wyświetlacz (a w związku z tym – całe urządzenie) jest trochę cieńszy. Po drugie, w czeluściach ustawień systemowych dodano opcję, która umożliwia obsługę smartfona w rękawiczkach:
Idealna rzecz na nadchodzącą zimę. Działa to naprawdę fajnie, a przy tym nie powoduje problemów ze zbyt wysoką czułością ekranu i przypadkowymi aktywacjami. Nie oznacza to też, że można go obsługiwać rysikiem. Nadal jest to ekran pojemnościowy, a nie rezystancyjny, ale umie wykryć obecność palca przez dość grubą warstwę tkaniny. Bardzo byśmy chcieli, aby jak najwięcej smartfonów wykorzystywało podobne rozwiązania, bo to naprawdę potrafi ułatwić życie.
Akumulator
Duże wymiary obudowy dziewięćsetdwudziestki spożytkowano, umieszczając w jej wnętrzu spory akumulator, o pojemności 2000 mAh. Bardzo miło zaskoczyło nas to, ile ten smartfon może działać bez doładowywania. Wytrzymuje on długie godziny rozmów telefonicznych, synchronizacji danych, surfowania po internecie i odtwarzania muzyki. Widać tu naprawdę spory postęp w porównaniu z wcześniejszymi Lumiami.
Wisienką na torcie jest obsługa bezprzewodowego ładowania. Niestety, wymagana stacja ładująca nie jest sprzedawana w zestawie ze smartfonem i trzeba ją dokupić. Jest to bardzo fajny dodatek, który aż się prosi o to, by go położyć na biurku w pracy czy na stoliku nocnym w sypialni. No i może kiedyś producenci samochodów zaczną montować w swoich autach specjalne schowki ładujące...
Łączność
Nokia wyposażyła nową Lumię we wszelkie niezbędne narzędzia związane z komunikacją. Modem 3G obsługuje DC-HSPA+, czyli pozwala (przynajmniej w teorii) na pobieranie danych z maksymalną prędkością 42,2 Mb/s. Oprócz tego dziewięćsetdwudziestka (tak jak iPhone 5) obsługuje sieci LTE, także te działające w paśmie 1800 MHz, więc jest szansa na to, że w przyszłości będzie można skorzystać z tej funkcji w Polsce. Moduł Wi-Fi jest, oczywiście, kompatybilny ze standardem N (zarówno 2,4 GHz, jak i 5 GHz). Do tego dochodzi NFC i A-GPS zdolny łączyć się również z siecią GLONASS – i się okazuje, że smartfon ten ma wszystko, co najlepsze i najnowsze w dziedzinie łączności ze światem... poza najnowszą wersją Bluetooth.
Sprzęt warto pochwalić za natężenie i wyrazistość dźwięku w głośniku. Rozmówcę słychać naprawdę dobrze i nie zauważyliśmy niepożądanych zjawisk, takich jak efekt studni. Osobie po drugiej stronie podobne wrażenia zapewnia mechanizm aktywnej redukcji szumów otoczenia.
Krótko mówiąc, Lumia 920 udostępnia wszystko, co najlepsze, czy to w dziedzinie łączności z satelitami oraz internetem, czy to podczas zwykłych rozmów telefonicznych, a pojemny akumulator sprawia, że z tych udogodnień można korzystać bardzo długo.
Aparat
Aparat fotograficzny Lumii 920 stał się bardzo sławny, zanim smartfon ten trafił do sprzedaży. Wszystko to za sprawą „afery reklamowej”. Otóż jak się okazało, Nokia pokazywała filmy nagrane profesjonalną lustrzanką cyfrową, sugerując, że obraz został zarejestrowany dziewięćsetdwudziestką. Emocje już dawno zdążyły wygasnąć i każdy sam mógł sprawdzić, na ile faktycznie stać ten aparat, który na dodatek dumnie nosi na sobie napis PureView. Zaraz, zaraz... PureView? Czyli matryca światłoczuła Lumii 920 ma dużo megapikseli, które są ze sobą „mieszane”, żeby powstało wynikowe zdjęcie o zredukowanej rozdzielczości, a więc tak jak w Nokii 808 PureView? Nie. Ktoś w międzyczasie uznał, że PureView wcale nie jest nazwą techniki rodem z osiemsetósemki (choć wszyscy tak myśleli), tylko po prostu oznacza, że aparat jest „super”. No cóż, niech będzie, ale i tak mamy wrażenie, że ktoś tu kombinuje...
Zostawmy jednak rozumowanie marketingowców Nokii w spokoju i przejdźmy do tego, co się liczy, czyli do zdjęć. Oprogramowanie aparatu nie zachwyca liczbą dostępnych opcji, ale znajdzie się tu większość najważniejszych ustawień związanych z balansem bieli czy też ISO. Bardzo przydatna jest możliwość włączania i wyłączania mechanizmu wspomagania autofokusu lampą błyskową. Brakowało nam jedynie opcji dezaktywowania optycznej stabilizacji obrazu. Dlaczego? O tym za chwilę.
Właściwie po raz pierwszy można fotografować smartfonem w pomieszczeniach oświetlonych jedynie zwykłymi, słabymi żarówkami (na przykład u cioci na imieninach ;)), i to nie ryzykując załamania nerwowego w czasie oglądania rezultatów. Jest to zasługa bardzo „jasnej” optyki (F/2.0 – to tyle samo co w smartfonach HTC One i lepiej niż gdziekolwiek indziej) i optycznej stabilizacji obiektywu, która pozwala wydłużyć czas naświetlania bez obawy, że zdjęcie wyjdzie „poruszone”. Teoretycznie smartfony innych firm (przede wszystkim Sony i Samsunga) również mają stabilizację, ale działa ona w inny, dużo prostszy i o niebo mniej efektywny sposób. A automatyka Lumii 920 nie boi się ustawić czasu naświetlania rzędu 1/10 sekundy, który w przypadku jakiegokolwiek innego smartfona miałby dewastujący wpływ na ostrość zdjęć, tu zaś nadal zapewnia bardzo dobre rezultaty i pozwala utrzymać w ryzach szumy matrycy. Jeśli światła wciąż jest za mało, to zawsze można się wspomóc dwiema diodami LED, jednak mamy wrażenie, że w większości sytuacji lepsze rezultaty da ich wyłączenie.
Rozwiązanie to przynosi jednak pewien problem. O ile optyczna stabilizacja bardzo dobrze radzi sobie z kompensowaniem drgania dłoni fotografującego, to nie jest w stanie „zamrozić” fotografowanego. Na zdjęciu wykonanym z czasem naświetlania 1/10 sekundy otoczenie osoby w kadrze jest ostre, ale twarz – lekko nieostra, co wygląda trochę dziwnie. Dlatego przydałaby się możliwość wyłączenia stabilizacji albo wymuszenia w jakiś inny sposób na automatyce, aby ustawiała nieco krótsze czasy naświetlania. Mimo to nowa Lumia i tak osiąga pod tym względem znacznie lepsze rezultaty niż jakikolwiek inny smartfon.
Historia pierwszej Lumii 920
Zapewne większość z Was zastanawia się teraz: to gdzie przykładowe zdjęcia? Nie ma i na razie nie będzie. Oto powód:
Po lewej stronie wstawiliśmy zdjęcie wykonane Lumią 920, a po prawej – iPhone'em 5. Co z nich wynika? Że nasz egzemplarz Lumii prawdopodobnie miał wadliwą optykę, bo względnie ostre jest wyłącznie centrum kadru, a wszystko poza nim jest mocno rozmyte i widać tam sporą ilość aberracji chromatycznych. Prowadzi to do takich rezultatów jak ten:
Na dodatek mieliśmy bardzo duże problemy z mechanizmem pomiaru ekspozycji (co też jest widoczne na powyższym zdjęciu) i ciągle obraz był niedoświetlony albo prześwietlony, bo nie dość, że pomiar światła był nieprawidłowy, to jeszcze mechanizm kompensowania ekspozycji okazał się zepsuty. Próbujemy ściągnąć drugi egzemplarz do testów i mamy nadzieję, że będzie on działał – podobnie jak wszystkie, które trafią do sklepów – dużo lepiej. Postaramy się za jakiś czas zaktualizować artykuł i poinformować Was o wynikach naszego „śledztwa”.
AKTUALIZACJA
Zgodnie z obietnicą udało nam się zdobyć drugi egzemplarz Lumii 920i. Jak tym razem wyszły testy aparatu? Krótko mówiąc: lepiej, ale wciąż nie idealnie. Najłatwiej można to ukazać za pomocą zdjęć naszej planszy testowej:
Widać wyraźną poprawę ostrości poza centrum kadru i dużo mniej aberracji, ale nadal wygląda na to, że optyka Lumii 920 jest po prostu... przeciętna. W rogach kadru ostrość właściwie nie istnieje, a na dodatek widoczna jest całkiem spora dystorsja (czyli „wypukłość”) obrazu. Problemy naszego pierwszego egzemplarza można więc wyjaśnić na dwa sposoby: albo faktycznie mieliśmy uszkodzoną sztukę, albo (co gorsza) problemem jest duży rozrzut jakościowy (dość typowy nawet w przypadku bardzo drogich obiektywów) i akurat trafił się nam sprzęt z pogranicza normy. Pierwsza opcja jest w miarę do przyjęcia, ale druga oznaczałaby, że podobne efekty może zapewniać dziewięćsetdwudziestka kupiona w sklepie, a więc sporo osób może się, nazwijmy to kolokwialnie, nadziać. Czas pokaże, która z tych wersji jest prawdziwa.
A jak w praktyce radziła sobie druga Lumia 920 w czasie testów? Prawie jak Batman: za dnia niczym przeciętniak, a po zmroku niczym superbohater. Tak jak wspomnieliśmy przed chwilą, optyka nie jest najmocniejszą stroną urządzenia, przez co zdjęciom wykonywanym w dobrych warunkach brakuje ostrości, którą oprogramowanie próbuje dodać w czasie obróbki. Fotografie zestawione z tym, co zapewnia iPhone 5, Samsung Galaxy S III czy też HTC 8X (który ma aparat o bardzo zbliżonych parametrach), wyglądają średnio. Na dodatek automatyka nie należy do najsprytniejszych, a oprogramowanie jest trochę uciążliwe w obsłudze (zmiana kompensacji ekspozycji trwa wieki, ponadto nadal nie działa do końca jak trzeba). Co prawda zdjęcia po pomniejszeniu wyglądają nieźle, ale przeciętność nie jest tym, czego wszyscy oczekiwali od Nokii, której aparat ma logo firmy Carl Zeiss.
Wrażenia zmieniają się diametralnie, gdy Słońce zaczyna się chować za horyzontem (choć o tej porze roku nawet w samo południe nie ma za dużo światła). Wtedy do akcji wkracza stabilizacja obrazu i pozwala fotografować w warunkach, w których inne smartfony muszą już skapitulować. Na przykład w mocno ocienionych miejscach:
...albo gdy zaczynają się zapalać latarnie:
...albo gdy jest już noc:
Matryca Lumii 920 nieźle radzi sobie z szumami po ustawieniu jednej z wyższych czułości, a stabilizacja obrazu pozwala mocno wydłużyć czas naświetlania (jeszcze dłuższy zapewnia aktywowanie w menu trybu nocnego), dzięki czemu ten sprzęt po ciemku robi lepsze zdjęcia niż jakikolwiek inny smartfon. W takich warunkach, gdy do akcji wchodzi redukcja szumów, wszelkie wady optyki przestają mieć znaczenie. Co prawda stabilizacja nadal nie zapewnia stuprocentowej pewności, że obraz zarejestrowany w tak złym oświetleniu będzie ostry, i warto zrobić serię ujęć, aby było z czego wybierać, ale i tak szanse na to, że rezultat będzie poprawny, są znacznie większe.
Bardzo podobnie jest w przypadku nagrywania filmów. W dzień nagrania nie zaskakują niczym szczególnym, ale w nocy widać zalety jasnej optyki i niskich szumów matrycy. Na dodatek nawet w skrajnie słabym świetle filmy pozostają płynne i nie gubią klatek, czego nie można powiedzieć na przykład o HTC 8X. Stabilizacja obrazu nie powoduje, że Lumią 920 da się nakręcić film, którego nie da się stworzyć żadnym innym smartfonem, ale różnica, którą ta funkcja zapewnia, jest widoczna i powoduje, że klipy z dziewięćsetdwudziestki ogląda się sporo przyjemniej. Oto trzy porównawcze filmiki, które pokazują, na czym to polega, przy czym należy pamiętać, że jakość wideo w witrynie YouTube mocno odbiega od jakości oryginałów.
Multimedia
Dobra wiadomość: smartfony z Windows Phone 8 nie wymuszają na użytkowniku instalowania Microsoft Zune, co mocno ułatwia korzystanie z multimediów. Zła wiadomość: to i tak niewiele zmienia. Co prawda podzespoły nowej Lumii pozwalają na bezproblemowe odtwarzanie filmów o rozdzielczości 1080p, ale oprogramowanie mocno ogranicza ten potencjał swoją bardzo skromną kompatybilnością z różnymi formatami plików. Po prostu nie ma na razie sposobu na to, aby na Windows Phone 8 odtworzyć plik MKV albo wyświetlić napisy. Na dodatek dziewięćsetdwudziestka nie jest wyposażona w wyjście HDMI ani w oprogramowanie umożliwiające skorzystanie z DLNA. Raczej nie przypadnie do gustu miłośnikom mobilnych multimediów.
Funkcje odtwarzania muzyki mają swoje mocne i słabe strony. Na uwagę zasługuje przede wszystkim dobra jakość wyjścia audio oraz bardzo głośno i dość dobrze grające wbudowane przetworniki. Naprawdę zaskoczyły nas one swoją mocą. Ważnym elementem systemu jest współpraca z serwisem Nokia Muzyka, który pozwala strumieniować audio przez internet albo kupować utwory i albumy. Działa to bardzo fajnie i sprawia, że ma się wrażenie korzystania z radia internetowego, tylko trzeba uważać na szybko uciekające megabajty pakietu danych ;)
Odtwarzacz muzyki nie różni się niczym od standardów Windows Phone, które przeważnie są wystarczające, ale Nokia zapewniła też kilka dodatków skierowanych do trochę bardziej wymagających osób. Najważniejszym z nich jest korektor dźwięku, który pozwala użyć jednego z przygotowanych profili albo ręcznie dostosować sposób odtwarzania poszczególnych części pasma.
Drugim jest przełącznik obsługi Dolby Headphone, który ma trochę poprawić brzmienie muzyki i filmów, ale jakoś nigdy nie byliśmy gorącymi zwolennikami tego rozwiązania.
Głównym problemem tych dodatkowych funkcji jest to, że są one zaszyte w oddzielnym menu na liście ustawień systemowych. Nie można więc zmienić profilu korektora z poziomu odtwarzacza muzyki, trzeba się przekopywać przez kolejne ekrany opcji. Jest to dość typowy kłopot z Windows Phone, który wymusza redukcję liczby przycisków i w związku z tym rozdzielenie narzędzi oraz ich bardziej zaawansowanych ustawień. Pozwala to utrzymać czytelność oraz intuicyjność interfejsu, ale potrafi być irytujące dla kogoś, kto chce użyć czegoś bardziej wysublimowanego niż guzik „Play”.
Podsumowanie
Lumia 920 to smartfon, którego Windows Phone potrzebował od samego początku. Nie jest to sprzęt idealny (tak samo nowym „okienkom” jeszcze trochę brakuje do ideału), ale jest dobrze wyposażony do walki ze współczesną konkurencją. Nie zachwyca parametrami podzespołów, lekkością i cienkością, ale bez wątpienia jest solidny, dopracowany i zbiera wysokie noty w dziedzinach kluczowych dla większości użytkowników, takich jak wytrzymała (i wielokolorowa ;)) obudowa, sprawne działanie i długi czas między kolejnymi doładowaniami. Całość przyozdabiają takie dodatki, jak ekran, z którego da się korzystać w rękawiczce, obsługa LTE i moduł bezprzewodowego ładowania, a przy tym udało się uniknąć toporności Lumii 900. Z ostateczną oceną aparatu i kamery, choć mogą być ciekawe od strony technicznej, wstrzymamy się do chwili, gdy dotrze do nas drugi (mamy nadzieję, że sprawny) egzemplarz. Całokształt psują jedynie pewne dziwactwa Windows Phone 8 i drobne problemy z jego stabilnością, ale gdy zostaną rozwiązane (liczymy na to, że już niedługo...), to trudno będzie nie lubić tego urządzenia.
Lumia 920 powinna przyciągnąć do siebie osoby szukające ciekawego i porządnego smartfona, który dobrze wywiązuje się z najważniejszych zadań i po prostu robi to, czego się od niego oczekuje. Ale znajdą się i takie, które przejdą obok niej (prawie) obojętnie. Po pierwsze, zwolennicy filigranowości Apple. W porównaniu z iPhone'em 5 nowa Lumia to prawdziwy gigant. Zyskuje w ten sposób na wytrzymałości, ale niebezpiecznie zbliża się do wagi i rozmiarów, których przekroczenie zdyskwalifikuje ją w oczach wielu osób. Nawet właściciele Galaxy S III mogą się czuć trochę przytłoczeni, trzymając dziewięćsetdwudziestkę w dłoni. Po drugie, miłośnicy multimediów i gier. Windows Phone 8 zwyczajnie nie radzi sobie z popularnymi formatami wideo (przede wszystkim z plikami MKV) i nie ma zbyt ciekawej biblioteki bardziej rozbudowanych gier. Po trzecie, sprzętowi „geekowie”, pewnie mocno zajęci oglądaniem zdjęć HTC Droid DNA, który w obudowie cieńszej, lżejszej i odrobinę węższej (ale trochę dłuższej) od obudowy nowej Lumii skrywa akumulator o zbliżonej pojemności, czterordzeniowy procesor Qualcomm S4 i 5-calowy ekran Full HD (!), dzięki czemu śmiało aspiruje do miana najmocniejszego i najbardziej „gorącego” smartfona na rynku (choć na razie jest dostępny tylko u jednego amerykańskiego operatora ;)).
Poza tym mamy wrażenie, że kolejny raz Nokia trochę się spóźniła ze swoim produktem. Kilka miesięcy temu dziewięćsetdwudziestka mogłaby wywołać niezłe zamieszanie i wszystkie nowe urządzenia byłyby porównywane do niej, jako do tego najważniejszego. A teraz, gdy na rynek smartfonów spadła bomba w postaci Nexusa 4, który sprawił, że wiele osób inaczej niż dotąd postrzega ceny gadżetów tego typu, a powstały krater został poszerzony przez wspomnianego przed chwilą Droida DNA, nowa Lumia będzie miała dużo trudniejsze zadanie. Mimo wszystko nie mamy wątpliwości, że znajdzie wielu zadowolonych użytkowników, bo jest to naprawdę świetny sprzęt (a pierwsze raporty sprzedaży wskazują na to, że cieszy się sporą popularnością). Jednak nie będzie ich tak wielu, jak by mogło być jeszcze niedawno. No i ta cena... Ale przeszłość pokazuje, że Nokie tanieją na naszym rynku w bardzo szybkim tempie, więc za jakiś czas ta bariera zapewne zostanie usunięta.
Do testów dostarczył: Nokia
Cena w dniu publikacji (z VAT): 2699 zł