Jednym z głównych założeń projektowych „elek” LG jest wizualna spójność wszystkich modeli smartfonów. Wspólne cechy to srebrna ramka, niezaokrąglone rogi obudowy i bogato zagospodarowana tylna klapka. Całokształt jest bardzo konserwatywny, ale trudno byłoby znaleźć kogoś, kto uznałby wygląd Swifta L5 za brzydki. Za to o wiele łatwiej spotkać kogoś, kto powie, że ten smartfon jest bardzo podobny do Samsunga Galaxy S, choć tył obudowy bez wątpienia jest znacznie lepszy i trwalszy. Swift L5 jest całkiem cienki i lekki, jak na tę cenę (około 800 zł) – producenci smartfonów często wolą rezerwować smukłe obudowy dla droższych modeli. Dzięki temu korzysta się z niego przyjemnie i wygodnie. Właściwie trudno się tu doszukać jakichś większych niedopatrzeń czy powodów do zachwytu: sprzęt jest solidny i do bólu poprawny, ale w przypadku urządzenia tego typu trudno uznać to za wadę.
Rozkład przycisków i złączy jest bardzo standardowy. Przyciski regulacji głośności umieszczono na lewym brzegu obudowy i wydają się trochę zbyt małe, przez co nie zawsze łatwo się w nie trafia. Najważniejsze systemowe zamontowano pod ekranem; to centralnie umieszczony, prostokątny przycisk domowy i towarzyszące mu płytki dotykowe (jedna z nich służy do cofania, a druga do wywoływania menu kontekstowego). Na górnej krawędzi znajduje się wyjście słuchawkowe, „wyłącznik” i... głośnik, którego początkowo się nie zauważa, bo otwory, przez które dźwięk wydostaje się poza obudowę, zostały sprytnie wkomponowane w tylną klapkę. Takie umiejscowienie tego elementu trochę będzie przeszkadzać osobom, które często korzystają ze smartfona ustawionego poziomo, bo w takiej sytuacji praktycznie zawsze jest on zasłonięty dłonią. Jednak wyjąwszy ten szczegół nie natknęliśmy się na żadne większe problemy z działaniem Swifta L5.
Pod klapką można znaleźć przyzwoity akumulator o pojemności 1500 mAh, który przy okazji broni dostępu do miejsca, w które można wsunąć kartę SIM. Nie zapomniano o zamontowaniu łatwo dostępnego slotu na kartę mikro-SD, dzięki czemu w Swifcie L5 raczej nigdy nie powinno zabraknąć pamięci. Uważny obserwator spostrzeże jeszcze jeden szczegół: na tylnej części klapki wyraźnie widać antenę niezbędną do działania obsługiwanej przez to urządzenie techniki NFC.
Budowę Swifta L5 można podsumować jednym słowem: poprawna. Jest to rodzaj smartfona, który właściwie nie wzbudza żadnych uczuć – ani pozytywnych, ani negatywnych. Jego wymiary są poprawne, jego masa jest poprawna, jego wykonanie jest poprawne, jego wygląd jest poprawny... Praktyka pokazuje, że brak wad potrafi być bardzo dużą zaletą i pozytywnie wpłynąć na wybór mniej wymagających użytkowników. Ale czy w środku wszystko jest równie poprawne jak na zewnątrz?
System operacyjny
|
Android 4.0
|
Wymiary
|
66,5 × 118,3 × 9,9 mm
|
Masa
|
125 g
|
Przekątna ekranu
|
4 cale
|
Rozdzielczość ekranu
|
320 × 480
|
Pojemność akumulatora
|
1500 mAh
|
SoC
|
Qualcomm S1, MSM7225A 800 MHz
|
GPU
|
Adreno 200
|
RAM
|
512 MB
|
Pamięć wbudowana
|
4 GB (2,65 GB na dane użytkownika)
|
Dodatkowe karty pamięci
|
mikro-SDHC
|
Aparat
|
5 MP z tyłu, autofokus, dioda LED
|
Dodatkowe informacje
|
NFC, radio FM, A-GPS, czujnik zbliżeniowy, akcelerometr
|
Android 4.0 w niedrogim smartfonie
Jedną z ważniejszych cech Swifta L5 jest jego system operacyjny, bo nieczęsto pojawia się smartfon w tej cenie, który ma Androida 4.0. LG na dodatek postarało się o kilka przydatnych modyfikacji.
Android 4.0 już na dzień dobry przynosi sporo pożytecznych usprawnień: obsługę folderów, sprzętową akcelerację interfejsu, poprawioną przeglądarkę i wiele innych elementów, do których użytkownik bardzo szybko się przyzwyczaja. Niestety, w wersji LG system ten nie wygląda zbyt okazale, ponieważ kolorystyce, ikonkom i innym drobiazgom brakuje czegoś, co by przyciągało i cieszyło oko, tak jak udaje się to nakładkom HTC czy Sony. Jednak pomijając wygląd, system Swifta L5 jest całkiem fajny. Sporo zmian dotyczy androidowej „szufladki powiadomień”.
W jej górnej części dodano konfigurowalny pasek przełączników i skrótów, który umożliwia szybie włączanie i wyłączanie różnych modułów. Każdy użytkownik może wybrać, co dokładnie ma się tam wyświetlać. Dzięki temu dodatkowi da się oszczędzić sporo miejsca na ekranach domowych systemu, ponieważ niepotrzebne stają się widgety, których funkcje pokrywają się z funkcjami tego paska. Efektem ubocznym jest mniejsza ilość miejsca na wszelkiego rodzaju powiadomienia, ale jest to raczej niewielka cena za tak spore udogodnienie.
Wśród ikonek znajdujących się na tym pasku szczególnie wyróżnia się jedna z nich, podpisana jako QuickMemo. Aktywowanie jej umożliwia rysowanie palcem po ekranie. Pozwala wybrać rodzaj pędzla, jego grubość i kolor. W ten sposób można wykonać szybką notatkę na jakiejś wiadomości albo stronie internetowej lub po prostu zrobić szybki zrzut ekranu i go komuś wysłać, choć jakoś trudno nam sobie wyobrazić praktyczne zastosowanie.
Poniżej wspomnianego paska znajduje się miejsce, w którym w czasie odtwarzania muzyki pojawiają się bardzo przydatne kontrolki odtwarzacza. Nie jest to nic nowego ani rewolucyjnego, ale każdy, kto lubi używać smartfona jako odtwarzacza muzyki, powinien być zadowolony z tej funkcji.
Ciekawy dodatek umieszczono na ekranie blokady urządzenia. Znajdują się na nim cztery skróty (można wstawić tu odnośnik do dowolnego zainstalowanego programu), które pozwalają szybko uruchomić wybraną aplikację, sprawdzić wiadomości lub przenieść się do ekranu wybierania numeru telefonicznego. Wystarczy dotknąć wybranej ikonki i przeciągnąć ją – prościej się nie da, a przy tym nie trzeba się obawiać, że telefon trzymany w kieszeni sam wykręci jakiś numer. Przypomina to trochę pomysł z pierścieniem wdrożony przez HTC w Sense UI i nie mamy nic przeciwko temu, aby jak najwięcej smartfonów zapewniało coś takiego.
Ekran
LG Swift L5 bardzo chciałby się wyróżnić swoim wyświetlaczem. W końcu w tym przedziale cenowym nieczęsto spotyka się smartfony z ekranem o przekątnej o długości 4 cali. Jednak trudno nam uznać to za zaletę urządzenia. Po pierwsze, za tym rozmiarem nie poszła odpowiednia rozdzielczość: 480 × 320 to stanowczo zbyt mało, aby optymalnie wypełnić tak dużą powierzchnię. Z tego powodu i tak trzeba ciągle przybliżać i oddalać tekst na stronach internetowych, bo czcionki są bardzo poszarpane i całkowicie nieczytelne. Na dodatek ekran zapewnia wręcz fatalne kąty widzenia. Zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić w tańszych smartfonach, ale w tym przypadku jest to szczególnie uciążliwe. Przez spore wymiary wyświetlacza przebarwienia i spadek jasności są widoczne przy krawędziach, i to nawet wtedy, gdy patrzy się na niego na wprost. Dlatego właściwie nie ma co myśleć o oglądaniu zdjęć i filmów. Paradoksalnie coś, co miało być zaletą Swifta L5, jest w nim sporą wadą. Na szczęście obyło się bez problemów z precyzją i szybkością reakcji na dotyk.
Akumulator
Mniejszy brat elpiątki pozytywnie zaskoczył nas tym, jak długo umie wytrzymać bez ładowania. Okazuje się, że i tym razem nie ma na co narzekać. Większy wyświetlacz i kilka dodatkowych funkcji sprawiają, że Swift L5 rozładowuje się trochę szybciej niż L3, ale tej różnicy raczej nie odczuje się w czasie normalnego użytkowania sprzętu. Czas działania jest bez wątpienia jedną z ważniejszych zalet tego smartfona.
Wydajność
Swifta L3 chwaliliśmy za to, że w niskiej cenie zapewnia przyzwoitą wydajność i kompatybilność z wieloma programami. Swift L5 jest oparty na dokładnie tych samych podzespołach, więc łatwo się domyślić wyników. Ale czy to, co jest zaletą sprzętu za 400 zł, pozostaje nią w przypadku smartfona kosztującego dwa razy więcej?
Wszystko zależy od tego, z jakim smartfonem zestawi się Swifta L5. Zapewne głównym zamiarem jego projektantów było rywalizowanie z Samsungiem Galaxy Ace i HTC Wildfire S. W porównaniu z nimi L5 wygląda naprawdę solidnie. Ale urządzenie LG musi się zmagać z problemem dotyczącym każdego nowego telefonu: cena rynkowa konkurencyjnego sprzętu przeważnie nie pokrywa się z ceną sugerowaną. Z tego powodu Swift L5 bezpośrednio rywalizuje z Sony Ericssonem Live i Xperią Neo V, a to nie są modele, z którymi może podjąć równą walkę.
Ponadto mamy wątpliwości, czy połączenie tego sprzętu z Androidem 4.0 było najlepszym pomysłem. Swift L3 ma dokładnie ten sam procesor, ale Androida 2.3. Piątka działa wyraźnie ociężalej od trójki. Co prawda sprzętowa akceleracja interfejsu dba o to, aby animacje były płynne, a nowsza przeglądarka działa sprawniej, ale często smartfon musi chwilę pomyśleć, zanim wykona polecenie. Android 4.0 bez wątpienia jest ważnym elementem marketingu LG, ale nie mamy pewności, czy w tym przypadku to wszystko było warte zachodu. Oczywiście, Swift L5 jest używalny, ale „mułowatość” Androida może być irytująca dla osób intensywnie korzystających ze swojego smartfona.
Aparat i kamera
Także aparat Swifta L5 najtrafniej charakteryzuje określenie: poprawny. Pięciomegapikselowa matryca jest wspomagana w trudnych sytuacjach przez diodę LED i zapewnia w miarę przyzwoite zdjęcia, o niezłej szczegółowości i nie najgorszym kontraście. Mimo to piątka trochę ustępuje pod tym względem na przykład Samsungowi Galaxy Ace, ale w praktyce raczej nie ma szczególnych powodów do narzekań.
Swift L5 nagrywa wideo podobnie jak Swift L3, czyli niezbyt dobrze. Rozdzielczość VGA (czyli 640 × 480) i 30 kl./s to w miarę sensowne minimum, lecz jakość obrazu jest dość kiepska i zniechęca do kręcenia czegokolwiek. Niestety, konkurencyjny Sony Ericsson Live ma kamerę HD, która daje znacznie lepszą jakość nagrań.
Podsumowanie
Bardzo trudno stworzyć smartfon, który wyraźnie wyróżniałby się na tle konkurencji, zwłaszcza w cenie poniżej tysiąca złotych, gdy projektanci muszą liczyć każdego dolara. Swift L5 starał się wybić ponad przeciętność rozmiarem ekranu, Androidem 4.0 i obsługą NFC. Czy się udało? Niestety – nie do końca. Z powodu fatalnych kątów widzenia i niskiej rozdzielczości 4-calowy wyświetlacz bardziej przeszkadza, niż pomaga. Android 4.0 jest fajny, ale widać, że jest to trochę zbyt wymagający system albo coś nie wyszło na etapie optymalizacji, bo sprzęt czasem dostaje czkawki. A NFC? Jest to przyjemny dodatek, ale raczej nikt nie kupi smartfona z myślą o tej technice. Mimo wszystko jest to całkiem solidny sprzęt, którego największą zaletą jest czas działania i... brak większych wad.
Z wyjątkiem ceny. Wspominaliśmy już, że bardzo trudno stworzyć sprzęt zdolny rywalizować z czymś, co zdążyło się już zadomowić w sklepach i przeszło kilka obniżek cen. Gdyby LG Swift L5 miał się bezpośrednio zmierzyć z popularnym Samsungiem Galaxy Ace i HTC Wildfire S, to byłby wart polecenia. Niestety, w tym momencie oba wymienione modele kosztują wyraźnie mniej, niż wynosi cena sugerowana Swifta L5, a bezpośrednią konkurencją cenową i funkcjonalną są dla niego dwa często polecane Sony Ericssony: Live i Xperia neo V. Zapewne czas zweryfikuje ceny i szybko nastąpią pierwsze cięcia, ale w tym momencie trudno nam znaleźć powód, aby polecić ten smartfon komuś, kto nie chce się wiązać umową z operatorem. Natomiast dla tych, którzy planują wziąć go wraz z abonamentem, może się okazać najlepszym wyborem.
Do testów dostarczył: LG
Cena w dniu publikacji (z VAT): 799 zł
Nasz partner fotograficzny. Zdjęcia wykonano zestawem: Canon EOS 5D mk II plus Canon EF 100mm f/2.8L Macro IS USM