Ubiegłoroczna seria Xperii wyróżniała się na tle konkurencji w dużej mierze wzornictwem. Charakterystyczny kształt przycisków pod ekranem i srebrne obwódki nie wszystkim się podobały (choć większości chyba tak), ale powodowały, że Sony Ericssonów nie dało się pomylić ze smartfonami jakiejkolwiek innej firmy. W tym roku nastąpiła drastyczna zmiana w wyglądzie. Zamiast mocno obłych i zaokrąglonych kształtów Xperia S przynosi bardzo proste linie. Bezpowrotnie znikły srebrne wstawki, a zastąpiono je... właściwie niczym, bo trudno tu doszukać się jakichkolwiek ozdobników. Trudno też wyobrazić sobie bardziej zdecydowane zerwanie z dotychczasowymi schematami projektowymi. Sony z jednego ekstremum przeszło w drugie i w ten sposób znowu stworzyło sprzęt, którego nie da się pomylić z innym i który mało kogo pozostawi obojętnym, bo wywołuje skrajne emocje. Po prostu jednym Xperia S bardzo się spodoba i uznają ten sprzęt za ucieleśnienie elegancji, a inni stwierdzą, że jest brzydka – nie ma tu zbyt dużo miejsca na neutralność.
Właściwie jedyną rzeczą, która powoduje, że ten smartfon nie wygląda jak czarny prostopadłościan, jest przeźroczysty pasek pod ekranem. Nie jest to tylko kawałek plastiku przyklejony do obudowy, a całkowicie przezroczysta jej część, przez którą widać dłoń trzymającą sprzęt. W środku tego paska umieszczono podświetlane ikonki informujące o tym, jakie przyciski funkcyjne znajdują się nad nimi. Trzeba przyznać, że jest to wyjątkowe rozwiązanie; delikatna poświata wygląda w nocy bardzo ładnie i podkreśla minimalistyczny charakter Xperii S. Między tę wstawkę a ekran trafiły trzy srebrne kropki, które wskazują, że w tym miejscu umieszczono pola dotykowe przycisków. Niestety, ich powierzchnia jest trochę zbyt mała i trudno w nie trafić, co bywa irytujące, szczególnie w nocy, gdy nie ma możliwości sprawdzenia, w którym dokładnie miejscu znajdują się punkty.
Ale to nie wszystkie przyciski. Z prawej strony można znaleźć regulację głośności i spust aparatu. Niestety, guziki służące do pogłaśniania i przyciszania dźwięku nie są zbyt wygodne. Zamontowano je w takim miejscu, że nie da się ich swobodnie wcisnąć kciukiem bez odrywania czy przesuwania dłoni. Na szczęście spust aparatu jest dużo wygodniejszy i w odpowiednim miejscu, co rekompensuje... całkowicie bezsensownie umieszczony obiektyw: z tyłu obudowy tuż przy górnej krawędzi, przez co ciągle trzeba uważać, aby nie zasłonić go palcami. Podobny problem miała Xperia arc i widać, że projektanci nie odrobili pracy domowej. A gdzie wyłącznik? Na górnej krawędzi, tuż obok wyjścia słuchawkowego. Oprócz tego Xperię S wyposażono w wyjście HDMI (na dodatek w opakowaniu nie zabrakło odpowiedniego kabla) i mikro-USB.
Niepozornym, choć bardzo ważnym elementem obudowy okazuje się mała wypustka pod aparatem między głośnikiem a mikrofonem aktywnej redukcji szumów otoczenia oraz małe logo producenta bliżej dolnej krawędzi tylnej klapki. Co jest w nich takiego ciekawego? W praktyce okazuje się, że ich rozmiar i położenie nie są przypadkowe, bo powodują, że gdy smartfon leży na jakiejś płaskiej powierzchni, główna część obudowy w ogóle się z nią nie styka. Dzięki temu łatwiej uniknąć rys. Bardzo proste, ale ciekawe rozwiązanie. Na dodatek przód urządzenia jest lekko zaokrąglony jak w Nexusie S, co sprawia, że również szklana osłona ekranu lekko odstaje od podłoża.
Zdjęcie tylnej klapki nie ukazuje zbyt wielu ciekawych rzeczy. Akumulator jest na stałe zintegrowany z Xperią S. Bezcelowe jest też szukanie miejsca, w które należałoby włożyć kartę mikro-SD – trzeba się zadowolić 26 GB wbudowanej pamięci. Należy jeszcze pamiętać o tym, aby przed zakupem zaopatrzyć się w kartę mikro-SIM, bo w zwykłych SIM-ach urządzenie nie gustuje.
Wymiary i niezaokrąglone krawędzie powodują, że Xperia S nie leży zbyt dobrze w dłoni. Sytuację próbuje ratować zaokrąglony tył, ale i tak cały czas coś nie gra. Szczególnie w trakcie rozmów telefonicznych, bo górna krawędź obudowy może podczas dłuższej konwersacji zacząć drażnić ucho. Po pewnym czasie można się do tego przyzwyczaić, ale szczyt wygody stanowczo to nie jest. Jakość wykonania jest całkiem dobra; nie jest to aluminiowy pancernik HTC ani poliwęglanowy czar nowych Nokii, ale wykorzystane materiały są niezłe, nie najgorzej bronią się przed zarysowaniem i są zaskakująco odporne na upadek (nie pytajcie, skąd to wiemy...). Po prostu nie jest to sprzęt, który przypadnie do gustu każdemu – może się podobać, ale może też odpychać. Niektóre wpadki projektowe po jakimś czasie przestają przeszkadzać, ale tak czy inaczej, do ideału trochę brakuje. Nam mimo wszystko smartfon spodobał się, chociaż wymagało to trochę czasu. Lecz jak wiadomo, każdy ma inne upodobania; przed zakupem stanowczo trzeba się upewnić, czy jest to sprzęt, którego faktycznie się szuka.
Coraz lepsza nakładka systemowa
Sony Ericsson sukcesywnie rozwija własne modyfikacje Androida, dodając do niego kolejne ciekawe programy, widżety i funkcje. Dzięki temu na przestrzeni ostatnich miesięcy Timescape UI przeszło transformację z ładnej, choć mało funkcjonalnej nakładki do czegoś, co może stawać w szranki z SenseUI HTC i TouchWizem Samsunga. W Xperii S, która nadal ma na pokładzie Androida 2.3 (aktualizacja do Ice Cream Sandwich ponoć już niedługo), można wypatrzyć najnowszy zestaw zmian wprowadzonych przez programistów Sony i trzeba przyznać, że całość sprawuje się nad wyraz dobrze.
Wszędzie widać drobne zmiany w wyglądzie ikonek i animacji, ale przede wszystkim w końcu załatano jeden z największych braków interfejsu smartfonów tej firmy: wyszukiwanie T9 kontaktów. Długo trzeba było czekać, aż Xperie nauczą się tej sztuczki, ale w końcu się udało.
Następną taką łatą jest dodanie możliwości sterowania odtwarzaniem muzyki z poziomu ekranu blokady urządzenia. Nareszcie nie trzeba odblokowywać smartfona, aby włączyć pauzę lub zmienić utwór, ale wielka szkoda, że po zatrzymaniu odtwarzania, aby je wznowić, trzeba uruchomić program ponownie. W HTC Sense kontrolki pozostają na ekranie blokady do momentu ręcznego wyłączenia odtwarzacza...
Nie jest to jedyna zmiana związana z odtwarzaniem muzyki, bo całe narzędzie przeszło gruntowną przebudowę, dzięki czemu korzysta się z niego dużo lepiej. Pomijając zauważalne zmiany w wyglądzie, dodano „pełnoprawny” korektor dźwięku, który oprócz predefiniowanych ustawień pozwala ręcznie dostosować brzmienie różnych fragmentów pasma do upodobań albo włączyć wirtualizację dźwięku przestrzennego w słuchawkach. Na dodatek program nauczył się sztuczki, którą znały wcześniej tablety Sony: po dotknięciu ikonki ze strzałką znajdującej się na głównym ekranie odtwarzacza można szybko i wygodnie zaprząc do tej pracy sprzęt obsługujący DLNA.
To nie wszystko, co można znaleźć w Xperii S w związku z DLNA. Wiadomo, że tę technikę wykorzystuje się nie tylko po to, aby wysyłać muzykę, ale też do przesyłania filmów, no i oczywiście dobrze byłoby móc odtwarzać na ekranie smartfona materiały udostępniane przez inne urządzenia. Wszystko to zapewnia dodatkowy program, który pozwala zamienić Xperię S w serwer multimediów, jak i w „zdalny wyświetlacz”. Po prostu zadbano o wszystko, co jest do tego potrzebne.
Ciekawą aplikacją jest menedżer oszczędzania energii, w którym można ustawić zachowanie pewnych elementów urządzenia w zależności od poziomu naładowania akumulatora albo godziny. Na przykład można go skonfigurować tak, aby w nocy automatycznie dezaktywowała się łączność z internetem i automatyczna synchronizacja. Gdyby jeszcze dało się automatycznie zarządzać przechodzeniem w tryb samolotowy, byłoby świetnie, ale i tak program ten potrafi być przydatny.
Z mniejszych nowości warto wymienić przydatny nowy widżet, który pozwala bardzo szybko włączać wszystkie podstawowe funkcje smartfona. Oczywiście, tak naprawdę nie jest to nic nowego, bo od początku istnienia Androida towarzyszy mu widżet pozwalający włączyć zarządzanie Wi-Fi czy Bluetoothem, ale rzadko widuje się jego odpowiednik, który ma aż 10 różnych opcji. Dzięki temu praktycznie w ogóle nie trzeba wchodzić do ustawień systemowych, bo użytkownik ma pod ręką wszystko, czego potrzebuje.
Można jeszcze wspomnieć o kilku cechach nakładki Sony, które co prawda nie są nowe, ale są warte przypomnienia. Jedną z nich jest usprawnienie klienta pocztowego. W pozycji poziomej jego interfejs jest dzielony na dwie części: lewą z listą wiadomości i prawą z podglądem wybranego mejla. Na dodatek granica między nimi jest „płynna”: można ją przeciągać i dostosować do upodobań, przeznaczając więcej miejsca na jedną z części, albo wrócić do tradycyjnego, niedzielonego widoku. Pomysł wzięto z tabletów, ale w przypadku smartfona z ekranem o przekątnej 4,3 cala jest to bardzo wygodne.
W praktyce tylko Xperie od razu (czyli bez dodatkowych modyfikacji systemu) zapewniają całkowitą dowolność w sposobie ułożenia i sortowania listy zainstalowanych aplikacji, dzięki czemu oprócz standardowego uszeregowania alfabetycznego można ustawić ikonki według częstości wykorzystywania, czasu zainstalowania albo... jak dusza zapragnie. Niby drobiazg, a pomaga odnaleźć się w gąszczu oprogramowania.
Ogólnie rzecz biorąc, wysiłki Sony w modyfikowaniu Androida oceniamy bardzo pozytywnie. W Timescape UI widać wyraźną wizję i kierunek rozwoju; sukcesywnie dodawane są kolejne brakujące elementy (właściwie po ostatnich aktualizacjach nie przychodzi na namyśl nic, czego mogłoby brakować w porównaniu z ofertą konkurencji), okraszone gustownym wyglądem i przyjemnymi animacjami. Stanowczo nie jest to tylko sztuka dla sztuki (w znaczeniu: bo każdy producent musi mieć jakąś nakładkę, bo... musi), a pełnowartościowy produkt poprawiający funkcjonalność systemu, który może się podobać, i to bez przymykania oczu i wcześniejszego znieczulenia napojami wyskokowymi ;) Właściwie tylko jedno się nam nie spodobało. W przypadku Xperii wprowadzonych w ubiegłym roku trudno było gdziekolwiek zaobserwować brak płynności przejść. W Xperii S brak tych kilku klatek animacji pojawia się w całkiem dużej liczbie miejsc, co tym bardziej zaskakuje, że procesor i układ graficzny są znacznie wydajniejsze. Nie jest to coś, co bardzo przeszkadza, bo mimo wszystko system reaguje bardzo szybko, nie każe ciągle na siebie czekać, ale nie mamy pojęcia, gdzie szukać winowajcy, bo powinno być tylko lepiej, a jest gorzej. Mamy nadzieję, że aktualizacja do Androida 4.0, która wymusza akcelerowanie przez układ graficzny wszystkich elementów interfejsu i programów, naprawi te niedociągnięcia.
Dane techniczne
Xperie z 2011 roku przyzwyczaiły nas do tego, że nie starają się uczestniczyć w wyścigu wydajnościowym, a raczej stawiają na dopracowanie i optymalizację bardziej dojrzałej techniki. W związku z tym Sony Ericsson był w ubiegłym roku jedynym liczącym się producentem smartfonów z Androidem, który nie wprowadził żadnego modelu z dwurdzeniowym procesorem (przypominamy, że pierwszym urządzeniem tego typu był LG Optimus 2X, który pojawił się już w grudniu 2010 roku). Xperia S nadrabia tę zaległość, ale nie oznacza to, że Sony zacznie się starać o tytuł producenta najwydajniejszych smartfonów, bo w momencie, gdy wszyscy szykują się do pokazania modeli z procesorami czterordzeniowymi albo bardzo szybkimi dwurdzeniowcami nowej generacji Qualcomma, w „esce” znajduje się układ znany z HTC Sensation, który na rynek trafił około pół roku temu. Czyli mimo wszystko Sony nadal trzyma się peletonu zamiast pierwszej linii. Trochę szkoda, bo choć sami, wybierając smartfony, nie stawiamy suchych danych technicznych zbyt wysoko na liście priorytetów, gdyż ważniejsze są zalety funkcjonalne – nie da się zaprzeczyć, że mocne podzespoły zapewniają urządzeniom nieco więcej rozgłosu. Poza tym w nowszych architekturach procesorów często kładzie się większy nacisk na oszczędzanie energii (przykładem dodatkowy rdzeń w Tegrze 3 czy bardziej oszczędny proces produkcyjny nowych układów Qualcomma), a tego nigdy za dużo – to coś, z czego skorzysta każdy użytkownik smartfona.
Samsung Galaxy S II | Sony Xperia S | |
---|---|---|
System operacyjny | Android 4.0 | Android 2.3 (planowana aktualizacja do 4.0) |
Wymiary | 66 mm × 125 mm × 8,5 mm | 64 mm × 128 mm × 10,6 mm |
Masa | 116 g | 178 g |
Przekątna ekranu | 4,3 cala, Super AMOLED Plus | 4,3 cala |
Rozdzielczość ekranu | 800 × 480 | 1280 × 720 |
Pojemność akumulatora | 1650 mAh | 1750 mAh |
SoC | Samsung Exynos 4210, 2 × 1,2 GHz | Qualcomm MSM8260, 2 × 1,5 GHz |
GPU | ARM Mali 400MP | Adreno 220 |
RAM | 1 GB | 1 GB |
Pamięć wbudowana | 16 GB lub 32 GB | 32 GB (25,8 GB na dane) |
Dodatkowe karty pamięci | microSDHC | brak |
Aparat | 8 MP z tyłu, autofokus, LED, 2 MP z przodu | 12 MP z tyłu, autofokus, LED, 1,3 MP z przodu |
Wyświetlacz
Pierwsze, co przykuwa wzrok w wyświetlaczu Xperii S, to jego rozdzielczość: 1280 × 720 punktów na powierzchni o przekątnej 4,3 cala. Daje to większe upakowanie pikseli niż w iPhonie 4. Wygląda to naprawdę świetnie. Wszystkie czcionki są idealnie ostre, zdjęcia i filmy HD nabierają nowej jakości, a strony internetowe są wyświetlane praktycznie jak na ekranie notebooka – bez jakiegokolwiek skalowania oraz innych kompromisów. Po pewnym czasie wszystkie inne ekrany smartfonów wyglądają przedpotopowo (szczególnie gdy korzystają z układu subpikseli Pentile).
Ale wysoka rozdzielczość to niejedyna zaleta tej konstrukcji. Oprócz tego zwraca uwagę bardzo neutralna kolorystyka obrazu, wynikająca z poprawnej kalibracji. Przy maksymalnej jasności punkt bieli jest bardzo bliski docelowej wartości 6500 K i kolorymetr nie wskazywał żadnych większych odchyłów od normy w ustawieniach głównych składowych koloru. Maksymalna luminancja bieli nie jest nadzwyczajnie wysoka, ale w połączeniu z niezłymi warstwami przeciwodblaskowymi zapewnia dobrą widoczność obrazu nawet wtedy, gdy słońce świeci bezpośrednio na ekran.
Ogólnie jest więc bardzo dobrze – wyświetlacz stanowczo jest mocną stroną Xperii S. Jednak nie obyło się bez problemu typowego dla smartfonów tej marki: chodzi, oczywiście, o kąty widzenia. Z jakiegoś powodu Sony unika technik IPS i VA, co powoduje, że obraz bardzo szybko zielenieje i traci kontrast, gdy zaczyna się patrzyć na ekran pod kątem. Może następnym razem...
Punkt bieli (idealnie 6500 K) |
---|
6465 K |
Parametry ekranu mierzyliśmy kalibratorem X-Rite i1Display Pro dostarczonym przez:
Akumulator
Nie jest tajemnicą, że największym prądożercą w smartfonach jest wyświetlacz. Jego wkład w użycie akumulatora jest tym większy, im większa jest maksymalna jasność, rozdzielczość i przekątna. Na szczęście tym razem jest lepiej, niżby mogło się wydawać: nie trzeba jakoś szczególnie ograniczać się w korzystaniu ze sprzętu, aby uniknąć doładowywania w ciągu dnia. Spora w tym zasługa akumulatora o pojemności 1750 mAh. W praktyce nie zdarzyło nam się szukać gniazdka przed nocą, i to nawet po bardzo intensywnym dniu użytkowania (pięć–sześć godzin słuchania muzyki, korzystanie z GPS-a, ciągła synchronizacja poczty i napisanie kilkunastu mejli, surfowanie po internecie, trochę rozmów telefonicznych – pełen przekrój zastosowań smartfona bez kompromisów w postaci wyłączania synchronizacji czy przełączania się w tryb 2G). Xperia S pod tym względem nie daje zbyt wielu powodów do narzekania.
Łączność ze światem
Xperia S nie może się pochwalić obsługą wszystkich najnowszych technik komunikacji, ale i tak spisuje się pod tym względem całkiem nieźle. Niestety, zabrakło LTE, jest wyłącznie HSDPA, i to kategorii 10 (14,4 Mb/s), a nie 14 (21 Mb/s). Bluetooth zatrzymał się na wersji 2.1 zamiast na znacznie szybszej 3.0, która jest dostępna na przykład w Samsungu Galaxy S II czy Galaxy Nexus, choć na szczęście jest dostępna Wi-Fi Direct. Odrobinę ponadprzeciętności przynosi obsługa NFC, co można wykorzystać w połączeniu z odpowiednimi akcesoriami (takimi jak stacja dokująca) albo na przykład do szybkiego przesyłania kontaktów. Port USB został wyposażony w funkcję „On-the-Go”, co oznacza, że mając odpowiednią przejściówkę, można do niego podłączyć na przykład pamięć przenośną albo... klawiaturę. Zwolenników wykorzystywania smartfona do nawigacji zapewne ucieszy informacja, że oprócz standardowej techniki A-GPS Xperia S obsługuje GLONASS.
Jakość połączeń telefonicznych jest bardzo dobra. Nie natknęliśmy się na problemy z zasięgiem nawet w miejscach, w których przeważnie występują. Dźwięk płynący ze słuchawki jest czysty i na tyle głośny, że przeważnie „przekrzykuje” miejskie otoczenie, choć czasem w trakcie rozmowy odruchowo próbowaliśmy zwiększyć jego natężenie o jeden stopień, którego jednak brakowało. O komfort rozmówcy dba sprawnie działająca aktywna redukcja szumów połączona ze znajdującym się z tyłu obudowy dodatkowym mikrofonem.
Aparat, kamera, multimedia
Jednym z ważniejszych elementów Xperii S jest aparat. Rozdzielczość 12 megapikseli działa na wyobraźnię i wskazuje na to, że Sony potraktowało sprawę poważnie. (Nokia N8 ma tyle samo). Obiektyw ma przesłonę F/2,4 (taką samą jak iPhone 4S, trochę gorszą niż Nokia N9 i trochę lepszą niż Nokia N8), co w teorii zapowiada niezłą optykę i sporo światła. Na papierze wszystko wygląda całkiem nieźle, a co pokazuje praktyka? Najpierw napiszemy kilka słów o oprogramowaniu.
A jest ono mieszanką ciekawych rozwiązań i wyraźnych braków. Do podstawowych zalet należy zaliczyć intuicyjność interfejsu, możliwość regulacji ekspozycji (chociaż nie da się zmusić aparatu do tego, żeby zastosował zmodyfikowane EV do więcej niż jednego zdjęcia, więc trzeba ją przestawiać za każdym razem) i ręcznej zmiany ISO. Trochę bardziej zaawansowane, ale również przydatne funkcje to mechanizm zmiany sposobu mierzenia światła (środek, punkt i pomiar matrycowy) i całkiem bogaty zestaw opcji związanych z autofokusem (punkt centralny, tryb wielopunktowy, wykrywanie twarzy, wybór punktu palcem, wyłączenie autofokusu, aby skorzystać z hiperfokalnej), który na dodatek działa bardzo szybko, sprawnie i pozwala fotografować z odległości mniejszej niż 10 cm. Warto też pochwalić dobrze działającą stabilizację obrazu, choć dziwi nas trochę, że nie jest ona domyślnie włączona. Można też skorzystać z trybu panoramy. Czego tu brakuje? Przede wszystkim kilku modyfikatorów wyglądu zdjęć, na przykład bardzo popularnego trybu czarno-białego czy sepii. Poza tym przydałyby się opcje umożliwiające regulację wyostrzania i odszumiania zdjęć. Normalnie nie zwracamy na to uwagi – to bardzo rzadko spotykana w smartfonach funkcja – ale Xperii S bardzo by się przydała, bo domyślne ustawienia producenta są po prostu złe. I tak oto dochodzimy do jakości zdjęć.
Jeśli ktoś się spodziewał, że Xperia S dorówna Nokii N8, to... No cóż, cudów nie ma. Nie od dziś wiadomo, że rozdzielczość matrycy ma niewielki wpływ na ostateczną jakość obrazu. Często zbyt duże upakowanie pikseli na powierzchni rejestrującej światło może dać efekt odwrotny do zamierzonego, bo prowadzi do większych szumów i gorszej dynamiki tonalnej. Nokia N8 w dużej mierze zawdzięcza swoją renomę rozmiarowi sensora (który jest około dwóch razy większy niż w innych smartfonach), a nie jego rozdzielczości. Xperia S stawia na zwykłą magię liczb i wcale nie trzeba długo się przyglądać, aby zauważyć, że inżynierom Sony nie udało się oszukać fizyki i cały czas musieli walczyć z niepożądanymi efektami zbyt dużej liczby pikseli upchniętych na zbyt małej przestrzeni.
Nawet przy bardzo dobrym świetle dziennym, gdy automatyka aparatu ustawia bardzo niskie ISO, 50, widać efekty odszumiania i wyostrzania zdjęć. Naturalnym rezultatem redukcji szumów jest to, że zdjęcie jest czyszczone z cyfrowego „ziarna”, ale traci przy tym trochę ostrości i szczegółowości. Jak to naprawić? Wyostrzając! Teoretycznie super, ale jeśli nie dobierze się właściwie parametrów obu procesów, to pojawią się widoczne zakłócenia obrazu. W przypadku Xperii S widać je praktycznie zawsze i wszędzie, nawet gdy fotografowana powierzchnia jest jednolita i dobrze oświetlona (jak bezchmurne niebo). Szczególnie łatwo to dostrzec w lekko ocienionych miejscach, co wskazuje na to, że oprócz nadmiernego zaszumienia występuje spory problem z dynamiką tonalną, która nie jest zdolna poprawnie „obsłużyć” kontrastu między częścią obiektu oświetloną słońcem a tą ocienioną. Po prostu rozdzielczość 12 megapikseli to w tym przypadku zbyt dużo, typowy zabieg marketingowy: nie tylko nie da się jej wykorzystać, ale wręcz pogarsza jakość obrazu.
Swoje narzekanie zamkniemy tym, że obiektyw Xperii S ma duże problemy z flarami. Wcale nie trzeba fotografować pod słońce: wystarczy, że mocniejsze światło odbija się od obiektu albo w kadrze jest widoczny jaśniejszy fragment nieba, aby nastąpił bardzo duży spadek kontrastu, którego nie da się uniknąć.
Jak widać, Sony nie stworzyło konkurencji dla N8. Ale czy nasze narzekania oznaczają, że Xperia S robi kiepskie zdjęcia? Stanowczo nie można tego powiedzieć: mimo wszystko jest to smartfonowa pierwsza liga. Wiele urządzeń chciałoby umieć zapewnić nawet tak „małą” szczegółowość zdjęć, taką stabilizację obrazu i tak jasny obiektyw (nawet pomimo denerwujących flar). Możemy co najwyżej odradzić fotografowanie w pełnej dostępnej rozdzielczości – to po prostu nie ma sensu. Sześciomegapikselowe zdjęcia są wystarczająco duże, trochę mniej przeszkadza w nich programowe przetwarzanie (wyostrzanie i odszumianie) i na dodatek pamięć wbudowana telefonu odwdzięczy się większą ilością miejsca na muzykę i filmy. Więc po co 12 megapikseli? No cóż, przynajmniej jest się czym pochwalić przed kolegami ;)
Funkcja nagrywania filmów również sprawuje się przyzwoicie, choć nie zabrakło drobnych wpadek. Oprogramowanie zostało wyposażone w funkcje stabilizacji obrazu i ciągłego autofokusu, czyli to, co najważniejsze. Poza tym autofokus może działać w trybie wykrywania twarzy, co bywa użyteczne, choć przydałaby się jeszcze możliwość wybierania palcem, na co i kiedy kamera powinna ustawić ostrość w trakcie filmowania. Maksymalna rozdzielczość filmowania to 1920 × 1080 przy 30 kl./s, choć nie zawsze udaje się utrzymać tę docelową wartość – w słabszym oświetleniu są gubione klatki. Przepływność nagranego z taką jakością strumienia wideo wynosi około 14 Mb/s, czyli jest na przyzwoitym poziomie. Ogólna jakość obrazu jest dobra, także szczegółowość, i raczej nikt nie powinien mieć większych powodów do narzekań.
Multimedia
Już sporo pisaliśmy o odtwarzaczu muzyki Xperii S, więc tutaj skupimy się na tym, jak to wszystko gra. Trzeba przyznać, że Sony trzyma poziom. Wcześniejsze Xperie zapewniały bardzo przyjemny odsłuch, „eska” zaś kontynuuje tę tradycję. Bardzo dobra standardowa charakterystyka dźwięku, który jest żywy, czysty i przyjemny, połączona z dużymi możliwościami dopasowania brzmienia do upodobań dzięki zaawansowanemu korektorowi to bardzo udana kombinacja, która zapewnia sporo frajdy. Czasem tylko brakowało nam możliwości pogłośnienia muzyki jeszcze o jeden stopień.
Pod względem możliwości odtwarzania filmów Xperii S również niczego nie brakuje. Bez problemu radzi sobie z większością materiałów, łącznie z tymi o rozdzielczości „Full HD” zapakowanymi w kontener .mkv. Niezbyt często zdarzało się Xperii skapitulować i odmówić odtwarzania, i to bez użycia dodatkowego oprogramowania (choć ci, którzy chcieliby korzystać z napisów, będą musieli to zrobić). Oglądanie czegokolwiek na wysokorozdzielczym ekranie tego smartfona to duża przyjemność, ale jeśli ktoś będzie potrzebował większego wyświetlacza, bez problemu prześle do niego multimedia dzięki DLNA albo za pomocą wbudowanego wyjścia HDMI. Krótko mówiąc, Xperia S to bardzo dobry wybór dla każdego, kto lubi obejrzeć w podróży najnowszy odcinek ulubionego serialu czy posłuchać muzyki, a nawet radia.
Testy wydajności
Dwurdzeniowy Snapdragon już w HTC Sensation nie zachwycał wydajnością na tle konkurencji, a teraz nie dość, że za rogiem czai się bardzo silna nowa seria procesorów, to na dodatek Xperia S stawia układowi graficznemu wyższe wymagania z powodu pokaźnej rozdzielczości ekranu.
Nietrudno się domyślić, jaki będzie tego efekt. Co prawda w niektórych testach widać, że nowsze sterowniki lekko poprawiły wydajność Adreno 220, ale Xperia S po prostu nie jest konkurencją dla Exynosa, a tym bardziej Tegry 3, i to pod względem szybkości zarówno procesora, jak i renderowania grafiki. Niestety, nie jest to sprzęt dla kogoś, komu zależy na możliwości grania w plenerze i na tym, aby nowo kupiony smartfon jak najdłużej opierał się starości i bez problemu uruchamiał nowe gry. Ciekawi nas też to, jak procesor i układ graficzny poradzi sobie z Androidem 4.0. Wiemy z praktyki, że GPU Tegry 2 nie dawał sobie tak do końca rady z trójwymiarowym interfejsem Androida 3.0 instalowanego w tabletach z ekranem o rozdzielczości 1280 × 800, a tutaj mamy podobną liczbę pikseli i potencjalnie niższą wydajność. Mamy nadzieję, że Sony nie strzeliło samobója, kurczowo trzymając się z dala od wydajnościowego wyścigu.
Podsumowanie
Xperią S Sony zaczyna wypracowywać własną markę. Jak będzie się nam kojarzył pierwszy produkt wprowadzony po „odrzuceniu” Ericssona? Będziemy go mile wspominać, ponieważ przypadł nam do gustu, ale gdzieś w podświadomości pozostanie wrażenie, że Xperia S to sporo zmarnowanego potencjału. „Eska” miała szansę być urządzeniem świetnym, bliskim ideału, ale wszędzie te ale. W pierwszej chwili łatwo zachwycić się jakością i rozdzielczością wyświetlacza, lecz wszystko trochę psują przeciętne kąty widzenia. No dobrze, to szczegół. Bardzo ciekawy wygląd może się podobać, jednak został okupiony średnią wygodą trzymania, irytującym położeniem przycisków regulacji głośności i zbyt małymi dotykowymi polami pod ekranem. Kolejny drobiazg, z którym da się żyć. Bardzo dobry aparat o świetnych parametrach został popsuty trochę niedopracowaną „optyką”, zbyt intensywną obróbką obrazu i mimo wszystko zbyt wysoką rozdzielczością. Niby i tak zapewnia dobrą jakość zdjęć, ale mogło być lepiej. Sprzęt wydaje się wystarczająco szybki do codziennego użytku, lecz za miesiąc albo dwa będzie wyglądał na przestarzały. Kolejny kompromis. Wszystko to powoduje, że jest to „tylko” dobry i przyzwoicie wyposażony smartfon. Można go polubić, może się podobać, niejeden będzie z niego bardzo zadowolony, ale nie jest to sprzęt, który można polecić do kupienia w ciemno, bo gdzieś po drodze zabrakło dbałości o szczegóły i podjęto kilka nie do końca racjonalnych decyzji.
Do testów dostarczył: Sony
Cena w dniu publikacji (z VAT): 2000 zł