Mafia, panie!
O gustach nie wypada dyskutować, ale z pewnością część z Was podzieli nasze zdanie, że na podstawie komiksów powstaje więcej udanych gier niż udanych filmów. Dzieła niektórych utalentowanych inaczej rezydentów Hollywoodu często po prostu wołają o pomstę do nieba. Na palcach jednej ręki moglibyśmy policzyć te naprawdę udane ekranizacje. Co innego gry, dlatego zawsze z entuzjazmem podchodzimy do komputerowych tytułów, których akcja dzieje się w wyimaginowanym, komiksowym świecie. Im bardziej zakręconym, tym lepiej.
Fabuła komiksu The Darkness rozgrywa się w czasach obecnych, a jego głównym bohaterem jest Jackie Estacado – jeszcze do niedawna cyngiel mafijnej rodziny Franchetti. Ów osobnik wywodzi się jednak z innej, dużo bardziej osobliwej, nawiedzonej przez tytułową Ciemność. Jest to bliżej nieokreślony, raczej złowrogi byt, który szuka gospodarza, spędza nim całe lata, przy okazji przydając mu nadludzkich zdolności. Z czasem deprawuje go, po czym opuszcza i szuka następnego. Ciemność to „rodzinny interes” – był przez nią opętany ojciec Jackiego, jego dziadek, pradziadek itd., aż wreszcie nadszedł czas na najmłodszego z rodu Estacado. W końcu kto by nie chciał mieć przy sobie mrocznych sojuszników niczym z piekła rodem? Oczywiście – tylko w wirtualnym świecie...
Najnowsza gra studia Digital Extremes to kontynuacja przygód Jackiego. W roku 2007 ukazała się pierwsza część, ale gracze pecetowi nie doczekali się, niestety, przeznaczonej dla nich wersji.
Nie chcemy zdradzić zbyt wielu szczegółów. Główny bohater jest teraz donem rodziny Franchetti. Udało mu się ukryć Ciemność głęboko w środku, przez blisko dwa lata kontrolować ją. Jednakże bycie głową mafijnego rodu to nie jest zadanie do końca bezpieczne. Na naszego protagonistę zostaje przeprowadzony zamach, w dodatku wyjątkowo skuteczny. Estacado, chcąc ratować życie, musi uwolnić to, co tak sumiennie przez dwa lata udało mu się ukrywać. Powiemy tylko tyle, że fabuła The Darkness 2 jest świetna. Owszem, odrobinę naciągana, ale naprawdę interesująca – i zapewnia grze osobliwy nastrój.
Jackie, chłopcze...
The Darkness 2 to typowa strzelanina pierwszoosobowa, w której pojawiają się szczątkowe elementy rozwoju postaci. Tytułowa Ciemność to coś na kształt demona, co „przykleja” się do gospodarza i już z nim jest, w dostatku i w niedoli, w zdrowiu i w chorobie. Ale jej prawdziwa postać nie jest pokraką z piekła rodem, a raczej bytem, może nawet miejscem, ciemną stroną mocy, do której nikomu o zdrowych zmysłach nie tęskno. To coś manifestuje swoją obecność jako dwie macki, które są w niewyjaśniony sposób zespolone z głównym bohaterem. Wygląda to tak, że gracz widzi na ekranie dwa wyjątkowo złowrogie, uzębione, demoniczne ramiona z oczyma, które poniekąd mają swój rozum. Oczywiście, oprócz tych piekielnych dodatków jest cała gama bardziej swojskich broni.
Ciemność, mimo że sprawia wrażenie, jakby miała własną wolę i dominującą naturę, grzecznie wykonuje polecenia wydawane przez gracza. Ma kilka kluczowych zadań, a najważniejszym z nich, jak nietrudno się domyślić, jest wspieranie go w walce. Owszem, czasem rzuci coś pod nosem, ale są to sformułowania wplecione w fabułę gry i kompletnie nieprzypadkowe. Jackie wykorzystuje symbiotyczne pomioty na przykład jako horyzontalne i wertykalne bicze, które są zdolne powalić nawet największego siłacza w kilka chwil, dosłownie dwoma, trzema uderzeniami. Oprócz tego, gdy główny bohater znacząco uszczupli stan zdrowia jakiegoś wroga, jedno z demonicznych ramion może go pochwycić i malowniczo rozerwać, a do gracza należy decyzja o tym, jakie będzie miał z tego korzyści, ale o tym za chwilę. Egzekucje są do bólu powtarzalne, ale wykonywane z taką gracją, że za każdym razem wywołują uśmiech na twarzy komputerowego sadysty, tfu, gracza.
Jackiemu pomagają nie tylko macki, ale też sługus, poniekąd podobny do gremlina, tylko zdecydowanie bardziej wulgarny. Stwór został stworzony przez Ciemność po to, aby w niektórych kryzysowych sytuacjach prowadzić protagonistę za rękę, a w innych pomagać mu, na przykład przez wyłączenie stosownego przełącznika. Zdarzy się też Wam kilka razy w niego wcielić. Piekielny pomagier ma swój własny rozum, nawet jeśli malutki. Nie trzeba wydawać mu żadnych poleceń – sam doskonale wie, co w danej sytuacji ma robić. Oprócz tego, że podrzuca tu i ówdzie wybuchowe butle, całkiem nieźle radzi sobie w walce. Od pewnego momentu można nawet ciskać nim we wrogów. Ale tym, co naprawdę nas rozbawiło, jest to, co mówi. Lekko zachrypnięty i wyjątkowo wulgarny, rzuca śmiesznymi tekstami na lewo i prawo, a czaru dopełnia jego brytyjski akcent. Po prostu trzeba go posłuchać i zobaczyć w akcji.
Wspominaliśmy już, że gra ma wbudowany mechanizm rozwoju postaci. Jackie otrzymuje punkty za każdą ofiarę. Można dostać od kilku do kilkudziesięciu. Inaczej są premiowane strzały w głowę, a inaczej rozerwanie przeciwnika czy pomoc swojemu sługusowi w pokonaniu go. Na każdym z poziomów rozmieszczono specjalne, epatujące mroczną energią miejsca, w których wydajemy nagromadzone „fundusze”. Jest kilka gałęzi rozwoju do wyboru: demoniczne ramiona, rój, broń palna oraz egzekucje. System ten został dobrze pomyślany, bo po jednorazowym przejściu gry nie uda się odblokować wszystkiego. Warto zaznaczyć, że na efektowne wykończenie wroga gracz ma jedynie krótką chwilę. Gdy już delikwent dynda w powietrzu, trzymany przez jedno z mrocznych ramion, można zadecydować, czy jego śmierć odnowi nieco zdrowia, doda kilka sztuk amunicji czy uzupełni pasek strumieniowania broni. Jeżeli gracz się spóźni, wówczas truchło pada na podłogę, przy czym i tak można zjeść jego serce, co zaowocuje kilkoma dodatkowymi punktami oraz subtelnym uzupełnieniem sił witalnych Jackiego.
W grze jest też całkiem sporo broni palnej, a najlepsze jest to, że można prowadzić ostrzał za pomocą dwóch jednocześnie. To oczywiście dotyczy tylko broni krótkiej oraz karabinków. Ale połączenie pary pukawek, morderczych ramion oraz pomagiera... sami rozumiecie, zadyma robi się przednia. Do dyspozycji gracza oddano kilka pistoletów i strzelb oraz stosowny wybór krótkiej oraz długiej broni automatycznej. Na uwagę zasługuje tryb strumieniowy ognia. Trwa tylko chwilę, ale gdy jest aktywny, broń palna zadaje dużo większe obrażenia i nie zużywa amunicji. A wiedzcie, że w The Darkness 2 jest jej niewiele, przy czym na wyższych poziomach trudności poprzeczka jest zawieszona znacznie wyżej niż na pozostałych.
Gdzie i do kogo
Akcja gry dzieje się w Nowym Jorku – mieście, które konsolowi gracze zdążyli poznać w pierwszej części The Darkness. Przygoda solo została podzielona na rozdziały. Każde zadanie rozpoczyna się w bazie wypadowej, apartamencie rodu Franchetti, usytuowanym na górnych piętrach bliżej nieokreślonego wieżowca. Ale wiedzcie, że zazwyczaj będziecie eksplorowali slumsy, fabryki, cmentarzyska i inne równie przyjemne miejsca. Świat The Darkness taki właśnie jest: mroczny i nieprzyjazny. Niczego innego się nie spodziewaliśmy.
Konstrukcja poziomów jest wręcz banalna. Prawie nie da się utknąć na dłużej niż kilka sekund, a nawet jeżeli tak się stanie, zawsze można przywołać marker, który wskaże drogę. Ba, poprowadzi za rękę! Na pewno zabrakło rozmachu. Poziomy są niezwykle hermetyczne, skromnie przyozdobione oraz krótkie. To, że liniowość również im doskwiera, chyba nikogo nie dziwi, prawda? Gracze wiele zniosą, nawet niewidzialne ściany, ale pod warunkiem, że horyzont jakoś wygląda, a strop nie wali się na głowę. Ale gdy otwarta przestrzeń też jest przesadnie ciasna i nieodpowiednio rozbudowana, coś jest nie tak. Z drugiej strony pewnie wielu z Was, pochłoniętych rzeźnią, nawet nie dostrzeże rażących niedostatków.
Innym aspektem ważnym z punktu widzenia rozgrywki jest to, że nasz sługus nie toleruje światła, podobnie jak macki. Ale to całkiem logiczne: ciemność nie lubi się z jasnością. W efekcie nie można używać demonicznych sojuszników w oświetlonych miejscach. Dobra wiadomość jest taka, że każdą lampę da się zniszczyć, a ta zła – że wrogowie bardzo chętnie korzystają z mocnych źródeł światła i granatów błyskowych. To przydaje rozgrywce dynamiki, ponieważ często po prostu nie da się schować za rogiem i czekać, aż przeciwnicy powędrują w stronę gracza jeden za drugim. Na początku poczęstują go bombą fosforową lub czymś podobnym, by po chwili przeprowadzić grupowy atak. Na wyższych poziomach trudności jest już całkiem ostro, ale satysfakcja z wygranych starć rośnie w postępie geometrycznym.
Pobyt w „domu” to rodzaj przerywnika pomiędzy sesjami w wirtualnej rzeźni. Nie ma tam za wiele do zrobienia, ale jedno szczególnie nam się spodobało. Otóż Jackie kolekcjonuje artefakty, które nie tylko zapewniają mu dodatkowe punkty umiejętności, ale też zdobią jego gabinet. Każde znalezione cacko jest inne. Różnią się one nie tylko wyglądem, ale też historią. Co w tym takiego fascynującego? Opowiastki na temat genezy tych okultystycznych przedmiotów są naprawdę bardzo ciekawe. Ale najlepsze jest to, że Johnny Powell, obłąkany okultysta będący na liście płac Jackiego, czyta je głównemu bohaterowi w naprawdę genialny sposób. Jak na szaleńca przystało, bardzo zmienia mu się nastrój: od spokojnego aż po stan podniecenia, czy wręcz wściekłości, i to wszystko doskonale słychać. Nie raz przyłapaliśmy się na tym, że podczas odpoczynku pomiędzy misjami udawaliśmy się do biblioteki rodu Franchetti, aby posłuchać w jego wykonaniu raz jeszcze tego samego. Reszta bohaterów niezależnych też dobrze sobie radzi. Gdy się z nimi rozmawia, słychać, że jest się wśród mafijnej gromadki. Główny bohater również taki jest. Dialogi uznajemy za zaletę gry, bo przydają jej klimatu. Ciemność także ma prześwietny głos, od niskiego, ochrypłego wycia po niemalże pisk, i to wszystko w obrębie jednego, krótkiego zdania!
W The Darkness 2 gra się bardzo dobrze, choć przygoda jest krótka. Ukończenie gry na normalnym poziomie trudności to dla wprawnego gracza zaledwie pięć godzin, czyli jeden wieczór intensywnej zabawy. Sytuację ratuje tryb „gry plus”, która staje się dostępna po ukończeniu wszystkich zadań: zaczynamy od nowa, ale z odblokowanymi wszystkimi zdolnościami i znalezionymi uprzednio artefaktami. Mimo to pięć godzin trzeba policzyć na minus. Rozwałka, którą uskutecznia Estacado, jest wciągająca, specyficzna, choć zarazem nieskomplikowana: biegamy, strzelamy, rozrywamy przeciwników, zjadamy ich serca – i tak w kółko. Niby monotonia, niby nie dla wszystkich – niemniej daje masę frajdy. Walka jest wymagająca, bo choć gracz zadaje duże obrażenia i zabija szybko, sam ma mało „zdrowia” i równie szybko ginie.
Na brak wrogów nie ma co narzekać, ale są do siebie bardzo podobni. Oprócz odzianych w różne garnitury mafiozów pojawiają się elitarni żołnierze sekretnego bractwa, które ma na pieńku z głównym bohaterem. W szeregach owianej tajemnicą organizacji są jednostki, które również posługują się mocą Ciemności, co zwiększa, oczywiście, ich zdolności bojowe. Ale nie brak też cwaniaków z przesadnie dużymi latarkami w rękach i zwolenników broni siecznej, którzy upodobali sobie bardziej średniowieczne metody. Gromada jest wesoła, żwawa, ale niespecjalnie błyskotliwa, więc wprawny gracz szybko rozszyfruje zachowania poszczególnych przeciwników i nauczy się szybko ich uspokajać. Na wypadek gdyby komuś było mało rozwałki w skórze Jackiego, twórcy The Darkness 2 przygotowali kilkanaście krótkich scenariuszy, które można rozegrać czterema innymi postaciami: nawiedzonym szamanem, brutalnym Irlandczykiem, agentką Mossadu oraz japońskim mistrzem miecza. Każda z nich ma zestaw niepowtarzalnych zdolności oraz jedną, unikatową broń, za pomocą której skutecznie rozprawia się z wrogiem. Misje poboczne są dosłownie kilkunastominutowe, ale odrobinę wydłużają czas gry.
Platforma testowa
Oto podzespoły komputera, który posłużył nam do przetestowania gry The Darkness 2 :
Model | Dostarczył | |
---|---|---|
Procesor | Intel Core i5-2500K | www.intel.pl |
Płyta główna | Asus Maximus IV Gene-Z | pl.asus.com |
Pamięć | 2 × 4 GB Kingston KHX1600C9D3X2K2 | www.kingston.com |
Karta graficzna | Gigabyte GeForce GTX 580 SOC (GV-N580SO-15I) | www.gigabyte.pl |
Zasilacz | Enermax Revolution 1250 W | www.enermax.com |
Schładzacz procesora | Prolimatech Armageddon | www.prolimatech.com |
Wentylatory | 2 × Noctua NF-P14 FLX | www.noctua.at |
Karta dźwiękowa | Asus Xonar Xense | pl.asus.com |
Nośnik systemowy | Kingston SVP100S2 96 GB | www.kingston.com |
Nośnik na gry | Samsung HD503HI 500 GB | www.samsung.com |
Monitor | LG L245WP(24 cale, 1920 × 1200) | redakcyjny |
Obudowa | Corsair Graphite 600T | www.corsair.com |
Mysz | Logitech G700 | www.logitech.pl |
Klawiatura | Enermax Aurora Premium | www.enermax.com |
Podkładka | SteelSeries l-2 | steelseries.com |
Stolik | Rogoz Audio 3QB3 | rogoz-audio.nazwa.pl |
DAC | NuForce DAC-9 | www.nuforce.com |
Wzmacniacz słuchawkowy | Audio-Gd Phoenix | redakcyjny |
Słuchawki | Sennheiser HD 800 | redakcyjne |
Grafika oraz dźwięk
Za oprawę graficzną w The Darkness 2 odpowiada tzw. Evolution Engine, czyli własny silnik Digital Extremes, o którym tak naprawdę wiadomo niewiele ponad to, że jest to narzędzie wieloplatformowe (gra pojawiła się też w wersjach konsolowych). Tu popada ona ze skrajności w skrajność. Z jednej strony znakomicie pasuje do tego, co dzieje się na ekranie, a z drugiej mocno rażą niedostatki techniczne. Po przesiadce z najnowszego Battlefielda bolą oczy, zwłaszcza gracza pecetowego.
Stworzenie gry, która ma trafić na kilka platform w tym samym czasie, to nie lada wyzwanie. Od strony technicznej musi być tak zoptymalizowana, aby wyglądała i działała mniej więcej tak samo niezależnie od urządzenia. Czyli ograniczeniem są możliwości najwolniejszej platformy; tu jest nią Xbox 360. Twórcy zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że gra nie będzie arcydziełem pod względem jakości obrazu. Zamiast kombinować z teksturami i bogactwem efektów, postanowili niedoskonałości zamaskować techniką przypominającą cel-shading, która sprawia, że wygląd gry staje się nieco kreskówkowy.
Efekt jest całkiem niezły. Ale jest to tylko sztuczka, która będzie drażnić czujne oko estety. W grze jest niewiele dynamicznych świateł, zazwyczaj są to statyczne snopy. Tekstury, choć umiejętnie przyozdobione ołówkową kreską, straszą niską rozdzielczością, zwłaszcza te, którymi są pokryte budynki i niektóre inne obiekty; bohaterowie niezależni ujdą w tłoku, miejscami wręcz robią całkiem dobre wrażenie. Liczba wielokątów, z których zbudowane są elementy otoczenia, jest niewielka, co drażni, a do tego dochodzi wspomniany brak zaawansowanych efektów graficznych. Owszem, miejscami pojawia się głębia ostrości czy bloom, ale to wszystko.
Oprawa audio nie budzi większych zastrzeżeń. Głosy aktorów są na tyle charakterystyczne, że zapadają w pamięć. Słychać, że jest się wśród włoskiej (lub sycylijskiej) społeczności, co bardzo nam się spodobało. Na muzykę nie zwróciliśmy szczególnej uwagi. Ot coś tam pogrywało sobie w tle, ale nie umiało zaabsorbować na tyle, aby przerwać rzeź i się wsłuchać. Mocną stroną gry jest jej optymalizacja i niewielkie wymagania sprzętowe; nawet słabsze komputery powinny sobie z nią bez problemu poradzić. W miarę stała liczba klatek animacji, niezależnie od tego, co dzieje się na ekranie, zawsze jest mile widziana.
Grę przetestowaliśmy pod kątem wydajności i musimy przyznać, że już długo nie widzieliśmy tak dużej średniej liczby klatek na sekundę w najwyższych możliwych ustawieniach. Miejsce testowe to początek szóstej misji, aż do zabicia pierwszych ośmiu przeciwników.
Galeria
Podsumowanie
Jeszcze jakiś czas temu żałowaliśmy, że nie jest nam, pececiarzom, dane pograć w pierwszą część The Darkness. Jeżeli wcześniejsze przygody Jackiego są równie dobre jak najnowsze dziecko studia Digital Extremes, swój żal uznajemy za nieukojony. Odstresowujące strzelanki po prostu nie dadzą się nie lubić, a w nawale mniej lub bardziej realistycznych symulatorów nowożytnego pola walki cieszymy się, gdy takie wykręcone gry trafiają pod strzechy.
The Darkness 2 zapewnia taką właśnie zabawę: lekkostrawną, prostą, relaksującą. Możliwość pohasania w butach Jackiego Estacado to była prawdziwa frajda – krótka, ale niezwykle intensywna. Owszem, gra jest mocno oskryptowana, a sposób, w jaki główny bohater wykorzystuje dostępne mu środki dyplomacji, z pozoru powinien szybko się znudzić. Dlaczego zatem po przejściu gry chce się do niej wrócić i zrobić to po raz kolejny?
No cóż, The Darkness 2 jest przesadnie krótka, więc po prostu brakuje czasu, aby się nią nacieszyć. To jeszcze pół biedy, bo grywalność jest znakomita i trudno nie ulec pokusie powtórnego zmierzenia się z wyzwaniem. Ale jest sporo niedoróbek technicznych, konsolowych ułatwień czy jednak dającej się we znaki liniowości. Rozumiemy, że sieczka ma być radosna i nieskomplikowana, ale nie tylko rzeźnią na ekranie człowiek żyje. Do tego fabuła, jakkolwiek świetna, urywa się w bardzo dziwnym miejscu, zupełnie tak, jak gdyby twórcy już zrobili trzecią część, ale nagle postanowili: „Może ciachnijmy w tym miejscu i wydajmy za pół roku ciąg dalszy? Gdzie gość od napisów końcowych?”. Owszem, jest na co czekać, ale wypadałoby skończyć nieco później. Ale wiedzcie, że gra i tak tylko nieznacznie rozminęła się z naszą nagrodą.
Do testów dostarczył: Cenega
Cena w dniu publikacji (z VAT): 119 zł