Nie będę owijał w bawełnę: gdy Czytelnicy cieszą się czasem spokoju, a redaktorzy – przerwą od pracy, skrupulatnie wyselekcjonowani nieszczęśliwcy piszą teksty świąteczne. Wszelkie artykuły okolicznościowe, a w szczególności te wigilijne, są potrzebne do tego, aby było czym zapchać stronę główną. Odgrywają rolę skryptów sypiących sztucznym śniegiem, które jeszcze kilka lat temu pojawiały się w grudniu we wszystkich szanujących się witrynach opartych jedynie na HTML-owych tabelach. Każdy wiedział i wie, że to tylko błahostka bez znaczenia, ale i tak gwiazdka bez niej byłaby jak Polsat bez Kevina samego w domu.
Zasadniczo artykuły świąteczne można podzielić na dwie kategorie: poradniki dotyczące zakupów oraz poradniki dotyczące życia. Pierwsza z nich nie wymaga obszernego tłumaczenia – zapewne każdy natknął się ostatnio w prasie lub internecie na listę 10 najbardziej poszukiwanych prezentów dla wędkarza, baletnicy, komputerowca... Ogólnie rzecz biorąc, chodzi o to, żeby pomóc szaremu śmiertelnikowi w wyborze podarku dla przedstawiciela jakiejś grupy żyjącej na marginesie społeczeństwa, na przykład gracza konsolowego. Jestem pewien, że gdyby za źródło mojej inspiracji posłużyły naciski zdesperowanych specjalistów od PR-u lub wspomagane świąteczną kapustą lenistwo, bez skrupułów zaproponowałbym na dzisiaj „Najciekawsze gadżety USB dla naszych wyimaginowanych dziewczyn”.
Poradniki dotyczące życia to temat dla ambitnych, takich co to nie boją się publicznie odpowiadać na pytania zdolne wprawić w zakłopotanie samego premiera. W tej kategorii panuje duża dowolność, ale ostatecznie większość artykułów składa się z przedstawienia świąt będącego kontekstem dla wiekopomnych wywodów zakończonych przesłaniem godnym samego Walta Disneya. Tak, zgadliście, moja opowieść wigilijna o technice też taka będzie. Jednak zamiast pisać o Bożym Narodzeniu jako takim, postanowiłem pokazać, w jaki sposób piszą o nim inni. Gwarantuję, że dzięki temu przystępnemu kompendium wiedzy żaden gwiazdkowy felieton już Was nie zaskoczy.
Powrót do przeszłości
Opcja pierwsza, czyli pojawienie się Ducha Dawnych Świąt Bożego Narodzenia, to wybór odpowiedni dla każdego autora targanego sentymentem i wspomnieniami. Wiadomo przecież, że kiedyś wszystko było prostsze i piękniejsze, a krótkie urywki dziecięcych świąt zawsze przywodzą uśmiech na zmęczoną życiem twarz. Powrót do przeszłości to wielokrotnie sprawdzony sposób na pozytywny w wydźwięku tekst lub idealny wstęp do narzekania.
Stare reklamy sprzętu elektronicznego, w których radosne rodziny wspólnie bawią się świeżo rozpakowanym gadżetem, uznawane są dziś za śmieszne. Świadomość tego, że wiele firm w mniej dosadny sposób dalej wykorzystuje ten motyw, niewiele tu zmienia – telewizyjne emocje obdarowanych brzdąców są tandetne. Jestem jednak pewien, że większość z nas dokładnie tak samo przeżywała kiedyś rozpakowywanie upragnionych prezentów. Nie bez znaczenia jest tu to, że wiele lat temu wszelkie nowoczesne gadżety, nie mówiąc już o sprzęcie komputerowym, były czymś naprawdę wyszukanym. Dobrze pamiętam obrazkową zgadywankę, którą rozwiązywałem w podstawówce: po kształcie opakowania należało zgadnąć, co jest w środku. Zgodnie z ówczesnymi trendami królowały piłki, lalki, samochodziki oraz klocki. Wyobraźcie sobie zatem, jak wielkie musiało być zaskoczenie młodego człowieka, który pod drzewkiem znalazł najprawdziwszego walkmana albo atari!
Absolutna klasyka reklam świątecznych.
Wspomnienia dawnych świąt nieodzownie łączą się z rodzinną atmosferą. Gdy już ucichały krzyk i wrzawa związane z niedowierzaniem po rozdarciu kolorowego papieru, należało na spokojnie zająć się montażem. W przypadku elektroniki z wyższej półki, czyli tej mniej popularnej, w takim przedsięwzięciu musiała brać udział cała rodzina, wliczając w to nawet siostrę. Z godną podziwu precyzją ustawiało się magnetofon, a potem już wszyscy gapili się z zapartym tchem na ekran i czekali na pokaz myśli programistycznej – to było coś! Nawet jeśli okazywało się, że sprzęt nie jest na własność, tylko udało się go pożyczyć na tych kilka dni.
Marudy powiedzą, że te czasy już nigdy nie wrócą, podobnie jak wysyłanie życzeń na pocztówkach. Nie ulega wątpliwości, że realia się zmieniły: nasi milusińscy nawykli do widoku laptopów, smartfonów, odtwarzaczy MP3 i wszelkich innych gadżetów. Dlatego jest wielce prawdopodobne, że widok pudła z napisem PlayStation 3 nie będzie tak wielkim przeżyciem jak odpakowanie Amigi 500. Pomimo to daleki jestem od stwierdzenia, że radość z prezentu „od Mikołaja” jest dziś mniejsza, niż była kiedyś. To jest właśnie ten zapomniany przez starszych urok gwiazdki.
Nasza teraźniejszość
Przyjście Ducha Tegorocznego Bożego Narodzenia najbardziej spodoba się mocno stąpającemu po ziemi realiście, który przez cały czas wnikliwie lustruje otaczającą go rzeczywistość. Analiza tego, co dzieje się tu i teraz, jest najlepszym punktem wyjścia do artykułu z oceną i misją – tekstu, który chwali lub gani oraz proponuje, czym powinniśmy zająć się przez święta.
Obecne Boże Narodzenie można zaprezentować na dwa sposoby: komercyjny, zgodnie z nazwą sprzyjający reklamodawcom oraz sponsorom, i alternatywny, zazwyczaj wyjątkowo negatywny. Jeśli autor zdecyduje się na to pierwsze rozwiązanie, czytelnika czeka wycieczka przez świat opływający w luksusy. Obrazek wyjęty wprost ze współczesnego serialu o grupce ludzi w średnim wieku, których jedynym celem w życiu jest kupowanie nowych rzeczy i rozmawianie o nich w modnych kawiarniach. Nikt głośno nie będzie nam wspominał o pieniądzach, ale większość pochwali święta z gadżetami. Komercja będzie szła pod rękę z tradycyjnymi wartościami – okaże się na przykład, że iPad 2 to świetny prezent dla babci, która będzie mogła łatwo przeglądać internet i kontaktować się z wnukami. Ogólnie rzecz biorąc, czeka nas pozytywna wizja Gwiazdki, podczas której tak jak kiedyś panuje równowaga, a drogi sprzęt elektroniczny jest niezbędny do scementowania rodzinnego szczęścia. Nie zaszkodzi też wspomnieć o jakiejś zbiórce charytatywnej, wyrzucaniu zużytych baterii lub innej akcji, która podkreśli bożonarodzeniową atmosferę miłosierdzia.
Justin Bieber kupuje Nintendo 3DS - jeśli chcecie ocalić słuch przewińcie do drugiej minuty.
Ci, którzy stoją po drugiej stronie barykady, zabiorą nas na ciężką przeprawę przez krajobraz, przy którym pustkowia w Falloucie to polana usiana kwitnącymi słonecznikami. Z alternatywnego tekstu dowiemy się, że ludzkość stoi na skraju bezdennej przepaści, a nieograniczony świąteczny konsumpcjonizm może być jeszcze jednym małym kroczkiem ku zagładzie. Autor nie będzie miał skrupułów, bez żadnych zahamowań wyśmieje nowy teledysk Biebera, a potem dla kontrastu napisze, że te wspaniałe 3DS-y składają nieletni Chińczycy, którzy od przeszło czterdziestu lat nie mieli prawdziwych świąt. Przesłanie będzie więc proste i dosadne... Chcesz uratować ludzkość i zatrzymać rozkład wartości rodzinnych? Zamiast kupować choinkę (nieważne: żywą czy sztuczną), spal telewizor, a pod dogasającymi zgliszczami połóż nowego iPada własnoręcznie wystruganego z drewna.
Które podejście jest właściwsze? Nie wiem, oba są zbyt skrajne. Dlatego dobrym posunięciem wydaje się subtelne połączenie obu – można zganić za zbytni pośpiech i trwonienie pieniędzy, a potem pochwalić za święta z rodziną i przekazanie części kasy dla biednych. W ten sposób mamy uniwersalny morał techniczny – dobry o każdej porze roku.
Wycieczka w przyszłość
Była już radosna przeszłość oraz słodko-gorzka teraźniejszość – teraz nadszedł czas Ducha Przyszłej Wigilii, który bez wyjątku będzie wyglądał jak śmierć i zmrozi krew w żyłach każdego Czytelnika. Technologiczna zagłada świąt, w przeciwieństwie do wspomnianej wcześniej walki z komercją, przyjdzie po cichutku, stąpając delikatnie niczym Grinch chcący wykraść nam bożonarodzeniowe prezenty.
Przedstawię przykładowy scenariusz takiej niespodziewanej apokalipsy. Zacznijmy od rodziców. Mama i tata kupią sobie wzajemnie prezenty, co będzie już uznawane za staroświeckie. Nie napracują się jednak przy tym zbytnio, po prostu sprawdzą listy najbardziej oczekiwanych prezentów na następcy Facebooka i automatycznie zamówią wszelkie podarunki przez internet w najbliższym sklepie, oczywiście z dostawą do domu. Z dbałości o rodzinę oraz przyjaciół nagrają standaryzowane życzenia w 3D-HD i automatycznie wyślą je swoim siedmiuset dwudziestu trzem znajomym z sieci społecznościowych. Skierowane bezpośrednio pozdrowienia otrzyma jedynie szefostwo, z którym trzyma się sztamę na LinkedIn 3.1. Aż trudno uwierzyć, że tak zabiegana para będzie miała czas na wigilię, na szczęście o konieczności rozpakowania prezentów przypomną im smartfony zsynchronizowane z domowym strumieniem wiadomości.
Wyprane z emocji społeczeństwo pozbawione rodzinnych świąt (kadr z filmu Equilibrium)
Gorzej będzie z dziećmi, które dorastały w nowych czasach i nigdy nie miały kontaktu ze starymi, dobrymi świętami A.D. 2011. Córka, jako ta bardziej związana z rodzicami, wyśle w przerwie od internetowego seksromansu wiadomość do taty, w której będzie jemu i mamie życzyć „wesołych”. Potem wróci do swoich zajęć i wyrażając wielką dezaprobatę dla upodobań swoich opiekunów, skopiuje zdjęcie swojego prezentu na profil publiczny. Z synem będzie jeszcze gorzej. Bezrobotny „semi-pro” gracz nowego real-MMO nigdy nie wychodzi z pokoju i Gwiazdka nie jest tu wyjątkiem. Dobra wiadomość jest taka, że kochający staruszkowie doskonale znają pasję swojej pociechy: specjalnie na 24 grudnia zakolejkowali ekspresowy przelew na jego internetowe konto. Kwota ma blokadę na pornografię, ale będzie można ją wydać na nowe przedmioty i umiejętności.
Opisy przyszłości mają to do siebie, że zazwyczaj zupełnie się nie sprawdzają. Gdyby tak było, już dawno mielibyśmy latające samochody i zastępy syntetycznych służących. Prawda jest smutna: to, co przed chwilą napisałem, ma solidne podstawy w znanej nam rzeczywistości. Specjalnie pominąłem podkreślone wcześniej zagadnienie nadmiernego konsumpcjonizmu. W przyszłości rodzina przegra z techniką, która z roli środka przeistoczy się w cel o kluczowym dla życia znaczeniu.
Posłowie
Jeśli wcześniejsza lektura wydała się Wam pusta i bezsensowna, to będę mógł z całą pewnością stwierdzić, że udało mi się w pełni oddać atmosferę świątecznego tekstu zapychacza. Niezależnie od wybranej perspektywy i proporcji między myśleniem pozytywnym a negatywnym gwiazdkowy artykuł o technice zawsze pozostanie mało ważną chałturą. Kolorowe wspomnienia, brutalna ocena rzeczywistości czy też smutne wizje następnych lat za każdym razem zostaną skwitowane w bliźniaczo podobny sposób. Nawet gdy autor postara się o komediowy akcent w stylu: „Jak spędzić wigilię – poradnik dla no-life'a na poziomie 79”, konkluzja będzie następująca: dbajmy o rodzinę. Wspólne, szczęśliwe i spokojne święta nie są propozycją, w obecnym świecie jest to przymus.
Ponieważ jak ognia chciałem uniknąć banalnego umoralniania, dzisiejszą opowieść podsumuję następująco: róbcie w Wigilię, co tylko się Wam podoba! Żeby nie być gołosłownym, pokrótce przedstawię swój plan na ten wieczór. Jako członek licznej rodziny, zasiądę przy długim stole i znudzony trawieniem gwiazdkowej kapusty, powymieniam kilka SMS-ów. Trafi się też pewnie jakiś MMS, w którym wyślę fotograficzną dokumentację spróbowanych potraw. Później wrócę do domu, rozpakuję prezenty i po krótkim relaksie ruszę do... komputera lub konsoli z nowymi grami! Jestem pewien, co dostanę, i nie zamierzam udawać, że nie chcę się nimi od razu nacieszyć. Tym bardziej że tych kilka dni wolnego rzeczywiście obfituje w wiele niezagospodarowanych godzin, które w końcu mogę wykorzystać na swoje pasje.
Jeśli jednak koniecznie musiałbym się skłonić ku któremuś z zaprezentowanych scenariuszy – zapewne wybrałbym przeszłość. Nie chodzi o to, że przedstawiłem ją jako najbardziej radosną; kluczowy w młodzieńczych obchodach Gwiazdki był faktycznie umiar. Wspomnienia, nawet jeśli zamglone sentymentem, każą mi wierzyć, że każdy normalny człowiek sam umie znaleźć czas dla techniki, radości, świątecznego spokoju oraz rodziny, czyli pierwotnej, podstawowej komórki społeczeństwa. Jeśli udało się Wam przeczytać ten felieton, to znaczy, że wiecie, co dobre, zrobiliście swoje i powinniście już wyłączyć komputer. Na PClab.pl możecie wrócić jutro.