Wstęp

Opowieści, filmy, a w szczególności gry o zombie to być może temat ograny tak, jak to tyko możliwe, ale w dalszym ciągu oddziałuje na miłośników gatunku niczym magnes. Niezależnie od tego, z którym z tych produktów mają do czynienia, i tak chłoną go jak gąbka, wystarczy sama obecność pożeraczy mózgów. A jak to jest z Dead Island?

Zapewne pamiętacie, jak to w sieci pojawił się pierwszy filmowy zwiastun najnowszej gry Techlandu. Nie skłamiemy, pisząc, że epatował niesamowitym klimatem. Został też odpowiednio zrealizowany: końcówkę fabuły ukazano na początku, co na większości oglądających, wywołało piorunujące wrażenie, także na nas. Już wtedy byliśmy pewni, że Dead Island nie będzie wyglądać jak jego filmowa zapowiedź, ale mieliśmy cichą nadzieję, że ukazaną w niej beznadzieję sytuacji i osaczenia zastaniemy w gotowym produkcie. Jego twórcy skutecznie zwrócili na siebie uwagę, ale też bardzo mocno ustawili sobie poprzeczkę. Jeżeli chodzi o nastrój w Dead Island – cóż, to nie to samo, co dane nam było obejrzeć kilka miesięcy temu. Ale i tak jest przyzwoicie.