Wstęp
Jeżeli nie masz alergii na wyjątkowo drogie produkty związane z audio, śmiało czytaj dalej. Ale jeżeli kwota rzędu 3 tys. zł lub większa za parę słuchawek wydaje Ci się mocno przesadzona, nierozsądna i zdecydowanie niewarta zachodu – oszczędź sobie dalszej lektury. Na razie w skrócie napiszemy tylko tyle, że tych sześć produktów jest wartych ponad 12 tys. zł!
Gdy trafił do nas model ES3X firmy Westone, byliśmy naprawdę zdumieni jego brzmieniem. Ani odrobinę nie przesadzamy. Różnica w jakości dźwięku w porównaniu z naszym dotychczasowym modelem odniesienia tej samej firmy, Westone 3, była po prostu przeogromna. Jednakże znajdzie się wiele osób, które nie znajdą uzasadnienia dla tak drogiego wydatku bez porównania z innymi, bardziej dostępnymi produktami, ale także tymi w zbliżonej cenie, choć mówi się, że w świecie słuchawek powyżej pewnego pułapu nic nie brzmi kiepsko. Dzisiaj to zweryfikujemy.
Udało się nam zebrać sześć produktów trzech różnych firm. 1964EARS jest wyjątkowo młodą, amerykańską manufakturą, prowadzoną przez byłego inżyniera dźwięku, zatrudniającą obecnie paru członków jego rodziny i trzech innych pracowników. 1964EARS stara się dotrzeć do odbiorców za pomocą dużo niższych cen za produkty zbliżone pod względem technicznym do tych, które oferuje konkurencja, co dotąd przynosi niezłe rezultaty. Firma ACS jest na rynku już od ładnych kilkunastu lat, a sławą nie ustępuje takim „gigantom”, jak Westone i Ultimate Ears. Z produktów ACS korzystają (lub korzystali) tacy wykonawcy, jak: Marilyn Manson, Slipknot, Nine Inch Nails, U2, Phill Colins, Muse. Nie zabrakło też firmy Westone, o której już pisaliśmy.
Nie dobieraliśmy urządzeń na chybił trafił. Dysponując już modelem ES3X, postaraliśmy się o odpowiednią (cenowo i technicznie) konkurencję. Mało tego, wszystkie trzy firmy były skłonne przysłać dodatkowo te najtańsze produkty ze swojej oferty, oczywiście również spersonalizowane. Ale każdy z tych stosunkowo niedrogich modeli ma tylko po jednym przetworniku zbalansowanym na kanał. Hola, hola, przecież słuchawki w uniwersalnych obudowach, które są pod tym względem podobne, można kupić już za około 150 zł! Czy warto płacić kilka razy więcej za wykonanie produktu pasującego tylko do jednych uszu? A może faktycznie głośnik głośnikowi nierówny i spersonalizowane słuchawki grają dużo lepiej? I właśnie do pokazania, na co je stać, przydał się nam model B2 firmy Brainwavz, który kosztuje blisko dwa razy mniej niż najtańszy indywidualnie dostosowany spośród tych, które przetestowaliśmy. Walka Dawida z Goliatem? Oj, niekoniecznie...
1964EARS 1964-Q – opakowanie oraz dodatki
Ponieważ pierwotnie spersonalizowane monitory douszne były wykorzystywane głównie przez artystów występujących na scenie, trzeba było zapewnić słuchawkom odpowiednią ochronę na trasie koncertowej. Od czasów pierwszych indywidualnie dostosowanych modeli typu dokanałowego niewiele się zmieniło pod tym względem. Zdecydowana większość producentów z najwyższego szczebla decyduje się na akrylowe skrzynki firmy Pelican, z której produktów korzysta m.in. Armia Stanów Zjednoczonych. Są względnie tanie, ale wytrzymałe i funkcjonalne.
Dodatków nie ma wiele, ale jest większość potrzebnych rzeczy. Nie zabrakło instrukcji obsługi, przejściówki z wtyku 3,5 mm na 6,3 mm oraz karabinka umożliwiającego przyczepienie pudełka ze słuchawkami np. do paska. Ale w zestawie znalazł się również zacisk pozwalający przymocować przewód sygnałowy do koszuli, etui wykonane z materiału imitującego zamsz oraz przyrząd służący do usunięcia woskowiny z wnętrza szyjek ujścia dźwięku. Dla miłośników firmy przewidziano naklejkę na lodówkę. Odrobinę zabrakło nam środka nawilżającego, chociaż w przypadku słuchawek akrylowych da się bez niego żyć.
Budowa
1964EARS 1964-Q | |
---|---|
Czułość | 118 dB |
Impedancja | 46 omów |
Pasmo przenoszenia | 16 Hz – 17 000 Hz |
Długość przewodu | 1,3 m |
Masa | 11 g (bez kabla) |
Wtyk | pozłacany, kątowy |
Przewód sygnałowy | symetryczny |
Typ przetwornika | poczwórny zbalansowany |
Typ słuchawek | zamknięte |
1964EARS jest firmą w swoich produktach stosuje wyłącznie akryl. Po drodze był epizod związany z sylikonem, ale ostatecznie właściciel, Vitaliy Belonozhko, zrezygnował z niego, pozostając przy tworzywie mniej elastycznym, ale łatwiejszym w obróbce.
Słuchawki 1964-Q są wykonane bardzo solidnie. Pomimo tego, że są zauważalnie tańsze od konkurencji, nie mają się czego wstydzić. Nic nie grzechocze, nie trzeszczy i w ogóle nie daje najmniejszych powodów do zmartwień. Gniazda wtyków również są należycie wytrzymałe i niestraszna im wielorazowa zmiana kabla. Od strony małżowiny usznej widać oznaczenia producenta, czyli inicjały nabywcy oraz numer seryjny. Te dane oznaczono różnymi kolorami, aby użytkownik nie pomylił kanałów podczas podłączania przewodów sygnałowych. Kolor słuchawek, widoczny na zdjęciach, to tzw. dragon red, czyli nic innego jak tylko standardowa czerwień wg palety Adobe RGB. Jednak pole do popisu jest tu dużo większe – ograniczeniem jest tylko wyobraźnia. Innymi słowy, wystarczy podesłać technikowi zdjęcie z wybranym kolorem, a on zrobi co trzeba. Klient nasz pan. W modelu 1964-Q umieszczono cztery zbalansowane przetworniki na każdą słuchawkę: dwa niskotonowe, jeden średniotonowy, jeden wysokotonowy, a także pasywną, trzydrożną zwrotnicę. Twórca tego produktu poleca go osobom lubiącym niskie tony.
Słuchawki od strony policzkowej mogą wyglądać inaczej, jeżeli tylko ktoś ma taki kaprys. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby je przyozdobić, z czego chętnie skorzystaliśmy. Nie mamy najmniejszych zastrzeżeń co do jakości grafiki, którą wybraliśmy: jest perfekcyjna i w stu procentach pokrywa się z zamówieniem. Ale opcji jest znacznie więcej. Można sobie zażyczyć wykonania tzw. faceplate(elementu słuchawek od strony policzkowej) np. z włókna węglowego lub jego tańszej imitacji. Dodanie brokatu do akrylowej mieszanki również jest możliwe, podobnie jak wkomponowanie trójwymiarowych elementów w to najbardziej „reprezentacyjne” miejsce produktu. Można wybrać miękkie kanały, podobnie jak w przypadku modelu ES3X, da się też je zamówić w innym kolorze. Minusem jest konieczność płacenia za każdą, nawet najbardziej nieskomplikowaną grafikę. Podstawowa cena obejmuje wyłącznie wygrawerowanie logo producenta (z którego zresztą można zrezygnować). No cóż, pod tym względem bardziej nam pasuje polityka firmy Westone. Na szczęście można wybrać nawet najbardziej fantazyjny kolor bez dodatkowych opłat.
Poza tym tylko jedno nam się nie spodobało: szyjki ujścia dźwięku są niechlujnie wykonane. Na zdjęciu powyżej widać niedokładnie wykończone wnętrze. Nie odmawiamy solidności słuchawkom, nic podobnego, po prostu rywale bardziej się postarali na tym polu. Niby mała rzecz, ale już na samym początku rzuciła się nam w oczy.
1964EARS 1964-S – opakowanie oraz dodatki
W przypadku najtańszego modelu firmy 1964EARS, 1964-S, zadbano o dokładnie takie same dodatki oraz opakowanie, co dobrze świadczy o producencie. Akrylowe pudełko firmy Pelican to dobry wybór, będący gwarancją bezpieczeństwa słuchawek podczas transportu.
Dodatków nie ma wiele, ale większość potrzebnych jest. Nie zabrakło instrukcji obsługi, przejściówki z wtyku 3,5 mm na 6,3 mm oraz karabinka umożliwiającego przyczepienie pudełka ze słuchawkami np. do paska. W zestawie znalazł się również zacisk pozwalający przymocować przewód sygnałowy do koszuli, etui wykonane z materiału imitującego zamsz oraz przyrząd służący do usunięcia woskowiny z wnętrza szyjek ujścia dźwięku. Dla miłośników firmy przewidziano naklejkę na lodówkę. Odrobinę zabrakło nam środka nawilżającego, chociaż w przypadku słuchawek akrylowych da się bez niego żyć.
Budowa
1964EARS 1964-S | |
---|---|
Czułość | 115 dB |
Impedancja | 26 omów |
Pasmo przenoszenia | 50 Hz – 13 000 Hz |
Długość przewodu | 1,3 m |
Masa | 8 g (bez kabla) |
Wtyk | pozłacany, kątowy |
Przewód sygnałowy | symetryczny |
Typ przetwornika | pojedynczy zbalansowany |
Typ słuchawek | zamknięte |
Najtańszy produkt z oferty firmy 1964EARS ma dokładnie taki sam kształt jak ten najdroższy. Największa różnica pomiędzy nimi to wnętrzności. W modelu 1964-S umieszczono tylko jeden przetwornik, pełnozakresowy i zbalansowany, a w jego droższym bracie – aż cztery. Obyło się też bez zwrotnicy, co wpłynęło na koszt produkcji. Ale czas oczekiwania nie zmienił się: wciąż mija kilka tygodni, zanim technik weźmie się do pracy.
Swoją drogą, ciekawi nas, dlaczego twórcy modelu 1964-S nie zamknęli go w mniejszej obudowie, tak jak konkurencja spod znaku ACS. Pojedynczy, pełnozakresowy przetwornik zajmuje bardzo mało miejsca i pewnie można by znacząco zredukować rozmiar słuchawki. Z drugiej strony słuchawki spersonalizowane to także ozdoba i dlatego nie uznajemy ich rozmiaru za wadę. Mimo że to najtańszy model w ofercie 1964EARS, jest on wykonany równie solidnie co droższa konkurencja. Nigdzie nie widać pęcherzyków powietrza czy innych niedoróbek związanych z pracą ludzkich rąk. To dobrze, że producent przykłada się tak samo niezależnie od ceny.
Cennik dodatkowych opcji dotyczy również modelu 1964-Q. Tym razem zamiast na ozdoby zdecydowaliśmy się na przezroczystą skorupę. Nie ukrywamy, że głównie po to, aby dobrze było widać jej nieskomplikowane wnętrze. Uprzedzając pytania: w środku jest pusto, bo aby słuchawki były lekkie, pustych przestrzeni nie zalano akrylem. Na pierwszy rzut oka może to wywoływać obawy co do wytrzymałości produktu, ale z doświadczenia wiemy, że spersonalizowane słuchawki są bardzo wytrzymałe i wychodzą obronną ręką nawet z upadku na podłogę.
Zwieńczenie szyjki ujścia dźwięku było dużo lepiej wykonane niż w droższym modelu, ale ciągle nie jest to ideał. W głębi widać filtr chroniący zbalansowany przetwornik przed gromadzeniem się woskowiny.
ACS T1 – opakowanie oraz dodatki
Firma ACS również zdecydowała się zamknąć swój najdroższy model w akrylowym pudełku firmy Pelican, takim samym jak to, w którym sprzedaje swoje produkty 1964EARS.
Dodatki nie rzucają na kolana, ale niczego nam nie zabrakło. Oprócz ulotki oraz instrukcji obsługi w zestawie znalazł się żel ułatwiający umiejscowienie słuchawek wewnątrz uszu. Zaręczamy, że w przypadku tych sylikonowych na samym początku nie jest to łatwe. Nie zabrakło też przejściówki z wtyku 3,5 mm na 6,3 mm, karabinka oraz etui wykonanego ze skóropodobnego, ale wytrzymałego tworzywa.
Budowa
ACS T1 | |
---|---|
Czułość | nieznana |
Impedancja | 17 omów |
Pasmo przenoszenia | 16 Hz – 20 000 Hz |
Długość przewodu | 1,3 m |
Masa | 26 g (z kablem) |
Wtyk | pozłacany, kątowy |
Przewód sygnałowy | symetryczny |
Typ przetwornika | potrójny zbalansowany |
Typ słuchawek | zamknięte |
Produkty ACS to ewenement pod względem wykonania. Na rynku jest już dość dużo firm trudniących się produkcją spersonalizowanych słuchawek, ale niewiele z nich wytwarza je z sylikonu. A możecie nam wierzyć, różnica pomiędzy tym tworzywem a akrylem jest naprawdę bardzo duża. Najdroższy model ACS, T1, to konstrukcja, w której współpracują ze sobą trzy przetworniki: nisko-, średnio- i wysokotonowy, połączone ze zwrotnicą. Produkty ACS nie dają się dostosować w aż takim stopniu jak wyroby konkurencji. Nie dziwimy się, w końcu sylikon jest materiałem dużo trudniejszym w obróbce. Niemniej można sobie zażyczyć zmiany koloru na inny niż ten widoczny na zdjęciach poniżej. Paleta barw jest dość ograniczona, ale ważne, że się da. Z wykonaniem prostej grafiki też nie będzie problemu.
Jakość wykonania modelu T1 jest pierwszorzędna. Słuchawki są bardzo dobrze dopasowane, wygodne i izolują jak żadne inne. Na tym ostatnim polu wypadają słyszalnie korzystniej niż akrylowa konkurencja. Sylikon ma to do siebie, że lepiej od akrylu przylega do ucha, o ile wycisk został dobrze wykonany. Jednak nie ma róży bez kolców. Słuchawki z sylikonu znacznie trudniej umieścić w uchu. Dołączony do zestawu preparat bardzo ułatwia sprawę, ale należy liczyć się z tym, że nie jest to tak proste jak w przypadku akrylowych.
Słuchawki wykonano z hipoalergicznego tworzywa, więc nie powinny wywoływać reakcji uczuleniowych. Największą różnicą w porównaniu z modelami akrylowymi jest elastyczność. Bez problemu dają się ściskać i są dużo bardziej odporne na uszkodzenia mechaniczne, głównie dlatego, że ich środek został wypełniony sylikonem. Wpłynęło to na wagę produktu, ale użytkownikowi w niczym nie powinno to przeszkadzać. Trzy zbalansowane przetworniki umieszczono bliżej środka słuchawki niż szyjki ujścia dźwięku. Jedynym oznaczeniem na słuchawkach jest logo producenta. Nie doszukaliśmy się tam nawet numeru seryjnego, chociaż wcale nam to nie przeszkadza. Warto też wiedzieć, że model T1, mimo że zbudowany jest podobnie jak rywale, nie wystaje aż tak bardzo z ucha, co nam się spodobało.
Szyjka ujścia dźwięku jest bardzo schludnie zwieńczona. Pomimo tego, że w każdej słuchawce pracują trzy przetworniki, zastosowano dwa kanały, do których są podłączone. Co logiczne, para zbalansowanych przetworników współdzieli jeden z nich. Nie pominięto też filtrów chroniących minigłośniki przed woskowiną.
Więcej o przewodach sygnałowych przeczytacie kilka stron dalej. Na razie jedynie powiemy, że użytkownik ma do wyboru dwa miejsca ich montażu. Mogą zostać poprowadzone tak, aby biegły za małżowiną uszną, albo przy policzku i dalej wzdłuż szyi. Trzeba jedynie zgłosić to producentowi, a on zastosuje się do wskazówek. Mimo że słuchawki są elastyczne, ani przez moment nie odnieśliśmy wrażenia, że kabel może się uszkodzić. Niestety, nie da się go zdemontować, co jest jego największą wadą.
ACS T3 – opakowanie oraz dodatki
Pudełko firmy Pelican chroni również najtańszy model słuchawek spersonalizowanych w ofercie firmy ACS.
Dodatki są dokładnie takie same jak te, które dołączono do modelu T1. Niczego nam nie zabrakło. Oprócz ulotki oraz instrukcji obsługi jest żel ułatwiający umiejscowienie słuchawek wewnątrz uszu. Zaręczamy, że w przypadku sylikonowych na samym początku nie jest to łatwe. Nie zabrakło też przejściówki z wtyku 3,5 mm na 6,3 mm, karabinka oraz etui wykonanego ze skóropodobnego, ale wytrzymałego tworzywa.
Budowa
ACS T3 | |
---|---|
Czułość | nieznana |
Impedancja | 10 omów |
Pasmo przenoszenia | 16 Hz – 20 000 Hz |
Długość przewodu | 1,3 m |
Masa | 16 g (z kablem) |
Wtyk | pozłacany, kątowy |
Przewód sygnałowy | symetryczny |
Typ przetwornika | pojedynczy zbalansowany |
Typ słuchawek | zamknięte |
T3 to najtańszy model w ofercie firmy ACS, ale też najbardziej osobliwy w naszym porównaniu. W jego wnętrzu zamontowano jeden przetwornik, pełnozakresowy i zbalansowany, który na stałe połączono z przewodem sygnałowym. W takiej konstrukcji nie jest potrzebna zwrotnica.
T3 jest najmniej rzucającym się modelem w naszym teście, a wetknięty w ucho jest jeszcze bardziej dyskretny niż dwuprzetwornikowe słuchawki firmy Jays. Można wybrać inny kolor kabla oraz słuchawek, ale zgadujemy, że nic ponadto, bo powierzchnia od strony policzkowej jest za mała. Nie mamy najmniejszych zastrzeżeń co do jakości wykonania. Mimo że T3 jest zauważalnie tańszy od starszego brata, również został świetnie wykonany.
Model T1 został całkowicie wypełniony sylikonem, dzięki czemu zyskał na solidności. Przetwornik jest umieszczony mniej więcej na środku, więc kanał szyjki ujścia dźwięku jest dość długi. Nie doszukaliśmy się jednak żadnego filtra chroniącego głośnik przed woskowiną, co uznajemy za wadę. Mało tego, czyścik dołączony do zestawu nie jest na tyle długi, aby uporać się z zabrudzeniami, które dostaną się głębiej.
I tym razem da się wybrać sposób, w jaki ma zostać zamontowany przewód sygnałowy. My, chyba już z przyzwyczajenia, poprosiliśmy, aby biegł za małżowiną uszną i dalej wzdłuż karku oraz pleców. Ale można go też poprowadzić blisko policzka i wzdłuż szyi.
Szyjka ujścia dźwięku jest elegancko wykończona i ma mniejszą średnicę niż w konkurencyjnych produktach. Wykonanie modelu T3 bardzo nam się spodobało i gdyby tylko udało się do niego wcisnąć trzy przetworniki, skakalibyśmy z radości. Niestety, ograniczenia techniczne nie pozwalają. Ale to dobrze, że powstało coś, co naprawdę nie rzuca się w oczy.
Westone AC1 – opakowanie oraz dodatki
Westone nie rozpieszcza nabywcy AC1. Produkt dotarł do nas wewnątrz dość często spotykanego, niewielkiego pudełka, które po otworzeniu przypomina ostrygę. Jest to przyzwoite zabezpieczenie dla sprzętu, ale nie może się równać ze skrzynkami Pelicana.
Dodatków nie ma wiele: czyścik służący do usuwania nadmiaru woskowiny z szyjek ujścia dźwięku, szmatka wykonana z mikrowłókien oraz ustrojstwo, które przypomina identyfikator do kluczy, aby przypadkiem nie pomylić słuchawek z cudzymi.
Jednak nie wykluczamy, że produkt przeznaczony na półkę sklepową jest lepiej „wydany”.
Budowa
Westone AC1 | |
---|---|
Czułość | 114 dB |
Impedancja | 25 omów |
Pasmo przenoszenia | 20 Hz – 16 000 Hz |
Długość przewodu | 1,3 m |
Masa | 8 g (bez kabla) |
Wtyk | pozłacany, kątowy |
Przewód sygnałowy | symetryczny |
Typ przetwornika | pojedynczy zbalansowany |
Typ słuchawek | zamknięte |
Model AC1 jest najtańszym produktem w ofercie firmy Westone spośród modeli spersonalizowanych. Według firmowych specjalistów od marketingu jest to początek przygody z poważnym sprzętem. AC1 jest kierowany do inżynierów dźwięku, muzyków, jak również osób po prostu szukających dobrego brzmienia. Z doświadczenia wiemy, że trudno jest dogodzić wszystkim. Nie do końca wiemy też, czego od dźwięku oczekuje osoba zajmująca się masteringiem nagrań w studiu. Ale zgadujemy, że jeżeli wysokie wymagania miłośnika dobrego audio zostaną spełnione, sprzęt zadowoli również tamtych.
Słuchawki są dostępne tylko w przezroczystej i bezbarwnej obudowie, obowiązkowo z wygrawerowanym po stronie policzkowej logo producenta. Nie wiemy, czy można się jakoś dogadać i za dopłatą zmienić to i owo, ale nie sprawdzaliśmy – zażyczyliśmy sobie produktu prosto z katalogu.
Słuchawki są wykonane bardzo solidnie i starannie. Mimo że to tzw. entry-level, nie odstają od konkurencji pod względem budowy. Produkt firmy Westone jest wykonany dokładnie tak jak inne akrylowe. W środku plastikowej skorupy umieszczono jeden przetwornik, pełnozakresowy i zbalansowany, który przymocowano blisko szyjki ujścia dźwięku w przezroczystym kanale. Nie zapomniano o filtrze ochronnym w środku. Chodzą słuchy, że taka przezroczysta obudowa dość szybko żółknie. Jeżeli to prawda, użycie jej w modelu AC1 nie było najlepszym pomysłem. W każdym razie nie mamy jak się do tego ustosunkować, ponieważ takie przebarwienie może się pojawić dopiero po dłuższym okresie użytkowania.
Szyjka ujścia dźwięku jest elegancko i solidnie wykonana. Kanał wewnątrz niej jest dość szeroki, więc zapewne dość łatwo zadbać o jego czystość.
Westone ES3X – opakowanie oraz dodatki
Słuchawki Westone ES3X zapakowano w skrzynkę 1040 firmy Pelican, bardzo odporną na ciśnienie, wilgoć, temperaturę i uszkodzenia mechaniczne, nawet te wyjątkowo ciężkiego kalibru. Pomimo sporej pojemności mała skrzyneczka może zmieścić praktycznie tylko słuchawki i dodatki do nich. Niewielki odtwarzacz plików muzycznych w rodzaju Sansa Fuze czy Sansa Clip też się zmieści, ale będzie ciasno. W środku umieszczono wkładkę, która ma wytłoczone miejsca na poszczególne elementy zestawu oraz dodatki – to dlatego jest tam tak mało miejsca. Na szczęście forma da się zdemontować, a wtedy wraz ze słuchawkami zmieści się nawet jeden z większych iPodów, jednak kosztem nieładu. Dołączono też karabinek. Ten gadżet został należycie opisany, aby jakiemuś amatorowi alpinizmu nie przyszło do głowy użyć go podczas wspinaczki. Pudełko, w którym jest sprzedawany model ES3X, jest największe z całej stawki.
Pozostałe dodatki to instrukcja obsługi, przyrząd do usuwania woskowiny i środek ułatwiający umieszczenie słuchawek wewnątrz ucha. Nie zabrakło też ściereczki oraz plastikowego pudełka wypełnionego kryształami pochłaniającymi wilgoć. Co ciekawe, aby odprowadzić jej nadmiar z pudełka, wystarczy umieścić je na kilka chwil w mikrofalówce lub piekarniku.
Budowa
Westone ES3X | |
---|---|
Czułość | 124 dB |
Impedancja | 56 omów |
Pasmo przenoszenia | 20 Hz – 18 000 Hz |
Długość przewodu | 1,3 m |
Masa | 12 g (bez kabla) |
Wtyk | pozłacany, kątowy |
Przewód sygnałowy | symetryczny |
Typ przetwornika | potrójny zbalansowany |
Typ słuchawek | zamknięte |
Słuchawki, które do nas trafiły, zostały wykonane z dwóch tworzyw. Ponieważ mogliśmy wybrać to i owo, zdecydowaliśmy się na „fortepianową” czerń. O dziwo, w przypadku dokanałówek taki kolor sprawdza się, ale innym produktom zamkniętym w czarnej i połyskliwej obudowie mówimy nie. Winylowe końcówki to już matowa czerń, ale choć różnią się od reszty obudowy, nie rzucają się w oczy. Wygrawerowana nazwa firmy oraz numer seryjny też są niezauważalne dla kogoś, kto nie trzyma sprzętu w rękach. Mimo że to model firmy Westone, na słuchawkach widnieje nazwa dostawcy, Variphone Benelux.
Jedną z najciekawszych rzeczy, które można zrobić z dokanałówkami ES3X, jest zażyczyć sobie niepowtarzalnej ozdoby. Dostawcy spersonalizowanych słuchawek spełniają zachcianki niczym czarodzieje, a Variphone nie jest tu wyjątkiem. W tym przypadku spodobało się nam to, że te najprostsze ozdoby są wliczone w cenę produktu. Mało która firma tworząca słuchawki pokroju ES3X ma taką ofertę. Zdecydowaliśmy się na dość skromne ozdoby, nawiązujące do pierwszej w pełni trójwymiarowej gry FPP – Quake'a. Obydwa emblematy wkomponowane w słuchawki są odrobinę trójwymiarowe. Widać też, że nie mają prawa się zetrzeć, bo czerwony akryl został naprawdę głęboko osadzony w zewnętrznej części obudowy. Jeżeli komuś będzie mało, może zlecić umieszczenie tam w pełni trójwymiarowych elementów, wybrać oryginalny kolor, zaprojektować obrazek w różnych barwach – i czego tam jeszcze dusza zapragnie. Klient nasz pan.
Monitory dotarły do nas bez najmniejszej skazy. Widać, że mamy do czynienia z produktem luksusowym nie tylko na papierze. Zresztą nie ma się co dziwić, bo te słuchawki to dzieło głównie ludzkich rąk. Owszem, w pracy wykonywanej przez człowieka często zdarzają się niedoskonałości, ale w tym przypadku efekt przerósł oczekiwania.
W odróżnieniu od modelu 1964EARS szyjka ujścia dźwięku została wykonana bardzo schludnie.
Przewody sygnałowe
Przewodom sygnałowym postanowiliśmy poświęcić oddzielny rozdział. Nie różnią się mocno od siebie i nie pokusimy się o wskazanie tego najgorszego i tego najlepszego. Ale jak to mawiają, diabeł tkwi w szczegółach, prawda?
Drut powleczony teflonem w modelu ES3X jest na tyle dobrym pomysłem, że stosują go praktycznie wszystkie firmy produkujące spersonalizowane słuchawki. Rozgałęzienie oraz pozłocony wtyk 3,5 mm to nic nowego. Ściągacz działa odrobinę topornie, ale to celowy zabieg, bo przewód poprowadzony z tyłu głowy ma pozostać na swoim miejscu. Wtyki obydwu kanałów są niewielkie i odpowiednio oznaczone: czerwona kropka to kanał lewy, a niebieska – prawy. Przy zwieńczeniach każdej ze słuchawek zamontowano przezroczyste wężyki. Wewnątrz nich znajdują się przewody sygnałowe oraz druty. To sprawia, że kable w plastikowych rurkach tuż przy uszach „zapamiętują” swoje kształty, co przekłada się na wygodę użytkowania.
Przewód w produktach firmy 1964EARS jest bardzo podobny do tego, który wykorzystuje firma Westone. Mimo że sprawia wrażenie delikatnego, jest równie solidny. I on został powleczony teflonem. Rozgałęziacz ma kształt litery Y, a ściągacz wykonano z przezroczystego kawałka gumy, który przyzwoicie spełnia swoje zadanie. Wtyk jest kątowy i dodatkowo pozłocony, co nie jest już żadnym zaskoczeniem. Wtyczki przy słuchawkach to znajomy widok: widzieliśmy je w modelu ES3X. Ale tu kabel jest dłuższy i użyto przezroczystych wężyków „zapamiętujących” kształt. Dzięki temu jeszcze łatwiej jest dopasować sprzęt do wewnętrznej strony małżowiny.
Produkty ACS ze względu na kabel przymocowany na stałe muszą być bardziej „pancerne”. No cóż, takie właśnie są. Choć brak możliwości odczepienia uważamy za wadę, musimy przyznać, że sprawiają wrażenie najbardziej odpornych z całej stawki. Powleczono je kewlarem – materiałem co najmniej równie wytrzymałym jak teflon. Na odcinku od wtyku (kątowego, pozłoconego) do rozgałęzienia przewód jest wyjątkowo gruby. Może nie jest aż tak giętki jak u rywali, ale w dalszym ciągu elastyczny. Przy słuchawkach jego średnica jest o połowę mniejsza, ale i to miejsce nie budzi obaw co do trwałości. Ściągacz został należycie dopasowany do rozgałęzienia – z daleka te elementy wyglądają tak, jak gdyby tworzyły jedną całość.
W modelu AC1 zastosowano inny przewód niż w starszych produktach Westone. Specjaliści od marketingu dość osobliwie nazwali kabel dołączony do najnowszej serii monitorów dousznych: EPIC PRO :) Iście epicko, prawda? Odrobinę bardziej świeci się niż pozostałe, jest też mniej elastyczny, ale sprawia wrażenie jeszcze bardziej solidnego. Wyjąwszy te niewielkie różnice jego konstrukcja przypomina konkurencyjne, dające się zdemontować rozwiązania.
Na zakończenie umieszczamy zdjęcie wszystkich sześciu przewodów obok siebie na odcinku od wtyku 3,5 mm do rozgałęzienia. Pierwszy po lewej to model ES3X, następny to AC1 tej samej firmy, a następne dwa, nieróżniące się niczym, to produkty 1964EARS. Przedostatni przewód należy do modelu T1 firmy ACS, a ostatni – do T3 tego samego producenta.
Platforma testowa, metodyka i materiał wykorzystany w testach
Do celów testowych posłużyliśmy się tylko jednym, ale niezwykle uniwersalnym źródłem dźwięku – swoim iModem 5.5G. Pisaliśmy już o nim nie raz. Zdecydowaliśmy się na niego głównie dlatego, że jego brzmienie jest jednym z najbardziej zrównoważonych, jakie znamy. Idealnie nadaje się do tego, aby pokazać, jak faktycznie brzmią testowane przez nas słuchawki. Tym razem zaniechaliśmy testowania z użyciem wielu źródeł.
Jedynym słusznym sposobem oceny możliwości sprzętu odtwarzającego muzykę jest odsłuch do momentu, aż tester wreszcie będzie pewien, co gra najlepiej, gdzie wypada najlepiej i dlaczego. Owszem, odsłuch zawsze jest dość subiektywny, każdy ma własne upodobania. Ale ucho zaznajomione z dużą liczbą urządzeń oraz tester dysponujący odpowiednim punktem odniesienia to bardziej wiarygodne źródło niż cyfry, które często są po prostu elementem marketingu.
A oto kompletna lista odtwarzania:
- A Challenge Of Honour – „Slavery Called Democracy”
- Bat For Lashes – „Sleep Alone”
- Daemonia Nymphe – „Daemonos”
- Daemonia Nymphe – „The Calling of Naiades”
- Einstürzende Neubauten – „Am I Only Jesus?”
- Einstürzende Neubauten – „Hawcubite”
- How To Destroy Angels – „The Space in Between”
- Metric – “Help, I’m Alive”
- Mike Oldfield – „Altered State”
- Mike Oldfield – „Clear Light”
- Mike Oldfield – „Sunjammer”
- Mike Oldfield – „Taurus III”
- Nick Cave – “Into my Arms”
- Nine Inch Nails – „1000000”
- Nine Inch Nails – „Deep”
- Nine Inch Nails – „Ghosts XIV”
- Nine Inch Nails – „We’re In This Together”
- Sephiroth – „Uthul Khulture”
- Skyforger – „Long Dance”
- Varttina – „Linnunmieli”.
Testy – modele „flagowe” (1964EARS 1964-Q, ACS T1, Westone ES3X)
Jednoprzetwornikowe, spersonalizowane modele, które wzięły udział w niniejszym teście, da się z powodzeniem porównać z całkiem pokaźną liczbą tych uniwersalnych. W przypadku takiego zestawienia nikt nie zarzuci autorowi, że nie ma ono sensu. Ale problem ze sprzętem porównawczym pojawia się, gdy sięga się po te najdroższe słuchawki. Napiszemy tylko tyle, że wszystkie trzy „flagowce” zagrały sporo lepiej niż nasz uniwersalny, dwuprzetwornikowy „referent” Brainwavz B2. No i różnica w cenie pomiędzy nim a najtańszym modelem spośród tych z najlepszej półki, czteroprzetwornikową konstrukcją firmy 1964EARS, jest niemal czterokrotna. Dlatego darowaliśmy sobie porównywanie słuchawek firmy Brainwavz z tymi „potworami”, nawet pomimo tego, że te uniwersalne dokanałówki brzmią naprawdę nieźle. Najdroższe produkty rywalizują tylko między sobą.
Różnica w niskich tonach pomiędzy trzema „flagowcami” jest dość duża, ale nie da się jednoznacznie określić, który jest pod tym względem najlepszy. Każdy ma naprawdę dużo do zaoferowania. Najszybszy bas zapewniają ES3X, a najwolniejszy – T1. Ale ten pierwszy nie pędzi jak oszalały, a drugi nie wlecze się. Produkt firmy 1964EARS jest pod tym względem gdzieś pomiędzy. O tym fragmencie pasma w produkcie Westone'a można napisać, że jest realistyczny, dynamiczny, schodzi nisko i ma ładną barwę. W modelu 1964-Q sięga jeszcze niżej, jest jeszcze bardziej masywny, ale równie realistyczny, no i nie brak mu tej eleganckiej sprężystości. Da się usłyszeć, że przy tych samych ustawieniach jest go więcej. Ale jedyny czteroprzetwornikowiec w teście jest kierowany właśnie do miłośników basu. Należy jednak mieć na uwadze to, że w kiepskich jakościowo nagraniach ten fragment pasma brzmi odrobinę nieczysto. W modelu T1 bas jest ocieplony: miękki i łagodny, przyjemny dla ucha, ale również realistyczny, sprężysty, a także zawsze gładki, czego nie można powiedzieć o niskich tonach 1964-Q.
Różnice brzmieniowe w partiach wokalnych są większe. W modelu T1 brzmią naturalnie i miękko, ale też są nieco odsunięte od słuchacza (chociaż to zależy od utworu), przez co czasem wydaje się, że wokalista znajduje się za „woalem”. Nie słychać syczących głosek, ale gdyby się pojawiły... Cóż, byłoby to dziwne. W modelu Westone ES3X damskie głosy również brzmią naturalnie, przekonująco, ale też nieznacznie ostrzej, chociaż syczące głoski nie dają o sobie znać. Wokaliści potrafią zarówno zaśpiewać daleko od słuchacza, jak i szepnąć mu do ucha. W słuchawkach 1964-Q wokale słychać lepiej niż u rywali, a wszystkie ich zalety zostały zachowane, do tego obeszło się bez syczenia głosek.
Pisaliśmy swego czasu, że brzmienie gitar elektrycznych w ES3X jest bardzo dobre. Teraz, po konfrontacji z dwoma mocnymi rywalami, nadszedł czas, aby uaktualnić wcześniejszy test. W dalszym ciągu uważamy, że jest naprawdę dobrze, jednak konkurencja wypadła lepiej. Produkt firmy Westone nie gra na tle flagowych słuchawek firmy 1964EARS aż tak wyraźnie, naturalnie i „szeroko”, choć gitarom wciąż nie możemy odmówić niezłego „drajwu” i niezmiennie jesteśmy przekonani, że 99% tej „uniwersalnej” konkurencji jest sporo w tyle. Produkt firmy ACS przynosi brzmienie gitar, jakiego można się po nim spodziewać: dość miękkie i łatwo wpadające w ucho, niemęczące i jeszcze mniej wyraźne niż w wykonaniu Westone'a.
Wysokie tony w słuchawkach 1964-Q są najlepiej słyszalne w całej stawce, ale też najostrzejsze, co jednak nie oznacza, że kaleczą uszy. Są po prostu dość jasne, wyraziste. Ale model B2 to w porównaniu z nimi wysokotonowa brzytwa. Góra w Westone'ach ES3X jest druga pod względem wyrazistości, za to bardziej naturalna, jeszcze łatwiej wpadająca w ucho. Można się zatracić w samych talerzach perkusyjnych, w tym, jak „sypią”. T1 firmy ACS również wypadł bardzo dobrze pod tym względem: grał wyraźnie, naturalnie i „muzykalnie”.
W żadnym z testowanych produktów separacja instrumentów nie budzi zastrzeżeń, wszystkie trzymają poziom nieosiągalny dla dużo tańszych modeli. Możecie mieć pewność, że jeżeli odsłuchiwane nagranie będzie należycie zmasterowane i w odpowiedniej jakości, słuchawki się nie pogubią i usłyszycie wszystko elegancko porozdzielane.
Szerokość sceny muzycznej to następny element, który słyszalnie zróżnicował przetestowane produkty. Wcześniej wydawało się nam, że ES3X tworzyły naprawdę sporą przestrzeń, jednak po przesłuchaniu dodatkowych dwóch par na podium nastąpiła zmiana miejsc. Zdecydowanie najszerszą scenę zapewnia model 1964-Q. Rozciąga się ona aż zza głowy, jest solidnie rozbudowana po bokach i równie mocno na wprost niego. Scena w wykonaniu Westone'ów też jest imponująca, ale rozciąga się głównie przed słuchaczem i w środku głowy. Chyba nie zaskoczymy nikogo, pisząc, że w przypadku modelu T1 jest najbliższa uszu... Owszem, sprzęt przekazuje dużo informacji zarówno z boku, jak i gdzieś hen zza głowy, ale jest odrobinę ciaśniej w środku pasma niż u konkurencji, co jednak nie oznacza wady brzmienia. Po prostu dźwięk jest bardziej „intymny”, co wiele osób lubi.
Testy – modele „budżetowe” (1964EARS 1964-S, ACS T3, Westone AC1)
Postanowiliśmy porównać te trzy „budżetowe”, spersonalizowane modele ze słuchawkami Brainwavz B2. Zanim podniesiecie larum, że zestawiamy pojedyncze przetworniki z podwójnymi, zaczekajcie chwilę. Model B2 kosztuje w okolicach 500 zł. To połowa sumy (z lekkim okładem), jaką trzeba wydać na najtańszy produkt w głównej stawce. Jeżeliby się okazało, że nasz uniwersalny „referent” brzmi lepiej w porównaniu z każdą spersonalizowaną parą z segmentu „budżetowego”, wtedy wniosek byłby tylko jeden: płaci się bez mała tysiąc złotych głównie za dopasowanie produktu do uszu nabywcy, podczas gdy jakość brzmienia schodzi na drugi plan. A jak wiadomo, słuchawki nie tylko mają być ładne i wygodne, one mają też grać, zwłaszcza te kosztujące około tysiąca złotych. Czas to sprawdzić.
Jeśli chodzi o niskie tony, poszczególne produkty sporo się różnią. Ostatnim razem pisaliśmy, że w słuchawkach firmy Brainwavz są bardzo dobre od strony technicznej. Po porównaniu ich z trzema parami spersonalizowanych monitorów dousznych nie zmieniamy zdania. Model firmy ACS zagrał pod tym względem odrobinę inaczej. Basu jest więcej i schodzi nisko, jest ocieplony, chociaż nie tak dobrze kontrolowany jak w przypadku uniwersalnego rywala. Ale T3 po podłączeniu do przeciętnego źródła mogą na tym polu odrobinę rozczarować. W Westone'ach AC1 niskie tony są lekkie, szybkie i dynamiczne. Brak im jednak naturalności i nie schodzą odpowiednio nisko, chociaż ucho szybko się przyzwyczaja do ich brzmienia. Najbardziej spodobał się nam bas w wykonaniu 1964EARS: jest dobrze kontrolowany, dość spięty, ma odpowiednią, dość masywną fakturę, do tego brzmi najbardziej naturalnie w całej stawce, nie dudni. Podczas wsłuchiwania się w ten fragment pasma było czuć ten przyjemny, namacalny oddech i sprężystość, które tak lubimy.
Średnie fragmenty pasma jeszcze bardziej uwidoczniły różnicę pomiędzy poszczególnymi produktami. Odrobinę zmieniliśmy zdanie o swoim uniwersalnym „referencie”. W zestawieniu z resztą stawki gitary elektryczne wydają się jaśniejsze i nieco bardziej odległe od słuchacza niż wcześniej, ale w dalszym ciągu grają dynamicznie i ogólnie dobrze. Te same instrumenty w modelu AC1 brzmią mało realistycznie. Dźwięk był dość „plastikowy” i bliski słuchaczowi. Podobnie było podczas odsłuchu modelu T3: średnie fragmenty pasma rozbrzmiewały w niewielkiej odległości i wydały nam się dość płaskie, a przez to odrobinę „niemuzykalne”. Nie zaszkodziłaby im większa ostrość. Model 1964-S w odróżnieniu od pozostałych odtwarza dźwięk gitar elektrycznych w sposób dość naturalny, choć także on umiejscawia je blisko słuchacza. Również tym słuchawkom przydałaby się większa ostrość w brzmieniu, ale nie brakowało nam jej tak bardzo jak u konkurencji.
Partie wokalne również przyniosły spore różnice. B2 i tym razem zapewniają brzmienie wyraźniejsze, jaśniejsze i bardziej naturalne, niż konkurencja, okazjonalnie sycząc, w zależności od nagrania. Po natychmiastowej przesiadce na dowolnego rywala mieliśmy ochotę określić dźwięk jako kluchowaty, chociaż prędzej czy później ucho przyzwyczaja się do takiego przekazu. Ale nawet po kilkunastominutowym odsłuchu produkt firmy ACS wydawał się na tym polu gorszy od B2: damskie wokale dalej były niewyraźne, jakby za woalem, chociaż w dalszym ciągu naturalne, delikatne, wręcz subtelne. Trzeba się na nich skupić, aby je w pełni docenić. Gdyby były ostrzejsze, odsłuch zyskałby na tym. Model AC1 wypadł tu odrobinę lepiej. Partie wokalne były równie naturalne, ale odrobinę bardziej wyraźne – nie trzeba ich szukać, po prostu są. 1964-S odtwarzają te fragmenty jeszcze wiarygodniej i naturalniej, mimo że w nieco większej odległości.
Wysokie tony to dość subtelny fragment pasma, ale nawet tutaj pojawiły się spore różnice. W modelu B2 ponownie wydały się odrobinę za bardzo rozjaśnione, ale były szczegółowe, co sprawia, że wielu powinny się spodobać. My też uważamy, że lepiej, gdy jest ich więcej niż mniej. W słuchawkach firmy ACS te fragmenty były zdecydowanie za mało słyszalne. Nie można było pozbyć się wrażenia, że perkusista jest znacznie oddalony od pozostałych muzyków i że oddziela go od nich szyba. Spersonalizowane Westone'y AC1 odtwarzają ten wycinek pasma wyraźniej i naturalniej, ale to jeszcze nie to. Po raz kolejny zaskoczeniem był sprzęt firmy 1964EARS. Góra była mniej słyszalna i bardziej oddalona niż w Brainwavz B2, ale lepsza od tego, co pokazały AC1. Od strony technicznej było w sam raz. Chociaż nie ukrywamy, że nam najbardziej podoba się to, co ma tu do zaoferowania nasz uniwersalny „referent”.
Pod względem separacji instrumentów nie było szczególnych różnic. Model B2 sprawiał przez chwilę wrażenie najlepszego ze względu na dobrze zaakcentowane wysokie tony, ale pozostałe słuchawki nie odstawały od niego, może z wyjątkiem – ale to bardzo nieznacznie – Westone'ów.
W kategorii „szerokość sceny muzycznej” model T3 wyraźnie różnił się od pozostałych: nie wypadł źle, po prostu zagrał najbliżej. Określenie „intymna” pasuje tu jak ulał. B2 wypadły pod tym względem naprawdę dobrze. Słuchawki Westone'a też spisały się nieźle. Przestrzeń, którą wykreowały, nie dorównywała rozmachem naszemu uniwersalnemu „referentowi”, ale i tak było przyzwoicie. Najtańszy produkt, 1964EARS, tworzy odrobinę większą przestrzeń niż T3, któremu jednak nie możemy niczego zarzucić w tej dziedzinie. W żadnych słuchawkach nie usłyszeliśmy wpadek w lokalizacji.
Galeria porównawcza
Galeria – luzem
Galeria – w uchu
Podsumowanie
Słuchawki spersonalizowane to elita przenośnego audio. Samo kupienie tych unikatowych produktów zajmuje dużo czasu, jest dość zawiłym procesem, a efekt może rozczarować, jeżeli wycisk ucha zostanie pobrany w niewłaściwy sposób. Ale do odważnych świat należy, a zdecydowana większość nabywców jest bardzo pozytywnie zaskoczona. Nie ukrywamy – czasem nawet dopiero po kilku miesiącach oczekiwania.
Jednak nie każdy tego typu produkt jest wart takich pieniędzy. Należy pamiętać, że indywidualnie dostosowane monitory douszne kosztują tyle, ile kosztują, ponieważ są w całości dziełem ludzkich rąk. Nawet giganci tego rynku zatrudniają tylko kilku–kilkunastu techników, którzy montują zamówione słuchawki.
Wszystkie przetestowane modele są wygodne, ale zdecydowanie najbardziej te wykonane z sylikonu, firmy ACS. Ten materiał ma to do siebie, że bardziej uszczelnia wnętrze ucha i jeszcze skuteczniej odcina słuchacza od gwaru ulicy, tramwaju lub uczelni, nawet jeśli weźmie się pod uwagę, że wycisk wyciskowi nierówny. Na drugim miejscu pod względem dopasowania postawilibyśmy te słuchawki, które mogą mieć miękką szyjkę ujścia dźwięku, co odrobinę ułatwia zakładanie. Na samym końcu są konstrukcje w całości wykonane z akrylu. Ale miękki sylikon też ma swoje wady, np. bez nawilżacza trudno je wcisnąć do ucha, bo gumopodobny materiał stawia dużo większy opór niż akryl.
Jednak to jakość brzmienia powinna być głównym kryterium wyboru, a na tym polu jest bardzo różnie. Żaden z produktów nie poległ podczas odsłuchu, ale spośród tych „budżetowych” tylko jeden zasługuje na szczególną uwagę. To model 1964-S, który zagrał lepiej niż spersonalizowani rywale w zbliżonej cenie. Jego brzmienie było bardziej „muzykalne” i zrównoważone od tego, które zapewnił nasz dwuprzetwornikowy „referent” Brainwavz B2.
Te najdroższe słuchawki można by w skrócie podsumować tak, że każde grają świetnie. Ale nawet pomimo tego da się wskazać te lepsze od innych. Napisaliśmy bardzo dużo ciepłych słów o modelu ES3X firmy Westone. W dalszym ciągu uważamy go za bardzo dobry produkt, ale jakością brzmienia odrobinę ustępuje porównywalnym cenowo rywalom. Prawdziwym zaskoczeniem były T1 firmy ACS, doskonały przykład na to, że ocieplona charakterystyka brzmieniowa nie wyklucza dobrej szczegółowości, świetnej separacji i bardzo przekonującej przestrzeni. T1 są zdecydowanie warte uwagi tych, których na nie stać. Ale prawdziwym zwycięzcą jest „flagowy” model firmy 1964EARS – 1964-Q. Zagrał odrobinę wyraźniej oraz dużo bardziej przestrzennie, niż pozostałe dwa, nie tracąc przy tym na „muzykalności”, także szczegółowość była dobra. A kosztuje dużo mniej.
Wypada odpowiedzieć na pytanie, co kupić. I tu pojawia się problem. Spośród słuchawek „budżetowych” żadnych nie możemy z czystym sumieniem polecić. Tak naprawdę wart uwagi jest tylko najtańszy model firmy 1964EARS, ale i tak jest za drogi. Ten produkt otrzymałby nasze wyróżnienie, gdyby był o jakieś 300 zł tańszy i nie trzeba było doliczać VAT-u, cła oraz kosztów wysyłki. Ale jeśli ktoś musi mieć indywidualnie dopasowane słuchawki, a nie chce przesadzić w wydatkach – polecamy. Te potrafią zawstydzić niejedne uniwersalne, kilkuprzetwornikowe dokanałówki. Modelowi T1 również należy się nagroda. To bardzo dobry produkt, świetnie brzmiący i niezwykle wygodny, przy czym cena, choć niemała, jest adekwatna do możliwości. Na rekomendację zapracował „flagowiec” firmy 1964EARS. Jego twórca wie, co robi. Bardzo skutecznie walczy z konkurencją, ale nie tylko świetnym brzmieniem, lecz także ceną, która na tle przetestowanych przez nas rywali wydaje się naprawdę okazyjna.
Do testów dostarczył: 1964EARS
Cena w dniu publikacji (z VAT): około 2065 zł
Do testów dostarczył: 1964EARS
Cena w dniu publikacji (z VAT): około 1150 zł
Do testów dostarczył: EarCom
Cena w dniu publikacji (z VAT): 3050 zł
Do testów dostarczył: EarCom
Cena w dniu publikacji (z VAT): 999 zł
Do testów dostarczył: Variphone
Cena w dniu publikacji (z VAT): około 1300 zł
Do testów dostarczył: Variphone
Cena w dniu publikacji (z VAT): około 3690 zł