BlackBerry PlayBook należy do stosunkowo małej rodziny tabletów 7-calowych, choć ze względu na bardzo szerokie ramki dookoła ekranu jest on trochę większy od innych modeli z wyświetlaczem o takiej przekątnej. Mimo to jest on niewielki w porównaniu z 10-calowcami i na upartego można go zmieścić w kieszeni spodni czy wewnętrznej kieszeni płaszcza, ale chodzenie z tak wypchanymi kieszeniami zapewne krzykiem mody nie zostanie.
Wygląd PlayBooka jest bardzo prosty, nie ma tutaj nawet grama ekstrawagancji. Jest on po prostu czarnym prostokątem o zaokrąglonych rogach, z minimalną liczbą otworów i dodatków. Nie jest więc to produkt przeznaczony dla estetów i osób lubiących wyróżniać się z tłumu, ale jego wygląd w połączeniu z przenośnymi wymiarami powoduje, że bardzo dobrze pasuje do czarnej, skórzanej aktówki lub teczki.
Płaski tył jest pokryty gumopodobnym materiałem, który jest bardzo miły w dotyku i zapobiega wyślizgiwaniu się urządzenia z rąk, ale bardzo chętnie zbiera odciski palców, nie tak wcale łatwe do usunięcia. Jakość wykonania jest wzorcowa i od początku PlayBook stwarza wrażenie urządzenia, które może przeżyć swojego właściciela. Obudowa jest bardzo sztywna i nie da się w żaden sposób zmusić jej do zaskrzypienia czy ugięcia się pod naciskiem. Generalnie „jeżynkowy” tablet trzyma się w dłoni całkiem przyjemnie i pewnie, choć nie jest to mistrzostwo w dziedzinie ergonomii, a to ze względu na całkowity brak jakiegokolwiek wyprofilowania.
PlayBooka wyposażono w dwa głośniki stereo umieszczone po bokach ekranu. Znajdują się one za czarną, metalową siatką i nieźle wkomponowują się w minimalistyczny charakter urządzenia. Drobnym, ale całkiem sensownym elementem jest wąska gumka biegnąca dookoła szklanej pokrywy ekranu. Dzięki niej urządzenie położone ekranem do dołu nie ślizga się po powierzchni, co pozwala uniknąć szybkiego porysowania wyświetlacza. Niby proste i oczywiste rozwiązanie, do tego przydatne, a nieczęsto spotykane...
Liczba przycisków znajdujących się na obudowie PlayBooka jest równie minimalistyczna jak całość konstrukcji. Wszystkie guziki umieszczono na górnej krawędzi tabletu. Trzy z nich służą do sterowania odtwarzaniem muzyki i regulacji głośności. Te z plusem i minusem są umieszczone pod lekkim kątem, dzięki czemu korzysta się z nich całkiem przyjemnie. Niestety, nie można tego powiedzieć o znajdującym się obok okrągłym wyłączniku. Praktycznie zupełnie nie wystaje on ponad krawędź obudowy, przez co trudno go wymacać i jeszcze trudniej wcisnąć, szczególnie gdy ma się krótkie paznokcie. A nawet jeśli są trochę dłuższe, to i tak nie gwarantuje to bezproblemowego wciskania, bo bardzo trudno wyczuć moment jego zadziałania. Ogólnie wyłącznik jest najsłabszym elementem budowy PlayBooka i potrafi być frustrujący, szczególnie gdy któryś raz z rzędu czeka się kilka sekund na włączenie urządzenia i okazuje się, że tak naprawdę znowu nie został wciśnięty do końca.
Tablet BlackBerry został wyposażony w dwa aparaty: główny, znajdujący w centrum górnej części tyłu obudowy, oraz dodatkowy, umieszczony w podobnym miejscu, ale na froncie. Na środku dolnej krawędzi znalazł się port mikro-USB, mikro-HDMI i złącze stacji dokującej. Niestety, w zestawie z tabletem brakuje przejściówki z mikro-HDMI na zwykły HDMI, więc trzeba się w nią zaopatrzyć samodzielnie.
Całokształt wrażeń związanych z PlayBookiem jest pozytywny. Brakuje mu trochę polotu, ale nie solidności. Dzięki temu właściciel ma poczucie, że sprzęt go nie zawiedzie i że po prostu działa. Jedyne, co nam nie odpowiada, to wymiary i waga, trochę zbyt duże, jak na urządzenie z 7-calowym ekranem, ale da się do tego przyzwyczaić.
QNX pokazuje pazur
O firmie QNX i jej systemie operacyjnym czasu rzeczywistego Neutrino zapewne nie słyszało zbyt wiele osób (poza studentami informatyki i wąskim gronem osób zainteresowanych tematem). Dlatego informacja o tym, że system PlayBooka jest oparty na kernelu Neutrino (dzięki temu, że Research in Motion wykupiła QNX), też mało komu coś mówi. Systemy operacyjne czasu rzeczywistego są tworzone z myślą o jak najszybszym reagowaniu na różnego rodzaju wydarzenia, co jest możliwe dzięki rozbudowanemu systemowi priorytetów. Krótko mówiąc, jeśli nastąpi coś o bardzo wysokim priorytecie, to cały system robi wszystko, aby zareagować jak najszybciej.
Oprogramowanie tego typu ma zastosowanie głównie w przemyśle, więc nikogo nie powinno dziwić, że nie widuje się go w domach ;) Co więc robi pochodna takiego systemu w typowo konsumenckim urządzeniu? BlackBerry w swoich smartfonach od lat instaluje rozwijany przez siebie system operacyjny, który ostatnio spotyka się z silną krytyką, wynikającą z wielu archaizmów. Coś trzeba było zrobić, coś radykalnego, a produkt QNX to kawał porządnego kodu mogącego być solidnym punktem wyjścia, który na dodatek jest bardzo modularny, więc w miarę łatwo dostosować go do zupełnie nowych potrzeb. Efekt jest bardzo interesujący: połączenie kilku elementów znanych ze smartfonów BlackBerry z ciekawym, nowoczesnym podejściem do wielozadaniowości i obsługi systemu gestami.
Główny ekran systemu powinien wydać się znajomy osobom, które miały wcześniej do czynienia z BlackBerry. Do dyspozycji dostajemy tylko jeden, a nie kilka, jak w Androidzie. Na górze znajduje się pasek powiadomień i szybkiego dostępu do takich podstawowych funkcji, jak włączenie Wi-Fi, dostęp do ustawień systemowych, możliwość uruchomienia komunikacji Bluetooth, blokada obracania ekranu i ikonka poziomu naładowania akumulatora, której dotknięcie wywołuje „dymek” pozwalający wyłączyć urządzenie. W razie potrzeby po prawej stronie dochodzą następne klikalne ikonki (na przykład odtwarzacza muzyki), a po lewej stronie mamy ikonki powiadomień, na przykład o nowej wiadomości.
Centralna część ekranu jest pusta, przynajmniej na początku, bo po uruchomieniu kilku programów właśnie tam wyświetlają się ich miniaturki, dzięki którym można się między nimi szybko przełączać.
W dolnej części mamy pasek z sześcioma skrótami programów. Programy są pogrupowane w zakładkach (Wszystkie, Ulubione, Multimedia, Gry, BlackBerry Bridge) i łatwo się domyślić, że np. w Multimedia znajdują się wszystkie programy związane z multimediami ;) Zakładka Ulubione wypełnia się sama w zależności od tego, z jakich programów korzysta się najczęściej. Oczywiście, nie oznacza to, że można mieć zainstalowanych tylko sześć. Wystarczy dotknąć małą strzałkę, a rozwinie się pełna lista. Kolejność wyświetlania ikonek da się dowolnie przestawiać, dzięki czemu w górnym pasku programów można umieścić te, do których dostęp ma być ułatwiony.
Genialna obsługa gestami i wielozadaniowość
Starczy tej nudniejszej części, czas na coś ciekawszego. Dość szybko można zauważyć, że zarówno na obudowie urządzenia, jak i w interfejsie nie ma żadnych dodatkowych kontrolek systemowych. W Androidzie zrezygnowano z przycisków na obudowie na rzecz dodatkowego paska, zawsze wyświetlanego na ekranie. W PlayBooku nie ma nawet tego. Jak więc zamknąć program? Jak go zminimalizować? Jak przełączać się między uruchomionymi narzędziami? Dlaczego w żadnym nie widać guzika wywołującego ustawienia?
Odpowiedzią na te wszystkie pytania są gesty, które są nieodłącznie związane z ramką urządzenia. Przesunięcie palcem z górnej ramki do dołu wywołuje pasek ustawień aplikacji i jej dodatkowe funkcje (na przykład w przeglądarce internetowej wyświetla się w ten sposób otwarte karty). Przesunięcie palcem po skosie z prawego górnego rogu ramki powoduje, że nawet jeśli jest uruchomiona pełnoekranowa aplikacja, to na chwilę pojawia się systemowy pasek powiadomień, dzięki czemu można sprawdzić godzinę lub stan baterii albo zmienić jasność ekranu. Przesunięcie palcem z lewej lub prawej ramki do środka ekranu powoduje przełączenie się do, odpowiednio, poprzedniej lub następnej uruchomionej aplikacji (oczywiście pod warunkiem, że uruchomiona jest więcej niż jedna). Jest to bardzo wygodny, szybki i efektywny sposób wykonywania tej czynności i można się od niego uzależnić ;) Przesunięcie palca z dolnej ramki do góry powoduje, że na ekranie zostają wyświetlone miniaturki uruchomionych programów i można się między nimi łatwo przełączać. Przesunięcie palca z lewego dolnego rogu po skosie powoduje wyświetlenie lub schowanie klawiatury ekranowej, nawet w programie, który jej nie obsługuje! Co ciekawe, gestem da się też włączyć ekran, gdy urządzenie jest w stanie spoczynku. Wystarczy przesunąć palec od któregokolwiek z brzegów ramki przez ok. dwóch trzecich ekranu. To wszystko może brzmi trochę skomplikowanie, ale w praktyce całość działa bardzo prosto, co pokazuje poniższy filmik:
Przy okazji pokazaliśmy, jak rozwiązano wielozadaniowość. A trzeba przyznać, że zrobiono to w sposób naprawdę genialny, intuicyjny. To, co zapewnia Android czy iOS, wygląda przy tym jak relikt przeszłości. Przełączanie się między aplikacjami w PlayBooku to czysta przyjemność i aż chce się na nim pracować. System operacyjny może nawet funkcjonować w trybie pełnej wielozadaniowości, gdy wszystkie uruchomione programy cały czas działają w tle i nie są „zamrażane”. Imponujące, ale mało użyteczne, jeśli chodzi o czas działania na zasilaniu akumulatorowym. Jednak widać, jak dobrze to zrobiono i jaki kryje się w tym potencjał.
Przeglądarka i inne aplikacje
Przeglądarka internetowa jest zrobiona bardzo dobrze i nie ma się czego wstydzić na tle dłużej rozwijanej konkurencji, choć odstaje trochę pod względem szybkości ładowania stron. Nie natknęliśmy się na żadne problemy z wyświetlaniem ich; PlayBook podołał nawet naszemu redakcyjnemu systemowi wstawiania artykułów, co nie udało się żadnej przeglądarce mobilnej i większości stacjonarnych ;) Bardzo duże wrażenie robi to, jak świetnie zaimplementowano obsługę Flasha. Praktycznie nie czuć różnicy w szybkości i płynności działania przeglądarki, niezależnie od tego, czy wyłączy się wyświetlanie animacji Flash, czy właśnie odtwarzany jest zagnieżdżony w stronie klip HD. Nie ma nawet większych problemów z rozdzielczością 1080p, choć wtedy już widać, że tablet musi czasem trochę pomyśleć, zanim coś zadziała jak trzeba. Po prostu pod względem obsługi Flasha PlayBook nie ma sobie równych. Poza tym przeglądarkę wyposażono w funkcję przeglądania stron internetowych w oddzielnych kartach oraz tryb prywatny.
Krótko mówiąc, przeglądarka internetowa tabletu BlackBerry jest jego mocną stroną, choć do w pełni wygodnego użytkowania czasem brakuje pikseli w pionie (proporcje ekranu to 16:9) i odrobinę szybkości ładowania stron. Poza tym kilka razy zdarzyło się, że niektóre strony przestawały się ładować po tym, jak pasek postępu dochodził do trzech czwartych długości. Trzeba było wtedy zamknąć przeglądarkę i wejść na daną stronę jeszcze raz. Jak widać, programiści mają jeszcze do wprowadzenia trochę poprawek i optymalizacji.
W dzisiejszych czasach oczywiste jest to, że w nowoczesnym mobilnym systemie operacyjnym głównym sposobem instalowania oprogramowania jest zintegrowany z systemem własny sklep z aplikacjami. Tak samo jest w przypadku PlayBooka, który jest nierozerwalnie związany z BlackBerry AppWorld i połączonym z nim kontem BlackBerry. AppWorld nie jest tworem, który służy tylko do instalowania programów tabletowych. Zaglądają do niego również właściciele smartfonów tej firmy. Ponieważ w tym momencie smartfony i tablety BlackBerry korzystają z całkowicie różnych systemów operacyjnych, to w AppWorld na PlayBooku widać tylko tabletowe pozycje, dzięki czemu unikamy zamieszania. Czy to się zmieni, gdy smartfony dostaną system QNX? Tego nie mogliśmy się dowiedzieć. Programów nie ma za dużo, ale wszyscy jakoś zaczynali. Na liście dostępnych gier brakuje takich hitów, jak Angry Birds i Fruit Ninja, za to widać zainteresowanie PlayBookiem ze strony Electronic Arts: bardziej zapaleni gracze mogą pograć w Need For Speed: Undercover (do pobrania za darmo) czy znaną z iPada Dead Space. Trochę kuleje podział na kategorie oraz... ich tłumaczenie. Bo co właściwie ma oznaczać kategoria nazwana Usługi komunalne? Generalnie aplikacje znajdują się często nie tam, gdzie byśmy się ich spodziewali, więc trzeba to jeszcze trochę dopracować.
Ciekawą funkcją jest przyszła możliwość instalowania programów androidowych, a to dzięki temu, że wszystkie one są uruchamiane w specjalnym środowisku maszyny wirtualnej, więc „wystarczy” przygotować wersję, która będzie działać w systemie operacyjnym QNX, i przenoszenie programów powinno być dużo prostsze. Oficjalna zapowiedź mówi, że aplikacje androidowe będzie się instalowało przez AppWorld. Aby to było możliwe, najpierw aplikacja musi zostać zgłoszona i zaakceptowana, więc ci, którzy liczą na możliwość instalowania programów przy użyciu plików .apk znajdujących się na karcie pamięci, znanych wszystkim posiadaczom „robocików”, mogą czuć się lekko zawiedzeni, chociaż i tak powinno to bardzo mocno przyśpieszyć wzrost liczby playbookowych pozycji. Niewiadomą pozostaje jeszcze jakość tych programów oraz ich szybkość działania, ale ponoć nie powinno być z tym zbyt dużo problemów. Nieoficjalne źródła, opierając się na wczesnych wersjach Android Playera (bo tak nazywa się to narzędzie), demonstrują nawet możliwość korzystania z Android Marketu. Zobaczymy, co da się osiągnąć dzięki temu rozwiązaniu, czy to oficjalnie, czy trochę mniej oficjalnie, ale zapowiada się to wszystko bardzo ciekawie.
Klawiatura ekranowa i dostęp do pamięci
Dane do pamięci PlayBooka, takie jak filmy, muzyka i zdjęcia, kopiuje się w standardowy sposób, więc nie trzeba instalować i synchronizować wszystkiego przez oprogramowanie pokroju iTunes. Po pierwszym podłączeniu PlayBooka do komputera wyświetla się ekran autoodtwarzania, który umożliwia zainstalowanie sterowników i oprogramowania zarządzającego, które jednak nie są wymagane. Pamięć PlayBooka pojawia się w systemie jako dysk sieciowy, co jest trochę nietypowym rozwiązaniem. Bardzo fajnym pomysłem jest funkcja zdalnego zarządzania danymi tabletu bez konieczności podpinania kabla, jeśli tylko włączy się odpowiednią opcję w ustawieniach systemu i urządzenie znajdzie się w tej samej sieci co komputer. W razie czego dostęp do tabletu może być chroniony hasłem. Proste i przyjemne w użytkowaniu.
Klawiatura ekranowa jest wygodna i obsługuje polskie znaki narodowe. Rozmiary urządzenia powodują, że sprawnie się na niej pisze kciukami (zarówno w pozycji poziomej, jak i pionowej). Układ klawiszy potrafi być trochę irytujący, gdy trzeba wstawić kilka znaków specjalnych lub jakąś liczbę (na przykład w haśle), bo zarówno cyfry, jak i większość znaków specjalnych dostępne są dopiero po wciśnięciu przycisku zmieniającego zestaw klawiszy. Brakuje możliwości wstawienia ich przez przytrzymanie wybranej litery. PlayBook nie został wyposażony w żaden mechanizm autokorekty, co jednym może się podobać, a innym przeszkadzać. Za to w całym systemie jest sprawdzana poprawność pisowni i w razie czego jesteśmy raczeni czerwonym podkreśleniem błędnie napisanego słowa.
BlackBerry Bridge, czyli „To nie jest błąd – to jest funkcja”
Normalnie w tym momencie napisalibyśmy, jak wygląda klient pocztowy, kalendarz, książka kontaktów i tym podobne, oczywiste w tabletach aplikacje. Niestety, tym razem tak nie będzie, bo w PlayBooku nie ma wbudowanych, samodzielnych programów, które zajmowałyby się tak podstawowymi rzeczami. To nie oznacza, że w ogóle nie da się odczytać nowego mejla w inny sposób niż przez przeglądarkę internetową. Wszystko kręci się wokół BlackBerry Bridge, czyli możliwości łączenia PlayBooka i synchronizowania danych z dowolnym smartfonem tej firmy, który ma system BB OS w wersji 5.0 lub nowszej. Dzięki Bridge, który wykorzystuje protokół Bluetooth, na dużym ekranie tabletu można w pewnym sensie zdalnie przeglądać nową pocztę, kontakty itp., które znajdują się na smartfonie ze skonfigurowaną i podłączoną usługą BIS lub BES. Czyli jeśli chcesz przeczytać nowego mejla na PlayBooku, musisz mieć zsynchronizowany z nim terminal. Dlaczego tak?
Sytuacja jest trochę skomplikowana, co wiąże się z dotychczasową koncepcją działania BlackBerry i usługami BIS/BES, które w Polsce, ze względu na małą popularność tego sprzętu, nie są zbyt dobrze znane. Mówiąc ogólnikowo (osoby zaznajomione z BlackBerry mogą ominąć kilka następnych wierszy graniczących z herezją ;)), są to płatne usługi (musi je udostępniać operator sieci i jest za nie pobierana comiesięczna opłata) zapewniające nieograniczony dostęp do poczty, przeglądarki internetowej, BlackBerry Messengera i kilku innych usług, które korzystają z odpowiednich protokołów. Wymagają one odpowiedniego konta, na którym rejestruje się adresy imejl i Exchange przeznaczone do synchronizowania z urządzeniem.
System jest tak zaprojektowany, że wszystkie dane, które są kierowane do terminala przez BIS/BES, przechodzą przez zewnętrzny serwer (w przypadku BES, skierowanego do klientów korporacyjnych – przez serwer firmy, w której użytkownik pracuje), gdzie są też składowane. Całe połączenie jest szyfrowane i mocno zabezpieczone. Na dodatek w przypadku BES dział IT ma praktycznie pełną władzę nad kontem, więc jeśli wstaniesz rano do pracy i okaże się, że nie masz książki kontaktów i poczty w swoim BlackBerry, to... nie musisz jechać do pracy, bo zostałeś zwolniony i informatycy już Cię „odcięli”.
To rozwiązanie przynosi jeszcze kilka innych ciekawych zależności, ale generalnie warto zapamiętać, że RIM od dawna stawia na korporacje, a więc także na bezpieczeństwo danych. W związku z tym konto BIS/BES jest przywiązane do karty SIM. Oczywiście, może zostać od niej uwolnione, ale na razie system nie pozwala zarejestrować dwóch kart SIM do jednego konta. Nie można też skonfigurować tych usług na urządzeniu... bez karty SIM, takim jak PlayBook. To trochę tłumaczy, dlaczego w PlayBooku obecnie brakuje tych wszystkich funkcji, które od lat są w przypadku BlackBerry nierozerwalnie powiązane z BIS lub BES i wszystkimi ich zależnościami czy zabezpieczeniami. Research in Motion, która znakomitą większość użytkowników ma wśród korporacji, nie mogła porzucić swojej klienteli i postanowiła wprowadzić sprzęt, który będzie w pełni zgodny ze wszystkimi dotychczasowymi standardami bezpieczeństwa i infrastrukturą.
Cel został osiągnięty i co jakiś czas można przeczytać, że kolejna agencja rządowa, która korzystała wcześniej z terminali BlackBerry, pozwala używać swoim członkom PlayBooka, ponieważ spełnia on wszystkie możliwe normy bezpieczeństwa i nie wymaga żadnych zmian w konfiguracji działających systemów, gdyż jest on tylko „przedłużeniem” smartfona, z którym komunikuje się przez zaszyfrowane 256-bitowym kluczem połączenie, i nie przechowuje żadnych danych lokalnie. O przywiązaniu do bezpieczeństwa świadczą chociażby takie detale jak to, że standardowy skrót powodujący wykonanie zrzutu ekranu tabletu (jednoczesne przytrzymanie guzików zwiększenia głośności i przyciszenia) nie działa, gdy urządzenie jest połączone ze smartfonem przez BlackBerry Bridge. To tak na wypadek, gdyby ktoś chciał w ten sposób zapisać jakieś ważne dane kontaktowe czy mejle.
Rozumiemy więc, dlaczego w PlayBooku na razie nie ma tych podstawowych dla zwykłych tabletów funkcji. Ale zrozumienie nie powoduje, że mniej odczuwamy ich brak jako zwykli zjadacze chleba, którzy nie czują potrzeby specjalnego zabezpieczania wiadomości, w których umawiają się ze znajomymi na piwo. Oczywiście, jeśli ktoś ma smartfon BlackBerry, to Bridge działa całkiem sprawnie, synchronizacja jest dwustronna i zazwyczaj w miarę bezproblemowa. Jednak nawet takie osoby niechętnie zużywają akumulator dwóch urządzeń naraz zamiast jednego. Sytuacja ma się zmienić wraz z przyszłymi aktualizacjami systemu; w PlayBooku ma się znaleźć m.in. wbudowany klient pocztowy, ale w tym momencie pewnych rzeczy bardzo brakuje.
Na koniec kilka słów o stabilności. Bardzo rozbudowana wielozadaniowość powoduje, że 1 GB RAM-u to czasem trochę zbyt mało, szczególnie gdy korzysta się z narzędzi łączących się przez BlackBerry Bridge. Na ogół nie ma problemów ze stabilnością i szybkością działania, ale zbyt duża liczba uruchomionych programów może spowodować, że nie da się uruchomić następnego albo zostanie „ubity” aktywny lub jakiś inny, do którego użytkownik właśnie chciał się przełączyć. Przy tym nie wyświetlają się żadne informacje, że coś jest nie tak. Po prostu aplikacje zamykają się, i już. Na szczęście nie są to zbyt częste sytuacje. No chyba że ktoś nałogowo gra w Need For Speed i jednocześnie próbuje oglądać jakiś film na YouTubie i nagranie z wakacji w rozdzielczości 1080p.
Dane techniczne, czyli kolejny gracz w dwurdzeniowej lidze
Wymiary PlayBooka na papierze wyglądają całkiem nieźle. W pionie i poziomie jest odrobinę większy od innych tabletów 7-calowych ze względu na szerokie ramki, ale grubością rywalizuje z najcieńszymi modelami na rynku – jest tylko niecałe 0,5 mm grubszy od iPada 2. Akumulator ma pojemność 5300 mAh, czyli całkiem sporą, jak na tak cienkie urządzenie z 7-calowym ekranem.
Zaimplementowanie w systemie tak rozbudowanego mechanizmu wielozadaniowości wymaga odpowiedniej wydajności procesora. Inżynierowie Research in Motion wybrali dwurdzeniowy układ zaprojektowany przez firmę Texas Instruments, oznaczony numerem 4430. Łatwo się pogubić w tych wszystkich dwurdzeniowych czipach montowanych w smartfonach i tabletach (w końcu swoje modele tego typu ma już Apple, Qualcomm, Samsung, Texas Instruments i Nvidia), więc różnice między nimi najlepiej pokaże poniższa tabelka:
TI OMAP 4430 | Apple A5 | Nvidia Tegra 2 | Samsung Exynos 4210 | Qualcomm Snapdragon S3 (MS8660) | |
---|---|---|---|---|---|
Architektura | Cortex-A9 | Cortex-A9 | Cortex-A9 | Cortex-A9 | Qualcomm Snapdragon |
NEON | Tak | Tak | Nie | Tak | Tak + 128-bitowe FPU |
Dwukanałowy kontroler pamięci | Tak | Tak | Nie | Tak | Nie |
Pamięć podręczna drugiego poziomu | 1 MB | 1 MB | 1 MB | 1 MB | 512 kB |
Dekoder wideo | 1080p H.264 High | 1080p H.264 High (?) | 1080p H.264 Baseline | 1080p H.264 High | 1080p H.264 High + 3D |
GPU | PowerVR SGX 540 | PowerVR SGX 543MP2 | GeForce ULP | Mali-400 MP | Adreno 220 |
Wydajność obliczeniowa procesorów w tych układach jest bardzo zbliżona, bo wszystkie korzystają z podobnych rozwiązań wymyślonych przez ARM, ale są między nimi drobne różnice. Tęgie głowy w Texas Instruments zdecydowały się na najmocniejszy wariant układu opartego na architekturze Cortex-A9 i zaimplementowały zarówno wektorowe jednostki zmiennoprzecinkowe NEON, jak i dwukanałowy kontroler pamięci, tak samo jak Apple i Samsung. Niestety, układ graficzny OMAP-a 4430 ma już swoje lata i do wydajności „potworka” znajdującego się w iPadzie 2 jest mu bardzo daleko, ale mimo to ogólna wydajność i funkcjonalność całego układu Texas Instruments znajdującego się w PlayBooku (szczególnie jeśli chodzi o dekoder wideo) powinna być lepsza od tego, co zapewnia Tegra 2, a więc także wszystkie tablety z Androidem 3. Biorąc to pod uwagę, raczej trudno znaleźć wiele powodów do narzekania.
BlackBerry PlayBook 16 GB | |
---|---|
System operacyjny | BlackBerry QNX Tablet OS |
Wymiary | 194×130×10 mm |
Masa | 425 g |
Przekątna ekranu | 7 cali |
Rozdzielczość ekranu | 1024×600 |
Pojemność akumulatora | 5300 mAh |
SoC | TI OMAP 4430, 2 × 1 GHz |
GPU | PowerVR SGX 540 |
RAM | 1 GB |
Pamięć wbudowana | 16/32/64 GB |
Dodatkowe karty pamięci | brak |
Wi-Fi | b/g/n |
Aparat | 5 MP z tyłu, autofokus, 3 MP z przodu |
Wyświetlacz
Wyświetlacz to jeden z najważniejszych elementów tabletu, ponieważ to od tego, w jaki sposób reaguje na dotyk, jak dobrze odwzorowuje kolory i jak duże kąty widzenia zapewnia, w znacznej mierze zależy przyjemność użytkowania. PlayBook pod tymi względami nie zawodzi. Kolorystyka jest skalibrowana dość neutralnie, przez co w porównaniu z ekranami nastawionymi na wyższy kontrast i większe nasycenie może się wydawać „wyprany” z kolorów, choć w praktyce oznacza to po prostu bardziej realistyczne odwzorowanie barw. Kąty widzenia są bardzo dobre i żadne przebarwienia nie występują w standardowym zakresie kątów. Czułość na dotyk jest bardzo dobra, choć mogą się zdarzyć niewielkie problemy z trafieniem w drobniejsze pola wyboru. Wydaje nam się jednak, że jest to kwestia bardziej systemowa (ustawienie zbyt małego pola wyboru) niż brak precyzji panelu, więc być może poprawią to aktualizacje oprogramowania.
Właściwie mamy tylko jeden powód do narzekań, ale jest on natury praktycznej, a nie technicznej (bo pod tym względem inżynierowie BlackBerry spisali się na medal). Proporcje 16:9 i stosunkowo niska rozdzielczość pionowa (600 pikseli) powodują, że po wyświetleniu klawiatury ekranowej i paska adresu w przeglądarce pozostaje zaledwie kilkadziesiąt pikseli na zawartość strony internetowej. Problem ten nie dotyczy tylko przeglądania internetu, ale w zasadzie każdego programu, w którym korzysta się z klawiatury ekranowej. Te proporcje świetnie spisują się w oglądaniu filmów i gdy nie trzeba korzystać z klawiatury, ale w pozostałych przypadkach ipadowe 4:3 są dużo przyjemniejsze. Oczywiście, jest to problem wspólny dla wszystkich urządzeń z 7-calowymi ekranami i nie da się go w normalny sposób obejść. Jest to cena, którą płacimy za większą przenośność urządzenia. Po prostu nie można mieć wszystkiego.
Akumulator
Z dość naturalnych powodów 7-calowym tabletom trochę trudniej osiągnąć długi czas działania na zasilaniu akumulatorowym, w końcu mniejsza obudowa oznacza mniej miejsca na ogniwa. Mimo to PlayBook radzi sobie całkiem nieźle na tle swojej konkurencji – w naszych testach uzyskał podobne wyniki jak 10-calowe tablety z Androidem. To pokazuje, jak wiele zależy od optymalizacji oprogramowania i sprzętu. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że PlayBook nie ma wbudowanego klienta poczty, więc jako jedyny tablet w zestawieniu w czasie testów nie sprawdzał na bieżąco, czy są nowe wiadomości w skrzynkach pocztowych, co mogło lekko wpłynąć na wyniki. W praktyce akumulator sprawuje się dobrze: przy standardowym użytkowaniu (do dwóch godzin dziennie przeglądania internetu i oglądania filmików) starcza na kilka dni. Trzeba tylko uważać na wielozadaniowość: jeśli ustawi się w systemie „prawdziwą”, kiedy to wszystkie aplikacje działają w tle, ogniwa potrafią rozładować się bardzo szybko. Ale jak na tablet 7-calowy, jest bardzo dobrze.
Testy wydajności
Braki w oprogramowaniu powodują, że nie mogliśmy przeprowadzić standardowego zestawu testów wydajności i musieliśmy poprzestać na testach przeglądarkowych, które w głównej mierze zależą od wydajności procesora i optymalizacji oprogramowania.
Uzyskane wyniki nie należą do najlepszych. Widać, że pod względem optymalizacji szybkości działania przeglądarki Android 3 jest po prostu dużo lepszy, bo teoretycznie przy tak samo dobrym oprogramowaniu PlayBook powinien mieć osiągi bardzo zbliżone do konkurencji dzięki bardzo dobrej wydajności procesora. Praktyka pokazuje również, że strony internetowe BlackBerry ładuje zauważalnie dłużej od rywali. Ekipa Research in Motion ma jeszcze nad czym pracować, choć i tak udało się jej stworzyć najbardziej kompatybilną mobilną przeglądarkę internetową. Teraz trzeba poczekać, aż za kompatybilnością pójdą stabilność i wydajność.
Aparat, kamera, multimedia
Funkcja fotografowania nie jest zbyt rozbudowana i nie jest mocną stroną PlayBooka. Maksymalna rozdzielczość zdjęć to 2592×1944, ale domyślną jest 2592×1456. Oprogramowanie aparatu jest bardzo proste. Można jedynie skorzystać z cyfrowego zoomu, zmienić rozdzielczość, włączyć stabilizację i... wykonać zdjęcie. Nie ma ani śladu jakichkolwiek bardziej zaawansowanych ustawień. Nie ma też żadnych dodatkowych diod wspomagających aparat w słabym świetle. Jakość obrazu również nie zachwyca. Nawet przy dobrym oświetleniu widać sporo ziarna i szumów, a szczegółowość jest dość przeciętna. Dotąd nie widzieliśmy tabletu z dobrym aparatem i na razie tak zostanie.
Obie kamery PlayBooka mogą nagrywać klipy o rozdzielczości 1080p, co robi spore wrażenie. Mało który smartfon umie rejestrować wideo o takiej rozdzielczości główną kamerą, a co dopiero dodatkową, która znajduje się z przodu! Jednak nie od dziś wiadomo, że nie tylko rozdzielczość się liczy. Finalna jakość obrazu może i nie zachwyca, ale jest niezła. Widać, że brakuje trochę drobnych szczegółów, tak jak i w fotografiach, ale w filmach to nie przeszkadza. Dostosowywanie ustawień i ekspozycji działa dobrze i nawet w najwyższej rozdzielczości nie są gubione klatki. A ustawienia? A kto potrzebuje czegoś więcej niż opcji uruchomienia i zatrzymania nagrywania? ;)
Multimedia
Zdolności multimedialne PlayBooka są pod wieloma względami imponujące, choć brakuje kilku elementów uzupełniających ten prawie że idealny obraz. Tablet nie ma żadnych problemów z odtwarzaniem klipów o rozdzielczości 1080p i wysokiej przepływności (nawet 40 Mb/sek.) w dowolnym profilu H.264, więc nie ma tutaj takich ograniczeń jak w Tegrze 2 (tam wszystko działa jak trzeba tylko wtedy, gdy strumień to H.264 Baseline). Niestety, brakuje obsługi kontenerów .mkv. Mieliśmy też problemy z niektórymi plikami zakodowanymi przy użyciu koderów Xvid i DivX.
PlayBooka wyposażono w wyjście HDMI. Oczywiste jest to, że przez ten port na duży ekran telewizora jest przesyłana kopia zawartości ekranu tabletu. Programiści poszli jednak o krok dalej i w niektórych narzędziach (w tym momencie – w odtwarzaczu wideo i w programie do wyświetlania prezentacji) dodano specjalny tryb. Otóż na ekranie telewizora po wciśnięciu odpowiedniego guzika pojawia się film lub wybrana strona pokazu slajdów, a na tablecie można w tym czasie robić, co się chce, na przykład przeglądać strony internetowe. Bardzo nam się ten pomysł spodobał. Odtwarzacz jest bardzo prosty: można jedynie wybrać film i włączyć tryb prezentacji.
Przeglądarka zdjęć również nie zaskakuje – jest wykonana w sposób prosty i gustowny. Zdjęcia są w niej grupowane według folderów, w których się znajdują. Obsługuje ona, oczywiście, wszystkie najbardziej popularne gesty, a zawartość „przerzuca” się, przesuwając palcem po ekranie. Zmianie fotografii towarzyszy miły dla oka efekt zanikania poprzedniej, za który Research in Motion może zostać pozwana ;)
PlayBook jest wyposażony w aplikację YouTube'a, która zapewnia jedynie podstawowe funkcje wyszukiwania i odtwarzania wideo. Brakuje możliwości zalogowania się na swoje konto i przeglądania swoich subskrypcji czy ulubionych filmów. Dlatego częściej korzystaliśmy z przeglądarkowej wersji YouTube'a. Trzeba jednak pochwalić producenta za bardzo dobrą optymalizację odtwarzania flashowych filmów: PlayBook jest jedynym tabletem, który bez problemu radzi sobie z wyświetlaniem wideo w 1080p, zarówno w przeznaczonym do tego programie, jak i w przeglądarce.
Odtwarzacz muzyki również nie zachwyca funkcjonalnością. Utwory znajdujące się w pamięci urządzenia są rozmieszczane według wykonawcy, tytułu albumu lub gatunku. Główna część programu zapewnia podstawowe kontrolki odtwarzania, możliwość zapętlenia utworów lub odtwarzania losowego – i tyle. Jest pozbawiony obsługi DLNA, korektora i innych bardziej zaawansowanych dodatków. Jeśli zostaje zminimalizowany, to muzyką można sterować z poziomu paska powiadomień.
Jakość wyjścia słuchawkowego jest zadowalająca; nie mieliśmy większych powodów do narzekania. Pozytywnie zaskoczyły wbudowane głośniki: grają dość głośno i czysto, dzięki czemu można przyjemnie obejrzeć jakiś filmik czy zaprezentować znajomemu wybrany utwór.
Podsumowanie
Pierwszy tablet BlackBerry ma naprawdę spory potencjał i w przyszłości PlayBook lub jego następcy mogą nieźle namieszać na tym rynku, na którym to raz na rok pojawia się nowa generacja iPada, a w międzyczasie – kolejne mniej lub bardziej udane modele z Androidem. Jest to zasługa bardzo dobrego wykonania i świetnego interfejsu użytkownika, który powoduje, że kto już się przyzwyczai do obsługi systemu gestami, ten będzie próbował przesuwać palcem po ramce każdego innego tabletu („Dlaczego to nie działa? A, no tak, trzeba wcisnąć przycisk...”). Projektanci oprogramowania PlayBooka wpadli na naprawdę świetny pomysł i wdrożyli go w mistrzowski sposób. Na dodatek system działa naprawdę szybko, nawet wtedy, gdy zostanie obciążony kilkoma aplikacjami działającymi w tle. Dzięki temu wszystkiemu z PlayBooka korzysta się bardzo przyjemnie i efektywnie.
Niestety, sporym problemem jest bardzo ograniczona funkcjonalność sprzętu ze względu na spore braki w oprogramowaniu. Rozumiemy, dlaczego na razie nie ma wbudowanych takich narzędzi, jak klient pocztowy, kalendarz i lista kontaktów, ale z punktu widzenia zwykłego konsumenta są to niewybaczalne braki. W nieco lepszej sytuacji są ci, którzy mają terminal BlackBerry i mogą się połączyć ze swoim playbookiem przez BlackBerry Bridge, ale wtedy niepotrzebnie zużywają się akumulatory dwóch urządzeń, więc jest to rozwiązanie dalekie od ideału. Nie ma też zbyt wielu aplikacji w AppWorld, a zapowiadana funkcja uruchamiania programów z Androida nadal nie jest dostępna.
Z jednej strony mamy sporo mocnych zalet i duży potencjał, z drugiej zaś – duże ograniczenia, z którymi obecnie trzeba się zmagać. Mimo wszystko kibicujemy kanadyjskiej firmie i zamierzamy śledzić, jak dobrze idzie jej pracownikom spełnianie obietnic. Jeśli zostaną one dotrzymane, to PlayBook będzie jednym z najciekawszych tabletów na rynku, który powinien znaleźć sporo zwolenników. Niestety, nie możemy polecić urządzenia, które kiedyś może być fajne (bo producent zapowiada, że większość tych ograniczeń niedługo zniknie). Liczy się to, co sprzęt oferuje tu i teraz.
Aktualizacja:
Obietnice złożone przez RIM zostały spełnione i PlayBook otrzymał aktualizację systemu, która poprawiła jego funkcjonalność. O szczegółach napisaliśmy tutaj.
Do testów dostarczył: RIM
Cena w dniu publikacji (z VAT): około 1800 zł