A zmieniło się sporo, i to nawet nie tyle na rynku schładzaczy, co na rynku procesorów. Gdy powstawał poprzedni test, w sklepach dominowały Core i7 pierwszej generacji oraz nieznacznie od nich chłodniejsze Phenomy II X4. Wiele osób miało jeszcze platformę LGA775 z gorącym procesorem Core 2 Quad Q6600, który dopiero po przetaktowaniu rozwijał skrzydła w zadaniach jednowątkowych. Aby uzyskać ciszę lub znacząco podnieść wydajność przez podkręcanie ze zwiększeniem napięcia zasilania, trzeba było dysponować naprawdę dobrej klasy schładzaczem. Sytuacja zmieniła się o tyle, że dzisiejsze procesory Sandy Bridge (Core i7 trzeciej generacji) nie są już aż tak gorące i nie wymagają już tak dobrego chłodzenia, jak poprzednicy. Czy oznacza to, że nie potrzebujemy już wydajnych schładzaczy? Nie do końca. W międzyczasie pojawiły się także procesory sześciordzeniowe, zarówno AMD, jak też Intela. Wymagają one solidniejszej konstrukcji chłodzącej.

Nie od dziś tematem chłodzenia szczególnie zainteresowani są entuzjaści podkręcania, niedaleko wręcz do stwierdzenia, że to dla nich firmy produkują szalone konstrukcje zdolne rozproszyć nawet 300 W ciepła. Tak, na wielu opakowaniach znalazły się równie odważne zapewnienia i nie trzeba chyba tłumaczyć, kogo mają skusić... I z pewnością są skuteczne, mimo że takich procesorów jeszcze nie ma i – patrząc na trendy rynkowe – jeszcze jakiś czas nie będzie. Przykład: