Wstęp

Już się przyzwyczailiśmy do tego, że większość producentów laptopów oferuje swoje komputery z preinstalowanym systemem operacyjnym. O ile jednak preinstalowany Windows 7 na współczesnym komputerze nie jest dla nikogo zaskoczeniem, to zwykle w informacji handlowej dotyczącej komputera nie ma najmniejszej wzmianki o dodatkowym oprogramowaniu. Nawet jeżeli się pojawi, to zwykle w formie marketingowego przekazu o „niezwykle przydatnych aplikacjach”, „preinstalowanym oprogramowaniu zabezpieczającym” albo „pakiecie biurowym w pełnej wersji” (i próżno szukać informacji, że w istocie jest to np. 60-dniowa wersja próbna).

Nadmiar aplikacji dodawanych do systemu operacyjnego na nowych komputerach zyskał sobie niezbyt chlubne miano: crapware lub (zamiennie) bloatware. Wśród nich niezwykle rzadko można trafić na faktycznie użyteczny program. Niemal zawsze wraz z nowym komputerem dostajemy zestaw nikomu niepotrzebnych „przeszkadzajek” w postaci multimedialnych „kombajnów” (najczęściej dublujących systemowe funkcje), programów antywirusowych, aplikacji biurowych, pasków narzędziowych, dodatkowych monitorów funkcji i tak już monitorowanych przez system operacyjny (jak dodatkowe menedżery sieci bezprzewodowych) itp. Większość takiego oprogramowania to ograniczone czasowo i funkcjonalnie wersje próbne. Całość uzupełniają licznie wyskakujące okienka z informacjami o promocjach, zachętach do kupienia pełnej wersji danego programu, mało ciekawe gry itp. Niektóre modele sprawiają wrażenie bardzo drogiego… katalogu reklamowego oprogramowania.