Szwajcaria słuchawkowego świata
Wiadomo nie od dzisiaj, że produkty zasługujące na miano awangardowych rządzą się swoimi prawami. Przemysł elektroniczny oferuje bardzo dużo gadżetów, na których widok wzrasta poziom adrenaliny we krwi. Jednak aby należycie zmierzyć poziom wyjątkowości konkretnego produktu, wypada pokierować się nie tylko jego ceną. To, co jest drogie, ale dostępne dla każdego, nie zasługuje na miano w pełni awangardowego. Najlepszym przykładem są luksusowe samochody, które różnią się pod względem dostępności. W przypadku niektórych chęć kupienia i pieniądze to nie wszystko. (Na przykład niektóre modele Ferrari są produkowane w ograniczonej liczbie i można je kupić tylko po otrzymaniu specjalnego zaproszenia od producenta). I to właśnie one stoją najwyżej na drabinie produktów elitarnych – są dostępne dla bardzo nielicznych i właśnie dlatego tak wyjątkowe. A mogłoby się wydawać, że dziś status społeczny nie ma aż takiego znaczenia jak 150 lat temu...
Produkt, który trafił w uszy naszego testera, jest równie luksusowy jak wspomniane auta, tylko że w swojej słuchawkowej klasie. Owszem, aby kupić monitory douszne Westone ES3X, nie potrzebujemy specjalnego zaproszenia. Ale też nie sposób ich znaleźć na półkach marketów. Jest z tym trochę zachodu, ale o tym nieco dalej. Pierwsze modele spersonalizowanych monitorów dousznych były przeznaczone wyłącznie dla muzyków. Było tak nie przez przypadek, bo te produkty ze względu na ich cenę i dostępność są słuchawkową niszą. No ale czego to majętny muzyk nie zrobi, żeby tylko poprawić warunki swojej pracy? Nigdy też nie brakowało zwykłych zjadaczy chleba, którzy podobnie jak muzycy bardzo cenią sobie jakość dźwięku, a spersonalizowane słuchawki pod tym względem mocno różnią się od zwykłych dokanałówek.
Byliśmy też bardzo ciekawi, jak ES3X wypadną w porównaniu z naszym modelem odniesienia. Głównie dlatego, że obydwie konstrukcje zostały oparte na tych samych (albo bardzo podobnych) przetwornikach – i w takiej samej liczbie. Trwająca od lat „wojna na liczbę przetworników” wśród producentów spersonalizowanych słuchawek każe jednak zapytać, czy faktycznie efekt jest tym lepszy, im jest ich więcej. Konfrontacja dwóch par monitorów o tej samej liczbie zbalansowanych głośniczków, ale w bardzo różnej cenie na pewno przybliży nas do prawdy.
Opakowanie, dodatki i dane techniczne
Każdy, kto decyduje się na produkt luksusowy, po cichu liczy na to, że za ceną będzie szła jakość „wydania”. Pudełka wyłożone zamszem, tona dodatków, podziękowania od producenta i inne „gratisy” w pewnym stopniu usprawiedliwiają wydanie małej fortuny, przy okazji sprawiając, że czujemy się dopieszczeni. W końcu to nie producent robi klientowi łaskę, sprzedając mu produkt, tylko odwrotnie, kropka.
Westone ES3X zostały wydane skromnie, ale bardzo praktycznie. Producent postarał się zapewnić maksymalną żywotność produktu. Słuchawki, z których korzysta się na ulicy, podczas koncertów (o ile ktoś jest muzykiem) czy w ogóle aktywności fizycznej, są narażone na uszkodzenie w dużo większym stopniu niż te, których używa się tylko w domu, we własnym fotelu.
Sprzęt dotarł do nas w niewielkim, kartonowym pudełku. W środku znaleźliśmy skrzyneczkę. To model 1040 firmy Pelican, bardzo odporny na ciśnienie, wilgoć, temperaturę i uszkodzenia mechaniczne, nawet te wyjątkowo ciężkiego kalibru. Armia Stanów Zjednoczonych namiętnie korzysta z produktów tej firmy, co jest dobrym wyznacznikiem ich jakości. Gdy zobaczyliśmy to opakowanie, nie było nam przykro, że nie jest to drewniane, wyściełane zamszem pudełko. Wręcz przeciwnie, byliśmy zadowoleni. Pomimo sporej pojemności mała skrzyneczka może zmieścić praktycznie tylko słuchawki i dodatki do nich. Niewielki odtwarzacz plików muzycznych pokroju Sansa Fuze czy Sansa Clip też się zmieści, ale będzie ciasno. W skrzyneczce umieszczono wkładkę, która ma wytłoczone miejsca na poszczególne elementy zestawu oraz dodatki – to dlatego jest tam tak mało miejsca. Na szczęście forma da się zdemontować, a wtedy wraz ze słuchawkami zmieści się nawet jeden z większych iPodów, jednak kosztem nieładu. Dołączono też karabinek. Ten gadżet został należycie opisany, aby jakiemuś amatorowi alpinizmu nie przyszło do głowy użyć go podczas wspinaczki.
Pozostałe dodatki to instrukcja obsługi, przyrząd do usuwania woskowiny i środek ułatwiający umieszczenie słuchawek wewnątrz ucha. Nie zabrakło też ściereczki oraz plastikowego pudełka wypełnionego kryształami pochłaniającymi wilgoć. Co ciekawe, aby odprowadzić jej nadmiar z pudełka, wystarczy umieścić je na kilka chwil w mikrofalówce lub piekarniku.
Na drugiej stronie instrukcji jest karta gwarancyjna, która zapewnia darmowe ponowne dopasowanie słuchawek przez 30 dni, jeżeliby się okazało, że produkt jest niewygodny. Bezpłatna naprawa w przypadku usterek fabrycznych przysługuje przez sześć miesięcy.
Poprawka z Historii
Jesteśmy winni przeprosiny firmie Westone. W naszej dużej publikacji poświęconej słuchawkom dokanałowym znalazł się rozdział o genezie tych produktów. Wyjaśniliśmy w skrócie, kim byli Jerry Harvey i Aleks Van Halen i co się narodziło z ich współpracy. Pominęliśmy jeden, ale niezwykle istotny szczegół. Jerry Harvey faktycznie jest uważany za ojca profesjonalnych monitorów dousznych, ale nie dokonałby tego wszystkiego, działając na własną rękę. Owszem, poczta pantoflowa robi swoje i tuż po członkach zespołuVan Halen monitorów zażyczyły sobie takie legendy, jak Skid Row i Guns N’ Roses. Harvey był znanym inżynierem dźwięku, ale bez kontaktów, które umożliwiłyby mu prowadzenie działalności na większą skalę. Z pomocą przyszła firma Westone, która miała już bardzo pewną pozycję na rynku oraz, co najważniejsze, imponującą bazę klientów i laboratoria gotowe do pracy. Niestety, obydwie strony nie mogły się do końca porozumieć i w 2001 roku ich wieloletnia współpraca zakończyła się. Nie obyło się bez spotkań w towarzystwie prawników, pozwów i innych równie nieciekawych rzeczy. Ale tak czy inaczej, firma Westone była bardzo ważnym ogniwem łańcucha prowadzącego do powstania rynku awangardowych monitorów dousznych. Jeżeli Jerry Harvey jest uznawany za ojca spersonalizowanych słuchawek, firma Westone to ich matka. Pora poznać ją bliżej.
Firma została założona w 1959 roku przez Rona Morgana w stanie Colorado. Na samym początku była to skromna domowa manufaktura, której produkty były mocno związane z ochroną ludzkiego słuchu. Przez lata firma rozwijała się, by w końcu urosnąć do rangi jednego z najbardziej liczących się producentów sprzętu audiologicznego. Można powiedzieć, że Westone jest pionierem w produkcji niektórych urządzeń wykorzystywanych w foniatrii i audiologii. Jak nietrudno się domyślić, firma jest też pierwszą, która zaczęła trudnić się produkcją profesjonalnych słuchawek dokanałowych. Na samym początku rozwoju tej branży to Westone była dostawcą produktów, które inne firmy sprzedawały swoim klientom. Tak było w przypadku modeli słuchawek E1 i E5 produkowanych dla firmy Shure oraz wczesnych produktów w ofercie innego słuchawkowego potentata, Ultimate Ears.
Westone jest rodzinnym interesem. Ron miał czterech synów, a każdy z nich trudnił się inną częścią biznesu. Najstarszy z braci, Randy, był wieloletnim dyrektorem wykonawczym (CEO), ale kilka lat temu zmarł. Pałeczkę po nim przejął Lyhn Keller, który jest jednocześnie pierwszym dyrektorem niespokrewnionym z rodziną Morganów.
Budowa
Westone ES3X | |
---|---|
czułość | 124 dB |
impedancja | 56 omów |
pasmo przenoszenia | 20 Hz – 18 000 Hz |
długość przewodu | 1,3 m |
masa | 12 g (bez kabla) |
wtyk | pozłacany, kątowy |
przewód sygnałowy | symetryczny |
typ przetwornika | potrójny zbalansowany |
typ słuchawek | zamknięte |
Westone, podobnie jak większość firm produkujących spersonalizowane słuchawki, wytwarza swoje produkty z akrylu. Zbalansowane przetworniki zostają umieszczone wewnątrz „wydmuszki” wykonanej z tworzywa sztucznego, ale nie jest to jedyne rozwiązanie dostępne na rynku monitorów dousznych. Niektóre firmy trudnią się też produkcją modeli w całości wykonanych z silikonu. Użycie tego materiału powinno obniżyć koszt i czas produkcji oraz zniwelować drgania zbalansowanych przetworników. Chociaż po cenach większości silikonowych monitorów jakoś nie widać, że zostały wykonane z tańszego materiału. Wnętrze silikonowych konstrukcji jest w całości wypełnione, więc odrobinę wzrasta trwałość słuchawek (przynajmniej w teorii), no i oczywiście ich elastyczność, co przekłada się na wygodę użytkowania na samym początku. Firma Westone wykorzystuje akryl, ale na życzenie klienta wykonuje monitory z winylu. Tak, tego samego winylu, z którego są wytwarzane płyty gramofonowe. Winyl jest do pewnego stopnia elastyczny po rozgrzaniu, a właściwości plastycznych nabiera przy kontakcie z ludzkim ciałem. Zastosowanie takiego rozwiązania zwiększa wygodę użytkowania np. podczas jedzenia. Szczęki niektórych ludzi są tak skonstruowane, że w trakcie gryzienia słuchawki mogą zostać wypchnięte z ucha. Winylowe i elastyczne końcówki pozwalają tego uniknąć.
Jedną z rzeczy, które odróżniają spersonalizowane konstrukcje od tych uniwersalnych, jest przewód sygnałowy. W modelu ES3X kabelek da się odczepić od słuchawek, co jest rozwiązaniem wyjątkowo dobrym. Chociaż zapewne znajdzie się grupa purystów dźwiękowych, którzy wyjdą z założenia, że to profanacja i mocno degraduje sygnał. Nam logika podpowiada, że w przypadku awarii zdecydowanie łatwiej jest wymienić przewód sygnałowy niż całe słuchawki. Dlatego modularna konstrukcja sprawdza się zwłaszcza wtedy, gdy ma się do czynienia ze sprzętem kosztującym ponad 3 tys. zł. Wprawdzie zapasowy kabelek nie jest tani (kosztuje ok. 100 zł), ale nadrabia wytrzymałością. To nie jest ten typ przewodu, który po roku zacznie sprawiać problemy, np. przy wtyku 3,5 mm. Drut powleczony teflonem jest na tyle dobrym pomysłem, że stosują go praktycznie wszystkie firmy produkujące spersonalizowane słuchawki. Rozgałęzienie oraz wtyk 3,5 mm to nic nowego. Ściągacz działa odrobinę topornie, ale to celowy zabieg, bo przewód poprowadzony z tyłu głowy ma pozostać na swoim miejscu. Wtyki obydwu kanałów są niewielkie i odpowiednio oznaczone: czerwona kropka to kanał lewy, a niebieska – prawy. Przy zwieńczeniach każdej ze słuchawek zamontowano przezroczyste wężyki. Wewnątrz nich znajdują się przewody sygnałowe oraz druty. To sprawia, że kable w plastikowych rurkach tuż przy uszach „zapamiętują” swoje kształty, co przekłada się na wygodę użytkowania.
Kształt słuchawek zawsze będzie bardzo podobny, niezależnie od użytkownika. Model ES3X, podobnie jak cała masa innych monitorów dousznych, wyglądem przypomina ślimaka. Jest to logiczne następstwo takiej, a nie innej budowy małżowiny usznej oraz kanału słuchowego ludzkiego ucha. Pomimo dziwnych kształtów, sugerujących kruchość produktu, model ES3X jest solidny, i to bardzo. Oprócz przetworników i kilku przewodów we wnętrzu akrylowej skorupki nie ma niczego. Ale gdy bierze się słuchawki do ręki, nabiera się przeświadczenia, że to najbardziej „pancerne” dokanałówki. W ES3X liczba przetworników oraz typ pasywnej zwrotnicy są takie same jak w naszym modelu odniesienia. Na samym początku można wyjść z założenia, że skoro zwrotnice i przetworniki w obydwu modelach są takie same, to muszą one mieć bardzo podobną charakterystykę brzmieniową. Nic podobnego: różnica pomiędzy słuchawkami jest nieprawdopodobnie duża, ale o tym dalej.
Produkt, który do nas trafił, został wykonany z dwóch materiałów. Ponieważ autor artykułu mógł wybrać to i owo, zdecydował się na fortepianową czerń. O dziwo, w przypadku dokanałówek taki kolor się sprawdza, ale innym produktom zamkniętym w czarnej i połyskliwej obudowie mówimy nie. Winylowe końcówki to już matowa czerń, ale choć różnią się od reszty obudowy, nie rzucają się w oczy. Wygrawerowana nazwa producenta oraz numer seryjny też są niezauważalne dla kogoś, kto nie trzyma słuchawek w rękach. Mimo że to produkt firmy Westone, na słuchawkach widnieje nazwa dostawcy, Variphone Benelux.
Jedną z najciekawszych rzeczy, które można zrobić z dokanałówkami takimi jak model ES3X, jest zażyczyć sobie niepowtarzalnej ozdoby. Dostawcy spersonalizowanych słuchawek spełniają zachcianki niczym czarodzieje, a Variphone nie jest tu wyjątkiem. W tym przypadku spodobało się nam to, że te najprostsze ozdoby są wliczone w cenę produktu. Mało która firma produkująca słuchawki pokroju ES3X ma taką ofertę. Autor artykułu zdecydował się na dość skromne ozdoby, nawiązujące do pierwszej w pełni trójwymiarowej gry FPP – Quake'a. Obydwa emblematy wkomponowane w słuchawki są odrobinę trójwymiarowe. Widać też, że nie mają prawa się zetrzeć, bo czerwony akryl został naprawdę głęboko osadzony w zewnętrznej części obudowy. Jeżeli komuś będzie mało, może zlecić umieszczenie tam w pełni trójwymiarowych elementów, wybrać oryginalny kolor, zaprojektować obrazek w różnych kolorach i czego tam jeszcze dusza zapragnie. Klient nasz pan.
Monitory dotarły do testera bez najmniejszej skazy. Widać, że mamy do czynienia z produktem luksusowym nie tylko na papierze. Zresztą nie ma się co dziwić, bo te słuchawki to dzieło głównie ludzkich rąk. Owszem, w pracy wykonywanej przez człowieka często zdarzają się niedoskonałości, ale w tym przypadku efekt przerósł oczekiwania.
Procedura zakupu, dostępność i wygoda użytkowania
Jak przystało na produkt awangardowy, model ES3X nie zalega na półkach sklepowych w pobliskim centrum handlowym. To nie tylko kwestia ceny. Słowo spersonalizowany w parze z monitorami dousznymi oznacza mniej więcej tyle, że takie słuchawki będą pasowały wyłącznie do jednych uszu. Chociaż „klony” się zdarzają, ale szansa takiego spotkania jest bliska zeru. Żeby sprawić sobie takie słuchawki, trzeba się udać do audiologa. Wymagany jest wycisk małżowiny usznej i kanału słuchowego do drugiego zakrętu (tzw. pełna concha). Każdy audiolog wie, o co chodzi, ale mało który ma w swojej ofercie taką usługę osobno. W zdecydowanej większości przypadków wykonanie wycisku ucha pacjenta jest wliczone w cenę aparatu słuchowego, którego przecież amator słuchawek nie potrzebuje. Ponieważ w Polsce jest obowiązek rejestrowania sprzedaży, łatwo można się domyślić skutków. Skoro usługa wykonania jedynie wycisków nie figuruje w większości cenników, nie można za nią pobierać opłat, przynajmniej nie w sposób w pełni legalny. Pewnie wizyta u pani audiolog (pana audiologa jeszcze nie spotkaliśmy) ze skromnym podarunkiem w ręku załatwi sprawę, ale będzie to wyłącznie jej dobra wola. Trzeba się po prostu wykazać umiejętnościami interpersonalnymi :) Owszem, zdarzają się pracownie, które mają wycenione wykonywanie wycisków osobno. Ale z praktyki wiemy, że jest to jeden gabinet na osiem, przynajmniej w Warszawie.
Gdy już delikwent siada u pani audiolog w fotelu, najpierw w jego kanałach usznych zostaje umieszczony kawałek gąbki. Jego zadaniem jest ochrona kanału słuchowego przed dostaniem się zbyt głęboko plastycznej masy na bazie silikonu. Po jej wprowadzeniu do wnętrza ucha należy poruszać żuchwą tak, aby substancja dostała się w każdy jego zakamarek. Ale istnieją przynajmniej dwie szkoły prawidłowego pobierania wycisku od pacjenta w celu dopasowania słuchawek. Producenci spersonalizowanych monitorów piszą, że aby model się udał, pacjent przez tych kilka minut musi mieć w ustach niewielki kęs jedzenia. Jest to logiczne, bo gdy usta są otwarte, żuchwa wpływa na kształt kanału słuchowego. Cały zabieg jest bezbolesny, w stu procentach bezpieczny i szybki. Trwałość silikonowego modelu jest dość duża, ale im szybciej się go wyśle do producenta słuchawek, tym lepiej. Materiały powszechnie stosowane w audiologii i protetyce do pobierania wycisków są oparte na silikonie i z czasem schną, a następstwem jest ich powolne, ale sukcesywne obkurczanie się.
Spersonalizowane produkty firmy Westone nie są dostępne w Polsce, a jej jedynym przedstawicielem w Europie jest właśnie Variphone. Produkty w ofercie tej firmy różnią się ceną od tych w katalogu amerykańskiego oddziału Westone'a: liczby są dokładnie takie same, ale w Europie są w euro, a w USA – w dolarach. Różnicę jest bardzo łatwo policzyć: w przypadku modelu ES3X to 950 zł. Oczywiście, mieszkaniec Starego Kontynentu nie kupi żadnego ze spersonalizowanych produktów firmy za pośrednictwem amerykańskiej strony Westone'a. Gdy spróbuje, zostanie odesłany do Variphone'a. Cóż, taki rynek.
ES3X są bardzo wygodne, nieporównywalnie bardziej niż tradycyjnie wykonane produkty dokanałowe. Szybko zapomina się o tym, że solidny kawał akrylu szczelnie wypełnia uszy. Nauka wkładania i wyjmowania słuchawek chwilę zajmuje, ale potem jest już z górki. Na samym początku tarcie pomiędzy sprzętem a kanałami słuchowymi jest duże, ale producent dostarczył stosowny płyn nawilżający, który znacznie poprawia wygodę użytkowania. Po kilku dniach stosowania go na dokanałówkach pozostaje niewidzialna warstwa, co jeszcze ułatwia zakładanie.
Słuchawki spersonalizowane według producenta wytłumiają około 36 dB odgłosów otoczenia i możemy w to uwierzyć. Nasz model odniesienia, model Westone 3, z którego namiętnie korzysta(ł?) nasz tester, również jest używany w połączeniu z wkładkami UM56 dopasowanymi do kanałów słuchowych. Ale różnica w skuteczności tłumienia odgłosów otoczenia pomiędzy modelami 3 i ES3X jest bardzo odczuwalna: droższy robi to znacznie lepiej. Nasz model odniesienia przepuszcza odgłosy warszawskiego metra na tyle, że delektowanie się muzyką jest mocno utrudnione. W przypadku modelu ES3X jedyne odgłosy, które docierają do słuchacza, to łagodne, niskie tony podziemnej kolejki, które nie wpływają znacząco na odbiór utworów. Na ulicy jest podobnie. Idąc w słuchawkach Westone 3, odrobinę słyszy się samochody i inne odgłosy miasta, a model ES3X oferuje niemalże idealną ciszę. Nie spodziewaliśmy się aż takich różnic w izolacji, tym bardziej że obydwie konstrukcje są oparte na spersonalizowanych elementach.
Na koniec pozostał do omówienia dość istotny aspekt ludzkiej anatomii. Ucho człowieka nieustannie się zmienia, więc spersonalizowane słuchawki nie są na całe życie. Na pięć lat – też nie. Mówimy bardziej o trzech, w porywach czterech. Po upływie tego czasu izolacja nie będzie tak dobra jak na początku, co przełoży się na jakość dźwięku, i warto o tym pamiętać. Słuchawki dokanałowe grają tym lepiej, im dokładniej wypełniają wnętrze ucha. Na szczęście są firmy, które oferują wymianę obudowy na nową, ale ta usługa wiąże się z wydatkiem rzędu 500 zł.
Platforma testowa
Oto sprzęt, który posłużył nam do przetestowania słuchawek Westone ES3X.
Model | Dostarczył | |
---|---|---|
Słuchawki referencyjne: | Westone 3 | Redakcyjny |
Źródło #1: | Apple/RWA iMod Video 5.5G + wzmacniacz RSA p-51 Mustang | Redakcyjny |
Źródło #2: | iPod Video 5.5G | Redakcyjny |
Źródło #3: | Cowon E2 | Redakcyjny |
Źródło #4: | ASUS Xonar U1 | asus.com.pl |
Źródło #5: | Audiotrak DR.DAC 2 | Redakcyjny |
Źródło #6: | Audio-gd Phoenix | Redakcyjny |
Testy – odsłuch
Aby należycie przetestować słuchawki ES3X, posłużyliśmy się kilkoma odtwarzaczami plików muzycznych (referencyjny iMod + wzmacniacz słuchawkowy RSA p-51 Mustang, wyjście słuchawkowe iPoda Video 5.5G, Cowon E2), kartą dźwiękową ASUS Xonar U1, swoim referencyjnym dakiem firmy Audiotrak oraz zbalansowanym, tranzystorowym wzmacniaczem słuchawkowym Phoenix firmy Audio-gd. Model ES3X został porównany wyłącznie ze słuchawkami Westone 3, a o tym, co usłyszał tester, możecie przeczytać poniżej.
Zdecydowaliśmy się na kilka przenośnych odtwarzaczy różniących się od siebie charakterem brzmienia, żeby określić, do czego najbardziej pasuje model ES3X. Nasz stacjonarny, tranzystorowy wzmacniacz Phoenix zazwyczaj gra w parze ze słuchawkami Sennheiser HD 800 wetkniętymi w gniazda XLR, ale zazwyczaj radzi sobie bardzo dobrze także z monitorami dousznym. Poza tym byliśmy ciekawi, co usłyszymy po podłączeniu modelu ES3X do wzmacniacza odrobinę od niego droższego. Xonar U1 to nasza karta muzyczna z dolnej półki, a konwerter cyfrowo-analogowy firmy Audiotrak jest przedstawicielem dość wysokiej.
Westone 3 – Apple/RWA iMod Video 5.5G + wzmacniacz RSA p-51 Mustang
- Tony niskie. Takie jakie najbardziej lubimy: czyste, dynamiczne, punktowe, ale niezbyt głębokie. Słowem: bezkonkurencyjne.
- Tony średnie. To „ulubiony” fragment pasma wzmacniacza, który działa bardzo synergicznie z iModem i IEM-ami firmy Westone. Średnie tony brzmiały bardzo czysto, dynamicznie i „muzykalnie”.
- Tony wysokie. Odpowiednio słyszalne, niecofnięte i niezwykle szczegółowe.
- Efekty przestrzenne. Spektakularne. Instrumenty rozlokowane w wirtualnej przestrzeni brzmiały bardzo namacalnie, realistycznie. Ani przez moment nie było problemu ze zlokalizowaniem gitary czy wokalisty.
- Separacja instrumentów. Znakomita. Bez najmniejszych przeszkód można było skupić się na wybranym dźwięku.
Westone ES3X – Apple/RWA iMod Video 5.5G + wzmacniacz RSA p-51 Mustang
- Tony niskie. Bardzo czyste, dynamiczne, naturalne i wiarygodne. Świetnie wypełnione, a przez to niesłychanie realistyczne.
- Tony średnie. To nowy poziom naturalności dźwięku. Brzmienie jest odrobinę mniej analityczne niż u rywala, ale przyjemność z odsłuchu – nieporównywalnie większa.
- Tony wysokie. Świetnie zaakcentowane, bardzo naturalne i wiarygodne, ani odrobinę nie męczyły.
- Efekty przestrzenne. Bardzo podobne jak w słuchawkach Westone 3.
- Separacja instrumentów. Znakomita.
Westone 3 – iPod Video 5.5G
- Tony niskie. Lekkie, punktowe i niezbyt głębokie, ale czyste. Dały się lubić.
- Tony średnie. Odrobinę za jasne i nazbyt płaskie, co przełożyło się na spadek naturalności brzmienia.
- Tony wysokie. Bardzo dobrze słyszalne i odpowiednio naturalne.
- Efekty przestrzenne. Bardzo dobre.
- Separacja instrumentów. Dobra.
Westone ES3X – iPod Video 5.5G
- Tony niskie. Bas był sprężysty, odrobinę powolny, ale w dalszym ciągu nieźle kontrolowany.
- Tony średnie. Brzmienie gitar oraz wokali było zadowalające.
- Tony wysokie. Brzmiały dobrze, chociaż mogłyby być odrobinę bardziej słyszalne.
- Efekty przestrzenne. Bardzo dobre.
- Separacja instrumentów. Dobra.
Westone 3 – Cowon E2
- Tony niskie.Brzmienie basów było dość miękkie i delikatne. Były subtelnym uzupełnieniem pozostałych fragmentów pasma.
- Tony średnie. Gitary i partie wokalne były w porządku – odpowiednio naturalne i „muzykalne”.
- Tony wysokie. Liczba mikrodetali była mniejsza niż w przypadku odtwarzaczy Apple'a, ale np. talerze wybrzmiewały całkiem długo i naturalnie.
- Efekty przestrzenne. Całkiem niezłe, ale słabsze niż w pozostałych parach.
- Separacja instrumentów. Zadowalająca.
Westone ES3X – Cowon E2
- Tony niskie. Pomimo odpowiedniego wypełnienia i spójności zabrakło im dynamiki. Chociaż niektórym mogą się bardzo podobać.
- Tony średnie. Gitarom zabrakło wyrazistości, ale wokale brzmiały dobrze. Dynamika mogłaby być większa.
- Tony wysokie. Ich słyszalność oraz realizm były bardzo dobre.
- Efekty przestrzenne. Bardzo dobre.
- Separacja instrumentów. Dobra.
Westone 3 – ASUS Xonar U1
- Tony niskie. Lekkie, dynamiczne i odrobinę zbyt płaskie. Było całkiem nieźle, ale zabrakło wypełnienia.
- Tony średnie. Partie wokalne były dość naturalne, ale zbyt bliskie, a syczenie głosek było częstym gościem. Gitary również były za blisko słuchacza. Przez większość czasu ich brzmienie było dość naturalne, ale niekiedy zaskakiwało nadmierną jasnością.
- Tony wysokie. Były dobrze słyszalne i odpowiednio długo wybrzmiewały, chociaż niekiedy wydawały się nam odrobinę plastikowe.
- Efekty przestrzenne. Tym razem dźwięk był bardzo bliski i napastliwy. Nie podobało się nam.
- Separacja instrumentów.Przeciętna.
Westone ES3X – ASUS Xonar U1
- Tony niskie. Dynamiczne, głębokie i sprężyste, ale zabrakło im naturalności.
- Tony średnie. Zdarzało im się zagrać za blisko słuchacza, co było odrobinę nierealistyczne.
- Tony wysokie. Ich słyszalność i wybrzmiewanie były w porządku.
- Efekty przestrzenne. Były niezłe, ale okazjonalnie przesadnie zbliżone do słuchacza, a przez to odrobinę irytowały.
- Separacja instrumentów. Dobra.
Westone 3 – Audiotrak DR.DAC 2
- Tony niskie. Lekkie, punktowe i odpowiednio rozciągnięte, ale też dobrze kontrolowane. Spodobały się nam, chociaż mogłoby ich być więcej.
- Tony średnie. Wokale brzmiały bardzo przekonywająco; naturalnie i realistycznie, chociaż dało się słyszeć syczenie głosek. Gitary brzmiały odrobinę matowo, ale zadowalająco.
- Tony wysokie. Ich brzmienie było naturalne i odpowiednio wyraźne, ale nie za bliskie, co korzystnie wpłynęło na rozmiar sceny muzycznej.
- Efekty przestrzenne. Zadowalające; scena muzyczna nie była ani przesadnie oddalona, ani nazbyt bliska.
- Separacja instrumentów. Świetna.
Westone ES3X – Audiotrak DR.DAC 2
- Tony niskie. Naturalne, punktowe i odpowiednio mięsiste.Jednym słowem: świetne.
- Tony średnie. Bardzo dobre – zrównoważone, wiarygodne i czyste.
- Tony wysokie. Ich brzmienie nie było aż tak wyraźne jak u konkurencji, ale zdecydowanie nadrabiały wiarygodnością przekazu.
- Efekty przestrzenne. Dość intymne, ale ciekawe.
- Separacja instrumentów. Bardzo dobra.
Westone 3 – Audio-gd Phoenix
- Tony niskie. Brzmiały dynamicznie, punktowo i odpowiednio sprężyście.
- Tony średnie. Ich słyszalność była odpowiednia, chociaż gitarom przydałby się bardziej miękki przekaz.
- Tony wysokie. Nie mamy im nic do zarzucenia. Podobały się nam pomimo tego, że nie były dostatecznie wyraźne.
- Efekty przestrzenne. Skromne, ale zadowalające.
- Separacja instrumentów. Bardzo dobra.
Westone ES3X – Audio-gd Phoenix
- Tony niskie. Po raz kolejny nie mamy im nic do zarzucenia. Stanowiły idealne połączenie naturalności, dobrego wypełnienia oraz odpowiedniej sprężystości.
- Tony średnie. Wokale brzmiały dość miękko i naturalnie, a gitary – wyraźnie, choć nie napastliwie.
- Tony wysokie. Wybrzmiewały zadowalająco, ale mogłyby być odrobinę bardziej wyraźne.
- Efekty przestrzenne. Bardzo dobre.
- Separacja instrumentów. Dobra, chociaż nie aż tak jak w przypadku iModa.
Wnioski po testach
Obydwie pary słuchawek zostały przetestowane na jak największej liczbie urządzeń, aby wykluczyć zjawisko „wydaje mi się, ale nie jestem pewien”. Po dłuższym obcowaniu z modelem ES3X można bez problemu określić jego charakterystykę i jakość dźwięku. Mówiąc najoględniej, jest fenomenalny, ale po kolei. Te słuchawki charakteryzują się prawie dwa razy większą impedancją niż nasz model odniesienia, Westone 3. Obawialiśmy się trudności z ich „napędzeniem”, ale niepotrzebnie. Ani przez moment nie mieliśmy wrażenia, że słuchawki cierpią z powodu braku dynamiki, z wyjątkiem połączenia z modelem Cowon E2. Ale nie jest to kwestia słabego wyjścia słuchawkowego tego odtwarzacza, tylko jego mocno ocieplonego i dość spokojnego brzmienia.
Jeszcze do niedawna myśleliśmy, że nasz model odniesienia, Westone 3, gra bardzo synergicznie z iModem i dołączonym do niego wzmacniaczem. Nie spodziewaliśmy się, że znajdą się jeszcze jakieś dokanałówki, które zdołają nas zaskoczyć synergią w połączeniu z naszym zmodyfikowanym iPodem. Model ES3X zagrał bardzo realistycznym, wręcz magicznym dźwiękiem, któremu naprawdę nie możemy niczego zarzucić. Te słuchawki bardziej „wybaczają” gorszą jakość plików muzycznych niż Westone 3, nie podkreślają aż tak bardzo wszelkich niedoskonałości. Pomimo odrobinę mniejszej analityczności model ES3X dostarczył niesłychanie dużo frajdy podczas odsłuchu, a o to przecież chodzi.
Te słuchawki dobrze sobie poradziły po podłączeniu bezpośrednio do wyjścia słuchawkowego iPoda Video 5.5G. Owszem, dźwięk nie był aż tak dynamiczny jak w przypadku wpięcia w gniazdo wzmacniacza p-51 Mustang, ale nie możemy też stwierdzić, że było ślamazarnie, bez emocji i mało ciekawie, nic podobnego. Połączenie modelu ES3X z odtwarzaczem Cowon E2 też było dobre, ale naszym zdaniem najsłabsze ze wszystkich sprawdzonych. Łączenie ES3X z odtwarzaczami o ciepłym brzmieniu nie jest najlepszym pomysłem. Chociaż nie jest wykluczone, że wielu osobom mocno ocieplony i spokojny dźwięk spodoba się.
Słuchawki zagrały dynamicznie i żwawo w połączeniu z Xonarem U1, który jest naprawdę udanym produktem. Jednakże brzmienie tej karty w połączeniu z modelem ES3X zaowocowało dźwiękiem najbardziej plastikowym ze wszystkich par. Wirtualna przestrzeń wykreowana przez Xonara U1 często była przesadnie rozbudowana, a to mija się z realizmem. W odsłuchu muzycznym niezbyt pokaźną, ale uporządkowaną scenę muzyczną bardziej cenimy niż przesadnie dużą, a przez to mało wiarygodną.
Obydwie pary słuchawek zagrały dobrze w połączeniu z dakiem firmy Audiotrak, ale naszym faworytem jest po raz kolejny model ES3X. Scena muzyczna była jak gdyby odwrotnością zaprezentowanej przez Xonara U1, ale pomimo jej bliskości odsłuch okazał się bardzo przyjemny. Słuchawki Westone 3 zagrały zbyt analitycznie, a w efekcie nie brzmiały aż tak dobrze jak dużo bardziej naturalny rywal. Na odrobinę więcej liczyliśmy w przypadku wzmacniacza tranzystorowego Phoenix. Tworzy on wręcz fenomenalne połączenie ze słuchawkami Sennheiser HD 800 i właśnie do nich jest przeznaczony, ale w parze z modelem ES3X nie jest aż tak dobrze. Z czystym sumieniem możemy napisać, że nasz przenośny sprzęt referencyjny zapewnia lepszy dźwięk. Należy odrobinę usprawiedliwić Phoeniksa, bo skorzystaliśmy wyłącznie z jego wyjścia słuchawkowego o średnicy 6,3 mm, nieporównywalnie gorszego od zbalansowanego, zakończonego gniazdami XLR. Jednak pozostał pewien niesmak, w końcu to wzmacniacz za blisko 5 tys. zł... Nawet wiemy, dlaczego tak się stało, ale to materiał na dużo dłuższą opowieść.
Podsumowując, model ES3X brzmi zadziwiająco dobrze, znacznie lepiej niż nasz dotychczasowy model odniesienia, Westone 3. Okazało się, że trzy przetworniki trzem przetwornikom nierówne. Nie spodziewaliśmy się, że różnica może być aż tak duża. Flagowy produkt firmy Sennheiser, model HD 800, w połączeniu ze wzmacniaczem kosztującym prawie 5 tys. zł i dakiem wartym dalsze półtora tysiąca nie zrobił na testerze aż takiego wrażenia jak połączenie iModa i wzmacniacza Raya Samuelsa ze słuchawkami ES3X.
Skromna galeria
Podsumowaniem w głowę
Choćbyśmy chcieli, nie umielibyśmy znaleźć innych wad przetestowanego produktu niż jego porażająca cena. Prawie 3400 zł to kwota, za którą można kupić wydajny komputer, używany samochód, przyzwoity zestaw kina domowego, kilka konsol lub masę innych, bardziej „namacalnych” rzeczy. Po co zatem wydawać aż tyle na sprzęt, w dodatku przenośny, który można zgubić? Każdy sam musi się nad tym zastanowić. My jesteśmy zdania, że model ES3X jest wart każdej wydanej złotówki. Dlaczego?
Jest on świetnie wykonany i urzeka wyglądem. Owszem, ozdoby, których sobie zażyczył autor tego artykułu, to kwestia gustu. Część kwoty, którą trzeba wydać na spersonalizowane słuchawki, to koszt produkcji jedynego w swoim rodzaju, mocno awangardowego produktu. Za monitorami dousznymi tego typu stoją tylko ludzkie ręce, a taka praca dziś jest bardziej cenna niż produkcja maszynowa. To właśnie dzięki fachowi drzemiącemu w ludzkich dłoniach przetestowane dokanałówki są perfekcyjnie wykonane i nadzwyczajnie wygodne. No i najważniejsze: gdyby model ES3X nie zapewniał aż tak dobrego dźwięku, w ogóle nie próbowalibyśmy usprawiedliwiać jego ceny. Brzmienie tych słuchawek jest sporym krokiem naprzód w dziedzinie realizmu i naturalności w produktach dokanałowych. Chociaż pod tym względem w dalszym ciągu jest spora różnica pomiędzy słuchawkami ES3X a flagowym modelem niemieckiego Sennheisera, HD 800. W audiofilskim światku panuje opinia, że zamknięte dokanałówki są teoretycznie niezdolne do wydobycia dźwięku tak wiarygodnego jak otwarte, nauszne słuchawki lub kolumny. My jesteśmy zdania, że model ES3X niejedne spośród nich zawstydza pod tym względem.
Pisaliśmy już, że produkty ekskluzywne rządzą się własnymi prawami. Kupując je, spełniamy zachciankę, a nie potrzebę. Ale czy jest gdzieś napisane, że wydanie ponad 3 tys. zł na dokanałowe słuchawki to zbrodnia? Nic podobnego. Inna kwestia to racjonalność. Ale jak na produkt awangardowy przystało, model ES3X jest skierowany do entuzjastów przenośnego sprzętu audio najcięższego kalibru. Nie popełnisz błędu, decydując się na te słuchawki. Jeżeli zdołasz przełknąć ich nieprzyzwoitą cenę, wiedz, że zasmakujesz muzycznego luksusu, który Ci ją wynagrodzi ze sporą nawiązką. Polecamy – z nieukrywanym entuzjazmem.
Do testów dostarczył: Variphone
Cena w dniu publikacji (z VAT): około 3400 zł