Przez ostatnie dwa lata na rynku przeglądarek internetowych zaszło trochę istotnych zmian, może nie na pierwszy rzut oka, ale w dłuższej perspektywie – owszem. Dokładnie dwa lata temu do gry wkroczył trzeci po Mozilli i Microsofcie wielki zawodnik – Google. We wrześniu 2008 roku ta firma, znana głównie z najpopularniejszej na świecie wyszukiwarki internetowej, zaprezentowała swoją własną przeglądarkę, Chrome. W założeniach miała być ona inna niż wszystkie dotychczas stworzone programy: mała, „lekka” oraz nadzwyczaj szybka. Miesiąc obecności na rynku dał jej udział na poziomie procenta. Popularność Chrome'a z miesiąca na miesiąc powoli rosła, aż w maju 2009 roku, osiem miesięcy po wprowadzeniu pierwszej publicznie dostępnej wersji, aplikacja Google'a przegoniła Operę i stała się trzecią najbardziej popularną przeglądarką na świecie. Znaczne przyspieszenie wzrostu jej udziału można było zaobserwować dopiero od października poprzedniego roku, kiedy ukazała się jej trzecia wersja. Od tego czasu Chrome zwiększył swój udział w rynku ponaddwuipółkrotnie, osiągając w sumie wynik bliski 8%. Jak ma się ta krótka, choć burzliwa historia do głównych bohaterów dzisiejszego porównania, Firefoksa 4 i Internet Explorera 9? Gdyby nie Chrome, zapewne nie byłoby ono tak ciekawe.
Aplikacja Google'a udział w rynku musiała zdobyć, rzecz jasna, kosztem którejś z pozostałych przeglądarek. Pierwsze, co nasuwa się na myśl po spojrzeniu na poniższy wykres, to wskazanie jako głównego poszkodowanego Internet Explorera. Faktycznie, od kilku lat przeglądarka Microsoftu bardzo szybko traci na popularności. Mimo że jeszcze dwa lata temu zajmowała ponad 70% rynku, ostatnio spadła poniżej wręcz krytycznego progu 60% (inne źródła mówią nawet o spadku poniżej 50%). W każdym razie z Internet Explorerem jest źle jak nigdy dotąd.
A co z Firefoksem? Po wejściu na rynek przeglądarki Google'a nie zanotował on spadku popularności. Ewentualne wahania były związane raczej z „lepszymi dniami” Internet Explorera, cały czas jednak program Mozilli utrzymywał tendencję wzrostową. Chociaż nie tak dużą, jaka mogłaby być bez cały czas goniącego go Chrome'a. Najciekawsze zdają się ostatnie miesiące. W maju popularność Firefoksa zaczęła delikatnie spadać, a w tym czasie wzrost udziału w rynku zanotował program Microsoftu. Mogła mieć w tym swój udział również dopiero co wprowadzona piąta wersja aplikacji Google'a. Niektórzy analitycy rynku twierdzą, że wielu użytkowników „Liska” decyduje się na porzucenie tej przeglądarki właśnie na rzecz Chrome'a. Taka tendencja ma być widoczna głównie wśród internautów świadomych tego, czego używają, którzy niegdyś porzucili Internet Explorera dla Firefoksa, a teraz, gdy na rynku pojawiła się bogatsza w możliwości konkurencja, wybierają właśnie jej produkt. W takim razie Chrome stał się zagrożeniem nie tylko dla Microsoftu, ale także dla Mozilli.
Zmobilizowani niesamowicie szybkim tempem wzrostu udziału Google'a w rynku przeglądarek twórcy Firefoksa i Internet Explorera postanowili ulepszyć swoje programy na tyle, by mogły one rywalizować z Chrome'em, a przynajmniej zatrzymać przy sobie dotychczasowych użytkowników. Firefox 4 i Internet Explorer 9 mają z założenia nie powielać niedoskonałości swoich poprzedników – mają działać szybko, wyglądać nowocześnie i zużywać przy tym stosunkowo niewiele zasobów systemowych.
Czy im się to uda? Co zwiastują wersje beta – przełom czy tylko nieznaczną poprawę względem obecnych „stabilnych” wersji? Jak wypadają one na tle Chrome'a oraz nieco niedocenianej Opery? Przekonajcie się.
Dwie małe pięknisie prezentują swoje wdzięki – nowy interfejs użytkownika
Projektantom interfejsu przeglądarek od jakiegoś czasu przyświecają dwie idee: minimalizm i – niemal dosłownie – eksponowanie wdzięków, czyli tego, co najważniejsze. Te koncepcje po raz pierwszy połączyły się w Chromie kilka lat temu. Można powiedzieć, że Google stał się tu może nie tyle wzorem, co inspiracją dla konkurencji. Obecne w przeglądarce tej firmy rozwiązania pojawiły się w Operze, część z nich w Internet Explorerze 8, by w końcu zawitać także do Firefoksa i już na dobre przyjąć się w przeglądarce Microsoftu.
Firefox 4 i Internet Explorer 9 mają więc tylko tyle interfejsu, co trzeba, ułożonego przy tym w sposób możliwie przemyślany i mający wydać się intuicyjnym. W zamyśle twórców nowoczesne przeglądarki mają nie zmuszać użytkownika do tego, aby skupiał się na ich obsłudze, mają umożliwiać korzystanie z zasobów globalnej sieci w sposób możliwie szybki i prosty. Nie oznacza to bynajmniej, że dostęp do bardziej zaawansowanych funkcji został utrudniony – w obu przeglądarkach uruchomienie większości z nich wymaga maksymalnie dwóch kliknięć: na przycisku wywołującym główne menu i w końcu na wybranej pozycji uruchamiającej dane narzędzie.
Pasek kart i zarządzanie kartami
Odkąd w przeglądarkach internetowych pojawiły się karty ze stronami, przeglądanie sieci bez nich wydaje się wręcz niemożliwe. Stworzone zostały jako rozwiązanie problemu stale rosnącej liczby otwieranych naraz witryn – przełączanie się między poszczególnymi oknami było bardzo niewygodne. Jak się okazuje, obecnie same karty nie wystarczą, by zachować wygodę użytkowania przeglądarek, szybko i sprawnie poruszać się między nierzadko kilkunastoma otwartymi witrynami. Coraz popularniejsze stają się aplikacje sieciowe – edytory online dokumentów, komunikatory internetowe, zaawansowane technicznie portale społecznościowe. Każda z takich stron powinna być cały czas otwarta, gdyż zazwyczaj jej treść na bieżąco się zmienia i chcemy mieć do niej szybki dostęp. Równocześnie można przeglądać różnego rodzaju portale, wortale, fora, korzystać z wyszukiwarki.
W pewnym momencie może się okazać, że nawet na panoramicznym monitorze nie starcza miejsca na wszystkie karty – obecne stabilne wersje przeglądarek (pomijając rozszerzenia) albo zmniejszają wielkość belki karty, aż widoczna pozostanie sama ikona (Opera, Chrome), albo pozwalają przewijać pasek kart odpowiednimi przyciskami (Firefox, Internet Explorer). Każde podejście ma tyle samo wad, co zalet. Jeśli otwartych jest kilka kart z podstronami tej samej witryny, a mających takie same ikony, problemem może być zlokalizowanie wybranej strony. Przewijanie paska kart, chociaż na belkach widoczne są tytuły, również może być uciążliwe, szczególnie jeśli kart jest dużo i konieczne jest ciągłe przeskakiwanie z jednego jego końca na drugi.
W przypadku czwartej wersji Firefoksa i dziewiątej Internet Explorera można zaobserwować dwa skrajne podejścia do kwestii zarządzania kartami. W pierwszej kolejności przyjrzymy się rozwiązaniu Mozilli – przypadnie ono do gustu głównie osobom nielubiącym zamykać raz otwartych kart przez długi czas.
Firefox 4 i (pozorne) déjà vu
Na pierwszy rzut oka pasek kart w nowym Firefoksie wydaje się taki sam jak w wersji trzeciej. Być może dlatego, że jest taki sam? Pod tym względem w nowym Lisku* ulepszeń nie ma. Jeżeli kart jest dużo, szerokość belek zostaje zmniejszona. Co ciekawe, w FF 4 belki mają minimalną szerokość 99 pikseli, w wersji trzeciej był dostępny cały piksel więcej; zwiększono za to przerwę między poszczególnymi belkami, przez co pasek jest czytelniejszy, a w praktyce tekstu mieści się tyle samo co w poprzedniej wersji przeglądarki. Tak jak Trójka nowa wersja umożliwia przewijanie nadmiaru kart za pomocą kółka myszy lub dwóch przycisków znajdujących się na krawędziach paska.
*Jak pewnie wiedzą Ci, których takie zdrobnienie denerwuje, nazywanie Firefoksa Liskiem jest czysto zwyczajowe, poza tym bardziej związane z logo przeglądarki niż z jej nazwą. O tym, że słowo firefox oznacza całkiem co innego, wiadomo nie od dziś.
Co warto zaznaczyć, pasek kart jest wyświetlany na całej szerokości okna. Przyciski przewijania i pozostałe części interfejsu zajmujące ten sam poziom „zabierają” 115 pikseli szerokości, czyli trochę więcej, niż wynosi szerokość belki jednej karty. Konkurencja ma w tej kwestii odmienne podejście, warto więc o tym szczególe pamiętać.
Internet Explorer 9 – czas zacisnąć pasa
Rywal Firefoksa proponuje nieco inny sposób zarządzania kartami. Od razu po włączeniu przeglądarki widać, że pasek kart jest krótszy niż w każdym innym programie. Na tym samym co on poziomie umieszczono przyciski nawigacyjne i funkcyjne oraz pasek adresu/wyszukiwania. Przy domyślnych ustawieniach dodatkowe elementy „zabierają” aż 455 pikseli (w oknie o szerokości 960 pikseli, czyli połowie rozdzielczości poziomej monitora Full HD). W Firefoksie na tej przestrzeni zmieściłyby się nawet cztery karty.
W Internet Explorerze zmieściłoby się jeszcze więcej – wzorem poprzednich wersji przeglądarki także w dziewiątej zastosowano podejście „mieszane”, jeśli chodzi o wyświetlanie dużej liczby kart. Podobnie jak w Operze i Chromie belka jest znacznie zmniejszana, jednak nie do samej ikony. Dodatkowo widoczna jest pierwsza litera tytułu strony i kropka oznaczająca urwanie tekstu. Dla porównania, w ósmej wersji programu belka mieści trzy pierwsze litery nazwy witryny.
Jeżeli cały pasek zapełnia się tak przedstawionymi kartami, po obu jego stronach pojawiają się przyciski przewijania – tak jak w Firefoksie. Rozwiązanie wydaje się więc bardzo kompromisowe – mimo małej długości paska zmieści się na nim dużo kart. Ikony pozwalają rozróżnić poszczególne witryny, a pierwsza litera tytułu – ich podstrony. Nie będzie więc problemu z określeniem, która karta z logo PCLab.pl zawiera stronę główną, a która dział Aktualności. Pomylić można jednak stronę główną ze stroną artykułu Przegląd 10 bezpłatnych programów antywirusowych.
Karty aplikacji
W Firefoksie 4 pojawiła się możliwość przekształcenia karty w tak zwaną kartę aplikacji. Różni się ona od zwykłej karty tym, że na pasku wyświetlana jest tylko jej ikona. Karty aplikacji w przeglądarce Mozilli są przeznaczone, jak sama nazwa wskazuje, dla programów WWW – wymienionych już witryn, które powinny pozostać otwarte przez długi czas, na przykład czas trwania sesji. Zobaczmy więc, które z użytych w przykładzie serwisów można potraktować jako aplikacje.
Na początek kartami aplikacji stały się te z serwisami społecznościowymi, klientem poczty i pakietem online do tworzenia dokumentów. Spełniają one wcześniej ustalone kryteria: ich zawartość na bieżąco się zmienia (klient poczty, portale społecznościowe) lub po prostu warto mieć je zawsze „pod ręką”, bo są często wykorzystywane (dokumenty, mogące służyć za internetowy notatnik). Karty aplikacji są wyraźnie oddzielone od pozostałych, zawsze zajmują skrajną pozycję w lewej części paska. Ich kolejność można zmieniać tylko w obrębie tej grupy.
Nic nie stoi na przeszkodzie, by funkcji użyć z całkiem innymi stronami – na przykład Aktualności PCLab.pl, na przykład często sprawdzać, czy nie pojawiło się coś nowego (jeśli ktoś nie chce używać kanałów RSS). Dzięki pozostawieniu samych ikon zaoszczędza się dużo miejsca.
Można się zdziwić, że podobne rozwiązanie użyte w Operze i Chromie zostało wcześniej uznane za pogarszające czytelność i utrudniające poruszanie się pomiędzy przeglądanymi witrynami. Tam jednak do ikon były zmniejszane belki wszystkich kart; w Firefoksie 4 można wybrać, które z nich mają tak wyglądać, i tym samym uniknąć powtarzania się symboli na pasku.
Panorama
Bez wątpienia najciekawszą nową funkcją w Firefoksie 4 jest Panorama, wcześniej znana niektórym jako Tab Candy. Do oficjalnych kompilacji została dodana stosunkowo niedawno, bo w piątej becie, jednak rozwijano ją już od dawna w osobnej gałęzi programu i można ją było przetestować w tak zwanych nocnych kompilacjach.
Czym właściwie jest Panorama? Szybkim podglądem wszystkich otwartych witryn, ale także narzędziem do ich wizualnego grupowania. Utworzone grupy można nazywać (ikona ołówka w lewym górnym rogu panelu grupy otwiera pole tekstowe), przenosić pomiędzy nimi poszczególne karty metodą „przeciągnij i upuść” oraz, co bardzo wygodne, zmieniać rozmiar pola, w jakim pokazywane są strony internetowe należące do poszczególnych grup (wykropkowany trójkąt w prawym dolnym rogu panelu). Trzeba zaznaczyć, że w Panoramie nie ma rozróżnienia na karty „zwykłe” i karty aplikacji. Jednak uwzględniana jest kolejność wyświetlania miniatur (od lewej do prawej strony paska, dlatego karty aplikacji zawsze będą pierwszymi w danej grupie).
Jak Panoramę włączyć? W prawym górnym rogu, pod przyciskiem zamykania aplikacji, znajduje się przycisk z czterema ciemnymi prostokątami – właśnie on wywołuje tę ciekawą funkcję. Umieszczona po jego lewej stronie skierowana w dół strzałeczka to nic innego jak znany już z Firefoksa 3 wyzwalacz listy wszystkich otwartych kart. W wersji czwartej Panorama zawiera karty z aktywnej grupy oraz wszystkie karty aplikacji. A jak nowy tryb widoku wyłączyć? Inaczej zadane pytanie: jak z niego uciec, podsunie odpowiedź: klawiszem Esc(ape), naturalnie ;-) Ale wróćmy do podziwiania Panoramy.
W przypadku kiedy w panelu grupy widoczne są poszczególne strony, kartę wybiera się po prostu przez kliknięcie na jej miniaturę. Po zmniejszeniu obszaru wyświetlania poszczególne miniatury nakładają się na siebie (ostatni widok). Podgląd stron obecnych na stosie można wywołać przez naciśnięcie znajdującego się pod nim szarego przycisku.
Nową grupę tworzy się bardzo intuicyjnie: przez przeciągnięcie miniatury karty poza obszar jej obecnej grupy i dołączenie do niej w ten sam sposób drugiej karty. Inna możliwość to użycie menu kontekstowego belki karty. Podmenu Przenieś do grupy zawiera, oprócz listy istniejących grup, pozycję Nowa grupa.
Po pogrupowaniu kart i wybraniu jednego ze zbiorów można zauważyć, że na pasku kart widoczne są tylko witryny znajdujące się w danej grupie oraz te niewzruszenie przyklejone do lewej krawędzi karty aplikacji. Te ostatnie zachowują jednak cały czas przynależność do grup, dlatego przełączenie się do aplikacji należącej do innego zbioru niż wyświetlane na pasku „zwykłe” karty zmieni także bieżącą grupę.
Warto wspomnieć jeszcze o zamykaniu grup i dodawaniu do nich nowych kart. To pierwsze można zrobić jedynie z poziomu panelu Panorama – przez kliknięcie znaku iksa znajdującego się w prawym górnym rogu panelu odpowiedniej grupy. Nową, pustą kartę można dodać na dwa sposoby: albo w tym samym miejscu co zamykanie zbioru, jednak przyciskiem z plusem na ikonie kartki, albo przez stworzenie nowej karty w widoku przeglądania stron – zostanie ona automatycznie dodana do bieżącej grupy.
Uporządkowanie kart i stworzenie idealnego ładu może być czasochłonne, szczególnie jeżeli kart jest dużo. Nie trzeba jednak martwić się, że cała praca pójdzie na marne wraz z zamknięciem przeglądarki – zapisanie sesji przy wyłączaniu programu oznacza także zachowanie ustawień grup oraz zapamiętanie, które karty były kartami aplikacji.
Obrazki i opis zdecydowanie nie oddają możliwości Panoramy. Każdy, kto będzie chciał ją sam przetestować, trafi na pomoc w postaci krótkiego filmiku wyświetlanego po otwarciu tego widoku. Na razie komentarz głosowy jest dostępny tylko w języku angielskim – być może do czasu ukazania się finalnej wersji doczeka się on spolszczenia, a przynajmniej zostaną do niego dodane polskie napisy.
Panorama jest cały czas rozwijana. W ostatnich „nocnych” kompilacjach Firefoksa dodano do niej funkcję wyszukiwania na otwartych stronach słów kluczowych oraz możliwość cofnięcia omyłkowego zamknięcia grupy. To bynajmniej nie koniec ulepszeń i możemy być pewni, że do czasu wydania wersji finalnej przeglądarki Panorama jeszcze się zmieni. Oby na lepsze ;)
Przy okazji opisu paska adresu nowego Liska przedstawimy jeszcze jedną funkcję pomagającą nie zgubić się pośród wielu otwartych kart. Teraz czas sprawdzić, co ma do zaoferowania konkurencja.
Internet Explorer 9 – grupy są i nic poza tym
Podobnie jak nowa przeglądarka Mozilli Internet Explorer 9 umożliwia grupowanie kart. Karty z każdej grupy oznaczone są innymi kolorami. Tak jak w wersji ósmej, aby zmienić barwę i zarazem przynależność do zbioru lub włączyć niezgrupowaną kartę do zbioru, należy przeciągnąć belkę karty pomiędzy belki dwóch kart należących do innej grupy.
Kartę można odłączyć od jakiejkolwiek grupy i przywrócić jej domyślny, jasnobłękitny kolor. Służy do tego odpowiednia pozycja w menu kontekstowym. Oprócz rozróżnienia na kolory grupy dają jedną przydatną możliwość: zamknięcia wszystkich kart z jednego zbioru.
Nadal nie jest możliwe utworzenie w prosty sposób nowej grupy. Tak jak w Internet Explorerze 8 można to zrobić przez otwarcie jako grupę folderu z Ulubionych zawierającego co najmniej dwie zakładki. Druga możliwość to otworzenie odnośnika do danej strony w nowej karcie – grupę utworzą wtedy karta „macierzysta”, czyli ta, w której znajdował się odnośnik, oraz karta utworzona przez jego kliknięcie. W podobny sposób można dodać kartę do już istniejącej grupy. Żadne z tych rozwiązań nie wydaje się jednak tak intuicyjne jak po prostu wybranie polecenia Nowa grupa w Firefoksie. Lub skorzystanie z Panoramy, ale to już całkiem inna kategoria – estetyczna i funkcjonalnościowa.
Z niewiadomych przyczyn z nowego Internet Explorera zniknął przycisk przejścia do widoku Kart szybkiego dostępu, obecny w wersji ósmej. Można włączyć go jedynie skrótem klawiszowym Ctrl+Q. Nie wiadomo, czy Microsoft ma zamiar całkiem zrezygnować z tej funkcji czy może brak przycisku to po prostu niedopatrzenie wersji beta.
Warto wspomnieć, czym kierowali się twórcy Internet Explorera, przygotowując w nim zarządzanie kartami. Według badań przeprowadzonych przez Microsoft tylko nieliczna grupa użytkowników ma bardzo dużą liczbę otwartych naraz stron – 97% internautów zadowala się mniej niż pięcioma, a 90% – mniej niż ośmioma. Wynalazki takie jak Panorama są więc przy takich założeniach po prostu niepotrzebne. Również pasek kart jest według twórców przeglądarki wystarczająco długi. Jeżeli okno programu jest zmaksymalizowane, na monitorze o rozdzielczości 1280×1024 zajmuje on 2/3 szerokości okna. Na mniejszych wyświetlaczach – około 50%. Biorąc pod uwagę, że w innych przeglądarkach liczba ta oscyluje w okolicach 99%, w dodatku niezależnie od rozdzielczości ekranu, tłumaczenie Microsoftu może wydać się niepoważne. Zawsze zostaje co prawda ręczne zwiększenie szerokości paska kart za pomocą suwaka, jednak odbywa się to kosztem długości paska adresu, więc przy mniejszych rozdzielczościach po prostu nie wchodzi w grę.
Nowa karta
W Firefoksie 4 po utworzeniu nowej karty widoczne jest… Nic, po prostu pustka, idealna tabula rasa. Pod tym względem użytkownicy przeglądarki Mozilli ulepszeń się nie doczekali. Inaczej jest w Internet Explorerze 9.
W przeglądarce Microsoftu nowa karta jest podobna do tej znanej z Chrome'a – zawiera odnośniki do najczęściej odwiedzanych witryn. W aplikacji Google'a były one jednak miniaturami – twórcy nowego IE zdecydowali się tylko na pola z ikoną i tytułem. Nie jest to wbrew pozorom rozwiązanie gorsze – mały, niewyraźny obrazek mógłby niewiele powiedzieć o stronie, którą by przedstawiał. Za to ikona pozwoli łatwo zlokalizować odnośnik do danego serwisu, a jej nazwa pomoże w rozróżnieniu podstron (przykładem usługi Google'a na poniższym zrzucie).
W każdym polu znajduje się także kolorowy pasek, którego długość informuje, jak często użytkownik zaglądał na daną witrynę – im pasek dłuższy, tym odbywało się to częściej. Po najechaniu na którąś z ramek dodatkowo pod paskiem wyświetlany jest słowny opis aktywności. Możliwe jest, naturalnie, usunięcie wybranej pozycji ze strony nowej karty: jednorazowo, przez kliknięcie na znaku iksa w prawym górnym rogu pola, lub permanentnie, poprzez menu kontekstowe.
Oprócz tego na stronie startowej wyświetlane są odnośniki do listy ostatnio zamkniętych kart oraz opcji ponownego otworzenia poprzedniej sesji i przejścia do trybu prywatnego. Nie można, niestety, samodzielnie dodać odnośnika do jakiejkolwiek witryny (chyba że przez częste jej odwiedzanie) lub zmienić ustalonej przez program kolejności.
Krótkie podsumowanie zarządzania kartami
Ogólnie rzecz biorąc, pod względem zarządzania kartami nowe przeglądarki wypadają na tle swoich poprzedników całkiem dobrze. Wprowadzają kilka nowości, z tym że więcej jest ich w programie Mozilli. Również na tle aplikacji innych producentów nowy Firefox i Internet Explorer nie wypadają źle. Oba programy umożliwiają grupowanie kart, czego nie ma w Chromie i Operze. Cały czas odstają jednak od produktu drugiej z firm – tam dostępny jest szybki podgląd kart po przytrzymaniu kursora na belce, możliwość wyświetlania miniatur stron na pasku kart oraz blokada witryny przed przypadkowym zamknięciem. Podobne funkcje można co prawda znaleźć w Firefoksie, jednak dopiero po zainstalowaniu odpowiednich rozszerzeń. Ale to jest temat na całkiem inny artykuł...
Pasek adresu i wyszukiwania (adresu/wyszukiwania)
Firefox 4 i Internet Explorer 9 reprezentują dwa różne podejścia do kwestii integracji paska adresu z polem wyszukiwania. Mozilla tradycyjnie je rozdzieliła, chociaż nie oznacza to, że w stosunku do wersji trzeciej nie wprowadzono żadnych ulepszeń. Microsoft poszedł w ślady Google'a i całkiem połączył oba pola.
Firefox 4 – tradycjonalista po drobnym liftingu
Pasek adresu Firefoksa 4 nie różni się na pierwszy rzut oka od tego znanego z Trójki. Jest co prawda trochę krótszy, jednak wiąże się to z obecnością na jego poziomie dość szerokiego przycisku Informacje zwrotne, który w finalnej wersji przeglądarki zniknie. Całkiem po lewej wyświetlana jest ikona witryny i ewentualnie nazwa właściciela certyfikatu SSL. Dalej adres, przycisk subskrypcji kanału RSS (jeżeli witryna obsługuje tę technikę) i przycisk dodający witrynę do Zakładek. Na końcu paska znajduje się skierowana w dół strzałka rozwijająca listę sugestii dotyczących wpisanego słowa.
Właśnie w tym miejscu zespół Mozilli dodał nową rzecz. Podczas wpisywania adresu i wyświetlania podpowiedzi przeszukiwana jest teraz nie tylko historia przeglądanych stron i zakładki, ale także otwarte karty. Pasek adresu umożliwia przełączanie pomiędzy otwartymi witrynami.
W przeciwieństwie do Internet Explorera przeglądarka Mozilli szuka wpisanej w pasku adresu frazy w całych tytułach i adresach stron obecnych w Zakładkach/Historii/otwartych kartach. Program Microsoftu nie potrafi dopasować frazy, jeżeli nie rozpoczyna ona słowa zawartego w nazwie witryny lub jej adresu. Mimo wszystko najlepiej pod tym względem wypadają Opera i Chrome: w historii przeglądanych stron zapisują także ich treść, którą również biorą pod uwagę podczas sugerowania adresu.
Pole wyszukiwania nie przeszło w nowym Firefoksie modernizacji. W taki sam sposób jak w poprzedniej wersji przeglądarki można wybrać wyszukiwarkę. Jeżeli jej producent udostępnia sugestie, są one wyświetlane. Mimo wszystko warto przypomnieć sobie, jak ono wygląda i co oferuje – łatwiej będzie porównać je z konkurencją.
Internet Explorer 9 – pas naprawdę wypasiony
Zintegrowany pasek adresu/wyszukiwania w najnowszej przeglądarce Microsoftu wygląda naprawdę ciekawie. Sama idea połączenia tych dwóch elementów interfejsu nie jest nowa: od początku zastosowano ją w Chromie. Twórcy nowego Internet Explorera jeszcze zwiększyli możliwości paska, który jest teraz prawie wszystkomający ;-)
Jako pasek adresu narzędzie sprawuje się (tylko) dobrze. Ma te same funkcje co pozostałe przeglądarki: sugestie z historii przeglądania i ulubionych witryn. Nie ma w nim co prawda znanego z Firefoksa 4 przełączania między otwartymi kartami, pozwala za to, podobnie jak Opera, łatwo wyłączyć pokazywanie danej witryny w sugestiach. Po najechaniu kursorem myszy na odnośnik pokazuje się odpowiedni przycisk.
Skrótem klawiszowym [Shift]+[Enter] łatwo można przejść do pierwszej zasugerowanej witryny. Wciśnięcie samego [Enter] spowoduje wyszukanie wpisanej frazy za pomocą aktywnej wyszukiwarki, którą można wybrać przez kliknięcie odpowiedniej ikony na samym dole panelu. W standardzie nie ma ich wiele, więc decyzja nie powinna być trudna ;-) Jeżeli w polu znajduje się kompletny adres strony, przeglądarka najpierw próbuje połączyć się ze znajdującą się pod nim witryną. Dopiero w przypadku niepowodzenia korzysta z wyszukiwarki.
Teraz rzecz najciekawsza: nowy Internet Explorer nie ogranicza się do sugestii w postaci tekstu, potrafi znaleźć również pasujące do hasła obrazki.
Według twórców przeglądarki możliwości nowego paska Internet Explorera są jeszcze większe. Na pewnego rodzaju zapytania umie on ponoć odpowiadać od razu. Tak ma być w przypadku wpisania frazy związanej z pogodą w danym mieście. Sprawdźmy zatem, czy to rzeczywiście działa.
No dobrze, widać, że nie wszystkie funkcje dziewiątej wersji przeglądarki Microsoftu działają tak, jak chcieliby tego jej twórcy. Nie warto jednak wyciągać pochopnych wniosków i obrażać się na programistów, sprawę trzeba wyjaśnić.
Zrzut ekranowy zamieszczony na stronie internetowej przedstawiającej funkcje nowego Internet Explorera pochodzi, co widać, z jego angielskiej wersji. Podobnie jest z wyszukiwarką, Bingiem, z założenia mającym udostępniać informacje o pogodzie od razu w sugestiach. W testach wykorzystywaliśmy polskojęzyczne wydanie przeglądarki i angielską wersję (standardowo zainstalowaną) wyszukiwarki Bing. Ta niekompatybilność to być może jeden z powodów braku dostępu do pewnych funkcji, tak bardzo zachwalanych przez Microsoft. Z drugiej strony, nawet gdyby użyć angielskiej wersji przeglądarki, mogłoby się okazać, że dla wielu miast nie otrzymalibyśmy szybkiej informacji o pogodzie – ta dotyczy tylko najważniejszych miejsc.
Możliwe, że do czasu wydania finalnej wersji przeglądarki baza zostanie powiększona i znajdą się w niej także polskie miasta. Jeżeli tak, Internet Explorer 9 zyska kolejny atut. Na razie z punktu widzenia mieszkańców Polski jest to tylko czcza przechwałka twórców programu.
Interfejsu jak najmniej
Jak zostało już wspomniane na początku, wygląd interfejsów nowego Firefoksa i nowego Internet Explorera może przypominać inne przeglądarki, przynajmniej po części. Faktycznie, najpopularniejsze programy do przeglądania internetu stają się coraz bardziej do siebie podobne – twórcy wszystkich dążą do zminimalizowania interfejsu w taki sposób, by jak najwięcej miejsca mogła zajmować treść wyświetlanej strony. Rezygnuje się więc z wszelkich pasków: menu, zakładek, nawet statusu.
Firefox był jak dotąd jedyną przeglądarką, w której domyślnie włączony był pasek menu. Nie chcąc odbiegać od konkurencji, Mozilla postanowiła to zmienić. „Czwórka” ma jeden główny przycisk, którego wygląd i umiejscowienie mogą wydać się znajome użytkownikom Opery.
Kliknięcie przycisku pokazuje menu różniące się już na pierwszy rzut oka od tego, co mają inne przeglądarki: jego pozycje zajmują nie jedną, a dwie kolumny. Niektóre z nich zostały dodatkowo wyróżnione ikonami, podobnie jak w Operze czy Internet Explorerze 8. Na wzór Chrome'a funkcje edycji („Wytnij”, „Kopiuj”, „Wklej”) zawarto w jednym rzędzie i oznaczono je tylko ikonami. Całość sprawia bardzo pozytywne wrażenie.
Lekko chromowany Internet Explorer 9
Chociaż standardowego paska menu nie można było zobaczyć już w ósmej wersji przeglądarki Microsoftu, cały czas zachowany był w niej pewien podział (trzy przyciski: „Strona”, „Narzędzia”, „Bezpieczeństwo”). Teraz wszystko zostało zawarte w jednym menu, ukrytym pod przyciskiem umiejscowionym niemal w tym samym miejscu co w przeglądarce Google'a.
Pozycje menu są opisane jedynie za pomocą tekstu, nie ma przy nich ikon obecnych w poprzednim wydaniu programu.
Całkiem inne podejście widać w interfejsie okna głównego programu: tekstu nie znajdziecie tam w ogóle. Wszystkie funkcje kryją się pod małymi ikonkami – oprócz wspomnianego już przycisku menu głównego także wyzwalacz panelu Ulubionych oraz odnośnik do strony domowej zostały pozbawione etykiet. Podobnie jest w nowym Firefoksie, w którym jedynym napisem jest nazwa programu na przycisku głównego menu.
Znikające paski. Trzymać portki!
Z obu przeglądarek zniknął pasek Zakładek/Ulubionych. Ich twórcy argumentują takie posunięcie znikomą popularnością tej części interfejsu. Według badań Microsoftu 99% użytkowników nie miało przypiętych do paska żadnych witryn. Połowa z pozostałego procenta miała tam dwie lub jedną zakładkę.
Podobny los czekał pasek statusu. W Internet Explorerze nie było już go w wersji ósmej; testowana wersja beta 6 Firefoksa 4 pasek statusu co prawda ma, jednak w już w becie siódmej zostanie on ukryty. Co stało się więc z główną funkcją tego elementu: pokazywaniem adresu strony, do której prowadzi zaznaczony kursorem odnośnik? Adres trafił tam, gdzie jego miejsce: na pasek adresu.
Zwolennicy bardziej tradycyjnego wyglądu programów nie muszą się obawiać, że stracili cokolwiek bezpowrotnie. Obie przeglądarki umożliwiają włączenie wszystkich ukrytych pasków.
Efekty diety cudu
Pozbycie się tylu części interfejsu poskutkowało zaoszczędzeniem stosunkowo dużej przestrzeni w pionie, dzięki czemu więcej miejsca można było przeznaczyć na wyświetlanie samej witryny. Najlepiej pod tym względem wypada Internet Explorer 9: potrzebuje tylko 68 pikseli na pokazanie wszystkich elementów interfejsu. Firefox 4 mimo dużego postępu w stosunku do poprzedniej wersji programu pozostaje w tyle za Chrome'em i Operą. Przed tę drugą wybije się dopiero po ukryciu paska statusu w wersji finalnej.
Podane liczby obrazują, ile faktycznie miejsca przeglądarka przeznacza na wyświetlenie strony. Chociaż cząstkowe różnice są nieznaczne, rzędu kilkunastu pikseli, Internet Explorer 9 umie pokazać 73 piksele strony więcej od Firefoksa 3.6 (z domyślnie włączonym paskiem Zakładek), a to już niemało.
Dla ścisłości warto dodać, że pomiary wykonano na niezmaksymalizowanych oknach programów. Praktycznie tylko nowy Internet Explorer ma tak samo ułożony interfejs także w zmaksymalizowanym oknie, a kilka dodatkowych pikseli przestrzeni zyskuje jedynie przez pozbycie się ramek, co następuje we wszystkich programach. Niektóre przeglądarki nieznacznie zmieniają swój interfejs po zmaksymalizowaniu, co również zwiększa obszar wyświetlania strony. Opera przesuwa pasek kart wyżej, niemal na poziom równy przyciskowi menu, a Chrome podnosi go aż do górnej krawędzi okna.
Eksponowanie wdzięków
Inną tendencją, którą można zaobserwować w przeglądarkach, jest uwypuklanie elementów kontrolnych najczęściej wykorzystywanych przez użytkowników. Według badań Microsoftu 71% kliknięć w obrębie interfejsu programu jest wykonywanych na przycisku „Wstecz”. W Internet Explorerze 9 jest on więc znacznie większy od przycisku „Dalej”. Mozilla odkryła to już wcześniej i także w Firefoksie 4 zastosowała takie rozwiązanie.
W IE 9 zniknął ponadto przycisk rozwijający listę z historią witryn przeglądanych w bieżącej karcie. By ją rozwinąć, należy, podobnie jak w Chromie, dłużej przytrzymać wciśnięty przycisk „Wstecz”.
Mozilla tradycyjnie umieściła obok przycisków nawigacyjnych także odnośnik do strony domowej, a także przycisk odświeżenia strony, pozwalający dodatkowo w czasie jej wczytywania przerwać ten proces (tak jak w Operze i Chromie). W finalnym Firefoksie 4 przycisk ten zostanie przeniesiony na pasek adresu w miejsce strzałki „Przejdź”, z którą zostanie połączony.
W Internet Explorerze przyciski odświeżenia strony i przejścia pod dany adres zostały zintegrowane już w wersji ósmej, osobno umieszczono za to zatrzymywanie ładowania witryny. „Dziewiątka” nie doczekała się pod tym względem zmian.
Postęp
Warto wspomnieć przy okazji, jak obie przeglądarki oznaczają postęp wczytywania strony. Nowy Internet Explorer… nie robi tego w ogóle. Zamiast ikonki witryny na belce karty wyświetlany jest wirujący pierścień, który nie informuje jednak w żaden sposób o postępie ładowania – zawsze wygląda tak samo.
Później wskaźnik ten zostanie przeniesiony na pasek adresu i przyjmie formę cieniutkiej szarej kreski, zabarwiającej się na niebiesko wraz ze wzrostem ilości pobranych danych.
Zdaje się, że Firefox i Opera pozostaną jedynymi przeglądarkami, których użytkownicy w tradycyjny sposób będą informowani o postępie ładowania strony. Być może twórcy pozostałych programów uznali, że internautów nie interesuje, jak długo będą jeszcze musieli czekać, nim obejrzą witrynę? Chociaż współczesne łącza zapewniają dużą prędkość przesyłu danych, więc czas ten rzeczywiście może być bardzo krótki, wręcz pomijalny, ale nie wszyscy mogą cieszyć się szybkością kilku(nastu) megabitów na sekundę. Szczególnie użytkownikom internetu mobilnego, w naszym kraju nieosiągającego zawrotnych prędkości, przydałaby się jakakolwiek informacja o pozostałych do pobrania danych. Jak widać na przykładzie Firefoksa, można przekazać ją w sposób nienarzucający się.
Powiadomienia
Zmieniony system powiadomień to jedna z nowości, które pojawiły się w Internet Explorerze 9. Jak dotąd przeglądarka Microsoftu oferowała dość mało wygodny system komunikowania się z użytkownikiem, szczególnie jeśli chodzi o zapamiętywanie haseł. Okienko z pytaniem blokowało logowanie na stronie, dopóki użytkownik nie zdecydował się wybrać jednej z odpowiedzi. W dodatku pojawiające się w górnej części strony panele z pytaniami na przykład o przyzwolenie na pobranie pliku lub uruchomienie kontrolek ActiveX nie miały przycisków umożliwiających szybkie potwierdzenie (czy też odrzucenie) żądania. Było to możliwe dopiero z poziomu menu kontekstowego.
Firefox 4 nic nowego w dziedzinie powiadomień nie oferuje. Pytanie o zapamiętanie hasła nie blokuje, naturalnie, procesu logowania i pojawia się na wysuwanym z górnej części okna panelu. W przypadku pobierania pliku nadal wyświetlane jest wyskakujące okienko.
Zakładki alias ulubione, zakładki dynamiczne / źródła / kanały informacyjne i historia
Jeśli chodzi o zarządzanie zakładkami (witrynami oznaczonymi jako „ulubione”), kanałami RSS (nazywanymi różnie: zakładkami dynamicznymi, źródłami czy właśnie kanałami) i historią przeglądanych witryn, ani twórcy nowego Firefoksa, ani projektanci Internet Explorera nie zabłysnęli. Obie przeglądarki kopiują rozwiązania swoich poprzedników. Oznacza to, że w przeciwieństwie do konkurencji nie umożliwiają przeglądania zawartości bibliotek w kartach – jedynie w panelu bocznym lub osobnym oknie (w IE – tylko Ulubione). Poza tym udostępniają podobny zestaw możliwości (przy czym Chrome nie pozwala przeglądać kanałów RSS bez konta sieciowego). Internet Explorer nadal wyróżnia się nieco na tle innych przeglądarek brakiem możliwości przeszukiwania Ulubionych, Historii i Źródeł. Do znalezienia czegoś w pierwszych dwóch zbiorach można co prawda użyć paska adresu, jednak osoby subskrybujące dużą liczbę kanałów są pozostawione samym sobie.
Pomysł Microsoftu na panel wyświetlany nad stroną i znikający po kliknięciu poza nim był chyba dużo szczęśliwszy niż utworzenie rozbudowanego menu, co zrobiono w przeglądarce Mozilli. O ile Internet Explorer umożliwia z poziomu panelu szybki dostęp również do historii i kanałów RSS (Źródeł), Firefox zapewnia jedynie możliwość wyświetlenia Zakładek. Jednak wygoda poruszania się po wielopoziomowym menu rozwijanym zawierającym mnóstwo pozycji pozostaje wątpliwa. Sprawę ratuje możliwość zmiany kolejności wyświetlania zakładek i folderów oraz dodawania między nimi separatorów.
Prawy panel Internet Explorera jest co prawda funkcjonalny, ale chyba nie aż tak, by bez zmian przenosić go na drugą stronę okna? Pod tym względem lepiej wypada Firefox, chociażby dlatego, że umożliwia przeszukiwanie zakładek (oraz historii, którą także można wyświetlić w panelu bocznym).
Okno zarządzania Ulubionymi w Internet Explorerze mimo wszystko zbyt wiele nie umożliwia.
W przeciwieństwie do tego w Firefoksie. W nim, podobnie jak w panelu bocznym, można przeszukać Zakładki, ale także w prosty sposób edytować ich właściwości. Tak jak w poprzedniej wersji przeglądarki każdej zakładce można przypisać kilka etykiet oraz jedno słowo kluczowe, będące w pewnym sensie aliasem adresu danej strony.
Rozszerzona rzeczywistość Firefoksa
Rozszerzenia (Add-ons) są bardzo ważną częścią Firefoksa, także w wersji czwartej. Potrafią niemal całkowicie zmienić wygląd i funkcjonalność tej przeglądarki – na plus, za to szybkość uruchamiania i działania – na minus.
By zarządzanie już zainstalowanymi rozszerzeniami/wtyczkami/motywami było łatwiejsze, w nowej wersji programu zdecydowano się przenieść panel związanych z nimi ustawień do karty. Nowy interfejs pozwala na wszystko, co można było zrobić wcześniej w osobnym oknie przeznaczonym do zarządzania dodatkami – choć na nic więcej. Jest za to bardziej przejrzysty i wygodniejszy w użytkowaniu. Nadal po zainstalowaniu dodatku konieczne jest ponowne uruchomienie przeglądarki.
Wraz z Firefoksem 4 zostanie ponadto wprowadzony nowy system tworzenia dodatków, obecnie znajdujący się w fazie testów i możliwy do sprawdzenia po zainstalowaniu odpowiedniego rozszerzenia. Mozilla Jetpack, bo tak nazywa się projekt, umożliwia wzbogacanie Firefoksa z wykorzystaniem technik znanych ze stron internetowych: języka metaznaczników HTML, arkuszy stylów CSS oraz języka skryptowego JavaScript. Obecnie w rozszerzeniach stosowany jest rozwijany przez Mozillę język XUL, oparty po części na tych samych standardach, jednak inny pod jednym ważnym dla końcowego odbiorcy względem: dodatki napisane z jego użyciem wymagają ponownego uruchomienia przeglądarki po ich zainstalowaniu. Jest to po prostu niewygodne. Nowy system ma to zmienić, jednocześnie pozwalając na zachowanie bardzo zbliżonej funkcjonalności rozszerzeń i szybkości ich działania.
Wersja produkcyjna (1.0) Jetpacka ma zostać wprowadzona pod koniec tego roku, więc zbiegnie się to z pojawieniem się nowego Firefoksa. Dodatek nie zostanie jednak zintegrowany z głównym silnikiem programu, chociaż takie są dążenia Mozilli. Na razie jest to planowane w którejś z większych przyszłorocznych aktualizacji przeglądarki. Docelowo wszystkie rozszerzenia do nowych wersji Firefoksa mają być tworzone w nowym systemie. Lisek upodobni się więc do swojego chromowanego rywala.
By eksplorować internet szybciej...
… wyłącz spowalniające uruchamianie przeglądarki rozszerzenia. Microsoft wyposażył najnowszą wersję swojej przeglądarki w system wykrywania takich dodatków. Jeżeli taki dodatek jest aktywny, przy uruchomieniu przeglądarki pojawi się stosowne powiadomienie. Za jego pomocą będzie można wywołać okno, w którym graficznie zostanie przedstawiony czas „zabierany” przez każde z rozszerzeń.
Ponieważ trudno było znaleźć dodatek, który bardzo spowolniłby proces uruchamiania Internet Explorera na testowym komputerze, posłużyliśmy się zrzutami ekranowymi udostępnionymi na blogu twórców przeglądarki. Uprzejmie dziękujemy ;-)
Nowe okienko nie tylko w czytelny sposób pokazuje, które dodatki wręcz trzeba wyłączyć (czerwony kolor pasków), pozwala także wybrać maksymalny czas, przez jaki mogą się ładować (lista rozwijana u dołu). Jeżeli któreś z rozszerzeń spowolni uruchomienie przeglądarki o czas dłuższy niż określony, wtedy pojawi się stosowne okno.
Informacja o czasie ładowania dodatków jest co prawda pokazywana już w Internet Explorerze 8, jednak tylko po przejściu do odpowiedniego panelu zarządzania, który w dziewiątej wersji wygląda identycznie. Nadal zachowana jest trójdzielna budowa okna: w jednej części wyświetlana jest lista kategorii, w drugim – lista rozszerzeń należących do wybranej, a całkiem na dole – panel z informacjami o dodatku.
Przez dodatki w Internet Explorerze nadal rozumie się paski narzędzi i rozszerzenia (wtyczki w Firefoksie), wyszukiwarki, akceleratory oraz reguły filtrowania InPrivate. Ich liczba nie jest mała, ale o wiele mniejsza od tej, którą może się pochwalić ognisty rywal.
Oba podejścia do kwestii zwiększania możliwości programu są całkiem różne i nie można obiektywnie ocenić, które z nich jest lepsze. Duża baza dodatków pozwalających zmienić wiele aspektów działania programu na pewno jest zaletą dla bardziej zaawansowanych użytkowników programu Mozilli. Jednak to niejedyny taki program. Coś takiego wprowadziło do ostatnich wersji swojej przeglądarki Google. Również Opera zapewnia spore możliwości dostosowania – tak dzięki w pełni konfigurowalnemu interfejsowi, jak i systemowi widżetów. Pod tym względem Internet Explorer cały czas wydaje się mało atrakcyjny. Microsoft stwierdził już nie raz, że jego przeglądarka jest przeznaczona raczej dla użytkownika „statystycznego”, czyli na przykład nieotwierającego naraz więcej niż pięciu kart. Czyli być może nielubiącego także poświęcać czasu na konfigurację programu i dostosowywanie go do własnych potrzeb.
Separacja wtyczek i kart
Warto wspomnieć przy okazji, jak obie przeglądarki radzą sobie z obsługą wtyczek zewnętrznych (tzw. pluginów), takich jak Adobe Flash czy Silverlight Microsoftu. Już w Firefoksie 3.6.4 zaszły pod tym względem zmiany: przeglądarka Mozilli oddziela działanie wtyczki od głównego programu, tworząc dwa odrębne procesy. Podobne podejście można było obserwować już w Chromie. Co ciekawe, oba programy korzystają tu z tego samego fragmentu kodu otwartej przeglądarki Chromium. Ogólnie rzecz biorąc, taki sposób działania przeglądarki ma zwiększyć jej stabilność. Błąd zewnętrznego komponentu nie spowoduje zawieszenia całej aplikacji – jedynie zamknięcie karty z treścią powodującą problemy.
O separacji procesów warto wspomnieć z dwóch powodów. Pierwszym jest poprawienie jej działania w czwartej wersji Firefoksa – Trójce nadal zdarza się pod tym względem zawieść, w nowej wersji wszystko ma już działać jak należy. Drugą kwestią jest separacja poszczególnych kart, w teorii jeszcze bardziej zwiększająca stabilność przeglądarek. W najnowszym Firefoksie po prostu jej... nie ma i nikt nie planuje jej wprowadzić w tym wydaniu programu. Jest za to w najnowszym Internet Explorerze (tak jak i w wersji ósmej) oraz w przeglądarce Google'a. Tym bardziej dziwi podejście Mozilli, która jakoś nie śpieszy się, aby dorównać konkurencji pod tym względem.
Co ciekawe, pewien rodzaj rozdzielenia programu na kilka procesów zastosowano w mobilnym odpowiedniku Firefoksa 4. Tam jednak separacja występuje nie pomiędzy poszczególnymi kartami, ale pomiędzy interfejsem użytkownika a silnikiem renderowania stron.
Pobieranie plików
W tym miejscu zespołowi tworzącemu nowego Internet Explorera należą się gromkie brawa. Przeglądarka Microsoftu w końcu zyskała przyzwoity menedżer pobierania plików! Jeszcze w Ósemce ściąganie kilku naraz potrafiło stworzyć niezły bałagan na ekranie. Dla każdego pliku wyświetlało się osobne okienko, które w dodatku nie umożliwiało chwilowego zatrzymania procesu. Nigdzie nie była zapisywana historia pobierania, niemożliwe więc było szybkie wyszukanie jakiegokolwiek pliku z poziomu przeglądarki.
Internet Explorer 9 doczekał się więc nowoczesnego menedżera pobierania plików. Tak jak w przeglądarkach konkurencji w jednym miejscu zbiera wszystkie ściągane i już ściągnięte pliki, umożliwia także wstrzymywanie pobierania i jego wznawianie (jeżeli taką możliwość zapewnia serwer). Znajduje się w nim ponadto pole wyszukiwania, w którym wpisywanie kolejnych liter na bieżąco uaktualnia listę plików pasujących do danej frazy. Nie trzeba więc potwierdzać wpisania słowa klawiszem [Enter], inaczej niż w pozostałych przeglądarkach.
Podobnie jak Firefox Internet Explorer wyświetla u dołu strony informację o czasie, jaki pozostał do ukończenia pobierania ostatniego pliku.
Skoro już mowa o przeglądarce Mozilli... Nie doczekała się ona ulepszeń menedżera pobierania plików. Dziwne, że choć zdecydowano się na przeniesienie okna ustawień dodatków na kartę przeglądarki, nie zrobiono tego ze ściągniętymi plikami. Takie rozwiązanie zastosowano w Chromie i Operze i tam sprawdza się całkiem dobrze.
Integracja z systemem operacyjnym
Obecnie wszystkie najnowsze wersje przeglądarek wykorzystują możliwości ostatniego systemu Microsoftu – Windows 7. Chodzi tu głównie o interfejs użytkownika Aero pozwalający twórcom programów na implementację w nich „szklanego” wyglądu okien, a także różnych funkcji paska zadań.
Choć najnowsze przeglądarki mają interfejs dopasowany do Windows 7, jednak tylko niektóre korzystają z pozostałych możliwości systemu. Najlepiej pod tym względem wypadają, naturalnie, programy Microsoftu – już w Internet Explorerze 8 w ikonie na pasku zadań wyświetlany był postęp pobierania plików. Po najechaniu na nią kursorem – podgląd wszystkich otwartych kart i okien, a po kliknięciu prawym przyciskiem – tzw. jumplista umożliwiająca szybki dostęp do niektórych funkcji przeglądarki. Dziewiątka wnosi jeszcze więcej jeszcze ciekawszych ulepszeń, o których za chwilę.
Trzecia generacja Firefoksa w ogóle nie wykorzystywała udogodnień oferowanych przez system Microsoftu. Czwórka nadrabia zaległości, lecz zatrzymuje się na poziomie Internet Explorera 8, czyli przeglądarki poprzedniej generacji.
Firefox 4 integruje się więc z najnowszym systemem Microsoftu całkiem ładnie. Jak jednak zobaczycie za chwilę, na tle Internet Explorera 9 wypada pod tym względem naprawdę kiepsko. Mimo to nadal lepiej od Chrome'a i Opery, oferujących jedynie podgląd postępu pobierania plików na pasku zadań. Domyślnie nie udostępniają one jumplist ani podglądu kart, chociaż...
Ostatnia możliwość jest dostępna w Operze, jednak dopiero po włączeniu w panelu Preferencje. Podgląd kart systemu Windows 7 był aktywny od razu po instalacji tylko w jednej wersji norweskiej przeglądarki. Nie przypadł jednak do gustu użytkownikom i już w następnej został domyślnie wyłączony. Jak się okazuje, nie wszystko, co wygląda ładnie, jest funkcjonalne.
Zobaczmy teraz, co nowego w dziedzinie integracji z systemem dodali do swojej przeglądarki programiści Microsoftu. Jest tego sporo.
Windows Internet Explorer (z naciskiem na „Windows”) i jego megamoce
W dziedzinie integracji z systemem operacyjnym w nowym Internet Explorerze na pierwszy rzut oka nie widać wielu ulepszeń w stosunku do wersji ósmej przeglądarki. Ot, trochę więcej Aero w głównym oknie programu – dodatkowe funkcje paska zadań były już przecież dostępne wcześniej. Gdzie więc zapowiadana duża liczba nowości? By w pełni skorzystać z możliwości IE 9, należy użyć funkcji...
Przypięte witryny (Pinned Sites)
Nowa generacja przeglądarki Microsoftu umożliwia umieszczenie odnośnika do każdej przeglądanej witryny na pasku zadań systemu. To następny zabieg mający ułatwić korzystanie z aplikacji WWW tak jak ze zwykłych programów zainstalowanych na komputerze. Te można uruchamiać bezpośrednio z paska zadań, dlaczego więc nie ma być to możliwe w przypadku narzędzi internetowych? By przyczepić stronę do paska zadań, wystarczy przeciągnąć belkę karty, w której jest otwarta, na ten pasek.
Na pasku zadań pojawi się ikona serwisu internetowego – wyświetlana także na belce karty oraz w lewej górnej części okna obok przycisku „Wstecz”. Kliknięcie na nią uruchomi okno Internet Explorera z otwartą w karcie przypiętą stroną oraz... zmienionym kolorem przycisków nawigacyjnych. W przypadku PCLab.pl nadal będzie to niebieski, ponieważ taka jest kolorystyka strony. Lepiej widać to na przykładzie innej witryny popularnej w polskiej części internetu.
Zmieniono kolor przycisków na żółty, dopasowując wygląd okna przeglądarki do wyświetlanej strony internetowej. Następne, co ma jeszcze bardziej zatrzeć różnicę między aplikacjami działającymi w przeglądarkach a tymi zainstalowanymi bezpośrednio w systemie, to umożliwienie twórcom stron internetowych korzystania z jumplist paska zadań Windows 7. Dzięki zastosowaniu specjalnych niestandardowych metaznaczników mogą oni w prosty sposób utworzyć listę szybkiego dostępu do poszczególnych sekcji serwisu lub funkcji aplikacji WWW, wyglądającą i działającą tak samo jak te oferowane przez zwykłe programy.
Na przykładzie radia internetowego Jango twórcy Internet Explorera 9 pokazują inną możliwość udostępnioną deweloperom: rozbudowania miniatur kart na pasku zadań o nowe funkcje, na przykład sterowanie odtwarzaczem multimediów.
Serwis Twitter posłużył za to do przedstawienia funkcji dynamicznej zmiany ikony witryny przypiętej do paska zadań. Będzie to przydatne, jeżeli okno przeglądarki, czy raczej aplikacji WWW, zostanie zminimalizowane. Strona będzie mogła mimo to w widoczny sposób informować użytkownika na przykład o postępie wyszukiwania danych, liczbie nieprzeczytanych wiadomości lub czymkolwiek innym.
Możliwości nowego Internet Explorera już wykorzystuje kilkadziesiąt popularnych serwisów internetowych (lista wszystkich dostępna jest pod tym adresem). Dzięki szeroko zakrojonej akcji promocyjnej Microsoftu do czasu wprowadzenia finalnej wersji przeglądarki ich liczba na pewno znacząco się zwiększy.
Na koniec nie może zabraknąć komentarza co do ostatniej związanej z systemem Windows 7 funkcji Internet Explorera 9, którą chwali się Microsoft – doskonałego użycia przez przeglądarkę funkcji Aero Snap. Jest to obecny w najnowszych „okienkach” system dopasowywania rozmiaru okien aplikacji. Przeciągnięcie okna na przykład do lewej krawędzi sprawia, że zajmuje ono całą lewą połowę ekranu.
Microsoft chwali się, że obsługa tej funkcji w nowym Internet Explorerze umożliwi oglądanie dwóch stron jednocześnie, obok siebie. Sprawdźmy zatem, czy to działa...
Jak widać, działa, ale także w Firefoksie 3, Operze i Chromie, czyli najważniejszych konkurencyjnych przeglądarkach, jak również... w Internet Explorerze 8. Co więc takiego wyjątkowego umożliwia Dziewiątka? Wygląda na to, że nic, no może prostsze utworzenie drugiego okna przeglądarki (przez przeciągnięcie belki karty) niż w wersji poprzedniej, ale pozostałe programy umieją także to. Faktycznie, dzięki Aero Snap można w prosty sposób porównać dwie strony internetowe. Jeżeli jednak funkcja ta działa także z innymi przeglądarkami, dlaczego uznawać ją za wyjątkową zaletę IE 9?
Narzędzia deweloperskie
To dobrze, jeżeli przeglądarka oferuje twórcom stron pomoc w pracy. Jak widać na przykładzie Chrome'a, Opery, a nawet Internet Explorera, mogą oni otrzymać za darmo całkiem pokaźny zestaw narzędzi.
Najnowsze stabilne wydania wszystkich najpopularniejszych przeglądarek umożliwiają podgląd źródła strony z kolorowaniem składni, udostępniają konsolę błędów oraz komplet informacji o witrynie (np. liczbę i rozmiar pobranych plików, dane o certyfikatach bezpieczeństwa).
Internet Explorer, Opera i Chrome umożliwiają także inspekcję elementów strony, które przedstawiają w formie hierarchicznego drzewa. Dla każdego obiektu na stronie dostępny jest podgląd skojarzonych z nim stylów z wielu arkuszy CSS oraz wartości obliczonych przez silnik renderujący. Możliwa jest także ich edycja i śledzenie na bieżąco efektów zmian, tak na stronie, jak i w widoku układu pojedynczego elementu. Narzędzia dołączone do przeglądarek umożliwiają także podgląd czasu wczytywania poszczególnych elementów strony, używanych przez nią plików cookie oraz innych przechowywanych danych lokalnych. Nie zabrakło w nich także debuggera JavaScript i programu profilującego.
A co z Firefoksem? Trójka nie zawiera w standardzie żadnych wymienionych powyżej funkcji. Chociaż twórcy stron mogą skorzystać w zamian z wielu bardzo funkcjonalnych rozszerzeń, to brak wbudowanych bardziej zaawansowanych narzędzi deweloperskich trzeba uznać za duży minus. W Firefoksie 4 wygląda to nieco lepiej: dodano inspektora drzewa strony i nieco przebudowano konsolę błędów. Mimo wszystko przepaść między („gołym”) Liskiem a konkurencją nadal pozostaje ogromna. Możliwe, że finalne wydanie przeglądarki zaoferuje twórcom stron nieco więcej pomocnych funkcji.
W nowej wersji przeglądarki Microsoftu nie zaszły żadne istotne zmiany. Tak jak w IE 8 narzędzia deweloperskie są bardzo dobre. Obecna jest ponadto nowa zakładka, Network, umożliwiająca podejrzenie czasu wczytywania poszczególnych elementów strony.
Synchronizacja
Możliwość automatycznego przeniesienia zakładek, haseł, historii przeglądanych stron i ustawień z przeglądarki zainstalowanej na jednym komputerze do innej kopii programu udostępniają już w standardzie Opera i Chrome. W ostatniej wersji swojego programu Google dodał możliwość synchronizacji rozszerzeń. Dzięki temu, pracując na kilku komputerach, można mieć pewność, że będzie się korzystało z identycznie wyglądających i działających przeglądarek.
Funkcję synchronizacji wielu kopii programu zawarto także w najnowszej wersji Firefoksa. Wcześniej jej wykorzystanie możliwe było tylko po zainstalowaniu dodatku Firefox Sync, który w Czwórce zintegrowano z programem. Podobnie jak Opera Firefox 4 umie przenieść dane także do swojej przenośnej wersji (Fennec, którego wersja 2.0 ma wbudowany moduł synchronizacyjny), a część z nich, dzięki programikowi Firefox Home dla systemu iOS część z nich, także do przeglądarki w urządzeniach przenośnych firmy Apple.
Skorzystanie z synchronizacji sprowadza się do wykonania podobnych czynności co w innych przeglądarkach: utworzenia konta lub zalogowania się do odpowiedniej usługi (w tym przypadku – Firefox Sync), wybrania elementów, które mają być współdzielone, i ostatecznego potwierdzenia. Wszystkie dane zostaną wtedy wysłane na serwery Mozilli (lub serwer wybrany przez użytkownika) i będą dostępne po zalogowaniu w innych kopiach przeglądarki.
A co na to konkurencja?
Internet Explorer 9 nie oferuje synchronizacji danych, podobnie jak wersja poprzednia, obecnie „stabilna”. Nie ma wbudowanego odpowiedniego mechanizmu, co nie znaczy, że nie pozwala na dostęp do danych użytkownika z zewnętrznych aplikacji i przeniesienie tych danych do innych przeglądarek z niebieskim e w logo (także mobilnej wersji w Windows Phone 7). Programem spełniającym tę funkcję jest Windows Live Mesh 2011, znany też jako Live Mesh, a jeszcze wcześniej – jako Windows Live Sync.
Jednak sam w sobie nowy Internet Explorer możliwości synchronizacji nie udostępnia, nie można więc postawić go pod tym względem na równi z innymi przeglądarkami.
Bezpieczeństwo
W tej dziedzinie zasadniczych zmian nie przeszła ani przeglądarka Mozilli, ani program Microsoftu. Nie zapomniano jednak o niej całkowicie i wprowadzono pewne ulepszenia.
HSTS
W Firefoksie 4 zaimplementowano obsługę mechanizmu HSTS, czyli HTTP Strict Transport Security, obecną jak dotąd tylko w Chromie. Pozwala on w pewnym sensie wymusić łączenie się z zapewniającymi taką możliwość witrynami jedynie przez bezpieczny protokół HTTPS. Przed rozpoczęciem połączenia przeglądarka odczytuje nagłówek wysyłany przez serwer i jeśli okaże się, że ten obsługuje SSL lub TLS, rozpoczyna właściwe połączenie, już z wykorzystaniem szyfrowania. Bez HSTS przeglądarka najpierw połączyłaby się z daną witryną przez protokół HTTP i dopiero później zostałaby przekierowana do wersji bezpiecznej. Podczas krótkiej chwili, gdy połączenie byłoby niezabezpieczone, dane mogłyby zostać przechwycone przez atakującego.
Firefox umie ponadto zapamiętać, z którymi witrynami łączył się za pomocą bezpiecznego protokołu, i robić to za każdym razem już bez konieczności ponownego sprawdzania, czy serwer taką możliwość udostępnia. HSTS jest już wykorzystywany m.in. w popularnym systemie płatności internetowych PayPal.
Bat na szpiega, który po historii już nie pobiega
Nowa wersja przeglądarki Mozilli ma być odporna na próby podejrzenia przez JavaScript i CSS historii otwieranych witryn. Pierwsze ataki tego typu zanotowano i opisano już dobrych kilka lat temu, jednak w związku z ich specyfiką twórcy przeglądarek nie mogli skutecznie ochronić przed nimi użytkowników. Podstęp opiera się nie na wykorzystaniu luki w programie, a na systemie oznaczania odnośników do odwiedzonych stron innym kolorem oraz możliwości odczytania go przez JavaScript. Wszystko dzieje się więc całkiem „po bożemu”, a mimo to twórca strony może bezkarnie poruszać się po historii przeglądarki. Wystarczy, że metodą „siłową” zacznie sprawdzać, czy odnośniki do danych stron są kolorowane w sposób określony w arkuszu CSS (pseudoklasa :visited), i już otrzymuje dostęp do informacji, jakie strony odwiedzał internauta. Oczywiście, wydawać by się mogło, że metoda jest nieefektywna, w końcu sprawdzić należałoby mnóstwo różnych adresów. Współczesne przeglądarki mają jednak na tyle szybkie silniki JavaScript, by w ciągu minuty dało się zbadać co najmniej 200 tys. odnośników (Internet Explorer 8), a w skrajnych przypadkach, jak Safari – nawet 3,4 mln (źródło). Niebezpieczeństwo jest więc całkiem realne.
W Firefoksie 4 zrezygnowano z poprawnej obsługi niektórych metod JavaScriptu oraz postanowiono nie implementować nowych funkcji CSS służących do oznaczania odwiedzonych witryn. Utrudniono więc w pewien sposób pracę twórcom stron, jednak także tym nieuczciwym, przede wszystkim zaś zwiększono bezpieczeństwo zwykłych internautów. Więcej o nowym sposobie zabezpieczeń można dowiedzieć się na blogu programistów Mozilli.
Bo bezpieczeństwo zależy także od samego użytkownika!
Twórcy Internet Explorera 9 nie skupiali się na wprowadzeniu nowych technik zwiększających bezpieczeństwo korzystania z globalnej sieci, postanowili za to dać użytkownikom poczucie lepszej ochrony przed zagrożeniami.
W tym celu wykorzystano nowy system powiadomień. Za jego pomocą przekazywane są wszelkie informacje o możliwym zagrożeniu bezpieczeństwa – nieautoryzowanych dodatkach do przeglądarki lub podejrzanie wyglądających plikach, które użytkownik chce pobrać. Ma to, wbrew pozorom, niebagatelne znaczenie. Zaawansowane systemy zabezpieczeń to jedno, ale świadomość możliwych zagrożeń jest nie mniej ważnym aspektem, jeżeli korzystanie z zasobów globalnej sieci ma nie przynieść szkody.
Na tle pozostałych przeglądarek nowy Internet Explorer i Firefox wypadają dobrze. Tak jak tamte zapewniają ochronę przed złośliwym oprogramowaniem i wyłudzaniem danych (phishing), chociaż te funkcje zawierały już poprzednie wersje. Aplikacji Mozilli na plus należy zaliczyć obsługę nowego mechanizmu bezpieczeństwa, z drugiej strony cały czas wykorzystuje ona wersję 1.0 protokołu TLS, choć Opera i Internet Explorer obsługują już wersję 1.2.
Możliwie szczegółowo omówiliśmy już to, co w Firefoksie 4 i Internet Explorerze 9 widać gołym okiem. Czas więc zagłębić się we wnętrze przeglądarek, co najmniej tak samo ciekawe.
Co tak przyjemnie mruczy pod maską?
To nowe silniki renderowania i JavaScript nowego Firefoksa i Internet Explorera! Jeszcze bardziej wydajne i, co najważniejsze, zdolne wykorzystać potencjał drzemiący w układach graficznych do obsługi najnowszych technik WWW. Zanim przejdziemy do testów i pokażemy, jak nowe wnętrze przekłada się na osiągi przeglądarek, zerknijmy na chwilę pod „maski”. Co dokładnie schowali pod nimi twórcy programów?
Nowe standardy
Niewątpliwie najgłośniej zapowiadaną techniką spośród tych, które mają obsługiwać nowe przeglądarki, jest HMTL5. Najnowsza wersja tego języka znaczników, powszechnie wykorzystywanego do tworzenia stron internetowych, rzeczywiście oferuje wiele ciekawych funkcji. Oprócz tego, że umożliwia bezpośrednie osadzanie filmów i dźwięku, dzięki elementowi Canvas pozwala (we współpracy z językiem skryptowym JavaScript) tworzyć rozbudowane aplikacje użytkowe i gry działające w przeglądarkach także bez aktywnego połączenia z internetem. Staje się więc konkurencją dla rozwiązań wykorzystujących zewnętrzne wtyczki, głównie Flash firmy Adobe oraz Silverlight Microsoftu.
To wszystko obecne jest już w niemal każdej z najpopularniejszych przeglądarek: w stabilnych wersjach Chrome'a, Opery i Firefoksa. Jedynie Microsoft nieco się spóźnił: obsługę tych rozwiązań wprowadzi do dziewiątej wersji Internet Explorera. Programiści firmy z Redmond skupiają się więc na implementacji nowości od zera. A co robi na tym polu Mozilla? Naturalnie, nie spoczywa na laurach. Obsługa HTML5 i innych technik WWW jest w Firefoksie cały czas ulepszana.
Firefox 4
Najnowsza wersja Liska niezmiennie wykorzystuje silnik Gecko, a dokładniej: jego rozwijaną wraz z samą przeglądarką wersję 2.0. Lista zmian jest długa, my postaramy się przybliżyć te najważniejsze dla „zwykłego” użytkownika – internauty, dla którego najważniejszy jest rezultat w postaci szybko wczytujących się stron internetowych bogatych w atrakcyjne efekty stworzone dzięki nowym technikom.
Internet Explorer 9
Liczba zmian w silniku nowego Internet Explorera 9 jest wręcz ogromna. Jak jednak może być inaczej, skoro Trident 5.0 obsługuje najnowsze techniki internetowe, łącznie z HTML5, SVG i CSS 3, podczas gdy Czwórka zastosowana w Internet Explorerze 8 radziła sobie nawet ze starszymi rozwiązaniami tak kiepsko, że test Acid3 przechodziła tylko w 20%? Podobnie jest z silnikiem przetwarzania JavaScript i DOM, które dotychczas w przeglądarkach Microsoftu rządziły się własnymi prawami, nie „przejmowały” się standardami i kompatybilnością z innymi programami. Dziewiątka definitywnie zrywa z niechlubnymi nawykami swoich poprzedników, także jeśli chodzi o szybkość renderowania stron i wykonywania skryptów.
Zmieniając swój stosunek do zgodności ze standardami internetowymi, Microsoft z jednej strony zrobił bardzo dużo, jednak nie można powiedzieć, że wprowadził cokolwiek innowacyjnego. Internet Explorer 9 trzyma pod tym względem poziom przeglądarek obecnej generacji. W stosunku do Ósemki zrobił niewątpliwie ogromny krok naprzód, w zupełności wystarczający, by poprawnie wyświetlić większość stron internetowych, które powstaną w ciągu najbliższych kilku lat. Okres przyjęcia się języka HTML5, grafiki SVG i arkuszy CSS 3 jako powszechnie wykorzystywanych standardów zapewne będzie stosunkowo długi, chociaż dzięki temu, że będą umiały go zrozumieć wszystkie najpopularniejsze przeglądarki, na pewno o wiele krótszy, niż byłby bez udziału Internet Explorera.
Wszystkie nowe standardy, których obsługa została wprowadzona do Internet Explorera 9, zostały przedstawione w przygotowanej przez Microsoft tabelce. Można w niej bezpośrednio porównać nową wersję przeglądarki z jej poprzednikiem, ale także „stabilnymi” wersjami produktów konkurencji. Brakuje w niej bezpośredniego rywala, czyli Firefoksa 4.