Eee Slate – budowa i wygląd
Pierwsza myśl, która przychodzi nam na widok Eee Slate, to „Ale to duże!”. Ponad 12-calowy wyświetlacz, stosunkowo duża grubość oraz masa powyżej 1 kg powodują, że temu urządzeniu bliżej gabarytami do superprzenośnych notebooków niż do tabletów z procesorami ARM. Sprawiają też, że raczej nieczęsto będzie się go trzymało jedną ręką w powietrzu, bo nie jest to zbyt wygodne i trzeba mieć niezłą krzepę, aby wytrzymać dłużej w takiej pozycji.
Tablet Asusa jest wykonany bardzo solidnie, trudno się pod tym względem przyczepić. Większość przodu wypełnia ekran, otoczony metalową obwódką usztywniającą, która spełnia także funkcję ozdobną. Tył jest zrobiony z białego plastiku z charakterystycznym wzorem „wyrytym” na jego powierzchni. Z tyłu oprócz logo producenta znajdują się otwory wentylacyjne. Tak, Eee Slate ma w środku wentylator, który czasem trochę szumi. Mimo to obudowa nie nagrzewa się mocno nawet przy dużym obciążeniu, a większość ciepłego powietrza wydostaje się przez otwory wentylacyjne biegnące wzdłuż górnej krawędzi urządzenia, dzięki czemu nie trzeba się obawiać, że dłoń będzie nadmiernie ogrzewana.
Projektanci wyposażyli tablet w sporo dodatkowych przycisków i przełączników. W lewym górnym rogu (gdy ekran jest ustawiony poziomo) znalazły się: główny wyłącznik, wyłącznik klawiatury ekranowej oraz blokada obracania ekranu. Są one wykonane z metalu. Z lewej strony umieszczono przyciski regulacji głośności, złącze ładowania, wyjście HDMI, wyjście audio 3,5 mm, dwa porty USB oraz czytnik kart SD. Pozostałe krawędzie pozostały niezagospodarowane. Trochę nie podobają się nam plastikowe zaślepki portów USB, które trzeba wyciągnąć przed włożeniem w nie czegokolwiek. Mamy wrażenie, że dość szybko się połamią albo urwą. Na prawo od ekranu umieszczono dodatkowy półokrągły przycisk działający jak skrót klawiaturowy Win + Tab, czyli służący do szybkiego przełączania się między uruchomionymi aplikacjami. W prawym górnym rogu znajduje się miejsce, w którym kryje się niewielki i lekki rysik. Nie jest to główny sposób obsługi ekranu dotykowego, raczej dodatek dla osób lubiących pisać odręczne notatki na ekranie tabletu lub w ten sposób rysować. Do rysika wrócimy trochę dalej.
Przydatnym i prawdopodobnie dość często wykorzystywanym dodatkiem będzie specjalne, wykonane ze skóropodobnego tworzywa etui, które oprócz tego, że pełni funkcje ochronne, ułatwia dostosowanie położenia tabletu do swoich potrzeb. Dzięki dwom rozkładanym podpórkom można ustawić urządzenie lekko pod skosem, co ułatwia pisanie na klawiaturze ekranowej. Wadą tego etui jest to, że nielekki i nie najmniejszy Eee Slate staje się jeszcze większy i cięższy.
Innym ciekawym dodatkiem jest... klawiatura bezprzewodowa, o mniejszych niż zwykle wymiarach, zasilana dwiema bateriami (które znalazły się w pudełku). Jej klawisze działają przyzwoicie, do tego jest lekka, więc łatwo ją przenosić. Raczej mało kto będzie ją zabierał razem z tabletem, ale możliwość pionowego ustawienia sprzętu na biurku w domu i szybkiego zastąpienia klawiatury ekranowej czymś bardziej „namacalnym” wydaje się nam zaletą.
Cały osprzęt jest ukryty w białym pudełku z rączką. W środku znajduje się też standardowy zestaw broszurek, płyta z systemem operacyjnym (Windows 7 Home Premium) oraz ładowarka z dodatkowym portem USB, dzięki czemu można naładować na przykład smartfon.
Dane techniczne, czyli Atomowi dziękujemy
Windows 7 + Atom = ślamazarne działanie systemu. Widać, że Asus zdaje sobie sprawę z tego problemu i zadbał o wystarczającą ilość mocy obliczeniowej. Niskonapięciowy procesor Core i5 U470 (TDP 18 W) dzięki czterem wątkom i trybowi Turbo przyspieszającemu pojedynczy rdzeń do 1,86 GHz jest na tyle wydajny, że bez problemu radzi sobie z systemem operacyjnym i nawet bardziej zaawansowanym oprogramowaniem. A nośnik SSD znacznie poprawia szybkość reakcji urządzenia. W żadnym razie nie można tu mówić o netbookowej ociężałości, bo całość działa bardzo szybko. Wydaje się nam to sensownym rozwiązaniem, tym bardziej że Asusowi zależy na tym, aby przyciągnąć klientów biznesowych potrzebujących narzędzia pracy, które pozwoli zrobić coś bardziej zaawansowanego. Niestety, nie starczyło już miejsca na pojemniejszy akumulator, co w połączeniu z dość wydajnymi podzespołami negatywnie odbiło się na czasie działania na baterii (o czym więcej piszemy na jednej z dalszych stron).
Model | ASUS Eee Slate EP121 |
Procesor | Intel Core i5 U470, 1,33 GHz, 2 rdzenie, 4 wątki, 2 × 256 kB L2, 3 MB L3 |
Chipset | Intel HM55 |
Układ graficzny | Intel HD Graphics |
Matryca LCD | 12,1 cala, 1280 × 800 (16 : 10), powłoka błyszcząca, matryca IPS |
RAM | 4 GB DDR3-800, 1 kanał, maksymalnie 4 GB |
Dysk twardy / SSD | SSD 64 GB, SanDisk P4 |
Napęd optyczny | Brak |
Głośniki | 2 stereo |
Komunikacja | Wi-Fi 802.11 b/g/n Bluetooth 3.0 |
Wymiary i masa | 312 × 207 × 17 mm, 1160 g |
Akumulator | 34 Wh |
Wejścia-wyjścia | 2 porty USB 2.0 HDMI Wejście/wyjście audio 3,5 mm Czytnik kart SD |
System operacyjny | Windows 7 Home Premium 64-bitowy |
Windows 7 sterowany dotykiem – czy to się sprawdza?
Gdy powstawał Windows 7, jeszcze nikt nie myślał poważnie o przystosowaniu jego interfejsu do sterowania dotykiem. I to widać od razu. Co prawda w systemie jest dostępna opcja zwiększenia rozmiaru wszystkich elementów interfejsu, z której Eee Slate domyślnie korzysta (rozmiar interfejsu jest ustawiony na 125%), ale nie rozwiązuje to problemu z poruszaniem się po wszelkiego rodzaju menu kontekstowych i nadal dość trudno jest trafić dokładnie w to, w co chce się trafić. Poza tym zwiększenie rozmiaru interfejsu i okien ma skutek uboczny. Otóż nie wszystkie programy są do tego przystosowane, przez co często widać efekt rozciągania teł czy czcionek, które są obrazkami, a nie generowanym tekstem. Wygląda to niezbyt ładnie i przypomina o tym, że łatwość obsługi palcem zależy nie tylko od systemu, ale także od oprogramowania.
Nie oznacza to jednak, że jest źle. Przypomina to trochę sytuację z Windows Mobile 6.5. Interfejs tego systemu nie był tworzony z myślą o obsłudze palcem, ale i tak sporo osób przyzwyczaiło się do tego i umiało wydajnie pracować. I tym razem wszystko okazuje się kwestią przyzwyczajenia, wprawy i... odrobiny cierpliwości. Po pewnym czasie wydaje się to w miarę wygodne i coraz rzadziej trzeba ratować się dodatkowym piórkiem, żeby w coś trafić, i coraz rzadziej pojawia się zdenerwowanie tym, że otworzyło się nie to okienko co trzeba.
Na wywołanie efektu kliknięcia prawym przyciskiem myszki są dwa sposoby. Pierwszy z nich to dłuższe przytrzymanie palca w danym miejscu. Wtedy na ekranie rysuje się wokół opuszka okrąg – i wystarczy cofnąć palec. Drugim sposobem jest przytrzymanie palca w miejscu, w którym chce się „kliknąć”, i stuknięcie obok niego drugim. Obsługa wielodotyku i gestów zależy w głównej mierze od oprogramowania. Z przeglądarek najlepiej z dotykiem radzi sobie... Internet Explorer 9, głównie ze względu na obsługę gestów przybliżania i oddalania. Zapewne z tego samego powodu w Eee Slate domyślnie jest zainstalowany program Windows Live Photo Gallery. W przypadku innych programów z dotykiem i gestami bywa różnie, ale przeważnie nie ma co liczyć na cuda.
Najbardziej oczywistym sposobem wykorzystania ekranu dotykowego jest rysowanie, tym bardziej że Eee Slate ma przeznaczone do tego piórko z „gumką”, które na dodatek rozpoznaje różne stopnie nacisku na wyświetlacz. Pod tym względem tablet Asusa radzi sobie bardzo dobrze, głównie ze względu na niezłą precyzję działania ekranu dotykowego, chociaż przy krawędziach można zauważyć lekkie przesunięcie pomiędzy „faktycznym” miejscem zetknięcia się piórka z ekranem a wskazywanym. Wśród standardowo zainstalowanych programów znalazł się ArtRage, który nieźle pokazuje potencjał tego urządzenia w dziedzinie rysowania, bo korzysta ze wszystkich możliwości, jakie daje piórko. Photoshop to nie jest, ale pobawić się można.
Ważnym elementem systemu obsługiwanego dotykiem jest klawiatura ekranowa. Oczywiście, w systemie Windows to żadna nowość, jest w nim prawie od zawsze, jednak przeważnie była ona obsługiwana myszką. W komputerze z ekranem dotykowym jest kilka sposobów na jej wywołanie. W przypadku Eee Slate najczęściej korzystaliśmy ze specjalnego przycisku na obudowie, który domyślnie wywołuje klawiaturę w dolnej części ekranu. Zajmuje ona prawie połowę jego powierzchni i jej pojawienie się automatycznie dostosowuje rozmiar zmaksymalizowanych okien programów do nowej wysokości pulpitu. Innym sposobem jest przesunięcie palcem (przeważnie robi się to kciukiem) w lewym górnym rogu wyświetlacza począwszy od brzegu. Jeszcze inny staje się dostępny, gdy system wykrywa, że w jakimś miejscu można wpisywać tekst. Wtedy na ekranie pojawia się mała ikonka, której naciśnięcie wywołuje pełną klawiaturę. Obsługuje ona wielodotyk, ale tylko dla dwóch punktów. Czyli nie ma problemu ze wstawianiem polskich znaków narodowych, lecz aby użyć jakiegoś bardziej skomplikowanego skrótu (może Ctrl + Alt + Del... ;)), trzeba po kolei wciskać odpowiednie klawisze specjalne.
W tym miejscu wspomnimy o zainstalowanych przez producenta programach. Jesteśmy przyzwyczajeni, że w notebooku nie brakuje „przydatnych” narzędzi, które wydatnie spowalniają działanie systemu. Trochę nas zaskoczyło to, że tym razem preinstalowane oprogramowanie ograniczono do niezbędnego minimum i pierwszemu uruchomieniu nie towarzyszył znajomy widok uruchamiającej się wersji testowej jakiegoś „antywirusa”. Większość aplikacji zgrupowano na stronie znanej z panelu Urządzenia i drukarki, którą przypięto do paska Start. Umieszczono tam odnośniki m.in. do wspomnianego ArtRage, oprogramowania Amazon Kindle, odtwarzacza filmów i narzędzi Asusa pozwalających przechowywać swoje dane w chmurze. Oprócz tego zainstalowano pakiet Microsoft Office Starter (to ten z reklamami). I to by było na tyle. Autostart systemu jest czysty niczym łza.
Perfekcyjny wyświetlacz? Prawie
Ile jest na rynku laptopów z matrycą IPS lub VA? Niewiele, a większość z tych, które są dostępne, jest droga – często lepsza matryca to dość kosztowny dodatek. W przypadku smartfonów i tabletów porządny wyświetlacz to podstawa i niektórzy powoli zaczynają kręcić nosem na wszechobecne IPS-y, twierdząc, że Super AMOLED są lepsze.
Dlatego też matryca Eee Slate z jednej strony zaskakuje, a z drugiej wydaje się dość oczywistym rozwiązaniem. Zaskakuje, ponieważ jest to rzadkość wśród urządzeń przenośnych z Windows. A oczywistością wydaje się właśnie ze względu na tablety z iOS czy Androidem. W tablecie (szczególnie tak dużym jak Eee Slate) szerokie kąty widzenia są bardzo ważne, ponieważ często urządzenie będzie spoczywało płasko na biurku, a wtedy użytkownik spogląda na ekran pod dość dużym kątem. Pod tym względem matryca IPS w EP121 spisuje się na piątkę. Proporcje ekranu 16 : 10 i rozdzielczość 1280 × 800 to bardzo dobry pomysł, chociaż chyba wolelibyśmy iPadowe 1024 × 768. Dodatkowe piksele w pionie bardzo się przydają ze względu na klawiaturę ekranową. Niewiele też można zarzucić czułości na dotyk czy jasności podświetlenia.
Niestety, nie wszystko jest idealne. Jak na matrycę tej klasy, odwzorowanie kolorów jest dość przeciętne. Poza tym błyszcząca plastikowa powłoka jest chyba jeszcze bardziej błyszcząca niż zwykle. Odbija się w niej wszystko, co bardzo przeszkadza w czytaniu. Na zewnątrz problem tylko się nasila, bo o ile jasność ekranu jest wystarczająca do tego, aby wszystko było wyraźne, o tyle trudno znaleźć pozycję, w której nie widzi się samego siebie lub tego, co znajduje się nad głową (chociaż narcyzi powinni być zadowoleni). Mimo wszystko wyświetlacz jest mocną stroną tego urządzenia.
Wydajność oraz akumulator
Wspominaliśmy już, że procesor w tym tablecie to stosunkowo wydajna jednostka, która powinna być wystarczająca do praktycznie wszystkiego, co można by chcieć zrobić za pomocą urządzenia tego typu. Jak wygląda to na tle standardowych laptopów?
Krótko mówiąc, jest solidnie. Wiadomo, że procesor w Eee Slate to model niskonapięciowy, a więc mniej wydajny od typowych układów laptopowych, ale w praktyce nie ma na co narzekać. Za to wydajność GPU jest raczej „symboliczna”, ale przecież z założenia nie jest to sprzęt do grania (chociaż w Heroesów 3 grało się przyjemnie).
Co prawda nie da się bezpośrednio porównać wydajności tabletów z procesorami ARM i modeli z Windows, ale testy przeglądarkowe dają nam pewne pojęcie o tym, jakiego rzędu różnica w wydajności jest między nimi. Warto wspomnieć o tym, że poniższe testy w pełni wykorzystują jedynie dwa wątki procesora. Były uruchamiane w przeglądarce Internet Explorer 9, ale nie jest to w tym momencie istotne, bo chodzi nam tylko o rząd wielkości, a nie dokładne porównanie.
Wyniki uzyskiwane przez Eee Slate są kilka razy lepsze od wyników iPada czy urządzeń z Tegrą 2. Jest to widoczne gołym okiem, gdy otwiera się strony z bardziej skomplikowaną zawartością i bardziej zaawansowanymi skryptami. Połączenie wydajnego procesora, dotykowego interfejsu i pełnej kompatybilności ze wszystkimi technikami internetowymi powoduje, że przeglądanie stron jest bardzo szybkie i przyjemne. Gdy człowiek da się już wciągnąć, to może nawet zapomnieć na chwilę o drętwieniu rąk trzymających tablet przed oczami.
Jeszcze kilka słów o czasie uruchamiania systemu i wydajności dysku.
SSD wyraźnie skraca czas uruchamiania systemu, pomimo niezbyt zachwycającej wydajności. Z SSD SanDiska da się odczytać dane z prędkością ok. 100 MB/s, a zapisać na nim – z prędkością ok. 50 MB/s.
Akumulator
Niestety, stosunkowo wydajne podzespoły zamknięte w niewielkiej obudowie powodują, że pozostaje niewiele miejsca dla akumulatora. Nie należy on do najpojemniejszych, przez co nie można liczyć na czas działania zbliżony do tabletów Apple'a czy netbooków. Niecałe cztery godziny przeglądania internetu nie robią zbyt dużego wrażenia.
Podsumowanie
Asus Eee Slate jest dobrze przemyślanym urządzeniem, w którym ze względu na pewne ograniczenia projektanci musieli iść na kompromisy. Widać, że w czasie tworzenia tego tabletu przede wszystkim liczyła się tzw. produktywność. Świadczy o tym rozmiar wyświetlacza, jego rozdzielczość, proporcje, w miarę wydajny procesor, duża ilość pamięci, matryca IPS, nośnik SSD i piórko wyczuwające siłę nacisku. Każdy z tych elementów pasuje do układanki zwanej przyjemnością użytkowania, która jest nieporównywalnie większa niż w przypadku netbooków, a pod względem wygody obsługi palcem programu pocztowego i przeglądania stron WWW sprzęt niczym nie ustępuje iPadowi, w niektórych aspektach jest nawet lepszy.
Jednak ofiarą obranego kierunku padły wymiary urządzenia, jego mało tabletowa masa, konieczność zrezygnowania z pasywnego chłodzenia oraz czas działania na energii z akumulatora. Niestety, było to nieuniknione, ponieważ system Microsoftu nie jest zbyt dobrze przystosowany do sterowania dotykiem i obsługi małych urządzeń o niewielkiej mocy obliczeniowej, ale i tak naszym zdaniem Asus zrobił to najlepiej, jak się dało.
Ostateczna ocena Eee Slate w dużej mierze zależy od podejścia do samej koncepcji, nastawienia i punktu odniesienia. Jeśli porównamy go z notebookami, to okazuje się rozsądnie duży, dość lekki i cienki, a jeśli z iPadem – ogromny, nieporęczny, a na dodatek szumi i trzeba z nim nosić ładowarkę. Taki już urok sprzętu próbującego wpasować się między dwie różne grupy urządzeń i połączyć ich zalety.
Dla kogo więc jest Eee Slate? Jest całkiem sporo osób, które chciałyby mieć tablet w pełni zastępujący notebook, ale rozwiązania z Androidem i iOS nie zapewniają im tego (nawet u nas w redakcji znajdzie się kilka). Naturalnym wyborem jest więc dla nich tablet z Windows 7. Niestety, na razie kompromisy, na które trzeba się zgodzić, wybierając takie urządzenie, będą dla wielu nie do przełknięcia (szczególnie stosunkowo krótki czas działania na akumulatorze). Podobnie jest z Eee Slate. Jest to najlepszy – i to nie tylko dlatego, że prawie jedyny – tablet z Windows 7 na rynku. Podoba nam się kierunek, w którym poszli projektanci Asusa, i trudno będzie stworzyć coś lepszego z użyciem podzespołów tej generacji. Ale wielu sprzęt może się wydać niewystarczająco dobry. Jeśli ktoś zdoła pogodzić się z jego ograniczeniami, to będzie zadowolony, bo to naprawdę solidne urządzenie. A pozostali spośród tych, do których jest kierowany, muszą jeszcze poczekać, bo na razie nie da się zbudować czegoś, co łączyłoby zalety rozwiązań ipadopochodnych i tych zapewniających produktywność notebooka.
Na koniec kilka słów o dystrybucji i cenie. Eee Slate nie trafi do oficjalnej sprzedaży w Polsce i nie ma wyznaczonej ceny w złotówkach. Opisywana przez nas wersja kosztuje 1100 dol., czyli w naszym kraju kosztowałaby około 4000 zł. Dużo? Niby tak, ale mamy tutaj dobrą matrycę, SSD i kilka „wodotrysków”, dlatego cena nie wydaje się wygórowana.
Do testów dostarczył: ASUS
Cena w dniu publikacji (z VAT): 1100 dol.