ASUS Ares
ASUS już kilka razy pokazywał, że wie, jak zrobić sprzęt z rozmachem i – mówiąc bardzo potocznie – na tak zwanym wypasie. Tym razem pracownicy firmy przeszli samych siebie i wyprodukowali coś, co stąpa po cienkiej granicy zdrowego rozsądku. A wszystko po to, aby stworzyć coś wyjątkowego, niepowtarzalnego i pokazać konkurencji potencjał firmy. „My możemy. A Wy?”
Lekki szok przynosi widok pudełka. Pomijając wzornictwo w konwencji typowej dla produktów z rodziny Republic of Gamers, wrażenie robi jego rozmiar. Spokojnie zmieściłyby się w środku dwa, trzy pudełka z kartami innych firm, laptop lub 24-calowy monitor. Powód takich dużych wymiarów wyjaśnia się po zajrzeniu do wnętrza, w którym znajdujemy... metalową walizkę. Dopiero ta walizka, słusznej wagi i rozmiarów, jest właściwym opakowaniem karty. Po zwolnieniu zatrzasków oczom ukazuje się sporych rozmiarów karta i zestaw dodatków poukładanych w przegródkach wyciętych w gąbce. Wartym wspomnienia dodatkiem jest... myszka. Skojarzenia z jednym z produktów firmy Icon 7 są jak najbardziej wskazane.
Na szczęście nie grozi nam zawód jak po otwarciu paczki czipsów: rozmiary i waga karty są wprost proporcjonalne do rozmiarów i wagi opakowania. Karta jest wielka i ciężka. Od razu nabieramy pewności, że złocisty kolor radiatora nie jest zasługą zastosowanej farby pokrywającej aluminium. Kolorystycznie karta musi pasować do płyt głównych z rodziny RoG, więc dominuje czerń z dodatkiem czerwieni. Warto zwrócić uwagę na wymagane do działania karty dodatkowe zasilanie: karta nie ruszy bez podłączenia dwóch kabelków z ośmiopinową wtyczką i jednego z sześciopinową.
Układ chłodzenia karty składa się z kilku elementów. Oba układy graficzne mają swój własny miedziany radiator z czterema rurkami cieplnymi. Płytka drukowana jest „wciśnięta” pomiędzy dwie aluminiowe płytki mające odprowadzać ciepło od pamięci i sekcji zasilania. Poza tym te płytki zapewniają karcie niezbędną sztywność, dzięki czemu nie musimy się obawiać, że karta się uszkodzi od ciężaru radiatorów. Całość wieńczy obudowa, która jest... metalowa, co jest wyjątkowe, bo przeważnie takie ozdobne elementy są wykonywane z plastiku. Odpowiedni przepływ powietrza zapewnia 10-centymetrowy wentylator okupujący centrum karty.
Płytka drukowana jest trochę wyższa od standardowej PCB karty graficznej. Oba układy graficzne są „karmione” przez cyfrowy układ zasilania, którym steruje chip Volterra VT1165MF, czyli taki jak w standardowym Radeonie HD 5970. Inżynierowie nie zmienili też kości pamięci. Ciekawostką i ukłonem w stronę ekstremalnych podkręcaczy są punkty pomiarowe podstawowych napięć karty.
Sapphire Toxic Radeon HD 5970
Po spotkaniu z Aresem inne karty graficzne wyglądają szaro i zwyczajnie, dlatego super-Sapphire już nie wygląda tak bardzo super.
Pudełko jest dość tradycyjne, zarówno pod względem wymiarów, jak i zdobień. Po prostu wygląda jak wszystkie inne opakowania do kart Sapphire. Spośród dodatków warto wyróżnić dwie pełne wersje gier (DiRT 2 i Modern Warfare 2) oraz aktywną przejściówkę z DVI na DisplayPort.
Karta jest dużo lżejsza od Aresa, ale rozmiarami mu nie ustępuje: długość obu modeli jest bardzo podobna i oba zajmują trzy sloty. Charakterystycznym elementem wyglądu są trzy wentylatory zakrywające całą przednią część konstrukcji. Tylna nie mogła się obejść bez metalowej płytki.
Układ chłodzenia został zaprojektowany przez Arctic Cooling. Co typowe dla droższych modeli kart Sapphire, korzysta on z techniki Vapor Chamber. Cały schładzacz jest dużo lżejszy niż konstrukcja zamontowana na karcie ASUS-a.
Płytka drukowana ma normalną wysokość i wygląda dość zwyczajnie. Producent nie zmienił kości pamięci: nadal są to układy Hyniksa o oznaczeniu T2C.
Zestaw testowy
Wszystkie testy wydajności zostały wykonane na platformie składającej się z następujących podzespołów:
Model | Dostarczył | |
---|---|---|
Procesor: | Core i7-965 Extreme Edition ES @ 133*29 | www.intel.pl |
Płyta główna: | ASUS P6T7 WS SuperComputer | www.asus.com.pl |
Pamięć: | A-DATA DDR3-1333+ 3*2 GB @ 1333 MHz 8 8 8 24 | www.adata.com.tw |
Schładzacz procesora: | Noctua NH-U12P | www.noctua.at |
Dysk twardy – system: | OCZ Vertex 60 GB | www.ocztechnology.com |
Dysk twardy – dane: | Seagate Barracuda 7200.11 320 GB | www.seagate.com |
Zasilacz: | Cooler Master UCP 1100 W | www.coolermaster.com |
Monitor: | Samsung SyncMaster 305T (30 cali, 2560×1600) | www.hp.pl |
Obudowa: | Lian-Li PC-V2110 | www.lian-li.com |
Miernik poziomu dźwięku | Sonopan SON-50 | www.sonopan.com.pl |
System operacyjny:
- Windows 7 w wersji 64-bitowej.
Sterowniki:
- Radeon HD 5870, 5970, Sapphire HD 5970 Toxic, ASUS Ares – Catalyst 10.6,
- GeForce GTX 480 – NVIDIA Display Driver 258.96.
Krótkie testy wydajności
Takie superkarty muszą się cechować superwydajnością. Oba z przetestowanych przez nas modeli mają przyspieszone zegary taktujące. Zegary Aresa zostały przyspieszone do poziomu Radeona HD 5870. Sapphire zrobił krok dalej i przebił ten wynik o 50 MHz. TDP? A kto się przejmuje czymś takim jak TDP! Nie topi obudowy, więc nie jest źle.
Niżej taktowany z testowanych przez nas Radeonów jest wydajniejszy od karty referencyjnej o 10–15%. Karta Sapphire dorzuca dalsze kilka procent wydajności, dzięki czemu w większości przypadków okupuje pierwsze miejsce w testach.
Pobór mocy, głośność, temperatura
Radeon HD 5970 nie należy do zbyt energooszczędnych kart, a tutaj mamy do czynienia z podkręconymi przedstawicielami rodziny. Nietrudno się domyślić, że najwydajniejsze obecnie „wypasione” karty będą też „przodowały” pod względem poboru energii.
Ares pobiera o około 80 W więcej niż referencyjny Radeon HD 5970, a Toxic – o ponad 100 W. Ale jeśli kogoś stać na jedną z tych kart, to na pewno nie przejmuje się czymś takim jak rachunek za prąd.
Wysoki pobór energii przekłada się bezpośrednio na dużą ilość generowanego ciepła. A im więcej ciepła, tym solidniejszy musi być układ chłodzenia.
Obu konstrukcjom chłodzącym nie da się odmówić wydajności – 65 stopni Celsjusza to bardzo mało, gdy weźmie się pod uwagę, że obie karty mają współczynnik TDP krążący wokół 350 W. Niestety, tak niskie temperatury zostały okupione dość dużą głośnością. Nie wiemy, kto w ASUS-ie wpadł na pomysł bicia rekordu w liczbie decybeli, który do tej pory należał do GeForce'a GTX 480, ale stanowczo nie przyznalibyśmy tej osobie medalu za innowacyjność i osiągnięcia. Prawie 60 dB, które uzyskaliśmy, to stanowczo za dużo. Ares do pewnego momentu jest bardzo cichy, ale wygląda na to, że gdy zostanie przekroczona bariera 64–65 stopni Celsjusza, wentylator znacznie przyspiesza. To nie ma sensu, skoro jest jakieś 20 stopni zapasu. W przypadku karty Sapphire nie jest tak źle, ale mogłoby być lepiej. Tutaj też mamy 20 stopni zapasu, który można byłoby spokojnie wykorzystać tak, aby uczynić kartę cichszą. No nic, odpowiednie programy w dłoń – i ustawiamy to po swojemu... Ale czy przypadkiem takich kart nie kupuje się po to, aby nie trzeba było niczego robić samodzielnie?
Podkręcanie
Okazało się, że karty mają jeszcze pewien niewielki zapas mocy. W trakcie prób podkręcania obu modeli podbiliśmy napięcie zasilania do 1,25 V. Powyżej tej wartości nie odnotowywaliśmy zauważalnej poprawy stabilności. ASUS Ares zaczął się buntować po przekroczeniu 960/1280 MHz, a Sapphire Toxic – 970/1270 MHz. Dla porównania: kartę referencyjną udało się nam podkręcić do 950/1250 MHz. Widzimy więc, że „superkarty” nie wyróżniają się specjalnie pod względem możliwości podkręcania. Sytuacja mogłaby się trochę zmienić, gdybyśmy brali pod uwagę podkręcanie ekstremalne, ponieważ teoretycznie Ares jest do tego wzorowo przystosowany.
Dalsze kilkanaście procent wydajności to nie jest coś, czym kiedykolwiek pogardzimy ;)
Podsumowanie
Nie da się zaprzeczyć, że mamy tu do czynienia z dwiema najwydajniejszymi kartami graficznymi dostępnymi na rynku. Nie da się też zaprzeczyć, że mamy tu do czynienia z dwiema najbardziej „prestiżowymi” kartami graficznymi na rynku. Nie da się jednak też zaprzeczyć, że mamy tu do czynienia z dwiema najbardziej nieopłacalnymi kartami graficznymi na rynku. Za odrobinę luksusu i możliwość podbudowania swojego ego trzeba zapłacić 4100 zł, jeśli wybór padnie na kartę Sapphire, lub 4900 zł, jeśli będzie to „boski” asus. Te ceny są całkowicie nieadekwatne do wydajności, jaką zapewniają, czy zestawu udostępnianych funkcji. Za tyle możemy na przykład prawie że kupić dwa geforce'y GTX 480 z blokami wodnymi i mieć znacznie wyższą wydajność. Poza tym te karty raczej nie zasłużą sobie na zdjęcia w encyklopedii pod hasłem „idealna karta graficzna”, a to ze względu na dość hałaśliwe układy chłodzenia i niezbyt zachwycające wyniki podkręcania nieekstremalnego. Nikt tu jednak nie ukrywa, że nie są to konstrukcje dla osób kierujących się zdrowym rozsądkiem w kupowaniu sprzętu komputerowego. Szczególnie mocno widać to po modelu Ares, który swoim opakowaniem, wykonaniem i charakterem wyraźnie celuje w kolekcjonerów. I... szpanerów?
Więc jeśli ktoś ma zbędne cztery tysiące i koniecznie chce je wydać na kartę graficzną, której nie ma nikt inny, to... droga wolna.
Do testów dostarczył: ASUS
Cena w dniu publikacji (z VAT): 4890 zł
Do testów dostarczył: Sapphire
Cena w dniu publikacji (z VAT): 4100 zł