To może i truizm, ale okres wakacyjny po prostu sprzyja robieniu zdjęć. Sprzyja również kupowaniu aparatów, zwłaszcza że postęp w dziedzinie cyfrówek jest niemal tak samo szybki jak na rynku komputerów, więc aparat kupiony rok temu właściwie już „nie robi” zdjęć, a zatem wyjazd jest świetnym pretekstem do tego, aby kupić nowy, lepszy.
Aby wybór był prostszy, redakcja PCLab.pl przygotowała wielki test aparatów, a właściwie urządzeń robiących zdjęcia, bo oprócz cyfrówek w porównaniu znalazły się najnowsze smartfony. W szranki stanęły 33 modele cyfrowe dobrane według kilku kryteriów.
Polecamy Waszej uwadze również materiały z serwisu Trochę techniki:
- Siedem grzechów głównych początkującego fotografa
- 10 prostych rad, jak zrobić dobre zdjęcia aparatem kompaktowym
Pierwszym był rozmiar: aparat musi zmieścić się w kieszeni. I nie chodzi tu o przepastną kieszeń bojówek, do której jak się okazuje, wejdzie nawet lustrzanka z obiektywem, ale o zwykłą kieszeń spodni czy bluzy. Dlatego w porównaniu znalazły się wyłącznie kompakty cyfrowe, nie ma natomiast żadnej hybrydy ani bezlusterkowca, ani tym bardziej lustrzanek – z jednym wyjątkiem. Wśród przetestowanych aparatów znajdziecie też Nikona D3100, ale pokazany został tylko po to, aby odpowiedzieć na pytanie, co można kupić w cenie najdroższego kompaktu.
Następnym była cena. W testach wzięły udział urządzenia z trzech grup: do 500 zł, do 1000 zł i do 1500 zł. Pod uwagę brane były wyłącznie ceny sugerowane przez producenta, nie należy się więc dziwić, jeżeli w sklepach czy na portalach porównujących ceny znajdzie się korzystniejsze oferty.
Trzecie kryterium to dostępność i „świeżość” produktów. W porównaniu znajdziecie najnowsze (poza nielicznymi wyjątkami) aparaty dostępne w Polsce. Do testu nie trafiły modele firm Fujifilm oraz Pentax, bo mimo wielu prób nie udało nam się wypożyczyć ich.
Czwartym były możliwości. Ponieważ oferta jest ogromna, staraliśmy się wybrać aparaty o jak najlepszych właściwościach. Dlatego znakomita większość z nich ma stabilizację obrazu, a zakres ogniskowych zaczyna się od 24 mm lub 28 mm. Naszym zdaniem to właśnie dolna granica jest ważniejsza, bo to od niej zależy, czy uda się uchwycić na zdjęciu całą rodzinę albo odpowiednio duży fragment krajobrazu.
Kompakty a reszta świata
Specyfika kompaktów cyfrowych wymusza pewne rozwiązania decydujące o cechach aparatów. Do zalet wynikających z konstrukcji należą m.in.: rozmiar, skuteczny, lecz niezbyt szybki autofokus, odporność obiektywów na odblaski oraz duże możliwości wykonywania makrofotografii.
Wady są rezultatem przede wszystkim rozmiaru zastosowanej matrycy. Element światłoczuły w kompaktach i hybrydach ma około 25 mm2 powierzchni, jest więc około 14-krotnie mniejszy od matrycy APS-C stosowanej w popularnych lustrzankach czy bezlusterkowcach.
Na zdjęciu poniżej widać matrycę APS-C i matrycę 1/2,3", leżące na karcie CompactFlash. Matryca APS-C ma wymiary 23,7 × 16,7 mm, czyli ma powierzchnię 395,79 mm2, a matryca 1/2,3" mierzy 6,16 × 4,62 mm, co oznacza 28,46 mm2.
Wpływa to negatywnie na wielkość szumów i rozpiętość tonalną oraz praktycznie uniemożliwia robienie zdjęć portretowych z małą głębią ostrości. Poniżej widać zdjęcie, na którym bez trudu zobaczycie różnicę w możliwej do osiągnięcia głębi ostrości – wystarczy umieścić na nim wskaźnik myszy. Na zdjęciu zrobionym lustrzanką z matrycą APS-C tło mniej przeszkadza w odbiorze niż na zdjęciu pochodzącym z aparatu kompaktowego. Oba portrety zostały wykonane przy podobnych ustawieniach ogniskowej i przesłony (ogniskowa to ok. 70 mm, a przesłona to ok. f/2,8).
Z drugiej strony zaprojektowanie i wykonanie dobrego optycznie obiektywu jest prostsze (soczewki są dużo mniejsze), a potężna głębia ostrości doskonale sprawdza się przy zdjęciach makro, produktowych oraz pamiątkowych typu „ja na tle pięknego, niezapomnianego widoku”.
Aparaty kompaktowe i hybrydy są też pozbawione migawki, a to oznacza możliwość używania każdego flesza, nawet przy bardzo krótkich czasach. W przypadku lustrzanek, jeżeli nie ma pod ręką „szybkiego” flesza, a użytkownik nie chce korzystać z wbudowanego, dostępny czas synchronizacji zwykle kończy się na 1/250 sek.
W aparatach o większych matrycach niemożliwe są też do osiągnięcia duże zakresy ogniskowych. Obiektyw z największym zoomem, jaki obecnie można kupić, ma zakres ekwiwalentu ogniskowej 27–405, a więc zoom 15×. Tego typu obiektyw nie zapewnia dobrej jakości obrazu. W przypadku kompaktu zoom o takim zakresie to niemal codzienność, a zdarzają się aparaty wyposażone w obiektyw z zoomem ponad 30×.
Dzięki zastosowaniu małych matryc i małej optyki możliwa była miniaturyzacja cyfrówek do postaci, którą znamy dziś. Kompakt z obiektywem 24–300 pozwala poprawnie uchwycić, powiedzmy, 95% ujęć i mieści się w kieszeni. W przypadku aparatu z matrycą APS-C do pokrycia tego zakresu potrzeba dwóch obiektywów, więc cały zestaw będzie ważyć ponad 1 kg i wymagać torby lub plecaka.
Z konstrukcji aparatu wynika też szybkość jego działania. Kompakt musi po włączeniu wysunąć obiektyw, co trwa 1–3 sek. Lustrzanki i bezlusterkowce są gotowe do użycia w momencie włączenia. Podobnie jest z wyłączaniem: lustrzanki i bezlusterkowce wyłączamy i wrzucamy do torby czy plecaka. Kompakt potrzebuje ok. 2 sek., co jest kłopotliwe, gdy po zrobieniu zdjęcia chciałoby się szybko schować aparat.
Pozostałe wady i zalety testowanych modeli, takie jak: wygoda użycia, sterowanie, szybkość zapisywania zdjęć, dostępne ustawienia, zależą wyłącznie od założeń konstrukcyjnych i pomysłowości producentów.
Funkcje specjalne alias wodotryski
Producenci prześcigają się w ułatwianiu życia fotografom, którzy nie chcą mieć nic wspólnego z obróbką zdjęć w komputerze. Jest to pozytywna tendencja, ponieważ oznacza większe możliwości sprzętu, jednak musimy pamiętać, że żadna automatyczna panorama, żadne zdjęcie HDR (ang. high dynamic range, zdjęcie o dużej rozpiętości tonalnej) utworzone automatycznie nie dorówna jakością temu, co można zrobić, korzystając z komputera. Powód jest prosty: procesor aparatu ma mizerną wydajność w porównaniu z układami stosowanymi w komputerach. Jednak komuś, kto robi zdjęcia pod kątem Facebooka albo z przeznaczeniem na wydruki 15 × 10 cm, jakość tego, co zapewnia oprogramowanie aparatu, powinna wystarczyć.
W testowanych modelach takie funkcje, jak: sklejanie panoramy z kilku zdjęć, HDR, opcje fotografowania 3D, nie dziwią. Funkcja 3D działa tak, że po wybraniu trybu 3D i wykonaniu pierwszego zdjęcia aparat instruuje użytkownika, w jaki sposób powinien się on przesunąć w celu zrobienia drugiego. Następnie dwa ujęcia są zapisywane jako jedno zdjęcie w wybranym formacie. Do wyboru jest zwykle format MPO – rozszerzenie standardu JPEG umożliwiające zapisanie dwóch fotografii w jednym pliku, przeznaczonym do przerobienia na dowolną technikę 3D, obraz anaglifowy albo animowany GIF złożony z dwóch klatek wyświetlanych na przemian. Naszym zdaniem nie warto dopłacać do tej funkcji. Równie dobrze można samemu zrobić dwa przesunięte względem siebie zdjęcia sceny i złożyć je w dowolnej technice 3D na komputerze. Prawdziwą funkcję zapisu 3D zapewniają aparaty dwuobiektywowe, ale żaden z nich nie pojawił się w teście.
Ciekawsze są dodatkowe funkcje realizowane sprzętowo, na przykład możliwość kręcenia filmów z prędkością kilkuset klatek na sekundę. Dzięki takiej opcji możecie sfilmować kroplę uderzającą o powierzchnię wody i pojawiającą się wtedy wodną koronę. Coś, co jeszcze kilka lat temu wywoływało ciche „Łaaaał” przed ekranem telewizora, dziś można zrobić samemu.
Mały poradnik kupującego
Funkcje aparatów cyfrowych, na które zwracają naszą uwagę producenci w reklamach, nie zawsze są najważniejsze. Mało tego, czasem nadmiar szkodzi! Poniżej rozprawimy się z kilkoma mitami, w które wierzą marketingowcy, a w które Wy nie powinniście wierzyć, i napiszemy o parametrach, na które warto zwrócić uwagę, nawet jeżeli trzeba w tym celu użyć Google'a albo zagłębić się w dane techniczne.
Marketingowy bełtkot
Zoom. Wielki zoom. Megazoom. Superzoom. Po pierwsze, zoom to iloraz najdłuższej i najkrótszej ogniskowej. Obiektyw 35–105 mm to zoom 3×, obiektyw 100–300 mm to również zoom 3×. Zoom jest przydatny, ale w pewnych granicach. Im większa rozpiętość ogniskowych, tym obiektyw ciemniejszy, tym gorsza jakość zdjęć robionych na końcu zakresu i tym większe zniekształcenia na zdjęciach wykonywanych na początku zakresu. W praktyce granica przydatności to 10–12×. Innym problemem jest użyteczność najdłuższej ogniskowej. Jeżeli zakres obiektywu przekracza ok. 450 mm, to wielkość maksymalnego otworu przesłony spada do f/5,6 lub f/6,7. Aby zdjęcie było nieporuszone, trzeba przyjąć zasadę, że czas musi być odwrotnością ogniskowej. Jeżeli ogniskowa to 600 mm, czas powinien wynieść 1/600 sek. Niestety, zdjęcia z przesłoną f/6,7 i czasem 1/600 można robić jedynie w bardzo jasny dzień albo z bardzo wysokim ISO. A wysokie ISO w kompaktach oznaczają silne szumy. Jeżeli więc połączymy słabą jakość optyczną obiektywu o dużym zakresie z wysokimi szumami, efektu nie da się oglądać.
Zoom cyfrowy. Ta funkcja jest obecna w większości aparatów. Polega na sztucznym powiększaniu środkowej części zdjęcia, bez zwiększania liczby szczegółów. Po pierwsze, nigdy nie daje to dobrych efektów, po drugie zaś i tak można zrobić to na komputerze – wystarczy rozciągnąć zdjęcie do wybranych rozmiarów, a potem wykadrować środek. Producenci lubują się w mnożeniu zoomów i tym sposobem na niektórych aparatach można przeczytać informację o zoomie 60× – optycznym zoomie 10× pomnożonym przez cyfrowy zoom 6×. Osiągane w ten sposób krotności są zwykłą bzdurą. Niestety, większość producentów, nawet ci znani, podaje w danych technicznych pozycję „łączny zoom”, która może wprowadzić w błąd.
Megapiksele. Producenci przekonują nas, że im więcej megapikseli, tym lepiej. Niestety, im więcej punktów światłoczułych zostanie wciśniętych na tę samą małą powierzchnię, tym gorsze będą szumy. Jest to związane z budową matrycy na poziomie elektrycznym. W dodatku małych rozmiarów optyka aparatów kompaktowych nie przenosi rozdzielczości zapewnianej przez matrycę. Mimo zwiększania liczby megapiskeli nie następuje wzrost liczby szczegółów. W praktyce aparatom kompaktowym spokojnie wystarczyłyby matryce 10-megapikselowe i wszyscy by na tym zyskali. Rosnące matryce mają jeszcze jedną wadę: pliki są coraz większe, więc potrzebne są pojemniejsze i szybsze karty pamięci.
Wysokie ISO. Im większa czułość, tym większe szumy, mniejsza rozpiętość tonalna obrazu i mniej szczegółów. Aparaty cyfrowe mają tak naprawdę jedną czułość bazową, zwaną w żargonie natywną. Zwykle jest to po prostu najmniejsza dostępna czułość aparatu. Większe czułości powstają dzięki analogowemu wzmiacnianiu sygnału elektrycznego. Proces ten powoduje, niestety, dodatkowe zakłócenia. W kompaktach cyfrowych zakres ISO, przy którym zdjęcia wyglądają ładnie, kończy się na ISO 400 (i to tylko w tych najlepszych), a najwyższe ISO używalne (takie że zdjęcie można wydrukować w rozmiarze 15 × 10 albo wysłać na Facebooka) to zwykle 1600. Większość kompaktów udostępnia ISO 3200, a nawet 6400, co wiąże się, zwłaszcza w przypadku tańszych modeli, z drastycznym spadkiem rozdzielczości. Na przykład ISO 1600 daje pełną rozdzielczość 12 megapikseli, ISO 3200 to już 6 megapikseli, a ISO 6400 – 3 megapiksele. Naszym zdaniem jest to zwykłe oszustwo.
Filmy HD. Nie jest sztuką sprawić, aby film miał taką rozdzielczość. Jaki jest jednak sens nagrywania przez aparat filmów HD 720p (1280 × 720), jeżeli naprawdę przetwornik nagrywa film w niższej rozdzielczości, a potem interpoluje w górę? Producenci nigdy się do tego nie przyznają, ale interpolacja filmów jest faktem i zdarza się nie tylko w aparatach cyfrowych, ale nawet w kamerach. Powody nie są do końca jasne. Najpewniej główne przyczyny to niedostateczna moc obliczeniowa procesora aparatu, przepustowość magistrali danych i inne techniczne ograniczenia. Interpolację widać najlepiej, kiedy obraz zostaje zatrzymany podczas statycznej sceny. Wyraźnie widać wtedy nieostrość wynikającą ze sztucznego powiększenia. Równie ważny jest użyty kodek. Film 720p zakodowany AVC ma około 8 MB, podczas gdy film w tej samej rozdzielczości zakodowany za pomocą MJPEG ma aż 40 MB.
Stabilizacja cyfrowa. Stabilizacja optyczna to wielka zaleta. Zapewnia się ją na dwa sposoby: ruchy aparatu kompensowane są albo przez ruch soczewek obiektywu, albo przez ruch matrycy. Stabilizacja cyfrowa polega na niemożliwym do kontrolowania zwiększaniu czułości, po to aby czas naświetlania był krótszy, co oznacza mniejsze ryzyko, że zdjęcie będzie poruszone zdjęcia, ale to owocuje zwiększeniem szumów.
Zasięg flesza podany dla wysokich wartości ISO lub dla automatycznego ISO oznacza, że aparat wprawdzie błyśnie w ciemności na 5 m, ale zrobi to, ustawiając zbyt dużą czułość (ISO), i obraz będzie wyglądać tragicznie. Naturalnie, zasięg flesza „do 5 m” brzmi lepiej niż zasięg „do 1,8 m” i producenci o tym wiedzą.
Za co warto dopłacić
Jasność obiektywu. To od niej zależy możliwość robienia zdjęć przy gorszym oświetleniu i z krótszymi czasami. f/2,8 to dwa razy więcej światła, niż zapewnia f/4,0, i dwukrotnie mniej niż w przypadku f/1,8. Uważajcie też na drugą liczbę przesłony, oznaczającą minimalną liczbę na końcu zakresu ogniskowych. Obiektyw 24–105/2,0–5,8 wygląda na pierwszy rzut oka zachęcająco, ale wystarczy sobie przypomnieć, że f/5,8 to ośmiokrotnie mniej światła, niż zapewnia f/2,0, w dodatku wartość f/2,0 obiektyw zapewnia na pierwszych 2 mm ogniskowej, a potem jasność bardzo szybko spada.
Tryby preselekcji i ręczny. Gdy ktoś zamierza rozwinąć swoje hobby fotograficzne, warto, aby aparat miał tryby półautomatyczne, albo nawet ręczny. Bez nich nie da się eksperymentować i uczyć fotografowania.
Format RAW. Wprawdzie wymaga używania komputera, ale po opanowaniu może dać zadziwiające efekty. Więcej dowiecie się stąd.
Szeroki kąt. Użytkownicy często przy wyborze kierują się wartością górnego zakresu ogniskowych, nie zwracając uwagi na dolny. W praktyce zwykle okazuje się, że zdjęcia powyżej ogniskowej 200 mm robione są raz na rok, a brak każdego milimetra na dole zakresu jest bolesny. Zwłaszcza na imprezach rodzinnych czy na zdjęciach wakacyjnych, gdy chciałoby się zmieścić na zdjęciu rozległy krajobraz lub wysoki budynek.
Jakość zdjęć i filmów
Testowane aparaty nie odbiegają od siebie zbytnio pod względem jakości zdjęć, co nie powinno dziwić. Tym, co dziwi, są możliwości smartfonów na tym polu. Technika poszła do przodu na tyle, że obecnie produkowany smartfon zwykle dorównuje tu cyfrowym kompaktom sprzed 8–10 lat. Wprawdzie smartfony przegrywają, gdy obraz ogląda się w naturalnym rozmiarze, ale gdybyście wzięli zdjęcia 2-megapikselowe z Canona A40, porządnego kompaktu z 2001 roku, i porównali je ze zdjęciem ze smartfona zinterpolowanym w dół do tej samej rozdzielczości, nie dostrzeglibyście różnicy. Smartfony zdecydowanie przegrywają z aparatami cyfrowymi w dziedzinie wygody użycia oraz przez brak zoomu optycznego. Tylko nieliczne modele, np. Altek Leo, są wyposażone w zoom optyczny.
Największą różnicę między testowanymi urządzeniami widać podczas kręcenia filmów i oglądania nagranego materiału. Każdy producent inaczej podchodzi do tej kwestii. Jedno łączy większość przetestowanych urządzeń: jakość obrazu i poręczność podczas filmowania, zwłaszcza w przypadku droższych aparatów, nie odbiega od tego, co oferują samodzielne kamery cyfrowe sprzed kilku lat. Co ciekawe, jednym z lepszych urządzeń filmujących w teście był... smartfon!
Lustrzanką kręci się bardzo niewygodnie i zdecydowanie nie jest to zabawa dla niedzielnych filmowców, jednak możliwości wynikające z kontroli głębi ostrości, ręcznego zoomu i ręcznego ostrzenia powodują, że przy pewnej wprawie, mając odpowiednie akcesoria, można nakręcić film nie gorszy od tych, które są pokazywane w telewizji albo w kinie.
Poniżej zobaczycie, jak przesłona wpływa na głębię ostrości. Film został nakręcony Nikonem D3100 z obiektywem 50/1,4. Przesłona jest zmieniana skokowo, a kolejne wartości to: f/1,4, f/2,0, f/2,8, f/4,0, f/5,6, f/8,0, f/11 i f/16.
Poniższy film pokazuje możliwości filmowania, jakie daje ostrzenie ręczne z wykorzystaniem jasnego obiektywu i lustrzanki cyfrowej. Ponownie udział biorą Nikon D3100 i obiektyw Nikkor 50/1,4.
Puryści od początku narzekają na funkcje filmowania w lustrzankach, ale my uważamy, że nadmiar dostępnych opcji raczej nie jest wadą.
RAW i JPEG, czyli zawiłości kompresji i odszumiania
Znakomita większość kompaktów biorących udział w teście nie pozwala zapisywać zdjęć w formacie RAW. Biorąc pod uwagę docelową grupę odbiorców tych urządzeń, jest to usprawiedliwione, jednak pozostawia pewien niedosyt. Obsługa RAW-ów wiąże się jedynie z dodaniem odpowiedniej funkcji we wbudowanym oprogramowaniu, co nie raz udowodnili utalentowani programiści, tworząc własne wersje oprogramowania, m.in. do aparatów Canona.
Jedyną cyfrówką pozwalającą skorzystać z formatu RAW jest Samsung EX1 i to na jego przykładzie pokażemy, dlaczego ten sposób zapisu czasem się przydaje.
Zdjęcie w formacie JPEG wykonane przy niskiej czułości wygląda dobrze, ale...
...to samo zdjęcie zapisane jako RAW i wywołane w programie do wywoływania RAW-ów, Adobe Photoshop Lightroom, wygląda jeszcze lepiej, a użytkownik ma pełną kontrolę nad procesem.
Zdjęcie wykonane z wysoką czułością w formacie JPEG jest mocno zniekształcone przez algorytmy odszumiające i wyostrzające aparatu.
To samo zdjęcie zapisane jako RAW przed zaaplikowaniem odszumiania wygląda koszmarnie:
Ale po wywołaniu w Lightroomie wygląda zdecydowanie lepiej od wersji JPEG.
Procedura
Procedura testowa nie mogła być, niestety, tak rozbudowana jak w przypadku testów pojedynczych urządzeń. Zdecydowaliśmy się na zestaw zdjęć testowych wykonanych w ogrodach Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie, studyjne testy ISO, a także jedno zdjęcie zrobione z fleszem w kompletnej ciemności, sprawdzające nie tylko jakość oddania kolorów, ale też zasięg flesza, możliwości autofokusu oraz poprawność działania światłomierza. Niewiele modeli wyszło z tego ostatniego testu obronną ręką. Poniżej widać baterię aparatów gotowych do przetestowania.
Ponieważ większość modeli nie udostępnia trybu ręcznego, wygląd zdjęć nie jest do końca powtarzalny, bo automatyka każdego urządzenia zachowuje się nieco inaczej. Dało się jednak zaobserwować pewne tendencje. Sprzęt mniej popularnych marek oraz tańsze produkty firm „fotograficznych” nie umiały zachować powtarzalności ustawienia warunków ekspozycji (Kodak, Olympus) i balansu bieli (Samsung, Praktica) dla różnych wartości ISO.
Robiąc zdjęcia, za każdym razem staraliśmy się ustawić parametry aparatu w ten sam sposób i trzymać się pewnych stałych zasad. W przypadku wszystkich fotografii testowych ustawiony był największy rozmiar (ale bez interpolacji) i najlepsza możliwa jakość kompresji JPEG, a opcje dotyczące kolorystyki, ostrości i kontrastu zostały ustawione na neutralne. Wszędzie staraliśmy się użyć trybu „inteligentnej” automatyki P lub podobnego. W przypadku zdjęć ISO został ręcznie wymuszony balans bieli i ręcznie zmieniana była czułość, a aparaty ustawione były na statywie. Fotografując na zewnątrz, zdaliśmy się całkowicie na automatykę sprzętu, podobnie jak wtedy, gdy kręciliśmy filmy.
Scena użyta w testach ISO została skomponowana z elementów, które pozwoliły sprawdzić zachowanie aparatów podczas fotografowania przedmiotów różniących się fakturą, kolorami i liczbą szczegółów. Wyniki przy najniższym ISO świadczą też o ostrości zdjęć i zdolności zestawu obiektyw-matryca do odwzorowania detali.
Nie testowaliśmy żywotności baterii. Zamiast tego w tabeli zostały przytoczone dane udostępnianie przez producentów. Zwykle podawana jest liczba zdjęć zrobionych według procedury testowej CIPA (ang. The Centre for Image Processing and Analysis).
Karty pamięci
W teście wykorzystywaliśmy dostarczone przez firmę Goodram karty pamięci:
- Goodram 4 GB SDHC Class 4 (SDC4GHC4GRR9)
- Goodram 8 GB SDHC Class 4 (SDC8GHC4GRR9)
- Goodram 16 GB SDHC Class 4 (SDC16GHC4GRR9)
- Goodram 8 GB microSDHC Class 4 (SDU8GHCAGRR9).
BenQ C1480
BenQ produkuje różne sprzęty elektroniczne: od projektorów po właśnie aparaty cyfrowe. Czy firma kojarzona raczej z dolną półką ma szansę zaistnieć na rynku fotograficznym?
W pudełku znalazły się: smycz, kabel USB, instrukcja i płyta CD. Aparat korzysta z baterii AA, więc nie ma ładowarki.
Urządzenie wygląda estetycznie, ma metalowe elementy i wygodne zgrubienie w miejscu chwytu.
Na dole znajdziecie gniazdo statywu, gniazdko mini-USB ośmiopinowe, klapkę kryjącą baterie oraz kartę pamięci.
Na górze umieszczono wyłącznik, przycisk uruchamiania stabilizacji i spust.
Na tylnej ściance znajdziecie przełącznik trybów (zdjęcia/film/odtwarzanie) i przyciski sterujące.
Wśród pozycji menu znalazła się ściągawka z funkcji.
Na ekranie widać sporo informacji, w tym histogram na żywo, funkcję pokazującą rozkład poziomów jasności na zdjęciu, umożliwiającą poprawne naświetlenie fotografii w trudniejszych warunkach oświetleniowych. Przy pewnej wprawie spojrzenie na histogram powie, jak będzie wyglądać zdjęcie: czy będzie jasne czy ciemne, kontrastowe czy nie, a przede wszystkim – czy będzie naświetlone tak, jak planował jego autor.
Menu jest brzydkie i nieintuicyjne.
Oddzielny przycisk zapewnia dostęp do „szybkiego” menu, zawierającego najważniejsze funkcje.
Jakość obrazu jest niska. Algorytmy odszumiania zrobiły swoje – i zdjęcia mają mało szczegółów.
Kontrola szumów jest słaba. Wprawdzie obraz jest dosyć gładki nawet przy najwyższej czułości, ale spadek szczegółowości jest tak duży, że zdjęcie zaczyna wyglądać na nieostre.
Test „garażowy” nie został zaliczony. Autofokus nie zadziałał prawidłowo, a lampa błyskowa prześwietliła kadr.
Jakość filmów jest fatalna. Mimo rozdzielczości 1280 × 720 widać, że klipy są interpolowane w górę, i to mocno.
Podstawowe dane techniczne | |
---|---|
Rozdzielczość (liczba megapiks.) | 4320 × 3240 (14 megapiks.) |
Rodzaj/wielkość matrycy | CCD / 1/2,3" |
Wartości ISO | 100–1600 |
Zakres ogniskowych (zoom optyczny) | 26–130 mm (5×) |
Maksymalny otwór przesłony | f/2,8–6,5 |
Min. odległość ostrzenia zwykła/makro | 15 cm / 5 cm |
Wyświetlacz/dotykowy | 2,7" / 230 tys. piks. / nie |
Czasy | 1/2000–15 s |
Czas włączania/wyłączania | 2,3 s / 1,6 s |
Zasięg flesza | bd. |
Wideo | 1280 × 720 / 30 kl./s |
Format wideo | MJPEG (AVI), PCM mono |
HDMI/Wi-Fi/GPS | brak / brak / brak |
Szybkostrzelność | bd. |
Ładowanie USB | nie |
Liczba zdjęć na jednym ładowaniu (wg CIPA) | 150 |
Pamięć wbudowana / karty pamięci | 11,5 MB / SD |
Zasilanie | 2× AA |
Wymiary | 94,7 × 61 × 21,4 mm |
Masa | 110 g (bez baterii i karty) |
Do testów dostarczył: BenQ
Cena w dniu publikacji (z VAT): 269 zł
BenQ E1480
Drugi z testowanych BenQ to naszym zdaniem jeden z najładniejszych modeli w teście. Niestety, w przypadku aparatu fotograficznego bardziej powinien liczyć się wygląd zdjęć, a nie sprzętu, a tu nie idą one w parze.
W pudełku dostarczono ładowarkę USB, przewód, instrukcję i „prawie” skórzany pokrowiec.
Aparat jest mały i zgrabny, a dzięki delikatnemu wybrzuszeniu dobrze leży w dłoni.
Na dole znajdziecie gwint statywu oraz klapkę kryjącą baterie i slot kart pamięci.
Na górze umieszczono wyłącznik i spust.
Na tylnej ściance znalazły się przyciski sterujące oraz przełącznik trybów (film/zdjęcia/odtwarzanie).
Z boku, pod gumową zaślepką, mieści się gniazdo USB.
Wyświetlacz pokazuje podstawowe informacje oraz histogram na żywo.
Również tu znalazła się ściągawka.
Menu wygląda identycznie jak we wcześniej opisanym modelu.
Szybkie menu umożliwia łatwy dostęp do najważniejszych funkcji.
Jakość obrazu nie jest wysoka. Algorytmy odszumiania i wyostrzania zamieniają szczegóły w losowe zaburzenia koloru, twarze ludzi na zbliżeniu wyglądają jak potraktowane filtrem graficznym.
Nawet przy najniższym ISO widać działanie redukcji szumów. Najwyższe ISO nie nadaje się do użycia. Brakuje szczegółów, a obraz pokrywają losowo rozłożone żółtawe plamy.
Test „garażowy” nie został zaliczony. Scena jest za jasna, a ostrość – niewystarczająca.
Jakość filmu jest niska. W trakcie regulacji ogniskowej zanika dźwięk.
Podstawowe dane techniczne | |
---|---|
Rozdzielczość (liczba megapiks.) | 4320 × 3240 (14 megapiks.) |
Rodzaj/wielkość matrycy | CCD / 1/2,3" |
Wartości ISO | 100–1600 |
Zakres ogniskowych (zoom optyczny) | 26–130 mm (5×) |
Maksymalny otwór przesłony | f/2,8–6,5 |
Min. odległość ostrzenia zwykła/makro | 15 cm / 60 cm |
Wyświetlacz/dotykowy | 2,7" / 230 tys. piks. / nie |
Czasy | 1/2000–15 s |
Czas włączania/wyłączania | 2,2 s / 1,5 s |
Zasięg flesza | bd. |
Wideo | 1280 × 720 / 30 kl./s |
Format wideo | MJPEG (AVI), PCM mono |
HDMI/Wi-Fi/GPS | brak / brak / brak |
Szybkostrzelność | bd. |
Ładowanie USB | tak |
Liczba zdjęć na jednym ładowaniu (wg CIPA) | 160 |
Pamięć wbudowana / karty pamięci | 12,7 MB / SD |
Zasilanie | własny akumulator |
Wymiary | 97,5 × 57 × 18,1 mm |
Masa | 110 g (bez baterii) |
Do testów dostarczył: BenQ
Cena w dniu publikacji (z VAT): 370 zł
BenQ S1420
Przed Wami następny aparat BenQ o bardzo miłym dla oka wzornictwie. Udało nam się znaleźć tylko dwie różnice w porównaniu z E1480: większy o 0,3” ekran LCD i wbudowaną stabilizację obrazu. Obudowa, funkcje i sposób działania aparatu są identyczne jak w przypadku poprzednika, nie będziemy więc powtarzać opisu – spójrzcie na zdjęcia.
Mamy dokładnie te same zastrzeżenia co do jakości obrazu jak w teście BenQ E1480, zresztą nie ma się co dziwić: oba aparaty mają identyczne 14-megapikselowe matryce Sony i obiektywy o identycznych parametrach.
Aparat nawet nie był bliski zaliczenia testu „garażowego”. Zawiodło wszystko: autofokus, naświetlenie i balans bieli.
Jakość filmów jest identyczna jak u poprzednika. Również w tym modelu dźwięk zanika w trakcie zmiany ogniskowej podczas kręcenia filmu.
Podstawowe dane techniczne | |
---|---|
Rozdzielczość (liczba megapiks.) | 4320 × 3240 (14 megapiks.) |
Rodzaj/wielkość matrycy | CCD / 1/2,3" |
Wartości ISO | 100–1600 |
Zakres ogniskowych (zoom optyczny) | 26–130 mm (5×) |
Maksymalny otwór przesłony | f/2,8–6,5 |
Min. odległość ostrzenia zwykła/makro | 15 cm / 5 cm |
Wyświetlacz/dotykowy | 3" / 230 tys. piks. / nie |
Czasy | 1/2000–15 s |
Czas włączania/wyłączania | 2,1 s / 1,6 s |
Zasięg flesza | bd. |
Wideo | 1280 × 720 / 30 kl./s |
Format wideo | MJPEG (AVI), PCM mono |
HDMI/Wi-Fi/GPS | brak / brak / brak |
Szybkostrzelność | bd. |
Ładowanie USB | tak |
Liczba zdjęć na jednym ładowaniu (wg CIPA) | 160 |
Pamięć wbudowana / karty pamięci | 11,3 MB / SD |
Zasilanie | własny akumulator |
Wymiary | 97,5 × 57 × 18,1 mm |
Masa | 120 g (bez baterii) |
Do testów dostarczył: BenQ
Cena w dniu publikacji (z VAT): 410 zł
BenQ T1460
Ostatni z przetestowanych aparatów BenQ wyróżnia się dotykowym ekranem oraz intensywnym, czerwonym kolorem.
W pudełku znajdziecie ładowarkę USB, przewód USB, instrukcję i pokrowiec.
Aparat jest prostokątny i ma zaokrąglone rogi; przypomina pod tym względem Samsunga ST80 i też nie leży zbyt dobrze w dłoni.
Na dole umieszczono gniazdo statywu i klapkę przykrywającą baterię oraz slot kart pamięci.
Na górze zmieścił się wyłącznik aparatu, przycisk uruchamiania redukcji drgań, spust i sterownik zoomu.
Na tylną ściankę trafił tylko przycisk odtwarzania.
Na ekranie jest bardzo mało informacji.
Menu jest niewygodne w obsłudze, a funkcja dotykowa tylko pogarsza odczucia. Brakuje obecnego w pozostałych modelach BenQ „szybkiego” menu.
Jakością obrazu ten model nie odbiega, niestety, od pozostałych.
Szumy są uciążliwe już od ISO 100 – w tej dziedzinie BenQ T1460 zasługuje na dyskwalifikację.
Test „garażowy” również nie został zaliczony. Ostrość jest nietrafiona. Zdjęcie zostało prześwietlone.
Jakość filmów jest niska. Wyraźnie widać interpolację. Podczas zmiany ogniskowej w trakcie filmowania zanika dźwięk.
Podstawowe dane techniczne | |
---|---|
Rozdzielczość (liczba megapiks.) | 4320 × 3240 (14 megapiks.) |
Rodzaj/wielkość matrycy | CCD / 1/2,3" |
Wartości ISO | 100–1600 |
Zakres ogniskowych (zoom optyczny) | 28–112 mm (4×) |
Maksymalny otwór przesłony | f/2,8–6,3 |
Min. odległość ostrzenia zwykła/makro | 12 cm / 12 cm |
Wyświetlacz/dotykowy | 3" / 230 tys. piks. / tak |
Czasy | 1/2000–15 s |
Czas włączania/wyłączania | 1,8 s / 1,6 s |
Zasięg flesza | bd. |
Wideo | 1280 × 720 / 30 kl./s |
Format wideo | MJPEG (AVI), PCM mono |
HDMI/Wi-Fi/GPS | brak / brak / brak |
Szybkostrzelność | bd. |
Ładowanie USB | tak |
Liczba zdjęć na jednym ładowaniu (wg CIPA) | 150 |
Pamięć wbudowana / karty pamięci | 12,6 MB / SD |
Zasilanie | własny akumulator |
Wymiary | 91,6 × 57,8 × 16,3 mm |
Masa | 110 g (bez baterii) |
Do testów dostarczył: BenQ
Cena w dniu publikacji (z VAT): 399 zł
Canon Ixus 310 HS
Kiedy pomyśli się dziś o aparatach cyfrowych, jedną z pierwszych firm, które przychodzą do głowy, jest Canon. Nie bez powodu. Ten producent jest jednym z pionierów w dziedzinie aparatów cyfrowych, a w początkach kompaktów to właśnie aparaty PowerShot były jednym z udanych kompromisów między możliwościami, ceną i jakością obrazu. W naszym teście znalazły się trzy różne aparaty tej firmy. Jako pierwszy został przetestowany przedstawiciel eleganckiej serii Ixus.
W pudełku poza aparatem znajdziecie analogowy kabel A/V wykorzystujący wtyczkę cinch, małą smycz, kabel zasilający i ładowarkę. Nie da się, niestety, ładować sprzętu poprzez złącze USB, a szkoda. Zwłaszcza w przypadku takiego maleństwa, które chciałoby się zabierać wszędzie, możliwość ładowania przez USB byłaby dużym atutem.
Aparat jest obły, dlatego nie trzyma się go zbyt wygodnie, i różowy. Dostępne są też inne wersje kolorystyczne: beżowa, srebrna i bordowa.
Na dole znajdziecie gniazdo statywu umieszczone idealnie w osi optycznej obiektywu oraz klapkę przykrywającą slot kart pamięci i baterię.
Na górze umieszczono wyłącznik, spust, funkcje sterowania zoomem, ze względu na rozmiar niewygodne w obsłudze (można się nabawić odcisku na opuszku palca), oraz przełącznik trybu auto.
Z tyłu znajdziecie przycisk odtwarzania oraz ekran. Większość funkcji aparatu jest dostępna poprzez dotykowy LCD (o dziwo, bardzo wygodny).
Z boku umieszczono klapkę przykrywającą gniazda mini-HDMI i mini-USB typu B. Producent nie dołączył do zestawu kabla HDMI. Po przeciwnej stronie aparatu znajduje się zaczep, dzięki któremu można potraktować sprzęt jak element biżuterii i nosić na szyi w pozycji pionowej.
Na ekranie widać podstawowe ustawienia aparatu.
„Przycisk” FUNC. zapewnia szybki dostęp do najważniejszych ustawień.
Jest to jedyny mały aparat w teście, który oprócz trybu automatycznego udostępnia priorytety czasu i przesłony.
Na pochwałę zasługuje jakość zdjęć. Wprawdzie widać efekt działania algorytmów odszumiania i wyostrzania, ale nie wpływa on ujemnie na rezultat.
Jakość obrazu przy czułościach ISO najniższej i 400 jest bardzo dobra. Przy najwyższej jest już gorzej, ale nadal jest ona używalna.
Ixus zaliczył test „garażowy”. Ostrość została złapana we właściwym miejscu, a lampa błyskowa nie prześwietliła kadru. Nie została też sztucznie podbita czułość.
Ixus 310 HS to jeden z najlepszych aparatów do nagrywania filmów spośród tych, które wzięły udział w teście. Obraz jest ostry i płynny, a zmiana ogniskowej i przeostrzanie przebiegają wystarczająco szybko. Można również nagrywać klipy z prędkością 240 kl./s, choć kosztem obniżenia rozdzielczości do 320 × 240.
Podstawowe dane techniczne | |
---|---|
Rozdzielczość (liczba megapiks.) | 4000 × 3000 (12 megapiks.) |
Rodzaj/wielkość matrycy | CMOS / 1/2,3" |
Wartości ISO | 100–3200 |
Zakres ogniskowych (zoom optyczny) | 24–105 mm (4,4x) |
Maksymalny otwór przesłony | f/2,0–5,8 |
Min. odległość ostrzenia zwykła/makro | 3 cm / 3 cm |
Wyświetlacz/dotykowy | 3,2" / 461 tys. piks. / tak |
Czasy | 1/1600–15 s |
Czas włączania/wyłączania | 1,0 s / 1,2 s |
Zasięg flesza | do 5 m |
Wideo | 1920 × 1080 / 24 kl./s 640 × 480 / 120 kl./s 320 × 240 / 240 kl./s |
Format wideo | H. 264 (MOV), PCM stereo |
HDMI/Wi-Fi/GPS | tak / brak / brak |
Szybkostrzelność | 3,4 kl./s |
Ładowanie USB | nie |
Liczba zdjęć na jednym ładowaniu (wg producenta) | 180 |
Pamięć wbudowana / karty pamięci | brak |
Zasilanie | własny akumulator |
Wymiary | 100,6 × 55,4 × 25 mm |
Masa | 185 g |
Do testów dostarczył: Canon
Cena w dniu publikacji (z VAT): 1249 zł
Canon PowerShot A3300
A3300 to przedstawiciel „budżetowej” linii kompaktów Canona. Jest godnym następcą robiących swego czasu furorę modeli z serii Axx.
W komplecie z aparatem znajdziecie ładowarkę z kablem zasilającym oraz kabel A/V.
Aparat jest nieduży, zgrabny i ma metalową obudowę. Dostępny jest w kilku kolorach, więc nie bójcie się dzikiego różu pokazanego na zdjęciach.
Na dole umieszczono gniazdo statywu, a pod klapką – baterię i slot kart pamięci.
Na górze umieszczono wyłącznik, spust, sterownik zoomu oraz pokrętło trybów.
Na tylną ściankę trafiły przyciski sterujące.
Z boku aparatu, pod klapką, znajdziecie gniazdo mini-USB typu B, pełniące jednocześnie funkcję złącza A/V.
Na wyświetlaczu widać niewiele danych.
Menu aparatu jest czytelne i wygodne.
Przycisk FUNC. zapewnia szybki dostęp do najważniejszych ustawień.
Jakość obrazu wyraźnie pokazuje, że aparat jest przeznaczony na niższą półkę niż Ixus. Obraz ma mniej szczegółów i bardziej widać uboczne efekty odszumiania i wyostrzania.
Gorzej wygląda też kontrola szumów, zwłaszcza w przypadku ISO 400 i najwyższego.
Aparat poprawnie złapał ostrość w teście „garażowym”, ale lampa błysnęła zbyt mocno.
Jakość filmów nie odbiega od normy. Niestety, nie da się zmieniać ogniskowej w trakcie filmowania.
Podstawowe dane techniczne | |
---|---|
Rozdzielczość (liczba megapiks.) | 4608 × 3456 (16 megapiks.) |
Rodzaj/wielkość matrycy | CCD / 1/2,3" |
Wartości ISO | 80–1600 |
Zakres ogniskowych (zoom optyczny) | 28–140 mm (5×) |
Maksymalny otwór przesłony | f/2,8–5,9 |
Min. odległość ostrzenia zwykła/makro | 3 cm / 3 cm |
Wyświetlacz/dotykowy | 3" / 230,4 tys. piks. / nie |
Czasy | 1/1600–15 s |
Czas włączania/wyłączania | 1,1 s / 2,3 s |
Zasięg flesza | do 4 m |
Wideo | 1280 × 720 / 30 kl./s |
Format wideo | H.264 (MOV), PCM mono |
HDMI/Wi-Fi/GPS | brak / brak / brak |
Szybkostrzelność | 0,8 kl./s |
Ładowanie USB | nie |
Liczba zdjęć na jednym ładowaniu (wg producenta) | 230 |
Pamięć wbudowana / karty pamięci | brak/SD |
Zasilanie | własny akumulator |
Wymiary | 95,1 × 56,7 × 23,9 mm |
Masa | 149 g |
Do testów dostarczył: Canon
Cena w dniu publikacji (z VAT): 599 zł
Canon PowerShot SX230 HS
Ostatni z testowanych modeli firmy Canon to propozycja dla bardziej zaawansowanych użytkowników. Jest superzoom wypakowany funkcjami, jest nawet odbiornik GPS, który umożliwia geotagowanie zdjęć, czyli zapisywanie w metadanych zdjęcia informacji o miejscu jego wykonania.
W pudełku znajdziecie aparat, małą smycz, ładowarkę z kablem zasilającym oraz kabel A/V.
Sprzęt nie należy do najpiękniejszych w teście, ale jego budowa jest solidna.
Na dole umieszczono gniazdo statywu i klapkę, pod którą ukryta jest bateria i slot kart pamięci.
Na górze znajduje się spust i sterownik zoomu.
Na tylnej ściance umieszczono pokrętło trybów, kółko nastaw i przyciski sterujące, w tym osobny do filmowania.
Z boku, pod klapką, ukryte są gniazda mini-USB typu B i mini-HDMI. Producent nie dołączył w zestawie kabla HDMI.
Wyświetlacz nie grzeszy nadmiarem informacji.
Menu jest identyczne jak w przypadku A3300.
Przycisk FUNC. zapewnia dostęp do najważniejszych nastaw.
Jakość obrazu jest identyczna jak w przypadku Ixusa. Zdjęciom niewiele można zarzucić. Na uznanie zasługuje jakość przy maksymalnej ogniskowej, wynoszącej aż 392 mm.
Szumy wyglądają identycznie jak w przypadku Ixusa. ISO 100 jest wzorowe, ISO 400 – ładne, a ISO 3200 – używalne.
W teście „garażowym” aparat poradził sobie dobrze. Jest odrobinę za jasno, ale ostrość została ustawiona idealnie.
Jakość filmów należy do najlepszych w teście. Zoom i ostrzenie działają szybko – nagrywanie klipów jest przyjemnością. Jest też możliwość filmowania z prędkością 240 kl./s w rozdzielczości 320 × 240.
Podstawowe dane techniczne | |
---|---|
Rozdzielczość (liczba megapiks.) | 4000 × 3000 (12,1 megapiks.) |
Rodzaj/wielkość matrycy | CMOS / 1/2,3" |
Wartości ISO | 100–3200 |
Zakres ogniskowych (zoom optyczny) | 28–392 mm (14×) |
Maksymalny otwór przesłony | f/3,1–5,9 |
Min. odległość ostrzenia zwykła/makro | 5 cm / 5 cm |
Wyświetlacz/dotykowy | 3" / 461 tys. piks. / nie |
Czasy | 1/3200–15 s |
Czas włączania/wyłączania | 1,4 s / 1,7 s |
Zasięg flesza | do 3,5 m |
Wideo | 1920 × 1080 / 24 kl./s 640 × 480 / 120 kl./s 320 × 240 / 240 kl./s |
Format wideo | H.264 (MOV), PCM stereo |
HDMI/Wi-Fi/GPS | tak/tak/brak |
Szybkostrzelność | 3,2 kl./s |
Ładowanie USB | nie |
Liczba zdjęć na jednym ładowaniu (wg producenta) | 210 |
Pamięć wbudowana / karty pamięci | brak/SD |
Zasilanie | własny akumulator |
Wymiary | 105,7 × 61,6 × 33,2 mm |
Masa | 223 g |
Do testów dostarczył: Canon
Cena w dniu publikacji (z VAT): 1249 zł
Casio Exilim EX-G1
Casio... Zegarki? Od zawsze. Kalkulatory? Jasne! Aparaty fotograficzne? Zaraz, zaraz... faktycznie! Tak mniej więcej wygląda reakcja przeciętnego użytkownika na widok aparatu Casio. My przetestowaliśmy cztery urządzenia tej firmy, zaczynając od „pancernego” modelu Exilim EX-G1.
Sprzęt dotarł do nas w sfatygowanym opakowaniu o nietypowym kształcie. W środku była także ładowarka, kabel USB, przewód A/V, instrukcja i płyta CD.
Aparat ma zdecydowanie najbardziej atrakcyjny wygląd spośród przetestowanych „wodoodporniaków” i jako jedyny sprawia wrażenie, że kilka rys przydałoby mu charakteru. Spróbujcie sobie wyobrazić porysowany lub wgnieciony Panasonic FT3 albo Sony TX10 – aż żal ściska serce. Poza tym EX-G1 wygląda jak gadżet Bonda, a może nawet Batmana!
Na dole znalazło się gniazdo statywu oraz uszczelniona klapka zakrywająca baterię.
Na górze umieszczono wyłącznik i spust.
Tylna ścianka zawiera przyciski sterujące, a z lewej i z prawej strony znajdziecie solidne klamry do mocowania smyczy, paska, a może i łańcucha.
Z boku umieszczono drugą klapkę, otwieraną pokrętłem, a pod nią – slot kart microSD i gniazdo mini-USB typu B, pełniące jednocześnie funkcję wyjścia A/V.
Na wyświetlaczu widać wszystkie istotne dane dotyczące fotografowania, w tym „histogram na żywo”.
Dzięki osobnemu przyciskowi można prosto dostać się do szybkiego menu zawierającego najważniejsze ustawienia.
Menu aparatu nie jest zbyt intuicyjne ani specjalnie ładne.
Aparat faktycznie jest wodoodporny. Oto film z „wodowania” i zdjęcia spod wody (wykonane drugim „podwodniakiem” – Panasonikiem FT3).
Jakość zdjęć jest lepsza, niż można by się spodziewać. Algorytmy odszumiania i wyostrzania robią swoje, nie dewastując zbytnio obrazu, a do liczby szczegółów nie przyczepimy się z prostego powodu: obiektywy umieszczone pionowo patrzą przez lustro lub pryzmat, więc trudno byłoby im osiągnąć dobrą ostrość i rozdzielczość.
EX-G1 daje naprawdę dobry obraz, jak na konstrukcję tego typu.
Zawiodła nas matryca. Już przy najniższym ISO nie jest zbyt czysto, przy ISO 400 widać degradację obrazu spowodowaną odszumianiem, a najwyższe straszy brzydkim, nierównomiernym szumem.
Test „garażowy” wypadł pozytywnie. Ostrość może nie rzuca na kolana, ale naświetlenie jest poprawne.
Jakość filmów jest niska. Aparat udostępnia rozdzielczość 848 × 480, więc nawet pod tym względem przegrywa z konkurencją. Plusem jest możliwość zmiany ogniskowej w trakcie filmowania, minusem – brak dźwięku.
Podstawowe dane techniczne | |
---|---|
Rozdzielczość (liczba megapiks.) | 4000 × 3000 (12,1 megapiks.) |
Rodzaj/wielkość matrycy | CCD / 1/2,3" |
Wartości ISO | 64–3200 |
Zakres ogniskowych (zoom optyczny) | 38–114 mm (3×) |
Maksymalny otwór przesłony | f/3,9–5,4 |
Min. odległość ostrzenia zwykła/makro | 10 cm /10 cm |
Wyświetlacz/dotykowy | 2,5" / 230,4 tys. piks. / nie |
Czasy | 1/1250–4 s |
Czas włączania/wyłączania | 1,1 s / 1,1 s |
Zasięg flesza | do 2,4 m |
Wideo | 848 × 480 / 30 kl./s |
Format wideo | MJPEG (AVI), brak dźwięku |
HDMI/Wi-Fi/GPS | brak / brak / brak |
Szybkostrzelność | 3 kl./s |
Ładowanie USB | nie |
Liczba zdjęć na jednym ładowaniu (wg CIPA) | 300 |
Pamięć wbudowana / karty pamięci | 35,7 MB / microSD |
Zasilanie | własny akumulator |
Wymiary | 103,5 × 64,2 × 19,9 mm |
Masa | 154 g |
Do testów dostarczył: Exilim
Cena w dniu publikacji (z VAT): 999 zł