Na początku wypadałoby napisać, skąd pomysł na tak dziwny artykuł. Otóż kilka tygodni temu trafiłem na wystąpienie pewnego sympatycznego pana. Przemawiał w kościele, opowiadając o polskich egzorcystach. Możliwe, że tego nie wiecie, ale Wasze złe samopoczucie lub awantury z partnerem mogą być spowodowane na przykład przez afrykańskie maski powieszone w mieszkaniu. Nie da się ukryć, że jest to obiekt bardzo daleki od naszego kręgu kulturowego. Na tyle, że w środku może mieszkać złośliwy demon, który będzie działał na domowników niczym fatalna żyła wodna. Dotyczy to wszystkich podejrzanych symboli oraz przedmiotów związanych z obcymi kultami. Skromny Budda z cyrkonią w pępku też się liczy. Mało tego – zły wpływ mogą mieć książki lub filmy o podobnej tematyce oraz... gry! Nawet nie będę próbował oceniać tych słów, niech każdy wierzy, w co chce. Ale takie stanowisko jest świetnym przyczynkiem do rozważań o miejscu religii w grach. Przy okazji spróbuję prewencyjnie opisać kilka wybranych tytułów, które mogą być potencjalnymi bramami do piekielnych czeluści.

Gdy myślę o grach i religii, od razu do głowy przychodzi mi legendarny Doom. Jest to o tyle ciekawe, że do samej gry lepiej pasuje określenie „sci-fi thriller” niż „diabolique horror”. Dzieło id Software zostało uznane za kamień milowy, zarówno przez graczy, jak i bogobojnych obserwatorów. Ci pierwsi chwalili silnik oraz rozgrywkę, ci drudzy bardziej skupili się na deprawujących i demonicznych motywach. Nie dość, że krew lała się strumieniami, to na ekranie pojawiły się potwory wyciągnięte prosto z piekła. Maszkary zaprojektowane przez ekipę z Teksasu mogą budzić odrazę, jednak to za mało, aby zarzucać grze satanizm. Mimo wszystko bardzo wiele osób tak uznało, a późniejsze szkolne strzelaniny w USA jeszcze bardziej podgrzały atmosferę. Nie ma wątpliwości, że jeśli coś ma zaatakować biednych graczy, to w pierwszej kolejności wystąpią złe duchy zaklęte w Doomie. Ta przełomowa produkcja jest niczym lider pochodu belzebubów, które później zagnieździły się w innych znanych tytułach.