W siedmiu krajach produkcja ta została całkowicie zakazana. Przed programistami z RWS zamknęły się lukratywne rynki Niemiec, Australii i Brazylii. W kilku innych państwach grę dystrybuowano w wersji ocenzurowanej lub nałożono na nią pewne restrykcje prawne. Abstrahując już od faktu, czy Postal, w gruncie rzeczy program dosyć przeciętny, zasługiwał na taką swoistą burzę w szklance wody, czy też nie. Przyznać jednak należy, że "promocja" gry przyniosła nad wyraz dobre efekty... sprzedaży.
Pieniądz rządzi światem, kontynuacja Postala była tylko kwestią czasu. Czy i tym razem grupa programistów - dewiantów z zapyziałego Tucson w Arizonie - zaserwuje nam porcję niestrawnych flaków z olejem, czy też mają jakiegoś asa w rękawie? Przekonajmy się!
Powrót psychopaty
Oto on! Typowy przedstawiciel amerykańskich nizin społecznych. Chleje piwo Budweisera (1-3% - skandal! Toż to woda gazowana!), edukację zakończył na "High Schoolu", posiada używane autko, mieszka w zdezelowanej przyczepie kempingowej na jakimś zadupiu i jest święcie przekonany, że "French fries" to narodowe danie rodem ze Stanów Zjednoczonych... Och! Zapomniałem dodać, iż nasz bohater ma również psa, który maniakalnie - za przeproszeniem szanownych Czytelników – zasrywa mu podwórko, zrzędliwą połowicę o uroczym "anielskim głosiku" i komórkę – taką na narzędzia, ma się rozumieć, skleconą z desek.
Twórcy gry nie zdobyli się nawet na wysiłek nadania naszemu chojrakowi prawdziwego imienia i ochrzcili go po prostu mianem "Postal Dude". No trudno, niech im będzie. Nasz ekhem... Dude, to czystej wody psychopata o diabelskiej aparycji. Czarny płaszcz i lustrzanki w klimacie Matrixa, plus zawadiacka kozia bródka w stylu Bolesława Prusa. Oto Postal Dude, antyteza bohatera.
Fabuła gry jest mało wyszukana. Przez pięć kolejnych dni wcielamy się w postać Dude'a i pomagamy mu w wielce poważnych zadaniach. Ot, chociażby, musimy kupić mleko, oddać książkę do biblioteki itd. Trywialne? Tylko z pozoru. Nasz bohater co chwila pakuje się w nie lada kłopoty.
Mieszkańcy miasteczka Paradise to banda mentalnych wykolejeńców. Po ulicach sennego miasteczka włóczą się jakieś podejrzane indywidua. Miejską bibliotekę opanowali fanatyczni obrońcy środowiska naturalnego, pragnący spalić wszystkie książki tylko po to, aby oszczędzić kilka drzew. Po ulicach Paradise krążą też sfrustrowane bojówki rodziców, pragnących uchronić swoje pociechy przed... przemocą w grach komputerowych! I należy podkreślić, że w swych działaniach są dosyć radykalni; już na samym początku gry, kiedy odbieramy czek na okrągłą sumkę w firmie Running With Scissors – tak!, tak! Postal Dude jest pracownikiem firmy software'owej (zapewne czyści szalety) – musimy odeprzeć brutalny atak na siedzibę chlebodawcy.
Pięć kolejnych dni z życia Postal Dude'a to istny festiwal groteski, poprzetykany iście zwariowanymi zadaniami. Dość powiedzieć, że wcielając się w skórę wirtualnego psychopaty, będziemy musieli zdobyć w centrum handlowym hit ostatniego sezonu - zabawkę o wdzięcznym imieniu "Krotchy", która po dotknięciu obrażonym głosem kategorycznie oświadcza, żeby jej nie molestować, bo... zadzwoni do prawnika!
Autorzy gry w swoim dziele naigrywają się z osób i instytucji, które w przeszłości nadepnęły im na odcisk. Jednym z zadań jest, na przykład, zdobycie podpisów pod petycją do Senatu USA, w której to zawarto tezę, iż przedstawiciele narodu powinni grać... w brutalne gry komputerowe.
Nie muszę chyba dodawać, jakiego rodzaju perswazji użyje nasz bohater, aby zdobyć podpisy mieszkańców miasteczka. Prawdziwym rodzynkiem jest też misja, w której Dude, pragnący oczyścić się z grzechów, rusza żwawo do konfesjonału, by wyznać swe winy i okazać skruchę. Nie dość, że zostanie ordynarnie spławiony przez kapłana, to jeszcze świątynię zaatakują islamscy ekstremiści, jak żywo przypominający swoim wyglądem Osamę ibn Ladena. Rzecz jasna Postal Dude, jako gorliwy wyznawca "prawdziwych wartości" i człowiek wielkiej wiary, bronić będzie świętego przybytku przed zakusami obrzydliwych terrorystów. Wspierać go będą w tym zacnym dziele księża, którzy jak się okazuje, pod sutannami potrafią schować niejedną sztukę broni długiej i używają jej całkiem sprawnie.
Środki masowego rażenia, jakimi dysponuje nasz bohater, są adekwatne do hekatomby, jaką widzimy na ekranie. Krwawe wojaże po mieście byłyby niemożliwe bez odpowiedniego arsenału. A ten jest pokaźny i dosyć osobliwy. Na pierwszy plan wysuwa się łopata, prawdziwy symbol drugiej odsłony Postal'a. Dzięki temu zacnemu narzędziu, głowy przeciwników dosłownie fruwają w powietrzu. Zabitym stróżom prawa możemy odebrać policyjną pałkę, dzięki której możemy bezlitośnie tłuc krnąbrną ludzką tłuszczę. Elektryczny paralizator jest natomiast świetnym narzędziem do zatrzymywania umykających przed naszymi wybrykami przechodniów. Gracz purysta doceni z pewnością mocarny pistolet Desert Eagle, strzelba gładkolufowa zadowoli miłośników krwawych polowań na grubego zwierza. Zagorzali militaryści z pewnością spojrzą przychylnym wzrokiem na legendarny karabin M16. Dla prawdziwych dewiantów pozostaje kanister z benzyną i zapałki, koktajle mołotowa, granaty ręczne, karabin snajperski i wyrzutnia rakiet. Do nietypowych rodzajów broni, jakie posiada w swoim arsenale Postal Dude, z całą pewnością można zaliczyć... nożyczki oraz zainfekowany wąglikiem łeb krowy, który można cisnąć w tłum. Ci z was, drodzy Czytelnicy, którzy uwielbiają zapaszek napalmu o poranku, też nie będą zawiedzeni. W sumie do dyspozycji gracza oddano 14 rodzajów broni, różnej maści i zastosowania.
A do kogo strzelamy? Najlepiej do wszystkich i do każdego z osobna! Pod lufę pistoletu nawiną się pracownicy poczty, policjanci, cywile, rzeźnicy, zwykli przechodnie. Jeśli tylko masz ochotę, możesz urządzić krwawą jatkę w sklepie arabskiego emigranta, rzucić granat na parkiet w dyskotece dla gejów, lub też urządzić krwawy rajd z łopatą w ręku na jedyny przybytek kultury w mieście, czyli bibliotekę. Możesz też wystraszyć słonie podczas przygotowywanej parady. Przerażone zwierzaki stratują orkiestrę i żądnych sensacji gapiów.
Tak jest! Postal 2 jest obrazoburczy i plugawy w treści. Autorzy nie zostawiają suchej nitki na konwenansach i szeroko pojętej poprawności politycznej panującej po drugiej stronie Atlantyku. Oto w jednym z zadań, Dude musi zagłosować w wyborach. Niestety źle "dziurkuje" kartę i tym samym oddaje głos na innego kandydata. Parodia ostatnich wyborów prezydenckich w USA? Jak najbardziej!
Po ulicach miasteczka Paradise przechadzają się też stróże prawa, gotowi w każdej chwili posłać ołów w zadek naszego biednego bohatera. Co ciekawe, uniformy policjantów są... granatowe. Jeżeli w tej chwili sądzicie, że oszalałem, to pozwólcie, że wyłuszczę łopatologicznie całą rzecz. Otóż, od wielu już lat, w grach komputerowych powstających w Stanach Zjednoczonych panuje swoisty trend do zmieniania kolorystyki mundurów stróżów prawa, oraz kosmetyczne poprawki w tonacji barw pojazdów policyjnych. Dlaczego? Odpowiedź jest trywialna. Urzędnikom nie w smak jest, kiedy ktoś propaguje zachowania hmm... aspołeczne i godzące w publiczny ład. Dla świętego spokoju, większość producentów gier komputerowych stosuje się do tej nieformalnej zasady. Po co zadzierać z biurokratyczną machiną, skoro dla potencjalnych klientów, zmiany te nie mają zasadniczego znaczenia? Kowboje z Tucson, czyli chłopcy z RWS, to jednak prawdziwi twardziele, którzy nie obawiają się żadnych reperkusji.
Kolejnym zawoalowanym smaczkiem gry, jest obecność służbistów z Biura do spraw Alkoholu, Tytoniu i Broni*, czyli po prostu słynnego ATF, agencji podległej Departamentowi Skarbu USA. Dlaczego akurat programiści z Running With Scissors zawzięli się na Bogu ducha winnych funkcjonariuszy mało znanej poza USA jednostki i nie zaimplementowali w grze bardziej uniwersalnego FBI? Wyjaśnienie tej kwestii przychodzi z czasem. Oto, nasz główny bohater ma wuja. I to nie byle jakiego! Kochany Wujcio Dave, to niezłe ziółko. Miłośnik ciężkiej muzyki metalowej, mieszka na obrzeżach Paradise w sekciarskiej komunie. Prawdę mówiąc jest duchowym przywódcą całego tego majdanu. I cóż się okazuje, kiedy po dość długiej wycieczce, nasz bohater dociera do posiadłości kochanego wujeczka? Domostwo jest oblężone! Czołgi, wozy opancerzone, agenci ATF, policja, rozwalona fasada budynku. Jakieś skojarzenia? Cała sytuacja z wujaszkiem, to czysta parodia krwawego incydentu z 1993 roku w Waco. No nie, przepraszam, David Koresh i jego fanatyczna sekta nie rozlepiła na ścianie budynku wielkiego napisu "ATF rżnęliśmy wasze żony". Wujek Dave nie ma takich zahamowań. Cóż, widać, że granice dobrego smaku w przypadku tej gry nie istnieją. I żeby wszystko było jasne, nie mam pretensji o ten w gruncie rzeczy śmieszny napis, gdyż "nic, co ludzkie, nie jest mi obce", ale naigrywanie się z ogromnej ludzkiej tragedii, która odbiła się szerokim echem na całym świecie, jest po prostu niesmaczna i w złym guście. Granica między kontrowersyjnością a zwykłym grubiańskim prostactwem jest bardzo płynna i delikatna.
* Pełna angielska nazwa brzmi Bureau of Alcohol, Tobbaco, Firearms and Explosives
Oprawa graficzna drugiej części Postala nie powala na kolana. Powiem więcej, grafika jest po prostu żałosna. Projekty poziomów, a raczej miasteczka Paradise, są monotonne i bardzo uproszczone. Modele pojazdów to zwykłe kanciaste bryły. Postacie, zarówno ich wygląd jak i animacja, wołają o pomstę do nieba. Paskudna fizys wyziera zza każdego rogu, mieszkańcy miasta poruszają się bardzo nienaturalnie. Ich chód przypomina nieporadne poruszanie się szympansa, próbującego biegać na tylnich kończynach. Groteskowe proporcje większości modeli postaci oraz ich paskudny wygląd sprawiają, że jestem skłonny zaryzykować stwierdzenie, że wśród programistów z RWS, co najmniej kilku jest zafascynowanych kultem brzydoty. Gdybym był złośliwy powiedziałbym, że szanowni panowie programiści z Arizony powinni raczej przerzucać gnojówkę na jakimś rancho, niż brać się za modelowanie i animacje postaci. Jak się nie znasz, nie pchaj się na afisz, mówi bardzo mądre przysłowie. A tu niestety widać, że "Biegający z nożyczkami" powinni wbić je sobie w czoło, żeby więcej nie straszyć swoimi produkcjami potencjalnych odbiorców.
Co ciekawe, silnik graficzny, na którym hula Postal 2, to nowoczesny Unreal Warfare, wzbogacony o system symulacji fizyki Karma. Czy już przecieracie oczęta ze zdumienia, drodzy Czytelnicy? Mimo tego jakoś tych nowych technologii w Postalu w ogóle nie widać. Efekty dźwiękowe stoją na przyzwoitym poziomie, gra wykorzystuje oczywiście technologię generowania efektów środowiskowych EAX, tak więc posiadacze kart z rodziny SB Live! powinni być usatysfakcjonowani.
Wymagania sprzętowe drugiej części Postala też nie są zbyt wygórowane, jak na grę z 2003 roku. Zalecana konfiguracja sprzętowa gry, to procesor Pentium III 1 GHz, 384 MB RAM plus karta graficzna klasy RADEON 8500 lub GeForce3.
Według zapewnień producentów i speców od marketingu, jedną z największych atrakcji Postala 2, miała być szeroko pojęta interakcja z otoczeniem i normalne, lub raczej swojskie środowisko gry. Wiele osób da się złapać na ten marketingowy lep. Oto mamy miasteczko Paradise, sklepy, domy, salon gier, pralnię i tak dalej... Niestety coś tu szwankuje, moi mili. To wszystko jest sztuczną fasadą, zwykłą teatralną dekoracją. W rodzinnym mieście Postal Dude'a nie ma ruchu ulicznego, wszystkie samochody stoją na uboczu, niczym kartonowe pudła. To ma być ten kuszący normalnością świat, do którego wkraczamy nagle z wiązką granatów w ręku, burząc sielankowy nastrój? Nic z tego! A miało być tak pięknie. Co gorsza, indolencja twórców gry posunęła się jeszcze dalej. Całą gra podzielona jest na sektory, które ładują się tak długo, że człowieka może po prostu trafić szlag.
A przecież, w całej tej masie niedoróbek, prostactwa i nieudolności, czasami przebija promyk nowatorstwa. Kierowane przez komputer postacie niezależne, potrafią podnieść broń z ulicy, zaatakowana przeze mnie w sklepie kobieta wybiegła z wrzaskiem na ulicę, po czym wróciła z policjantem, który próbował zakuć mnie w kajdanki. Byłem naprawdę zadziwiony i mile zaskoczony logiką całej sytuacji. Ale cóż z tego, skoro na ogół postacie w grze są schematyczne aż do bólu. Interakcja z osobami trzecimi to zaledwie krótka wiązanka rynsztokowych inwektyw, tudzież celnie wymierzony kopniak. Taki właśnie jest Postal 2, durny, głupi i nudny. Nigdy nie miałem nic przeciwko pewnej dozie brutalności w grach, o ile stoi za tym wszystkim jakaś zgrabnie opowiedziana historia. Niestety, bezsensowne epatowanie przemocą jest w drugiej odsłonie Postala celem nadrzędnym całej idiotycznej i bardzo schematycznej rozgrywki. Cała produkcja to tania kloaczna sensacja, stworzona przez ludzi o miałkim umyśle i słabieńkim zapleczu programistycznym.
W naszym pięknym kraju, zaszczyt dystrybucji przypadł firmie LEM. Postala 2 można nabyć w cenie 49 złociszy. Tak z ręką na sercu, to uważam, że miejscem najbardziej odpowiednim dla gierki wesołych chłopaczków z Arizony, jest wystawa w kiosku "Ruchu". Postala 2 wcisnąłbym między tanie szlugi i paczkę dziurawych prezerwatyw. Dla takiej prostackiej szmiry to i tak zbyt wielka nobilitacja i zbytek łaski...
OCENA:
Grafika: | 3/10 |
Dźwięk: | 6/10 |
Ogółem: | 4/10 |
Dystrybutor: LEM Cena: 49 zł