nbox HDTV recorder Turbo, bo tak brzmi pełna nazwa urządzenia, to produkt firmy Advanced Digital Broadcast (ADB), która opracowała dla platformy n dwa poprzednie dekodery. Nowy otrzymał oznaczenie ADB-5720SX. Z wyglądu na pierwszy rzut oka nie odbiega od nbox HDTV recordera, który trafił na rynek już w dniu wprowadzenia platformy cyfrowej n. Gdy jednak postawi się urządzenia obok siebie, okazuje się, że to zupełnie różne konstrukcje, których wspólną cechą jest jedynie bardzo podobnie wyglądająca obudowa.
Pierwsze różnice, jeszcze minimalne, to inaczej ułożona kolejność logotypów: MHP, DVB, HDMI i Dolby Digital, czy minimalnie większe logo „n” na froncie Turbodekodera. Nowy dekoder ma też matową obudowę z wierzchu („stary” nbox recorder ma błyszczącą typu fortepianowa czerń).
Znacznie większe różnice można dostrzec na tylnych ściankach urządzeń. Chociaż nowy i stary recorder mają ten sam zestaw gniazd, to jednak ich rozłożenie jest zupełnie inne. Turbodekoder to zatem inne urządzenie, a nie tylko nbox HDTV recorder z pojemniejszym dyskiem twardym.
Na froncie urządzenia znajduje się slot karty dostępowej (za klapką), alfanumeryczny wyświetlacz (jeden wiersz, 16 znaków) i kilka przycisków. Na tył dekodera trafiły gniazda: dwa antenowe, USB, sieci ethernet RJ-45, HDMI, SCART (Euro) i komponentowe (YPbPr), oraz wyjścia dźwięku: analogowe (stereo) i cyfrowe optyczne (TOSlink).
Turbodekoder został wyposażony w dysk twardy 500 GB, a więc o dwukrotnie większej pojemności niż ten zainstalowany w nbox HDTV recorderze. To dobra informacja dla tych, którzy często nagrywają ulubione programy. Urządzenie jest także reklamowane jako zdolne do odbierania cyfrowej telewizji naziemnej w standardzie DVB-T. Jednak fabrycznie taka opcja nie jest dostępna – należy dokupić specjalny tuner podłączany do gniazda USB. Nowością w stosunku do nbox recordera jest możliwość odtwarzania filmów z YouTube'a oraz kilka wbudowanych gier – prostych, ale znanych.
Nowy interfejs użytkownika
Ale najbardziej przypadł nam do gustu zupełnie nowy interfejs użytkownika (GUI). Już graficznie wypada zdecydowanie lepiej od tego, który znamy z nboksa i nbox recordera. Przeprojektowano prawie wszystkie elementy i znacznie zwiększono użyteczność menu.
Zmieniono kolorystykę menu. Zamiast gryzącego w oczy, jaskrawego niebieskiego mamy teraz czerń, gradienty, modne „odbicia” i półprzezroczyste tła, które nie zasłaniają do końca oglądanych programów.
Przy zmianie kanału wyświetlane jest bardzo duże logo stacji. Niby taki graficzny „bajer”, a jednak użyteczny, bo nie musimy już wpatrywać się w nazwę stacji. Znaki graficzne „dekodujemy” wyraźnie szybciej niż napisy.
Po zmianie kanału wyświetlana jest informacja na temat oglądanego programu, ale także tego, który będzie nadawany zaraz po nim. To nowość w stosunku do poprzednich dekoderów. Prosta, ale bardzo użyteczna funkcja. Mamy błyskawiczny podgląd na najbliższych kilkadziesiąt minut, bez konieczności zaglądania do EPG.
„Pasek postępu” programu przeniesiono w miejsce tła pod jego tytułem. Pozwala się on zorientować, czy audycja dopiero się rozpoczęła czy trwa już np. od pół godziny. Jednak pasek ten jest dostępny także w starszych dekoderach enki.
Przeprojektowano elektroniczny przewodnik po programach (EPG – ang. Electronic Program Guide). Dostępny jest w „starej” postaci tabelowej, znanej z dwóch poprzednich dekoderów nbox, ale także w nowej, „gazetowej” postaci, w której kanały są wyświetlane w kolumnach, a nie wierszach.
Przebudowano także listę nagranych programów. Przy każdym nagraniu możemy zobaczyć jego podgląd. Listę możemy sortować według czasu, nazw, kanałów czy gatunków.
Nowego wyglądu doczekała się też sekcja filmów na życzenie (VOD – ang. Video on Demand). Na liście filmów pojawiły się ich „okładki DVD”. Po wskazaniu okładki ta powiększa się, a po chwili zamienia się w podgląd zwiastuna filmu wyświetlany w małym okienku (który oczywiście można też oglądać na pełnym ekranie). Samo menu wyboru filmów przypomina trochę to z iPoda. Ale to zaleta, nie wada, oczywiście.
Funkcje internetowe
Nowością jest możliwość odtwarzania filmów z YouTube'a. Wystarczy podłączyć dekoder do internetu kablem ethernet. Wbudowana aplikacja umożliwia sortowanie filmów według popularności, oceny czy daty dodania. Można także wyszukiwać filmy.
Aktualizacja: możliwość odtwarzania filmów z YouTube została ze względów niezależnych od ITI Neovision (właściciela platformy cyfrowej n) tymczasowo zablokowana. Poinformujemy Was, gdy tylko funkcja ta zostanie ponownie udostępniona w Turbodekoderze.
Szkoda tylko, że nie przemyślano do końca sposobu wprowadzania liter. Trzeba je strzałkami wybierać z ekranu, a przecież znacznie prościej i szybciej byłoby wstukiwać je z pilota, tak jak SMS-y na telefonie komórkowym. Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do takiego wprowadzania tekstu i nie wiadomo, dlaczego nie pomyśleli o tym programiści piszący oprogramowanie dla Turbodekodera. Zwłaszcza że taki sposób wprowadzania liter z pilota zastosowano m.in. w nowych telewizorach Samsunga, które także umożliwiają oglądanie filmów z YouTube'a.
Odtwarzanie filmów to niejedyna „aktywność” internetowa Turbodekodera. Użytkownikom urządzenia dano dostęp do nPortalu – specjalnego portalu internetowego, w którym można czytać wiadomości ze świata, sprawdzić pogodę, a nawet poczytać plotki publikowane w serwisie Plejada ;-)
Po podłączeniu do internetu można także słuchać internetowego radia. Do wyboru jest kilkaset stacji.
Turbodekoder udostępnia także pięć prostych gier: Caveman, Blackjack, Jungle Trix, Sudoku i Braincell. Wszystkie są obsługiwane pilotem zdalnego sterowania. Oczywiście nie zastąpią PlayStation, ale fajnie, że są – przecież w Tetrisa czy Sudoku można grać bez końca. W dodatku w przyszłości podobno zostaną udostępnione następne gry dla Turbodekodera. Przydałaby się zatem możliwość podłączenia gamepada, bo pilot czasami nie „kontaktuje” ;-)
Czego brakuje nam do szczęścia? Na pewno gniazda USB oraz czytnika kart flash na froncie urządzenia, tak aby można było z pendrive'a czy karty SD odtworzyć muzykę w formacie MP3, pokazać znajomym zdjęcia z wakacji, a może nawet film w którymś z popularnych formatów (DivX, XviD, H.264). Gniazdo USB co prawda jest dostępne, ale służy wyłącznie do podłączenia tunera DVB-T (a ten, swoją drogą, mógłby już być fabrycznie wbudowany). Ponadto Turbodekoder łączy się z internetem w „staromodny” sposób. Zdecydowanie brakuje tu modułu Wi-Fi. Można co prawda dokupić kompatybilny router Wi-Fi D-Linka, ale to dodatkowy wydatek (blisko 200 zł). Miejmy nadzieję, że funkcje te pojawią się w następnych dekoderach enki.