W tegorocznej edycji największej w Polsce konferencji IT bierze udział 3000 osób. Microsoft z radością informuje, że praktycznie wszystkie miejsca zostały zarezerwowane w miesiąc od rozpoczęcia rejestracji i jest pewny, że gdyby była taka możliwość, liczba uczestników byłaby znacząco wyższa (w wynajmowanej na potrzeby MTS Kinotece i Sali Kongresowej zabrakło miejsca).
Uczestnicy konferencji kierowanej do administratorów, programistów oraz menedżerów IT mogą wybierać z ponad stu sesji tematycznych; w każdym „odcinku” odbywa się równocześnie 11 prezentacji. Postaraliśmy się być na tych najciekawszych i zobaczyć, co Microsoft ma do powiedzenia na temat Windows 7 oraz Office 2010.
Na MTS 2009 pokazano publicznie – prawdopodobnie po raz pierwszy na świecie – najnowsze systemy operacyjne Microsoftu: kliencki Windows 7 oraz serwerowy Windows Server 2008. Firma przedstawiła też wizję urządzeń IT, z których będziemy korzystać w 2019 roku, a także pokazał w działaniu nowo zaimplementowane w Office 2010 funkcje. Pokazano wersję Technical Preview pakietu biurowego.
Microsoft przypomniał, że inwestuje w badania i rozwój najwięcej pieniędzy spośród wszystkich przedsiębiorstw IT: 9,5 mld dol. Wspomniane pomysły i wizje można zobaczyć na tym filmie:
Nie skończyło się jednak na samym pokazie pomysłów. Microsoft pokazał, że pracuje już nad odpowiednimi technologiami i ma działające prototypy, które za kilka lat trafią na rynek. W działaniu dostępne dziś urządzenia i technologie nie wyglądają tak efektownie jak na filmie – na przykład karta z wyświetlaczem i interfejsem dotykowym po drugiej stronie wygląda nieco topornie – ale widać, że część z zaprezentowanych rozwiązań już istnieje.
Zanim na ekranach rozmieszczonych w Sali Kongresowej pokazał się Windows 7, Microsoft pochwalił się jeszcze między innymi techniką kontrolowania awatara w grach na Xboksa za pomocą zwykłych ruchów ciała, odwzorowywanych na ekranie, czy też znanym już od jakiegoś czasu Microsoft Surface: stolikiem z ekranem dotykowym i zlokalizowaną bazą danych. Urządzenie potrafiło między innymi rozpoznać, że położona na jego powierzchni moneta to złotówka, by potem... zaoferować usługi bankowe. Więcej o pierwszym w Polsce Surface można przeczytać w dalszej części relacji.
Uczestnicy sekcji wprowadzającej mogli także zobaczyć udoskonaloną koncepcję obsługi aplikacji przez interfejs powiększający wybrany fragment ekranu. Podejście „od ogółu do szczegółu” z możliwością nieliniowego przełączania się między zawartością (na przykład slajdami w PowerPoincie) pokazało, że w prosty sposób można dużo zmieścić na małej powierzchni ekranu. Znana z Office 2007 wstążka jest ograniczona przez liczbę pikseli przeznaczonych do wyświetlania roboczego obszaru użytkownika, a SeaDragon (tak nazywa się technologia zoomująca Microsoftu) pozwala na ominięcie tego limitu.
Publiczny pokaz Windows 7
Najważniejszym wydarzeniem pierwszego dnia konferencji był jednak pierwszy publiczny pokaz Windows 7.
Pierwsza prezentacja, jeszcze w ramach wystąpienia otwierającego MTS, dała przedsmak szczegółów nowego systemu. Microsoft nie bał się opowiadać o swoim najnowszym dziecku z humorem, puszczając oko do publiczności. Tubalnym śmiechem uczestnicy MTS 2009 zareagowali na informację, że Windows 7 obsługuje bogatą bibliotekę aplikacji zgodnych z Windows Vista. W przypadku oprogramowania napisanego dla Windows XP jest już gorzej, chociaż dzięki trybowi XP, dostępnemu w wyższych wersjach Windows 7, możliwe jest także uruchamianie programów niedziałających poprawnie w najnowszym systemie. Mimo że aplikacje są uruchamiane w wirtualnej maszynie, dla użytkownika jest to mechanizm całkowicie przezroczysty: wystarczy kliknąć ikonę programu.
Zaprezentowano także nowe funkcje zarządzania komputerem, między innymi moduł Applocker, którego „ofiarą” padła przeglądarka Google Chrome. Applocker pozwala na zablokowanie możliwości uruchomienia dowolnej aplikacji – więcej o tym piszemy w dalszej części relacji.
Microsoft poinformował, że kierunek prac nad Windows 7 wyznaczyli użytkownicy Visty, którzy dzielili się z producentem swoimi przemyśleniami na temat systemu, wskazując między innymi, co im przeszkadza lub czego im brakuje.
Myślą przewodnią przyświecającą programistom Microsoftu było spełnienie trzech głównych postulatów: system powinien być prosty, mocny i elegancki. Windows 7 miał więc być obsługiwany w naturalny sposób, sprawdzać się w wykonywanych zadaniach oraz cieszyć oko.
Patryk Góralowski prowadzący sesję „Windows 7 w siedmiu odsłonach” rozpoczął od podzielenia się z uczestnikami refleksją, jaka przyszła mu do głowy po pierwszych kontaktach z nowym systemem: określił go jako piękny mechanizm. Swoje odczucia porównał do przeżywanej wcześniej – zdaje się, że jeszcze przed pracą w Microsofcie ;) – ekscytacją pięknem płynącym z możliwości linuksowego wiersza poleceń.
Microsoft zapewnił, że interfejs Aero, znany już z Visty, przestał być w Siódemce tylko gadżetem, a stał się użytecznym rozwiązaniem. Jako przykład podano funkcje: Snap, Peek oraz Shake. Pozwalają one kontrolować okna – czasem nie tylko te, które są aktywne – za pomocą specyficznych gestów.
Miłośników interfejsu Norton Commandera (lub Total Commandera dla tych, którzy czasów DOS-a już nie pamiętają) może zainteresować Snap. Funkcja ta umożliwia prostą zmianę kształtu i rozmieszczenia okien. Wystarczy przesunąć okno do lewej krawędzi ekranu, aby automatycznie zajęło jego lewą część; analogicznie przesunięcie do prawej krawędzi pozwoli je umieścić w prawej połowie ekranu. Podciągnięcie okna do górnej krawędzi spowoduje jego maksymalizację.
Aero Peek to możliwość podejrzenia zawartości okien, które nie są aktywne. Po najechaniu kursorem myszy na ikonę aplikacji w „superbarze” (następcy taskbara, więcej o nim za chwilę) pojawiają się miniaturki jej wszystkich okien (lub nawet, jak w przypadku Internet Explorera 8, kart); najechanie myszą na wybrane z nich spowoduje płynne przejście do podglądu pełnoekranowego. Po opuszczeniu przez kursor miniaturki następuje powrót do aktywnego okna aplikacji.
Aero Shake to sposób na uporządkowanie zbyt dużej liczby niesfornych okien. Jeśli użytkownik złapie okno aplikacji, a następnie nim potrząśnie, wszystkie pozostałe zostaną zminimalizowane. Ponowne potrząśnięcie spowoduje ich przywrócenie.
Zreorganizowany został pasek zadań, nazywany podczas prezentacji superbarem. Największa zmiana polega na umieszczeniu na nim tylko ikon aplikacji. Co najbardziej istotne, mogą być to zarówno przypięte skróty do poszczególnych programów, jak i ikony symbolizujące uruchomione aplikacje. Powodem, dla którego zdecydowano się na takie rozwiązanie, była chęć zmieszczenia jak największej liczby aplikacji.
Ma to swoje uzasadnienie: programiści chcieli dać użytkownikom jak największą kontrolę nad aplikacjami. Służyć mają temu tzw. jumplisty: spis możliwych do wykonania czynności pojawiający się po kliknięciu na obecną na pasku zadań ikonę prawym przyciskiem myszy. W wersji minimum będzie to przykładowo spis ostatnio otwieranych plików, jednak aplikacje dostosowane do tej funkcji mogą zaoferować o wiele więcej, pokazując skróty do najczęściej wykonywanych za ich pomocą zadań.
Miłośników skrótów klawiszowych ucieszy zapewne to, że przypięte do paska zadań aplikacje można uruchamiać kombinacją klawisza „Windows” i numeru porządkowego ikony.
Ważną nowością – i jak zauważył sam Microsoft, na początku najbardziej niedocenianą – są biblioteki, czyli wirtualne foldery zdolne pokazywać wybrane typy plików. Mogą to być na przykład dokumenty lub zdjęcia.
Siłą bibliotek jest pokazywanie wszystkich plików danego typu w jednej lokalizacji przy zachowaniu możliwości dokładnego przefiltrowania wyświetlanej zawartości. Podstawowe kryteria, takie jak: autorzy, rodzaj muzyki, data zrobienia zdjęcia, są wbudowane w system i można je dostosować do własnych potrzeb.
Wyświetlane dane są uaktualniane na bieżąco: jeśli użytkownik podłączy na przykład pendrive, na którym będą się znajdowały pokazywane właśnie w przeglądanej bibliotece typy plików, natychmiast zostaną one uwzględnione.
Dużo czasu poświęcono nowym mechanizmom wyszukiwania. Jak nie wahał się powiedzieć Marcin Klimowski, jest to „główny interfejs użytkownika w Windows 7”. System stara się odgadnąć, co dokładnie ma na myśli użytkownik, wpisując daną kwerendę, więc wyświetlane wyniki są efektem wyszukania kontekstowego, a nie tylko zwykłego porównania ciągu znaków.
Oznacza to, że w zależności od chwilowej konfiguracji wyniki wyszukiwania będą inne, a system będzie starał się dopasować wyniki do działania prawdopodobnie zamierzonego przez użytkownika. Przykład? Wystarczyło wpisać w oknie wyszukiwania „przezr” (od „przezroczystość”), aby wśród proponowanych narzędzi pojawił się odnośnik do modułu automatycznie wyszukującego i naprawiającego problemy z obsługą Aero.
Dzięki możliwości dołączania źródeł wyszukiwania frazy wpisane w pasku menu Start mogą być sprawdzane nie tylko lokalnie, ale także w zasobach sieci lokalnej oraz internecie (przez dodanie funkcji wyszukiwania w danym serwisie, np. flickrze czy Wikipedii). Dane są wyświetlane dokładnie w taki sam sposób jak te przechowywane na lokalnym dysku twardym, można ich także w identyczny sposób używać, korzystając chociażby z menu kontekstowego pod prawym przyciskiem myszy.
„Samopomocy” zaimplementowanej w Windows 7 warto przyjrzeć się bliżej. Odpowiednio przygotowane skrypty, uruchamiane przez użytkownika w przypadku stwierdzenia problemu, potrafią nie tylko przeprowadzić diagnozę i sprawdzić ustawienia niezbędne do prawidłowego funkcjonowania mechanizmu czy oprogramowania, ale także automatycznie naprawić napotkane błędy. Wszystko to dzieje się praktycznie bez potrzeby angażowania użytkownika, który musi tylko uruchomić narzędzie – resztą zajmuje się już oprogramowanie. Zaawansowani użytkownicy – a także programiści – mogą tworzyć własne skrypty postępowania w danej sytuacji.
Narzędzia do rozwiązywania problemów często wręcz nie trzeba szukać: Centrum akcji monitoruje stan systemu i w razie konieczności wyświetla komunikat o problemie wraz z sugestią co do narzędzia odpowiedniego do jego rozwiązania.
O wyższości 7 nad Vistą
User Account Control (UAC) to funkcja, która od czasu wprowadzenia Visty wzbudza sporo kontrowersji. UAC występuje także w Windows 7, została jednak znacznie zmieniona. Z danych przytoczonych przez Microsoft wynika, że początkowo okno UAC było w Viście wywoływane przez 750 tys. różnych zdarzeń (uruchomienie instalatora danego programu, zmiana ustawień funkcji itp.). Po roku obecności systemu na rynku liczba ta została ograniczona do 150 tys. – mimo to w dalszym ciągu konieczność zmierzenia się z ekranem UAC pojawiała się w połowie sesji użytkowników.
Aby temu zapobiec, w Windows 7 poluzowano politykę bezpieczeństwa. Domyślne ustawienia UAC są bardziej liberalne niż w Viście, stopień czujności systemu można zaś w prosty sposób dostosować do swoich wymagań za pomocą suwaka.
Według zapewnień Microsoftu Windows 7 jest systemem bardzo multimedialnym. Windows Media Player w wersji 12, uproszczony i oczyszczony ze zbędnych dodatków i interfejsów, umożliwia łatwy dostęp do telewizji internetowej – co zresztą zostało pokazane na żywo.
Dzięki funkcji play to można łatwo wybrać urządzenie, na którym plik będzie odtwarzany. Jeśli domowy zestaw hi-fi jest przyłączony do sieci, nic nie stoi na przeszkodzie, aby to właśnie na nim słuchać odtwarzanej przez WMP muzyki.
Zaawansowanych użytkowników ucieszy możliwość przeanalizowania raportu wydajności zasilania komputera. System przygląda się przez wybrany okres wykonywanym zadaniom, a następnie pokazuje w formie raportu, co i jak należałoby zmienić, aby komputer dłużej działał na zasilaniu bateryjnym.
Microsoft chwalił się także panelem „Urządzenia i drukarki”, czyli „terminalem” modułu Device Stage. Dzięki współpracy z producentami komputerów i akcesoriów możliwe stało się zaoferowanie centrum, z którego można obsługiwać najważniejsze funkcje danego sprzętu, czy to zmieniając ustawienia, czy sprawdzając dostępność najnowszych sterowników bezpośrednio w witrynie producenta.
Windows 7 ma być szybszy od swojego poprzednika. Microsoft zdradził po części, jak przebiegały prace nad dodaniem systemowi wigoru. Producent przygotował listę 55 kluczowych zadań wraz z limitem czasu na ich wykonanie: na przykład założono, że menu Start ma pojawiać się maksymalnie sekundę po jego wywołaniu.
Podczas testów poszczególnych buildów – w tym publicznych – zbierano informacje na temat rozkładu czasu wykonania danego polecenia, analizowano, co mogło być przyczyną problemu, a także starano się usunąć opóźnienia. W efekcie, jak podaje Microsoft, Windows 7 uruchamia się w 30 s.
Pokazano także rozwiązania, które mają przydać się użytkownikom biznesowym. Pierwsze z nich to Branch Cache – mechanizm mający za zadanie usunięcie wąskiego gardła w komunikacji między centralą a oddziałem przedsiębiorstwa. Rozwiązanie przechowuje w pamięci podręcznej wszystkie pliki (a nawet ich części) pobrane przez użytkownika i w razie potrzeby udostępnia je dalszym. Możliwe jest nawet dokończenie pobierania pliku, który wcześniej nie został do końca ściągnięty przez innego użytkownika. Jak żartowali prowadzący, „sensowne staje się przychodzenie do pracy później, gdy już wszystkie potrzebne dokumenty znajdą się w cache'u”.
Drugim rozwiązaniem kierowanym do przedsiębiorstw jest Direct Access – dostęp do intranetu poprzez internet. Jeśli ktoś chce mieć dostęp do wewnętrznej sieci firmowej bez konieczności korzystania z VPN, po prostu otrzymuje odnośnik, którego kliknięcie udostępnia wszystkie firmowe zasoby tak, jakby znajdowały się w sieci lokalnej. Komunikacja działa w obie strony: dostęp do komputera uzyskują administratorzy.
Prelegenci nie omieszkali zachwalać także Internet Explorera 8. Największe rozbawienie wzbudziło tłumaczenie zastosowania funkcji InPrivate, służącej do bezpiecznego (i „bezśladowego”) przeglądania stron internetowych. Z tego, co twierdzi Microsoft, wynika, że tryb ten powstał, by można było kupić narzeczonej pierścionek bez ryzyka, że niespodziankę popsują dowody transakcji w historii przeglądania ;)
Często poruszanym tematem było bezpieczeństwo: Microsoft chwali się, że do pełnego skonfigurowania mechanizmu wykonywania kopii zapasowych potrzeba tylko 20 s. Pokazano także bardziej rozbudowane funkcje, takie jak Applocker, służąca do blokowania możliwości uruchamiania aplikacji. Możliwe jest zabronienie wykonania programu tylko w wybranej wersji lub we wszystkich kompilacjach; można także zablokować producenta, co może okazać się bardzo przydatne na przykład w przypadku adware'u, ale też – jak eksperymentalnie stwierdzono – bardzo niebezpieczne, gdy użytkownik zablokuje wykonywanie aplikacji wydanych przez Microsoft ;)
Pokaz możliwości Windows 7 zakończył się „blue screenem”. Został on jednak wywołany sztucznie, przez odpowiednią zmianę ustawień związanych z jednym z plików systemowych. Pojawił się raptem na ułamek sekundy (nawet nie zdążyliśmy wykonać zdjęcia), po czym system zajął się wyszukaniem i naprawieniem błędu. Rzeczywiście, po kilkudziesięciu sekundach, bez żadnej ingerencji, Windows 7 doprowadził się z powrotem do stanu używalności ;)
Więcej – i to zdecydowanie – na temat nowego systemu operacyjnego Microsoftu będzie można przeczytać na łamach PCLab.pl już niebawem.
Zapowiedź Office 2010
Windows 7 nie był jedynym nowym produktem pokazanym po raz pierwszy publicznie. W pierwszym kwartale 2010 ma trafić do sprzedaży Office 2010 – na MTS 2009 można było rzucić okiem na „technical preview” pakietu.
Office ma stać się platformą pracy grupowej: Microsoft zapowiada, że kilka osób będzie mogło pracować nad tym samym dokumentem naprawdę jednocześnie. Ambicją producenta jest umożliwienie dostępu do dokumentów i funkcji edycyjnych zarówno z komputera, na którym zainstalowany jest pakiet biurowy, jak i poprzez przeglądarkę oraz przy użyciu telefonu komórkowego.
Wszystkie aplikacje wchodzące w skład pakietu biurowego zyskały interfejs wstążki. Prezentacja poszczególnych składników Office'a rozpoczęła się od Outlooka, którego zadaniem ma być jeszcze lepsze integrowanie ludzi. Bezpośrednio z poziomu programu można otrzymać dodatkowe informacje o osobie, z którą prowadzi się korespondencję, włącznie ze statusem dostępności online.
Oczyszczono panel wyświetlający nadchodzące e-maile: długie wątki korespondencji są wyświetlane jako jeden odnośnik. Uproszczono także zarządzanie pocztą: wystarczy jedno polecenie, aby zarchiwizować wszystkie e-maile należące do wątku z wyjątkiem wskazanego, w którym znajdują się uzyskane dzięki korespondencji informacje.
Wśród małych, ale przydatnych nowości jest między innymi powiadamianie użytkownika, jeśli odpowiada na e-mail, który nie jest ostatnim (chronologicznie) w wątku. Rozwinęła się także opcja ustalania terminu spotkania: za jednym kliknięciem aplikacja przeszukuje terminarze wszystkich wymienionych osób, wskazując najbliższe daty, w których zebranie mogłoby się odbyć.
Jeśli chodzi o nowego Worda, pokazano możliwości łatwego formatowania kształtu tekstu (opcja znana wcześniej z PowerPointa), a także obsługę automatycznego usuwania tła z obrazów. Specjalny panel outspace umożliwia podgląd wydruku po zastosowaniu poszczególnych parametrów (zmiany są wprowadzane na bieżąco), a także inne operacje na plikach.
Pojawiła się także możliwość dowolnego modyfikowania menu wstążki.
PowerPoint wzbogacił się o możliwość dodawania i edytowania materiału wideo bezpośrednio w programie.
Surface – organoleptycznie
Drugiego dnia konferencji postanowiliśmy przyjrzeć się dokładniej stolikowi Microsoft Surface. Urządzenie, dzień wcześniej pokazane po raz pierwszy w Polsce, zostało udostępnione wszystkim chętnym... co jak widać, nieco utrudniło sesję sam na sam ;)
Microsoft przekonuje, że to właśnie Surface jest pierwszym urządzeniem, które zostało wyposażone w multidotykowy interfejs użytkownika, chociaż przyznaje, że widzi zasługi iPhone'a w popularyzacji tej koncepcji. Skąd stwierdzenie o pierwszeństwie? Prace nad Surface rozpoczęły się jeszcze w 2001 roku, a więc w erze, gdy Windows XP był obdarzany przez wyrobionych i doświadczonych użytkowników takimi samymi epitetami, jakie kilka lat później musiała znosić nowo wprowadzona Vista.
Pierwszy działający prototyp został poddany ocenie Billa Gatesa w 2003 roku. Ówczesny szef Microsoftu, jak na geeka przystało, zachwycił się pomysłem i już rok później Microsoft stworzył 85 różnych wariacji na ten temat: odmiennych kształtem, wielkością, a także ukrytą w środku technologią. O większości z tych prototypów nie znajdzie się już informacji, ale jedno jest pewne: w odróżnieniu od pierwszego pokazowego urządzenia na pewno nie były oparte na stoliku z IKEI ;)
Wygląd i wymiary pierwszej generacji Surface zostały ostatecznie ustalone w 2005 roku, pierwsze publiczne pokazy odbyły się dwa lata później, a pierwsze komercyjne wykorzystanie odnotowano w 2008 roku. Surface nie należy do tanich gadżetów: za jedno urządzenie trzeba zapłacić 12,5 tys. dol. Na pocieszenie Microsoft dodaje gratis trzy arkusze naklejek, na których można wydrukować specjalne tagi, stojące po części za „magią” pozwalającą rozpoznawać urządzenia kładzione na blacie. Wersja dla projektantów jest nawet droższa, kosztuje 15 tys. dol., ale tutaj dodatkiem jest pomoc techniczna oraz... pięć krzeseł dla informatyków testujących oprogramowanie ;)
Co dostaje się za tak duże pieniądze? Na pierwszy rzut oka jest to designerski stolik, z dużym i grubym, bo około 1,5-centymetrowym blatem z pleksi. Jego wymiary to 108×69 cm. Wysokość Surface to 56 cm. Największe wrażenie robi jednak waga, wynosząca... 82 kg. Po części jest to ukłon w stronę właścicieli sklepów, najczęściej dużych, którzy raczej by nie chcieli, aby klienci mogli samodzielnie decydować, gdzie (a nawet u kogo) miałaby stać taka maszyna. Bez obawy o uszkodzenie urządzenia można na nim umieścić nawet 90 kg.
Obudowa kryjąca komputer, projektor i kamery sprawia wrażenie pancernej i dość skutecznie chroni przed ciekawskimi. Przyjęliśmy wyzwanie Microsoftu i spróbowaliśmy znaleźć przycisk reset, schowany gdzieś pod spodem obudowy. Po 10 minutach i kilkukrotnym obmacaniu całego obwodu Surface skapitulowaliśmy. Jak się okazało, nie jest to jednak aż tak wielki powód do wstydu: obsługujący Surface pracownicy Microsoftu, mimo zaglądania do instrukcji obsługi, szukali przycisku przez 5 długich minut ;) Dostanie się zaś do panelu z gniazdami USB zajęło im dwie godziny, chociaż w tym przypadku już nie korzystali z instrukcji. A wystarczyło tylko odkręcić kilka śrubek ;)
Pod pancerzem kryje się komputer wyposażony w 2 GB RAM, procesor Core 2 Duo działający z zegarem 2,13 GHz, dysk twardy o pojemności 250 GB oraz karta graficzna ATI Radeon X1650 z 256 MB własnej pamięci. System działa pod kontrolą Windows Vista SP1 i jak żartują przedstawiciele Microsoftu, jest to jedna z najstabilniejszych instalacji na świecie, chociaż zanim to osiągnięto, musiano wyłączyć część funkcji systemu powiadamiania, a te, których nie dało się wyłączyć... zignorować ;)
Obraz rzutowany jest na pleksi przez projektor DLP działający w rozdzielczości 1024×768 (maksymalna przekątna obrazu z tego projektora to 30 cali). Wykrywaniem dotyku zajmują się cztery kamery monitorujące fale świetlne o długości 850 nm, a więc zakres podczerwony. Źródłem tego światła są diody LED: kamery wychwytują fale odbite od przeszkód znajdujących się blisko blatu lub go dotykających, co widać na zdjęciu poniżej. Kamery działają w rozdzielczości 1280×960. Całość zadowala się zasilaczem 650 W.
Jeśli wierzyć teoretykowi – programiście prezentującemu informacje na temat możliwości tworzenia oprogramowania na Surface, urządzenie zostało stworzone z myślą o jednoczesnej obsłudze do 64 niezależnych dotknięć. Liczba ta miała powstać przez przemnożenie liczby osób, które jednocześnie mogą wygodnie korzystać z urządzenia (cztery), przez liczbę palców przypadającą na każdą z nich (dziesięć) oraz dodanie marginesu dla tych, którzy chcieliby pobawić się Surface zza ich pleców. Podczas testów praktycznych udało się wspólnymi siłami uczestników MTS przekroczyć liczbę stu wykrytych palców (widać je na pierwszym zdjęciu). Możliwe, że Surface pomagało to, że w tłoku panującym na jego blacie nie dało się sprawdzić, ile palców jest on w stanie śledzić w ruchu.
Wszystkie obiekty, które dotykają ekranu, a nie są rozpoznawane jako palce, nazywane są w terminologii programistycznej blobami. Oprogramowanie potrafi przeanalizować ich kształt i po części zidentyfikować na jego podstawie przedmiot, uruchamiając odpowiednią akcję, na przykład otoczenie szklanki z napojem oblewającą ją animacją. Aby Surface rozpoznawał kładzione na jego powierzchni urządzenia, chociażby telefon, trzeba uciec się do sztuczki w postaci tagowania. Pamiętacie o trzech arkuszach naklejek dodawanych gratis? Służą one właśnie jako nośnik graficznych tagów, dzięki którym urządzenie może zidentyfikować zarówno sam sprzęt, jak i jego użytkownika.
Surface jest co prawda wyposażony w moduł Bluetooth (oraz ethernet 1 Gb i Wi-Fi 802.11 b/g), ale w badanym przez nas egzemplarzu brak było oprogramowania umożliwiającego interakcję z telefonami, nawet tymi działającymi pod kontrolą Windows Mobile.
Nie brakowało za to kompletu aplikacji pokazujących siłę Surface w akcji. Oprócz dem technicznych i innych programów demonstracyjnych były to aplikacje użytkowe oraz – a jakże – gry. Najbardziej chyba znanym zastosowaniem Surface jest wspólne przeglądanie zdjęć, które można dowolnie przesuwać, przekręcać i przeskalowywać. Urządzenie wprowadza małe, ale wyczuwalne opóźnienie między wykonaniem przez użytkownika gestu a jego zinterpretowaniem, jednak po kilku chwilach można się do tego przyzwyczaić.
Wśród programów demonstracyjnych znalazła się aplikacja bankowa, rozpoznająca użytkownika po telefonie (czyli przyklejonym do niego tagu), umożliwiająca mu zarządzanie kontem osobistym, regulowanie wysokości rat itp. oraz wyświetlająca oferty usług i dóbr leżących w zasięgu finansowym klienta.
Jeśli miało się szczęście i trafiło na chwilę, gdy Surface był mniej oblegany, można było sprawdzić się w jednej z zainstalowanych w urządzeniu gier. Mogły to być warcaby, szachy lub kilka różnych gier karcianych. Gdy próbowaliśmy tych ostatnich, byliśmy już tak wprawieni w obsłudze Surface, że udało nam się podejrzeć odwrotną stronę karty przez podniesienie jej rogu... Sztuczka efektowna, szczególnie na ekranie 2D, ale też nieco niepraktyczna, bo przecież czasem trzeba ukryć kartę przed wzrokiem innych graczy ;)
Na koniec przytoczymy kilka dodatkowych liczb zasłyszanych podczas sesji zamykającej tegoroczną edycję Microsoft Technology Summit. Uczestnicy konferencji skonsumowali podczas jej trwania 24 tys. kanapek, poprawili 24 tys. drożdżówek oraz zapili to wszystko 3,5 tys. puszek napoju energetycznego. Mieli na to kilkunastominutowe przerwy między prelekcjami.
W przyszłym roku odbędzie się jubileuszowa, piąta edycja MTS. Ciekawe, czy znów uda się usłyszeć pracowników Microsoftu zachwalających rozwiązania zaimplementowane w Linuksie („Linuksowe instrukcje są doskonałe”)? ;)