Wstęp
Google Chrome ma być alternatywą dla obecnych na rynku przeglądarek. Programiści obiecują, że będzie od nich szybsza, bardzo intuicyjna i do działania będzie potrzebowała mniej zasobów systemowych.
Od wydania pierwszej wersji beta nie minęło dużo czasu. To, co przeczytacie, jest naszym szybkim rzutem oka na przeglądarkę oraz jej możliwości.
Chrome w odróżnieniu od najpopularniejszych przeglądarek zaraz po uruchomieniu daje nam dużą przestrzeń na zawartość stron internetowych. Twórcy wyszli z założenia, że przeglądarka powinna mieć możliwie prosty interfejs, zapewniający dużo przestrzeni na to, co jest najważniejsze, czyli zawartość stron internetowych. Nie znajdziecie tu paska tytułu ani paska menu. Na samej górze znajdują się karty, a po ich prawej stronie standardowe trzy przyciski (minimalizuj, maksymalizuj-przywróć, zamknij). Poniżej przyciski nawigacyjne, pasek adresu oraz przyciski opcji i ustawień. Reszta przestrzeni pozostaje do wykorzystania na to, co najważniejsze ;) Wszelkie komunikaty, które zazwyczaj pojawiają się w pasku stanu, pokazywane są na małym pasku u dołu strony. Podobnie wygląda wyszukiwanie tekstu na stronie – służy do tego małe pole „zachodzące” na zawartość strony. Czy jest to zaleta tej przeglądarki? „Konkurencja” podobną opcję udostępnia po wciśnięciu jednego klawisza (F11) w domyślnych konfiguracjach. Firefox 3 w odróżnieniu od Firefoksa 2 i Internet Explorera dodatkowo ukrywa górny pasek, który wysuwa się po najechaniu kursorem w górnej części ekranu, Opera w ogóle nie pokazuje pasków w tym trybie.
Google Chrome
Jak czytamy na stronie przeglądarki, programiści postanowili oddzielić procesy poszczególnych zakładek od głównego procesu programu. Google Chrome ma być także bardziej bezpieczna od konkurencji oraz informować o próbie odwiedzenia potencjalnie niebezpiecznych stron (tę funkcję znamy już z wyszukiwarki Google). Przeglądarka według założeń ma być bardzo szybka, ma oferować najmocniejszy (według twórców) silnik JavaScript, V8, umożliwiający uruchamianie skomplikowanych aplikacji napisanych w tym języku programowania. Obecnie dostępne są wersje Chrome jedynie dla Windows XP i Windows Vista, później także dla MacOS i Linuksa. To dlatego, że Chrome wykorzystuje biblioteki WTL udostępnione przez Microsoft na licencji Microsoft Permissive License, odpowiednie bloki kodu muszą zatem zostać osobno napisane dla pozostałych systemów operacyjnych.
Przeglądarka jest całkowicie darmowa i dostępna jako open source. Do jej budowy wykorzystano WebKit 525.13 (taki jaki wykorzystywany był w Safari 3.1) – czy to był dobry wybór? O tym w dalszej części artykułu.
Filmy, które zostały dołączone do tego artykułu, pochodzą z opisu przeglądarki na stronach Google'a.
Instalacja
Instalacja Google Chrome jest banalnie prosta, ponieważ... przeglądarka instaluje się (prawie) sama ;)
Po pobraniu instalatora, który ma zaledwie 475 kB, i jego uruchomieniu alarm podniósł od razu firewall. Instalator nawiązuje kilkanaście połączeń z serwerami Google'a. Bez jakiejkolwiek informacji zaczyna pobierać potrzebne pliki instalatora...
Pobieranie plików przez instalator
... aby niezwłocznie przystąpić do instalacji...
Instalacja
... zainstalować przeglądarkę...
Instalacja
... i na koniec poinformować użytkownika o zakończeniu instalacji.
Ustawienia po instalacji
Dopiero w tym miejscu użytkownik ma jakąkolwiek możliwość konfiguracji, która ogranicza się do importu danych z Firefoksa lub Internet Explorera, ustawienia przeglądarki jako domyślnej lub utworzenia skrótów.
Dostosowanie ustawień
Na tym proces instalacji się kończy. Sami oceńcie, czy Wam to odpowiada. Ja instaluję aplikacje do innych folderów niż domyślne. Tu niestety nie miałem wpływu na to, gdzie przeglądarka się zainstaluje.
W Windows XP aplikacja zainstalowała się w folderze:
C:\Documents and Settings\_profil_\Ustawienia lokalne\Dane aplikacji\Google\Chrome
Wynika z tego, że każdy z użytkowników systemu musi osobno zainstalować sobie kopię oprogramowania. Poza folderem Chrome, w którym znajdują się pliki przeglądarki, znajdziemy tam folder User Data, w którym trzymane są m.in. zakładki czy pamięć podręczna.
Podobnie jest z aktualizacjami. Proces aktualizacji uruchamiany jest w dwojaki sposób. Po pierwsze, wraz z przeglądarką dodawane jest nowe zadanie w Harmonogramie zadań. Uruchamia ono proces GoogleUpdate.exe po 10 minutach bezczynności. Po drugie, sama przeglądarka uruchamia cyklicznie proces aktualizatora. Google Chrome łączy się z serwerami i sprawdza dostępne aktualizacje. W przypadku gdy aktualizacje będą dostępne, zostaną automatycznie pobrane i zainstalowane – i tym razem użytkownik nie będzie miał kontroli nad tym procesem. Aby zapobiec automatycznym aktualizacjom, możemy jedynie zablokować proces instalatora na firewallu. Proces uruchamiany przez Harmonogram zadań sprawdza dostępne aktualizacje nawet wtedy, gdy sama Google Chrome jest wyłączona. Dla fanów „każdego wolnego megabajta pamięci”: wyłączenie zadania w Harmonogramie spowoduje (po ponownym uruchomieniu komputera, kiedy proces nie załaduje się) zwolnienie około 208 kB pamięci ;)
GoogleUpdate TaskUser
GoogleUpdate TaskUser
Możliwości i ustawienia
Google Chrome obecnie gwarantuje minimum potrzebne w przeglądarce.
Z menu „opcje” poza nowymi kartami, w tym w trybie incognito, można utworzyć skróty na pulpicie do stron, uruchomić wyszukiwanie, zapisywanie czy drukowanie strony. Dostępna jest także możliwość zmiany rozmiaru i kodowania tekstu. Szkoda tylko, że skalować można jedynie tekst, a nie całą stronę. Dostępne są wyświetlenie źródła oraz debugowanie i konsola JavaScript.
Menu „opcje”
Wygodne ładowanie aplikacji
Ciekawostką jest menedżer zadań. Można w nim zobaczyć wszystkie procesy przeglądarki wraz z użytymi zasobami: pamięcią, procesorem oraz siecią:
Menedżer zadań
Kontrola awarii
Stąd („Statystyki dla nerdów”) trafiamy do jeszcze jednej ciekawej informacji (dostępnej także po wpisaniu w pasku przeglądarki about:memory). Możemy zobaczyć dokładnie użycie pamięci przez wszystkie procesy przeglądarki. Aby było ciekawiej, jeśli mamy uruchomionego Firefoksa, Operę, Internet Explorera lub Safari, zobaczymy także informacje o nich. Czyżby programiści byli aż tak pewni swego, że zdecydowali się na takie zestawienie?
Użycie pamięci przez przeglądarki
Menu „ustawienia” umożliwia podstawowe zmiany konfiguracji przeglądarki, takie jak pokazanie paska zakładek, historii, pobieranych plików czy import ustawień.
Szybki początek
Menu „ustawienia”
Opcje przeglądarki
Opcje przeglądarki
Opcje przeglądarki
Opcje przeglądarki
Wśród opcji znalazły się wszystkie potrzebne. Jest menedżer haseł, możliwość ustawienia strony startowej lub kilku stron i wiele innych.
Możliwości i ustawienia – ciąg dalszy
Google Chrome podczas wpisywania słowa w pasku adresu oferuje nie tylko podpowiedzi co do adresu zawierającego to słowo, pokazuje także ostatnie odwiedzane łącza, które je zawierają, i pozwala wyszukać je w wyszukiwarce:
Pasek adresu
Jedno pole
Umożliwiono przy okazji określenie własnej, innej niż Google wyszukiwarki internetowej.
Konfiguracja wyszukiwarek
Jedną z ciekawszych funkcji nowej przeglądarki jest wygląd nowej karty. Jeśli nie zmienimy go na inny, pokazanych zostanie dziewięć najczęściej odwiedzanych witryn:
Najczęściej odwiedzane witryny
Nowa karta
Dynamiczne karty
Szybkie tworzenie zakładek
Proste pobieranie
Szybko, szybciej, najszybciej?
Wielu z Was z nieznanych mi dotąd przyczyn podczas dyskusji na temat przeglądarek zwraca uwagę na szybkość jej uruchamiania. Może ktoś z Was mnie uświadomi dlaczego? ;) Nowe dzieło Google'a uruchamia się zauważalnie najszybciej. Można by nawet rzec, że w mgnieniu oka. Przeglądarki uruchamiają się na tyle szybko, że próby zmierzenia tego czasu mogą być niedokładne.
Zimny start przeglądarki
Pomiary zostały przeprowadzone w dwojaki sposób. „Zimny start” to pierwsze włączenie po uruchomieniu systemu. Do tego testu wymagane było ponowne uruchomienie systemu po każdym włączeniu przeglądarki. Najlepszy czas osiągnęła Google Chrome (2,1 s). Wyniki pozostałych przeglądarek zostały podane jako wielokrotność (współczynnik) najlepszego.
„Ciepły start” przeglądarki
„Ciepły start” to włączenie już po pierwszym uruchomieniu, kiedy część plików znajduje się nadal w pamięci i uruchomienie przeglądarki (czy innej aplikacji) trwa o wiele krócej. Ponownie najszybsza była Google Chrome z czasem 0,76 s.
Ogólna szybkość przeglądarki podczas surfowania po internecie nie jest ani zauważalnie większa, ani mniejsza. Szybkość załadowania się strony przede wszystkim ograniczona jest przez łącze internetowe i obciążenie serwera, na którym jest umieszczona. Próbowałem zmierzyć te wartości, ale rozrzut był na tyle duży, że musicie się zadowolić jedynie moją subiektywną oceną, którą możecie porównać z własnymi odczuciami. Siedziałem pół godziny, wpatrując się w różne przeglądarki (przez co znam już chyba wszystkie produkty oferowane obecnie na rynku :)), i nie mogę stwierdzić, że Google Chrome „działa” szybciej. Pamiętajcie o zjawisku autosugestii: powiedziano Wam, że jest szybsza, więc może się wydawać, że tak jest. I jeszcze jeden ważny aspekt: ja testowałem przeglądarki zainstalowane „na czysto”. Wszelkie wtyczki spowalniają działanie przeglądarki. Warto i na to zwrócić uwagę.
Postanowiłem jednak zrobić kilka syntetycznych testów.
Utworzyłem prosty plik HTML, który zawierał powtórzony 30 tysięcy razy tekst z bloczka na PCLab.pl oraz logo PCLab.pl.
Testowy plik HTML
Testy zostały wykonane po uruchomieniu przeglądarki i pierwszym załadowaniu strony. Podawanie czasów mija się z celem, ponieważ mocno zależą od sprzętu. Jako punkt odniesienia przyjąłem Operę, która osiągnęła najkrótszy czas (12,2 s), pozostałe wyniki są wielokrotnością (współczynnik) tego czasu. Sami oceńcie:
Szybkość ładowania testowego pliku html
Podczas ładowania testowego pliku HTML Google Chrome miała na tej zakładce największe „przycięcie”. Praktycznie do końca ładowania nie można było przewijać strony. Internet Explorer sprawił małe problemy przy pomiarze, ponieważ informował o zakończeniu ładowania strony, podczas gdy jej renderowanie nadal trwało. (Można było obejść problem, przewijając stronę na sam dół po pierwszym załadowaniu – wtedy widać, kiedy strona jest nadal renderowana, po całkowitym wyrenderowaniu automatycznie przewija się do dołu).
Następny test to test szybkości renderowania CSS. Posłużyłem się skryptem ze strony http://www.howtocreate.co.uk/csstest.html.
Szybkość renderowania CSS - ładowanie strony
Szybkość renderowania CSS - test szybkości
Pierwszy z wykresów przedstawia szybkość ładowania testowego pliku HTML zawierającego CSS. Tu na prowadzenie wychodzi Chrome. Gdy CSS wkracza do akcji (drugi wykres), Opera 9.52 i Firefox 3.0.1 okazują się szybsze.
Szybko, szybciej, najszybciej? – ciąg dalszy
Ostatnim z testów jest test szybkości działania JavaScript w przeglądarce. Do testu posłużyłem się skryptem ze strony Web Browser Javascript Benchmark.
Szybkość JavaScript - test: Ajax declarations
Szybkość JavaScript - test: Array object
Szybkość JavaScript - test: Date object
Szybkość JavaScript - test: DOM
Szybkość JavaScript - test: Error handling
Szybkość JavaScript - test: Math object
Szybkość JavaScript - test: RegEx object
Szybkość JavaScript - test: String object
Szybkość JavaScript: Suma czasów
Google Chrome utrzymuje się w czołówce, z ogólnym wynikiem niewiele gorszym od Opery i Firefoksa.
Przewijanie strony w Google Chrome przy użyciu rolki w myszce odbywa się skokowo, więc użytkownicy Opery mogą być niezadowoleni. Skok przy tym jest odczuwalnie większy niż w innych przeglądarkach. Brak płynności jest prawdopodobnie konsekwencją próby napisania szybkiej przeglądarki. Jak widać wyżej na przykładzie Opery, może być inaczej.
W przypadku Google Chrome każda karta jest uruchamiana w oddzielnym procesie. Ma to dwie zalety.
Pierwszą jest szybkość przeglądarki przy jednoczesnym otwieraniu kilku dużych stron internetowych. Nawet podczas ładowania strony przy jednoczesnym mocnym obciążeniu procesora, na innej karcie można bez większych problemów przeglądać i przewijać inne strony internetowe. Jeszcze wygodniej surfuje się na komputerze z procesorem wielordzeniowym lub kilkoma procesorami.
Drugą zaletą jest...
Stabilność i użycie zasobów
Druga zaleta to stabilność przeglądarki. Podczas testów nie udało mi się jej zawiesić – teoretycznie błąd spowodowany przez jedną z kart nie powinien skutkować zawieszeniem całej przeglądarki. Choć porównanie, które przedstawię, jest dalekie od rzeczywistości, za pomocą menedżera zadań w Windows XP zakończyłem kilka procesów kart (nie obyło się bez przypadkowego zamknięcia głównego procesu, co poskutkowało zamknięciem całej przeglądarki ;)). Sytuacja wygląda tak:
Zamknięty jeden z procesów
Pozostałych kart można bez przeszkód dalej używać. Okazuje się jednak, że jeszcze do niedawna można było zawiesić całą przeglądarkę. Jak? Trochę cierpliwości :)
Zapewne ciekawi Was, jak wygląda użycie pamięci. Zestawiłem cztery wyniki. Pierwszy to użycie pamięci zaraz po uruchomieniu przeglądarki ze stroną about:blank (pustą), drugi to użycie pamięci po przejrzeniu pięciu stron internetowych (we wszystkich programach w tej samej kolejności) na jednej karcie, trzeci to użycie pamięci po załadowaniu pięciu stron internetowych na pięciu kartach, a ostatni to użycie pamięci po załadowaniu testowego pliku HTML, o którym była mowa wcześniej.
Użycie pamięci po uruchomieniu przeglądarki
Użycie pamięci po przeglądaniu 5 stron
Użycie pamięci po uruchomieniu 5 stron
Użycie pamięci po załadowaniu pliku html
Jedna uwaga co do użycia pamięci. Wykresy pokazują pamięć używaną wyłącznie przez proces lub procesy przeglądarki. Nie brałem pod uwagę pamięci współdzielonej, która może być dzielona przez kilka procesów. Internet Explorer współdzielił około 10 MB pamięci, pozostałe przeglądarki – około 5 MB.
Bezpieczeństwo
Twórcy Google Chrome obiecują nam bezpieczeństwo. Przeglądarka ma informować o potencjalnie niebezpiecznych stronach. Pozwolicie, że zrzutu ekranu z takiego testu nie będę tu zamieszczał? ;)
Bezpieczne przeglądanie
Po drugie – tryb Incognito. Według zapewnień ma on pozwalać na surfowanie bez pozostawiania śladów. Wszelkie pliki tymczasowe czy cookies po zamknięciu tego trybu zostają usunięte. Nie jest także zapisywana historia przeglądania stron internetowych i pobierania plików. Oczywiście wszystkie pobrane pliki czy dodane zakładki pozostaną.
Tryb Incognito można uruchomić, klikając ikonę Opcje, a następnie wybierając Nowe okno incognito.
Tryb incognito
Tryb incognito
Pamiętajcie jednak, że gdy na przykład napiszecie post na forum, po zamknięciu przeglądarki nie zniknie ;) Tryb incognito przyda się komuś, kto zamierza skorzystać z przeglądarki na cudzym komputerze. Mimo wszystko odradzałbym logowanie się na takim komputerze na przykład na stronie banku. Tryb incognito nie ochroni użytkownika przed keyloggerami albo innym złośliwym oprogramowaniem.
Aby jednak nie było tak kolorowo, obecna wersja „błyszczącej” przeglądarki ma także luki w bezpieczeństwie. Wystarczyło kilka godzin, aby pojawiły się pierwsze exploity.
Aviv Raff opublikował exploit zdolny uruchomić dowolny kod na komputerze użytkownika. Jak to jest możliwe? Chrome wykorzystuje starszą wersję WebKit – 525.13. Z tej samej wersji korzystała przeglądarka Safari w wersji 3.1. WebKit w tej wersji zawiera lukę nazwaną bombą dywanową. Problem polegał na tym, że Internet Explorer podczas uruchamiania automatycznie wyszukuje pliki DLL niezbędne do uruchomienia także na pulpicie (nie tylko w miejscach, w których powinny się znajdować). Safari 3.1 za to automatycznie (domyślnie) umieszcza pobrane pliki właśnie na pulpicie, przy czym pobieranie następuje automatycznie. Wystarczy, że użytkownik kliknie spreparowane łącze, i automatycznie na pulpicie zapisze się przygotowany plik DLL. Czym będzie skutkować uruchomienie Internet Explorera, chyba nie trzeba tłumaczyć ;) Choć Google Chrome zapisuje pobrane pliki domyślnie w folderze Pobrane pliki znajdującym się w folderze Moje dokumenty (ponoć pojawiły się sygnały, że pliki były zapisywane także na pulpicie), pasek z pobranymi plikami dla niewprawnego oka może wyglądać jak część strony internetowej. Odpowiedni tekst czy obrazek zachęcający do kliknięcia może wystarczyć, aby użytkownik kliknął przycisk i automatycznie uruchomił plik. Dopóki jest to plik wykonywalny (exe, bat itp.), problem nie jest aż tak widoczny – w alternatywnym strumieniu na dysku zapisywana jest informacja o pochodzeniu pliku i system automatycznie zapyta nas, czy uruchomić plik. W przypadku pliku jar (a właśnie taki plik został przygotowany w tym exploicie) sytuacja wygląda nieco inaczej: do jego uruchomienia wykorzystana zostanie skojarzona aplikacja, czyli zazwyczaj Java Runtime Environment, która nie sprawdza alternatywnego strumienia – a więc i pochodzenia pliku – i uruchamia plik.
Przygotowany exploit
Rishi Narang na stronie EvilFingers opisał inny przykład, obalając tym samym tezę o „niezawieszalności” przeglądarki. Strona niestety nie jest już dostępna, bo błąd występujący w wersji 0.2.149.27 został poprawiony. Mnie udało się jeszcze wykonać test. Okazuje się, że biblioteka chrome.dll w starszej wersji, o której wspomniałem, zawiera niezdefiniowane uchwyty. Jeśli użytkownik kliknie specjalnie przygotowane łącze zawierające taki uchwyt, zakończone znakiem specjalnym... stanie się to, co w teorii nigdy nie miało się stać... :) A Google obraca wszystko w żart:
Błąd w przeglądarce
Przeglądarka uruchamia się potem poprawnie i pozwala na przywrócenie sesji. To zapewne nie koniec „możliwości” Google Chrome. Jeśli macie jeszcze wersję 0.2.149.27 przeglądarki, wpiszcie w pasku adresu np. evil:% (to właśnie przykład ze wspomnianej wyżej strony).
Informowaliśmy także, że Chrome indeksuje również to, czego indeksować nie powinna. Jednym z większych zagrożeń jest indeksowanie stron pobranych przy użyciu protokołu HTTPS. Nie zdziwcie się więc, jeśli znajdziecie w wynikach wyszukiwania np. dane przelewów wykonanych przy użyciu Google Chrome. Wspomniany tryb incognito uchroni nas przed indeksowaniem takich danych (o ile również nie zawiera jakiegoś błędu). Problem okazał się na tyle poważny, że niemiecki rząd zwrócił się do swojej społeczności internetowej z prośbą o nieużywanie nieukończonej jeszcze przeglądarki.
Z nowego produktu Google'a korzystajcie z rozwagą i raczej w celach testowych. Do czasu pojawienia się końcowej wersji sugeruję nie używać Chrome jako głównej przeglądarki.
Licencja
Niedawno głośno było o pewnym zapisie w licencji, który w oryginalnej formie brzmiał tak:
(...) give Google a perpetual, irrevocable, worldwide, royalty-free, and nonexclusive license to reproduce, adapt, modify, translate, publish, publicly perform, publicly display and distribute any Content which you submit, post or display on or through, the Services.
W skrócie zapis ten oznaczał, że Google dostaje pełne prawa do zawartości, która zostaje wyświetlona w oknie jego przeglądarki. Okazało się to zwykłym błędem. Google stara się stosować jednolitą licencję dla wszystkich produktów i prawdopodobnie ten fragment został skopiowany z licencji innego.
Inny punkt licencji mówi:
12.1 Oprogramowanie używane przez Użytkownika może co pewien czas automatycznie pobierać i instalować aktualizacje z Google. Aktualizacje te mają na celu ulepszenie, wzbogacenie oraz dodatkowe rozszerzenie Usług i mogą przyjmować postać poprawek, rozszerzeń funkcji, nowych modułów oprogramowania lub całkowicie nowych wersji. Użytkownik zgadza się na otrzymywanie takich aktualizacji (i zezwala Google na ich dostarczanie) w ramach korzystania z Usług.
Okazuje się zatem (jak już wspomniałem), że przeglądarka będzie się samodzielnie aktualizowała bez wiedzy i ingerencji użytkownika, podobnie jak automatycznie się zainstalowała.
Lubicie reklamy, prawda? Wiedziałem :) Z reklam utrzymuje się choćby PCLab.pl, Google również. Będzie ich więcej?
17.1 Niektóre Usługi finansowane są z przychodów reklamowych i w ramach takich Usług mogą być wyświetlane reklamy oraz promocje. Reklamy takie mogą być kierowane na treść informacji przechowywanych w Usługach, zapytań dokonywanych za pośrednictwem Usług lub innych informacji.
17.2 Sposób, tryb i zakres zamieszczania reklam przez Google w Usługach może się zmieniać bez powiadomienia.
17.3 Jednym z warunków udzielenia przez Google Użytkownikowi dostępu do Usług i korzystania z nich jest wyrażenie przez Użytkownika zgody na umieszczanie przez Google reklam w Usługach.
Ja nie zauważyłem dotąd takiego zjawiska, jednak warto o tym wspomnieć.
Błędy, testy Acid
Jak to w wersji beta bywa, błędy są. Są i te znane, i te nieznane. O tych pierwszych możemy się dowiedzieć od Google'a, o pozostałych może Wy napiszecie w komentarzach?
Niespodzianek, jak widać, może być całkiem wiele. Nie powinno to jednak dziwić, bo to wersja beta. Mnie już po pierwszym uruchomieniu, gdy chciałem zobaczyć, jak wygląda PCLab.pl, rzuciło się w oczy przewijanie strony. Coś było nie tak. Osadzone obiekty, takie jak animacje flash, nie „nadążają” podczas szybkiego przewijania. Animacje wyraźnie później „reagują”.
Może się zdarzyć podczas wyszukiwania tekstu przy użyciu dłuższej frazy, że tekst nie zostanie znaleziony. Innym razem laptop może nie chcieć „iść spać”, gdy uruchomiona jest Google Chrome, w przeciwieństwie do użytkownika ;). Chodzi oczywiście o stan wstrzymania. Niektóre serwery proxy mogą zwracać błąd. RSS w omawianej przeglądarce to obecnie taka mała katastrofa.
Niektórych z Was pewnie zaciekawi, czy przeglądarka przechodzi testy Acid.
O ile z Acid2 nie ma problemu:
Test Acid2
O tyle z Acid3 problemy są. Nieco zaskoczyło mnie to, że test dawał różne wyniki, od 73 do 79:
Test Acid3
Ciekawostki
Firma Net Applications przeprowadziła badanie popularności Google Chrome zaraz po jej udostępnieniu. W ciągu pierwszych kilku dni została ona pobrana kilkanaście milionów razy. Największy udział wyniósł około 1,7%, a obecnie waha się on od 0,7 do 1%.
Pojawiły się już pierwsze „wtyczki” dla Google Chrome. Jedną nich jest odpowiednik GreaseMonkey dla Firefoksa czy Grasekit dla Safari, nazwana Greasemental (http://greasemetal.31tools.com/). Pozwala ona na uruchamianie skryptów napisanych m.in. dla GreaseMonkey także pod kontrolą przeglądarki Chrome.
Jeśli komuś z Was brakuje historii przeglądanych stron na karcie, wystarczy przytrzymać przycisk „Wstecz”, a po chwili rozwinie się lista z historią.
Wstecz w Google Chrome
Google Chrome ma ciekawe easter egg – wystarczy wpisać w pasku adresu about:internets.
EasterEgg w Google Chrome
Dla bardziej dociekliwych z Was poniżej lista wszystkich dostępnych about::
about:
about:cache
about:crash
about:dns
about:hang
about:histograms
about:internets
about:memory
about:network
about:plugins
about:shorthang (Ostrożnie, emuluje zawieszenie przeglądarki!)
about:stats
about:version
Jeśli komuś z Was spodobał się wygląd Google Chrome, dostępny jest dodatek Chromifox 1.0 (https://addons.mozilla.org/pl/firefox/addon/8782) dla Firefoksa 3, zmieniający jego wygląd na podobny do Chrome. Aby bardziej upodobnić Firefoksa do Chrome, możemy doinstalować autoHideStatusbar (https://addons.mozilla.org/pl/firefox/addon/1530), ukrywający pasek stanu, Hide Chrome (https://addons.mozilla.org/pl/firefox/addon/5737), ukrywający pasek tytułu, i Hide Menubar (https://addons.mozilla.org/pl/firefox/addon/4762), ukrywający pasek menu.
Podsumowanie
Oczywiście, słowa, testy i porównania każdemu z Was dadzą inny obraz produktu. Najlepiej samemu przekonać się, czy nowa przeglądarka stworzona przez Google'a jest „cool” czy „uncool”.
Jeszcze raz wspomnę, że testy i porównania, które właśnie przedstawiłem, zostały przeprowadzone w krótkim czasie. Mało go upłynęło od udostępnienia wersji beta przeglądarki, zatem Wasze pomiary mogą się różnić od moich.
Chciałbym zachęcić Was do podzielenia się z nami w komentarzach swoimi odczuciami z używania Google Chrome. Jest to dopiero wersja beta, więc zapewne sporo jeszcze się zmieni, błędy zostaną poprawione i być może ogólna wydajność przeglądarki wzrośnie. Zapewne zadaliście sobie pytanie, czy Google Chrome namiesza na „rynku” przeglądarek. Być może ma szanse, ale zapewne nie nastąpi to szybko. Obecnie coraz bardziej popularny Firefox ma problemy z prześcignięciem Internet Explorera, a Google Chrome nawet nie jest w wersji końcowej.
Na zakończenie jeszcze coś:
Komunikat podczas odinstalowywania