W 2003 roku spółka Linden Lab stworzyła wirtualny świat, który początkowo klasyfikowany był jako kolejna gra MMO (Massive Multiplayer Online). Internauci szybko jednak przekonali się, że Second Life znacznie różni się od tego typu gier. Dla przykładu, w bardzo popularnym World of Warcraft poruszamy się po świecie w całości przygotowanym przez programistów Blizzard.
Z kolei świat Second Life kształtowany jest przez jego mieszkańców – stanowi efekt naszej wyobraźni. Zamiast uganiania się z różnego rodzaju bronią za orkami i innymi postaciami z WoW, możemy robić to, na co tylko mamy ochotę. A jeśli czegoś nam zabraknie – nic prostszego – stworzymy to samodzielnie! Chyba, że nie damy rady. Wówczas bez trudu znajdziemy osobę, która zrobi to za nas. Najczęściej odpłatnie.
Film: Second Life - gdzie wyobraźnia nie ma końca. Warto zobaczyć, co do zaoferowania ma drugie życie.
Czym jest drugie życie?
Choć na pierwszy rzut oka przypomina trójwymiarową grę, tak naprawdę został wykreowany przez postacie, którymi sterują prawdziwi ludzie. Zasady, z jakimi można spotkać się w SL są spokrewnione z panującymi w naszym – póki co jeszcze nie wirtualnym – świecie. Możemy zawierać przyjaźnie, spotykać się na ulicy, udawać się na potańcówki, kupować masę niepotrzebnych rzeczy, jak również założyć swoją firmę i starać się zbijać prawdziwą kasę.
Możliwości są nawet większe! Nic nie stoi na przeszkodzie, by doczepić sobie skrzydła anioła, latać nad domami, wyglądać jak najprawdziwszy smok, czy zamiast głowy mieć wstawioną trupią czaszkę. Warto tu wspomnieć, że większość przedmiotów spotykanych w SL stanowi dzieło rezydentów. Ludzie chętnie tworzą przeróżne rzeczy, by później je sprzedawać lub po prostu wyróżniać się z tłumu.
I właśnie oryginalność Second Life sprawia, że aplikacja ta cieszy się ogromną popularnością. Rozmawia o niej młodzież, piszą dzienniki, pokazują telewizyjne serwisy. Nic dziwnego – tak duża liczba zarejestrowanych użytkowników (aktualnie 9 745 853) powoduje, że SL jest niezwykle atrakcyjne i ciekawe!
Zamiast wody i powietrza – serwery
Wirtualna przestrzeń SL bazuje na macierzy serwerów, które wykorzystują system operacyjny Debian (wolna dystrybucja systemu GNU/Linux). Linden Lab podaje, że każdy serwer odpowiada za swój region (!), mający wymiary 256 na 256 metrów. Wszystkich serwerów jest ponad 5 tysiecy, a liczba ta stale rośnie. Jak nietrudno się domyślić, utrzymanie drugiego świata w gotowości jest najtrudniejszym zadaniem dla jego twórców.
Również z oprogramowaniem Linden Lab miewa problemy. Second Life wymaga bowiem optymalizacji, a w chwili obecnej firma używa dodatkowo jedynie software’u open source (np. Apache), czyli nieprzerwanie rozwijanego. Niestety aplikacje te bywają nieco zawodne.
Co jednak najciekawsze, problemy te nie mają znacznego wpływu na drugie życie, ponieważ magia SL tkwi w czymś innym.
Zaczynamy!
Aby rozpocząć drugie życie, rejestrujemy się na stronie http://secondlife.com/join, podając najpotrzebniejsze dane: imię i nazwisko, datę urodzenia, konto e-mail itp. Co ważne, SL jest tylko dla ludzi dorosłych – na szczęście osoby nieletnie mogą korzystać ze specjalnej wersji drugiego życia, dedykowanej właśnie młodszym internautom (http://teen.secondlife.com/).
Dla niektórych użytkowników irytujące może wydawać się rozwiązanie Linden Lab, które nie daje możliwości wpisania własnego nazwiska. Dopiero gdy uiścimy opłatę ok. 100 USD, zyskamy dostęp do specjalnej usługi serwisu. Każdego roku będziemy musieli jeszcze dopłacać 50 USD w celu „utrzymania” nazwiska. Usługa ta przypomina w działaniu obecną już możliwość wybierania dla pojazdu unikalnej tablicy rejestracyjnej. Autorzy Second Life podkreślają, że wraz z nową funkcją pojawiła się też kontrola nazwisk, dzięki której będzie można ustalić, czy zarejestrowana pod danym nazwiskiem osoba rzeczywiście jest tą, za którą się podaje.
Ta procedura nie dotyczy jednak wszystkich uczestników – niektóre ważne osobistości Second Life mogły dotychczas skorzystać ze specjalnego przywileju i otrzymać własne nazwisko za darmo. Do grona takich osób zaliczyć można m.in. prezesa koncernu IBM, Samuela J. Palmisano.
Bez problemu możemy też nadać swojej postaci dowolne imię i skorzystać z oferowanego zbioru nazwisk. Za darmo.
Postacie bardziej niż nietypowe
Po udanej rejestracji trzeba zdecydować, kto będzie nas reprezentował w świecie SL. Drugie życie oferuje wiele wirtualnych postaci, nazywanych "awatarami". Gdy już wybierzemy interesujący nas typ, nadchodzi czas na dopracowywanie. Do dyspozycji mamy łącznie 100 parametrów, które możemy dowolnie poprawić. W tym miejscu zaczyna robić się już naprawdę wesoło – wybieramy sobie nos, rysy twarzy, brwi, oczy, włosy, nogi... Gratka dla fanów gry The Sims! Co więcej, każdą cechę można znacząco uwypuklić lub celowo pomniejszyć – nasza postać może mieć np. nieproporcjonalnie dużą głowę.
Ponadto każdy rezydent ma możliwość wprowadzania dodatkowych elementów. Są nimi chociażby wspomniane już skrzydła. Aby je dodać, należy skorzystać z dostępnego oprogramowania SL lub kupić od innego mieszkańca.
Po przygotowaniu postaci, możemy zacząć zabawę – w końcu wejść do wirtualnego świata. Teraz możemy sterować naszym rezydentem (kursorami, myszą lub poleceniami z klawiatury), latać, a nawet teleportować się – wystarczy dwukrotne kliknięcie myszą w zaznaczone na mapie miejsce i... gotowe. Znikamy. Szybciej przemieszczać się (chyba) nie da.
Z każdą postacią możemy też rozmawiać, jak na zwykłym czacie. Oczywiście temat rozmowy jest dowolny, choć nasi rodacy ostatnio często lubią pogadać o polityce. Komunikowanie się mieszkańców SL odbywa się na dwa sposoby: przy pomocy wbudowanego komunikatora o zasięgu globalnym, albo korzystając z lokalnego czatu. W pierwszym przypadku można pogadać z każdym rezydentem, niezależnie od tego, gdzie się znajdujemy. W drugim – trzeba znajdować się od siebie w niewielkiej odległości, wynoszącej ok. 15 metrów. Możliwy jest również szept (zasięg głosu spada tutaj poniżej 10 m), jak i krzyk – nie więcej niż 100 metrów zasięgu. Nasza postać potrafi także gestykulować i okazywać przeróżne emocje. Dla przykładu, wpisując komendę „/yes!”, awatar pokiwa potakująco głową.
Rejestracja
Poniżej prezentujemy jak, krok po kroku, dokonać rejestracji w Second Life.
Linden Dolary – waluta Second Life
O ile rejestracja i byt w SL są darmowe, to jednak warto podać nr karty kredytowej lub konta PayPal. Na start otrzymujemy 250 lindeńskich dolarów, które możemy przeznaczyć na dowolne cele.
Jeśli interesuje nas zdobywanie prawdziwych pieniędzy, trzeba będzie od samego początku myśleć o SL na poważnie. Oznacza to, że będziemy musieli nieco zainwestować w nasze drugie życie. Przy pomocy karty kredytowej można kupić lindeny – 200 zł wymienimy na ok. 16000 lindeńskiej waluty. Kurs zmienia się każdego dnia, więc zanim zdecydujemy się na zakup, warto prześledzić niezbędne dane przez kilka dni.
Za ok. 6000 dolarów lindeńskich uda nam się kupić całkiem sporą działkę, na której będziemy mogli tworzyć swoje własne przedmioty. Jeżeli przygotujemy coś ciekawego i praktycznego zarazem – na pewno ktoś to kupi! Tym sposobem zaczniemy zarabiać. Dolary przydadzą się, gdy zechcemy zbudować lub kupić dom i zapraszać do niego znajomych. Można też nabyć jakiś efektowny samochód (cena: ok. 500 L$), ale w świecie, gdzie latanie jest prawie tak samo normalne jak poranna kawa, warto chyba odłożyć kasę na coś lepszego. Choćby piękny zamek, warty ok. 3500 L$.
Po długich dniach gry być może zyskamy większą fortunę i starczy nam na własną wyspę, znajdującą się na osobnym serwerze. Kosztuje ona ponad 1200 prawdziwych dolarów (USD) plus około 300 USD miesięcznego utrzymania. Nawet w SL trzeba płacić czynsz – od tego, jak widać, nie można uciec.
Oprogramowanie, czyli skrypty
W SL możemy stworzyć wszystko, począwszy od koszulki czy perskiego dywanu, kończąc na samochodach i znakomitych budowlach. Co więcej, możemy tworzyć nie tylko obiekty, ale i... efekty, takie jak specjalna opaska, po włożeniu której nasz rezydent stanie się królem parkietu na dyskotece, czy choćby coś tak błahego, jak otwieranie drzwi, maska Zorro oraz gaszenie świateł na noc.
Skrypty należy tworzyć w języku Linden Scripting Language (LSL). Możliwości LSL są na tyle ogromne, że doświadczony użytkownik może przygotować całą wyspę, na której będzie zmieniała się pogoda, a za latanie rezydenci będą otrzymywać mandaty.
To właśnie dzięki skryptom Second Life jest tak popularny! Ludzie sprzedają i kupują wirtualne przestrzenie, przedmioty i efekty, a firma Linden Lab prosperuje na tyle dobrze, że zatrudnia coraz więcej osób. Jak wynika z badań przeprowadzanych przez twórców, łączna wartość transakcji przeprowadzonych w drugim życiu wyniesie tylko w tym roku blisko 500 mln dolarów. Tych prawdziwych, rzecz jasna.
Jak widać, wirtualny świat ma się naprawdę dobrze. A zawdzięcza to niesamowitemu zróżnicowaniu, także jeśli chodzi o rezydentów. Można tu bowiem spotkać przeciętnego internautę, który odwiedzi świat SL, pozwiedza go – nie wydając złamanego grosza – przez kilka dni i nigdy więcej się nie zaloguje. Można jednak napotkać, a przynajmniej dowiedzieć się o takiej postaci, jak Aillin Graef (Anshe Chung w świecie SL), która trafiła na okładkę Bussines Weeka. Chinka z niemieckim paszportem pokazała rezydentom SL, jak powinna wyglądać kariera „od pucybuta do milionera”. Anshe jest postacią, która dorobiła się jako pierwsza prawdziwego, okrągłego miliona dolarów. Majątek zyskała poprzez handlowanie gruntami. Najpierw kupowała tereny, później dzieliła je na działki i dodawała doń architektoniczne konstrukcje, po czym sprzedawała znacznie drożej.
Osób, które dorobiły się niemałej fortuny w SL jest co najmniej tysiąc.
Jest komercja, jest polityka
Second Life nie jest jedynym drugim życiem (jest jeszcze m.in. There), ale jako jedyny zwrócił na siebie uwagę znanych osobistości oraz marek. I tak, koncern Toyota jest właścicielem małego miasta, na którym promuje swoje nowe samochody, a Pontiac organizuje wyścigi, w których można wygrać wysokie sumy linden dolarów. Takie firmy jak Adidas czy Nike mają swoje własne sklepy, gdzie sprzedają odzież i buty dla sportowców. Oczywiście nie brakuje tu takich korporacji jak Microsoft, czy – co znacznie ciekawsze – kopii biurowca znanego serwisu CNet. To właśnie do niego zapraszane są znane osobistości drugiego życia, z którymi przeprowadzane są wywiady. Nie brakuje też bardzo znanej agencji informacyjnej Reuters. Jej dziennikarz kilka razy w tygodniu loguje się na dyżury w wirtualnym, specjalnym biurze, czego efektem są interesujące depesze o SL i jego mieszkańcach.
Film: sklep Apple w Second Life.
Wydawać by się mogło, że to przesada i że długa lista obecnych w SL marek i spółek może przyczynić się do popsucia zabawy. Nic bardziej mylnego! Firmy starają się dotrzeć do – przede wszystkim – młodych odbiorców, a przy okazji tworzą swój własny wizerunek i wykazują się odwagą, chcąc wykorzystywać nowe technologiczne rozwiązania i panujące trendy.
Inną rzeczą jest jeszcze rosnąca atomizacja. Coraz trudniejszym zadaniem okazuje się dotarcie do odbiorców przez tradycyjne media masowe.
Gra muzyka i jest cacy?
Kultura w SL również stoi na wysokim poziomie. Nie brakuje więc wytwórni Sony BMG czy choćby Warner Bros, które co pewien czas puszcza piosenki wschodzących gwiazd i promuje ich albumy.
Film: Dean Koontz, znany i lubiany amerykański pisarz, promuje książkę „The Good Guy”.
Nie brakuje również pisarzy, promujących swoje najnowsze dzieła, wokalistów, zapraszających na odbywające się w Second Life koncerty, a nawet polityków, organizujących konferencje prasowe. Jest nawet Kapitol – kopia siedziby amerykańskiego Kongresu.
Można rzec – jest wszystko! I rzeczywiście tak jest, nie brakuje nawet seksu. O ile postacie w Second Life pozbawione są narządów płciowych i bez ubrań przypominają lalki Barbie, jest jednak wyspa oznaczona symbolem „Mature”. A na niej – prawdziwy raj dla branży pornograficznej. Nie trudno znaleźć dzielnice, na których można spotkać prostytutki, są też i sklepy, w których trzeba będzie kupić... genitalia, potrzebne do cielesnych rozkoszy. Nie wspominając o skryptach działających na dotyk etc.
To jednak jeszcze nie jest wspomniane „wszystko”. Second Life przeżyło już swoje chwile grozy i kolejne tego typu zdarzenia są raczej nieuniknione. A mowa tu o włamaniach, kończących się kradzieżami danych użytkowników, czy wirusów, powodujących przeróżne – czasem komiczne – efekty w drugim życiu.
Jednym z zabawnych, a później już irytujących był tzw. efekt piłki. Do świata Second Life wkroczyły plażowe piłki, które rozmnażały się w zastraszającym tempie i utrudniały poruszanie się po ulicach. Mniej smacznym żartem było zablokowanie redakcji serwisu CNet, kiedy wywiadu udzielała pierwsza milionerka SL, Anshe Chung. Nie byłoby w tym nic super sensacyjnego, gdyby nie fakt, że blokadą okazały się... animowane penisy.
Kłopoty dotyczą też gospodarki SL. Kurs linden dolarów także doczekał się już kilku kryzysów – waluta SL straciła raz nawet ponad 15 proc. wartości! Drugie życie to także raj dla sprytnych oszustów, którzy starają się wprowadzić w czyn realizacje swoich planów – tych, których nie udało się wykorzystać w prawdziwym świecie.
Blisko 10.000 Polaków
W Polsce witrynę Second Life odwiedza ok. 10 tys. użytkowników, a mimo to wielu internatów wie o istnieniu drugiego życia i reaguje uśmiechem, gdy słyszy o SL. Zainteresowanie wirtualnym światem wielu osobom potrafią zepsuć nasze łącza internetowe. Opóźnienia w świecie SL są czymś wyjątkowo niepożądanym – nikt nie zechce z nami rozmawiać, jeśli będzie musiał czekać na odpowiedź przez dłuższy czas. Dlatego do drugiego życia trzeba mieć przynajmniej świetny internet w tym pierwszym.
Również sprzęt jest ważny. Wymagania minimalne są bardzo skromne: procesor 800 MHz, pamięć RAM 256 MB i karta graficzna klasy GeForce2. Zalecamy jednak dwu-, a nawet trzykrotnie lepsze podzespoły. Wystarczy bowiem udać się do bardziej wyszukanego regionu, gdzie znaleźć można dużo rezydentów, animacji, muzyki i innych elementów, by przekonać się, że sugerowane przez Linden Lab minimum okazuje się mocno niewystarczające.
Przyszłość Second Life
Przyszłość dla wirtualnego świata przedstawia się w wyjątkowo barwnym świetle. Jeżeli administratorzy poradzą sobie z ciągle napływającymi użytkownikami i zapewnią im odpowiednio „wygodne” drugie życie, Linden Lab może liczyć na coraz większy sukces.
Wiele wskazuje na to, że niektórzy chętnie przeniosą się na stałe do wirtualnego świata. Prelekcje w cyfrowych salach wykładowych przeprowadzają już renomowane uczelnie, tak więc w SL można nawet zdobywać wiedzę. Wprawdzie jeszcze nie w języku polskim, ale – dla ambitnych – angielski nie stanowi przeszkody. A naprawdę fajnie spróbować swoich sił na Harvardzie czy New York University.
Film: Agencja Reuters w Second Life.
Nie bez powodu powstała też strona Get a First Life (http://www.getafirstlife.com/), której autorzy przypominają internautom, że „pierwsze życie” czeka na nich poza monitorem, w realnym świecie. Skoro można się uczyć, zarabiać, zdobywać przyjaźnie i brać udział w różnych rozrywkach, można się naprawdę łatwo uzależnić. Brakuje jedynie możliwości zaspokajania głodu i potrzeb fizjologicznych. Dla niektórych już teraz udanie się na obiad czy do ubikacji jest jedyną odskocznią od Second Life. Prawdziwe przyjaźnie zostały zastąpione tymi wirtualnymi, a praca – zdobywaniem linden dolarów. Obecnie, przynajmniej dla nas, wizja egzystowania wyłącznie w SL wydaje się irracjonalna i przesadzona. A nawet straszna.
Tym niemniej, jeśli mamy zdrowy rozsądek i trochę czasu na zabawę w wirtualnym świecie – gorąco zachęcamy do spróbowania! Świat Second Life jest bardzo ciekawy i skutecznie pobudza wyobraźnię. Naprawdę świetna frajda, dla każdego.