To chyba oczywiste, że dopiero opanowanie w podstawowym zakresie elektrotechniki otwiera drzwi z napisem: Elektronika. A za nimi cały współczesny świat, z tysiącami przeróżnych elektronicznych produktów! Ale wróćmy do meritum. Mnie wbijano „elektrę" do głowy (skutecznie) przez pięć lat w Technikum Energetycznym w Krakowie. Szkoła ta swego czasu zwana była Akademią Loretańską - od nazwy ulicy, przy której mieści się do dzisiaj. I nie bez powodu. Poziom przedmiotów zawodowych był niesamowicie wysoki, a na „matmie" w starszych klasach rozwiązywaliśmy zadania z rachunku różniczkowego i całkowego. Dzięki temu na pierwszym roku studiów z matematyką praktycznie nie miałem najmniejszych problemów. Dzisiaj, pisząc ten artykuł, mogę stwierdzić, że takich nauczycieli elektrotechniki jak śp. Antoni Dziedzic chyba już nie ma. Największym nieukom potrafił tak wytłumaczyć, że wreszcie zrozumieli, zapamiętali i umieli się posłużyć swoją wiedzą w praktyce, na szkolnych warsztatach.

Spróbuję przybliżyć i wytłumaczyć Czytelnikom podstawy i główne prawa elektrotechniki. Ale uprzedzam: będą wzory, niektóre dość skomplikowane, zawierające elementy wyższej matematyki. To może być dla niektórych Czytelników najtrudniejsza przeszkoda do pokonania. Bez opanowania i zrozumienia pojęć z elementarnego warsztatu wyższej matematyki (pochodna, całka, różniczka) w pewnym momencie natrafią oni na barierę nie do przejścia. Jeżeli „odpuścisz" i nie będziesz się starał ich zrozumieć - daruj sobie czytanie reszty, bo bez nich niczego się nie nauczysz. Najważniejsze nie jest to, aby mechanicznie nauczyć się całkować (istnieje mnóstwo gotowych wzorów, wspomagających wykonywanie tej czynności), ale aby zrozumieć jaki jest sens tego działania i jaka jest jego graficzna interpretacja.