Miasteczko Rapture miało być odpowiedzią na wszystkie bolączki świata. Świata, który już w latach pięćdziesiątych miał bardzo poważne problemy. Z jednej strony podstępni komuniści, którzy tylko knuli, jakby tu się przedostać do kapitalistycznej Ameryki i zniszczyć ją od środka. Z drugiej zaś wszechobecna inwigilacja, szpiegostwo i tajni agencji CIA, którzy na usługach rządu zbierają haki na wszystkich. Na próżno aresztowania konkurentów politycznych i organizowanie kolorowych miasteczek pod gmachami rządowymi.

Andrew Ryan przewidział to wszystko. Wiedział, że nic dobrego z tego wszystkiego nie będzie i dlatego zdecydował się na krok ku niemożliwemu. Zdecydował się na budowę własnego miasta – wolnego od bolączek i pleśni współczesnych trosk i konfliktów. Jego Ryan Industries poświęciło wszystko, aby na dnie Atlantyku stworzyć metropolię odciętą kompletnie od świata znajdującego się na powierzchni Ziemi. Znalazł tysiące ludzi, którzy podzielali jego obawy dotyczące kierunku, w którym zmierza otaczająca ich rzeczywistość i wszystkich zaprosił do wspólnego przedsięwzięcia. Początkowo życie w Rapture (gdyż tak nazwał swoje miasteczko) było sielanką. Wszyscy byli szczęśliwi.