Z zewnątrz dość ładnie
W pozycji stojącej, na podstawce, urządzenie nie odbiega estetyką od innych udanych konstrukcji AP – aluminiowa obudowa, zamknięta czarnymi panelami z dość przyzwoitego tworzywa, robi bardzo dobre wrażenie.
Położone poziomo wygląda już niestety nieco gorzej – tutaj rzucają się w oczy jego wymiary, szczególnie grubość. No ale czemu się dziwić...
... skoro urządzenie musi zmieścić wewnątrz 3,5-calowy dysk, o czym zresztą samo informuje napisem na bocznej ściance.
Na przednim panelu znajdujemy aż osiem sygnalizacyjnych diod LED oraz trójfunkcyjny przycisk Shutdown – Backup – Reset. Panel tylny przynosi niespodzianki – widzimy na nim dwa gniazda USB 2.0, gniazdo i wyłącznik zasilania oraz tylko jedno gniazdo Ethernet. A już zdążyliśmy przywyknąć do tego, że większość AP ma wbudowany czteroportowy przełącznik Ethernet! Nie należy natomiast zrażać się otworami, przeznaczonymi do wentylatora - wewnątrz żadnego wentylatora nie ma i, co najważniejsze, nie jest on potrzebny.
Według firmowego opisu urządzenie chlubi się całą masą zalet, jeśli chodzi o parametry techniczne. Oto ich zestawienie, raczej dla laika:
- Mieści standardowy dysk Serial ATA lub PATA (IDE).
- Umożliwia przechowywanie i współdzielenie plików w systemach Windows, Linux (przez Sambę) i Mac OS.
- Jest zgodne z systemem backupu danych w Windows.
- Obsługuje formaty FAT, FAT32 i Ext2, może czytać z formatu NTFS.
- Umożliwia ograniczenia dostępu do przechowywanych plików.
- Ma zegar czasu rzeczywistego (RTC), synchronizowany z zegarem PC.
- Łatwa obsługa przez przeglądarkę internetową, możliwość wymiany firmware.
- Obsługuje uśpienie HDD, gdy przez dłuższy czas nie są wykonywane operacje dyskowe.
- Ma wbudowany serwer FTP.
- Pliki AV są obsługiwane za pośrednictwem UPnP (Universal Plug and Play).
- Możliwość konfiguracji kolejności i pór .
- Aluminiowa obudowa, zapewniająca niezłe chłodzenie
Ciekawe, że nie ma ani słówka na temat BitTorrent.
Innych specyfikacji nie warto przytaczać, wynika z nich, że urządzenie jest "zgodne ze wszystkim i na wszystkie sposoby". Warto jednak zauważyć, że producent wcale się nie chwali techniką MIMO, zaimplementowaną w użytej karcie WiFi. Oficjalnie jest to 802.11g, w praktyce zaś karta, współpracując z AP MIMO, jest w stanie przekroczyć 54 Mbit/s.
A cóż jest w środku?
Z reguły nie interesują nas szczegóły konstrukcji tego rodzaju urządzeń, jednak w tym przypadku warto poświęcić chwilę na jej poznanie.
Przywykliśmy do tego, że w większości konstrukcji routerów i AP wykorzystywane są rozmaite odmiany procesorów ARM. W Air Live WMU-6500FS jest zupełnie inaczej.
Znajdujący się w centrum zdjęcia układ oznaczony jest jako AMRISC 20000. Cóż to takiego? Nie, nie mamy w tej konstrukcji, jak można byłoby podejrzewać, potomka procesorów MIPS czy RISC-ów Silicon Graphics – AMRISC 20000 to konstrukcja SoC (System on Chip) oparta na rdzeniu RDC R8610. Nie owijając w bawełnę – R8610 jest to opracowany przez tajwańską firmę RDC procesor RISC-opodobny, wykonujący kod x86 (zgodny na poziomie i486). W układzie SoC AMRISC 20000 został on „obudowany” układami współpracującymi...
Jak widać, wiele do dodania nie zostało. Wewnątrz WMU-6500FS znajdujemy ponadto:
- 4 MB pamięci Flash,
- 32 MB pamięci SDRAM,
- interfejs IDE/SATA na PCI,
- układ PHY Ethernetu (jeden z dwóch udostępnianych przez M-RISC 20000).
Mamy więc wewnątrz maleńki PC sprzed wielu lat! A skoro już mamy komputer zgodny z x86, to jaki wybierzemy dla niego system operacyjny? Oczywiście Embedded Linux 2.4. Taka platforma pozwoli na wiele ciekawych rozwiązań, stosunkowo tanim kosztem. Do tych możliwości wrócimy później.
Montaż dysku – pierwsza pułapka
Cóż nadzwyczajnego w zamontowaniu dysku do zewnętrznej obudowy – obojętnie, jakie miałaby przy tym dodatkowe funkcje? Rozpoczynamy standardowo – od wykręcenia dwu śrub, trzymających całość razem.
Po ich wykręceniu zdejmujemy tylną pokrywę, a cała zawartość wnętrza, wraz z przednim panelem, wysuwa się z drugiej strony, odsłaniając miejsce na 3,5 calowy dysk.
Miejsca tego nie jest zresztą za wiele – trzeba dość mocno zgnieść kable, ale nie ma problemu, wszystko się mieści, choć ledwo, w dopuszczalnych promieniach i kątach załamań.
Jeszcze przed montażem dysku warto przyjrzeć się elementom zawartym wewnątrz. Szczególną uwagę zwraca karta sieci bezprzewodowej, której kształt i wymiary zdradzają, że używana jest w różnych wcieleniach, w tym jako PC Card. Takie rozwiązanie stosuje wielu producentów urządzeń WiFi.
Po podłączeniu i przykręceniu dysku możemy już zmontować urządzenie, umieszczając płytkę wewnątrz obudowy i przykręcając tylny panel. Ale cóż to? Płytka nie wchodzi!
Okazuje się, że metalowa część obudowy jest „jednokierunkowa” – ma zróżnicowane zakończenie przodu i tyłu. Rzecz oczywista, gdyż producentowi zależało na ujednoznacznieniu pozycji, ale rozentuzjazmowanego nabywcę może nieco zaskoczyć i wprawić w zakłopotanie. Pokazane jest to zresztą w instrukcji, choć niezbyt zrozumiale. Ale któż czyta instrukcję?
Konfiguracja - za rączkę do celu
Typowym zastosowaniem WMU-6500FS ma być pozycja routera i punktu dostępowego w domowej sieci WLAN. Tak sobie przynajmniej wyobraża to producent.
W rzeczywistości jednak bardzo wielu użytkowników ma już swoje sieci WLAN z punktami dostępowymi. Oczywiście zawsze można wymienić AP, ale nie zawsze warto – przykładem może być chociażby sieć WLAN PCLab.pl, wyposażona w dobry punkt dostępowy 802.11g z MIMO. Zamiast kłopotliwego sprzedawania „starego” AP na Allegro, zdecydowanie bardziej opłaca nam się zastosowanie WMU-6500FS w roli klienta sieci WLAN, co dodatkowo daje nam komfort umieszczenia urządzenia w dowolnym miejscu. Taką też konfigurację przyjęliśmy jako testową.
Porozumienie się z wyjętym z pudełka urządzeniem jest możliwe jedynie przez Ethernet – łączymy je z PC krótkim patchcordem, dołączanym w komplecie. Do konfiguracji można wykorzystać narzędzia dostarczone na dołączonej w komplecie płytce CD, można również, co jest chyba wygodniejsze, skorzystać z przeglądarki internetowej, wpisując do niej fabrycznie zapisany adres IP.
I już wiemy wszystko - znamy zarówno ustawienia fabryczne urządzenia, jak i narzędzia, jakimi możemy się posłużyć do ustawienia pożądanej konfiguracji. Na początek trzeba użyć Wizarda...
... który poinformuje nas, co też i w jakiej kolejności zamierza przy naszym współudziale zrobić.
Zgodnie z naszym zamiarem korzystania z urządzenia jako klienta naszej sieci WLAN, wybieramy oczywiście opcję Client.
Otrzymujemy informację o sieciach WLAN widzianych przez urządzenie - wybieramy własną sieć i posuwamy się w konfiguracji o krok dalej.
Sieć jest, oczywiście, zabezpieczona, musimy więc urządzenie poinformować o stosownym kluczu, aby mogło przejść do kolejnego etapu konfiguracji.
Ustawienie czasu i strefy czasowej - mała rzecz, a czasami użyteczna. Firmowo, czemu trudno się dziwić, strefa czasowa ustawiona jest na zerowym południku. Czas, z lenistwa, każemy przepisać z naszego komputera.
Otrzymujemy charakterystykę ustawionej konfiguracji i zaproszenie do jej zapisania (lub unieważnienia). Zapiszmy!
Udało się! Ale, ale - jaki jest obecny adres IP urządzenia, bo chcielibyśmy jeszcze to i owo w nim przekonfigurować, a dotychczasowy, fabryczny, przestał działać? Jest to dość oczywiste - urządzenie pobrało adres z serwera DHCP i z oczywistych względów go nie ujawnia. Adres ten możemy jednak łatwo pozyskać dowolnym programem skanującym LAN, lub też dostać się do urządzenia poprzez Otoczenie sieciowe w Windows.
Najważniejsze, czyli BitTorrent
Przecież możliwość ściągania plików bez udziału komputera jest głównym powodem naszego zainteresowania WMU-6500FS. Popatrzmy więc, jak to się robi, a nie jest to szczególnie skomplikowane.
Na dzień dobry wita nas ostrzeżenie - prośba, na którą trzeba się zgodzić, jeśli zależy nam na BitTorrent.
Po wyrażeniu zgody zostajemy poproszeni o wprowadzenie pliku torrenta, który zostaje wczytany po naciśnięciu klawisza Upload.
Uzupełniamy jeszcze takie dane, jak folder, do którego będzie zapisany efekt pracy, adres do powiadomienia o zakończeniu zadania, można także ustawić daty i godziny ściągania. Po zapisaniu tych danych wszystko jest gotowe do ściągania.
Trochę różnych testów
Wielu użytkowników PC jest miłośnikami szybkości, bez względu na to, czy jest ona potrzebna, czy też nie. Na ogromne szybkości transmisji plików w środowisku bezprzewodowym trudno raczej liczyć, zaczęliśmy więc od zbadania, jak szybka jest wymiana danych z WMU-6500FS na różne sposoby. Do testów użyliśmy gigabajtowj "flaszki" USB Kingston Data Traveler, wraz z liczącą sobie około 600 MB zawartością.
Oto charakterystyka zawartości flaszki - kilkaset plików w dziesięciu folderach nie jest zbyt wdzięcznym obiektem do transmisji... Uzupełnijmy jeszcze, że HD Tach podaje dla niej szybkość zapisu 14,7 MB/s i odczytu 25,3 MB/s, przy średnim czasie dostępu 0,8 ms.
Pomiary szybkości transmisji nie oszołamiają...
... czemu trudno się dziwić przy opisanej wcześniej strukturze przesyłanego materiału. Popatrzmy na transmisje bezpośrednie tego samego pakietu danych.
Jak widać, transmisja z USB do PC jest blisko dwukrotnie wolniejsza od takiej samej transmisji, mierzonej przez HD Tach.
Nie należy jednak się tym szczególnie przejmować - zdolność transmisyjna AirLive WMU-6500FS wystarczy nam do równoczesnej transmisji 2-3 filmów w formacie DivX, w tym nawet jednego HD Video. A przecież urządzenie jest stworzone przede wszystkim do tego - nikt nie będzie korzystał z niego jako roboczego dysku, a i wymiana plików nie jest często wykonywana operacją. Serwer domowej wideoteki? Dlaczego nie, skoro potrafi ją samodzielnie powiększać?
Możliwości i życzenia
Jak już wcześniej napisaliśmy, oprogramowanie wbudowane w urządzenie pracuje w środowisku x86, pod kontrolą systemu Linux. Zapewnia to ogromną łatwość jego modyfikacji i rozbudowy funkcjonalnej. Zacząć należałoby od udostępnienia funkcji print servera na jednym z portów USB tak, jak to zostało zrobione w innym modelu AirLive - WMU-6000FS.
Ale na tym nie koniec. Przypomnijmy sobie popularne w swoim czasie Freesco - router, serwer HTTP, serwer pocztowy, wszystko oczywiście działające pod Linuksem, znajdującym sie na tej samej, pojedynczej dyskietce. WMU-6500FS i konstrukcje pokrewne to wręcz wymarzone pole do popisu dla rozwoju takich rozwiązań. W końcu to przecież prawie normalny pecet...
Rrozwiązań takich możemy oczekiwać na dwa sposoby. Pierwszy, znany już z różnych konstrukcji w przeszłości, to "zhakowanie" firmware'u przez grupy entuzjastów i ich radosna twórczość, dołączana do niego z czasem. Drugi, który bardziej by nam się podobał, to sukcesywne opracowywanie i udostępnianie przez firmę OvisLink, producenta sprzętu AirLive, kolejnych wersji wbudowanego oprogramowania, wyposażonych w nową funkcjonalność.
Czas oceny
AirLive WMU-6500FS "od pierwszego wejrzenia" zrobił na nas bardzo pozytywne wrażenie, choć początkowo mieliśmy pewne trudności w jego konfigurowaniu. Jednak trudności te zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki po zainstalowaniu nowej wersji oprogramowania (do testów dostaliśmy eksponat z targów Computex, z oprogramowaniem jeszcze z maja) i od tej pory było już tylko dobrze. No, może poza jednym drobiazgiem - bardzo niewygodnie korzysta się z trójpozycyjnego przycisku w dolnej części obudowy, praktycznie trzeba do tego dwóch rąk - jedna naciska przycisk, druga przytrzymuje urządzenie, by się nie odsuwało. Na szczęście przełącznika tego używa się dość rzadko...
Do testów dostarczył: OvisLink
Cena w dniu publikacji (z VAT): 360 PLN