Umowę zawartą pomiędzy Advanced Micro Devices a ATI Technologies trudno zaklasyfikować. Z jednej strony, z wypowiedzi szefów obydwu korporacji wynikałoby, że mamy do czynienia z połączeniem dwóch firm, wynikającym ze wspólnoty interesów. Ale tej wspólnoty trudno się na pierwszy rzut oka dopatrzyć, wręcz przeciwnie – fuzja z AMD to dla ATI zagrożenie ograniczeniem rynku zbytu dla nowej gałęzi produkcji, w której ATI zaczęło odnosić nieoczekiwany sukces – chipsetów płyt głównych PC (ATI zajmuje na tym rynku trzecią pozycję, po Intelu i VIA Technologies). Dla AMD fuzja z ATI oznacza z kolei potencjalny konflikt z firmą NVIDIA, dostarczającą obecnie lwią część chipsetów przeznaczonych do procesorów AMD. Wspólnoty interesów jakoś nie widać, wręcz przeciwnie – same potencjalne problemy.
Gdy nie wiadomo, o co chodzi, najczęściej chodzi o pieniądze, tak przynajmniej powiada mądrość ludowa. AMD zainwestowało w tę transakcję duże pieniądze – około 5,2 miliarda dolarów, a praktycznie dużo więcej. Dlaczego więcej – o tym za chwilę, najpierw rozważmy...
...czy chodzi o pieniądze?
Zwykle wykupywane bywają firmy w kłopotach, na granicy upadłości. Tymczasem ATI „sprzedało się” w pełni sukcesu, w bardzo dobrej kondycji finansowej. W dodatku za sumę niższą od wartości rocznego obrotu firmy. Prawda, że dziwne? W każdym razie wygląda na to, że nie pieniądze są głównym motywem kontrowersyjnej „kupionej fuzji”, jak chyba należałoby nazwać układ pomiędzy ATI i AMD.
Rozważmy po kolei, co zyskują na przedsięwzięciu partnerzy. Patrząc wprost, na teraźniejszość, AMD zyskuje „własnego” producenta chipsetów, a także możliwość zagospodarowania wzrastających mocy przerobowych swoich FAB-ów – po przejściu FAB 36 na wymiar technologiczny 65 nm i przestawieniu na ten sam wymiar FAB 30 moce przerobowe AMD znacznie wzrosną, więc nic nie leży na przeszkodzie, by w Dreźnie obok procesorów produkować także GPU. W takim ujęciu fuzja stanowi również korzyść dla ATI - moce produkcyjne AMD i technologia nieco bardziej zaawansowana niż w TSMC, który jest obecnie głównym wytwórcą układów ATI. Ale czy trzeba kupować browar, by napić się piwa? NVIDIA część swoich high-endowych układów zamawiała w FAB-ach IBM w East Fishkill...
No, ATI niczego nie kupowało, ono zostało kupione. I chociaż kwota, jaką AMD wydało na to przedsięwzięcie jest niewielka w skali biznesu, to w rzeczywistości transakcja stanowiła dla AMD...
...bardzo kosztowny zakup!
Nie tylko dlatego, że wolne środki operacyjne firmy oceniane są na niespełna dwa miliardy dolarów, choć to też daje do myślenia... Ale tego rodzaju transakcje mają dla firm znacznie poważniejsze reperkusje. Popatrzmy, jak kształtował się kurs akcji AMD przez ostatnie 3 miesiące.
Kurs, sięgający w połowie maja 35 USD, zaczął spadać z chwilą, gdy pojawiły się pierwsze pogłoski o planowanym przez AMD „jakimś przedsięwzięciu”. Spadek pogłębiał się w miarę jak pogłosek było więcej i stawały się coraz bardziej wiarygodne, aby na dzień przed ogłoszeniem informacji o fuzji osiągnąć dno – 17,50 USD za akcję. Zwróćmy uwagę na fakt, że rozliczenie transakcji dokonywane jest przede wszystkim akcjami firmy – widzimy od razu, że w porównaniu z majem koszt transakcji wzrósł co najmniej dwukrotnie. Co najmniej, bo cóż się działo tymczasem z akcjami ATI?
Nic. Były stabilne przez cały czas, aby w dniu ogłoszenia fuzji gwałtownie skoczyć do góry. O skromne 30%, podnosząc o tyle samo rzeczywisty koszt transakcji. Zrobiła się kupa kasy – w rzeczywistości przejęcie ATI kosztuje AMD przeszło 10 miliardów dolarów! Takie pieniądze za tak niejasne i mało obiecujące perspektywy, jakie przedstawiliśmy wyżej?
Nic z tych rzeczy, Hector Ruiz, szef AMD, bynajmniej nie zwariował – to człowiek interesu i faktyczny twórca obecnej pozycji rynkowej AMD. Skąd więc tak zwariowana z pozoru transakcja?
Z wyobraźni
Na dnie mojej kryształowej kuli coraz wyraźniej kształtuje się coś, czego nazwy nie wymawia się na głos w kręgach zbliżonych do AMD. Architektura K10. Ziarno zasiał ten sam Hector Ruiz, już chyba z półtora roku temu, wspominając na jakiejś konferencji o architekturze heterogenicznego jądra. Hmmm... kuszące, zwłaszcza wobec intensywnej współpracy z IBM, prekursorem takiej architektury, ucieleśnionej w procesorze Cell. I od razu staje się jasne, co warte było dla AMD tak ogromnych pieniędzy. Unified Shaders! Jednolite shadery ATI to nic innego, jak jednostki obliczeniowe mogące wykonywać działania zarówno zmiennoprzecinkowe, jak i arytmetyczno-logiczne ALU. W dodatku zdolne do tego, by pełnić swoją rolę zależnie od potrzeb – albo jako jednostki obliczeniowe procesora, albo jako jednostki obsługujące proces tworzenia grafiki 3D. Kusząca perspektywa – zauważmy, ile ostatnio podejmowano prac zmierzających do wykorzystania potencjału obliczeniowego GPU do innych niż grafika celów. A przecież, jeśli jednostki shaderów nieco zmodyfikować, mogą robić prawie wszystko! Procesor, dysponujący mocą obliczeniową GPU i mogący w razie potrzeby pełnić również jego rolę? Takie rozwiązanie wydaje się uzasadniać w pełni bardzo kosztowny nabytek AMD. ATI bardzo starannie traktuje zagadnienia patentowe, więc koszt licencji na poszczególne rozwiązania mógłby być zbyt wysoki – wygląda na to, że bardziej opłacało się kupić całą firmę.
To tylko spekulacje...
...bo rzeczywistość okazuje się pełna czarnych dziur. Największą z czarnych dziur, jakie napotkałem w dociekaniach nad K10 i sensem transakcji ATI-AMD, stanowi ośrodek projektowy AMD w Fort Collins, Colorado. Zatrudniającego kilkadziesiąt osób ośrodka... nie ma na oficjalnej liście struktury organizacyjnej AMD. Hmmm... może nie należy się temu dziwić – ośrodek powstał w 2004 roku, gdy do AMD dołączył Sam Naffziger, wcześniej dyrektor projektu Itanium, najpierw w HP, a później w Intel Corporation...
Jest faktem, że obecnie AMD ma co najmniej trzy różne zespoły projektowe, z całkiem odmiennymi koncepcjami na dalszy rozwój konstrukcyjny. Jeden z nich znamy doskonale z produktów – to dawny zespół Alphy, który stworzył K7 i K8. Lider tego zespołu, Dirk Meyer, przeszedł niestety z kasty projektantów do kasty prezesów (jest wiceprezesem zarządu AMD), a reszta zespołu mocno się już zestarzała. Drugi zespół, złożony głównie z młodych projektantów, to zwolennicy architektury heterogenicznej, zafascynowani Cellem i czerpiący garściami z jego niedostatków. Odnoszę nieodparte wrażenie, że Hector Ruiz sympatyzuje właśnie z tym zespołem. O trzecim zespole wiemy najmniej – tylko tyle, że oficjalnie wcale go nie ma! I w rezultacie nie wiemy, czy K10 będzie kontynuacją obecnej linii, czy zorientowaną na kod x86 pochodną EPIC, czy też wreszcie, co wydaje się po niedawnym posunięciu AMD najbardziej prawdopodobne, obliczeniowym gigantem o heterogenicznej architekturze.