rynek zasilacza o mocy 300 watów wydaje się być żartem. Przynajmniej jeśli
chodzi o tradycyjny zasilacz. Silverstone ST30NF jest jednak jednostką
nietypową. Nie posiada żadnego wentylatora. Chłodzony jest zupełnie pasywnie.
Dzięki temu nie wydaje z siebie żadnych odgłosów, a zatem jest potencjalnym
kandydatem do budowy bardzo cichego lub nawet w określonych warunkach
"niesłyszalnego" komputera. Czy moc, jaką oferuje pozwala zasilić współczesny
komputer? W odpowiedzi na to pytanie zapraszamy do naszej recenzji.
Wyciszanie elementów komputera to ostatnio bardzo modne zjawisko. Można nawet
rzec, że im szybsze i nowocześniejsze komponenty, tym silniejsze dążenie do
ich "wyciszenia". Ciche zasilacze, "niesłyszalne" coolery, rozbudowane
radiatory na karty graficzne, pozwalające na pasywną pracę i inne podobne
produkty dziś już nie dziwią. Wszystkie zaprojektowane głównie z myślą o
ciszy. Są jednak osoby, dla których "14 dB" wydobywające się z komputera to
nadal dużo. Dla nich przeznaczone są najbardziej ekskluzywne i najdroższe
produkty. Chociażby recenzowany przez nas pasywny zasilacz SilverStone
NightJar.
Zasilacz komputerowy jest dość niewdzięcznym obiektem wyciszania. O
ile w przypadku procesora czy karty graficznej producet może pójść w
"rozmiar", to przy zasilaczu ATX nie da się tak swobodnie kształtować
rozmiarów systemu chłodzenia. Producentów ogranicza ciasna obudowa, konieczna
do spełnienia norm emisji promieniowania oraz, co najgorsze, duże
rozproszenie elementów generujących ciepło. Gdyby zasilacz, podobnie jak
procesor, grzał się tylko punktowo, to pół biedy - można byłoby skonstruować
odpowiedni radiator. Tak jednak nie jest. W zasilaczu ATX praktycznie
wszystko się grzeje, od tranzystorów "MOSFET" (Metal-Oxide Semiconductor
Field-Effect Transistor), aż po ostatni kondensator. Tranzystory MOSFET są
elementem, który wydziela największe ilości ciepła, zatem są one zawsze
przytwierdzone do aluminiowych radiatorów. Pozostałe elementy korzystają z
przewiewu, jaki zapewnia wentylator (bądź kilka wentylatorów) przykręconych
do obudowy zasilacza.
No dobrze, ale jak to wszystko pracuje w zasilaczu pasywnym? Otóż takie
zasilacze mają bardzo rozbudowane radiatory wewnątrz. Najczęściej radiatory
te połączone są z zewnętrzną obudową zasilacza i na nią oddają ciepło.
Pasywne zasilacze powinny pracować w warunkach lekkiego przewiewu lub chociaż
tak, aby była możliwa swobodna, niezakłócona konwekcja naturalna. Jest to dla
nich jedyny sposób chłodzenia. Wystarczy zamknąć taki zasilacz w szczelnej,
izolowanej przestrzeni, a obciążony nie wytrzyma nawet godziny. Niestety, ale
w tym przypadku, praw fizyki nie da się oszukać... ani nawet naciągnąć.
Nieco problematyczne wydają się elementy, które nie posiadają radiatorów -
czyli na przykład kondensatory. Nie mogą oddać ciepła na radiator, nic na nie
również nie dmucha. Rozwiązaniem tego typu problemów jest zastosowanie bardzo
dużych współczynników bezpieczeństwa. W zasilaczach pasywnych używa się
komponentów o znacznie wyższych parametrach, niż wymagałaby tego moc podana
na naklejce znamionowej. Dla przykładu, recenzowany zasilacz SilverStone
NightJar został zbudowany w oparciu o komponenty serwerowego zasilacza o mocy
560 W. Gdyby posiadał tradycyjne chłodzenie, tyle właśnie mocy można by z
niego wycisnąć. Jednak ze wspomnianych względów bezpieczeństwa, moc została
obcięta do 300 W, tak aby podzespoły znajdujące się w środku zbytnio się nie
męczyły. Zastosowanie wysokiej jakości komponentów o realnych parametrach,
znacznie przewyższających te podane na tabliczce znamionowej tłumaczy również
wysokie ceny zasilaczy pasywnych. Za najtańsze modele trzeba zapłacić blisko
600 złotych. Parafrazując znane przysłowie, w przypadku zasilacza,
"milczenie" rzeczywiście jest na wagę złota.
Po tym nieco przydługim wstępie, pora przyjrzeć się bohaterowi
recenzji.
Zasilacz SilverStone ST30NF NightJar sprzedawany jest w dużym kartonowym
pudle z plastikową rączką. Dzięki masywnej, aluminiowej obudowie jednostka
waży aż 2,8 kg (dla porównania, wysokiej klasy Antec True Control 550 W waży
2,0 kg).
Wyposażenie stanowią instrukcja obsługi, śrubki do przykręcenia zasilacza
oraz kabel zasilający. Nie licząc piankowego wypełnienia pudełka, to wszystko,
co producent przewidział dla tego zasilacza. Miłym dodatkiem byłyby
odpowiednie przejściówki pozwalające na pracę z nowymi płytami głównymi,
wyposażonymi w złącze ATX 24-pin, ponieważ zasilacz jest zgodny tylko z normą
ATX 1.3.
Jak już wspomnieliśmy, obudowa zasilacza Silverstone wykonana jest z
aluminium. Wszystkie ścianki są użebrowane w celu zwiększenia powierzchni, na
jaką oddawane jest ciepło. Powierzchnia aluminium jest anodyzowana na
srebrno. Jest to zabieg czysto estetyczny i marketingowy (dobrze się kojarzy
z nazwą firmy). Pod kątem parametrów odprowadzania ciepła, lepsza byłaby
ciemna powierzchnia.
Zasilacz z zewnątrz
Zasilacz firmy Silverstone, w odróżnieniu od konkurencji, nie posiada
wystającego radiatora w tylnej częsci. Tam gdzie inne pasywne modele mają
spory kawał aluminium lub miedzi, NightJar posiada jedynie niewielkie
użebrowanie, nie wystające poza obrys obudowy. Dzięku temu prezentuje się
bardzo estetycznie, jednak bardziej rozbudowany radiator niewątpliwie
pomógłby w chłodzeniu jednostki.
Na tylnej ściance, oprócz gniazdka sieciowego, znajdują się również dwie
diody sygnalizacyjne. Dolna informuje o podłączeniu do sieci (na
pomarańczowo) i o pracy zasilacza (na zielono). Górna sygnalizuje temperaturę
zasilacza, gdy obudowa rozgrzeje się do ponad 55°C, dioda świeci na czerwono.
Nie należy wtedy dotykać ścianek zasilacza, bo można się poparzyć. Podczas
typowej pracy (poniżej 55°C), dioda świeci na zielono.
Czytelnicy, którzy są na bieżąco z rynkiem zasilaczy zapewne zauważą
podobieństwo NightJara do innego pasywnego zasilacza, a mianowicie modelu
ETASIS EFN-300. W rzeczywistości są to niemal bliźniacze modele, SilverStone
ST30NF również pochodzi z fabryk firmy ETASIS.
Dane techniczne
SilverStone NightJar wyposażony jest w układ aktywnej korekcji współczynnika
mocy (aPFC), który realizuje jednocześnie automatyczne przełączanie pomiędzy
napięciem 110 V a 230 V. Wartość współczynnika mocy, dzięki aktywnej korekcji
przekracza 0,95. Często słyszy się (również od producentów), że aktywna
korekcja współczynnika mocy może przyczynić się do obniżenia rachunków za
prąd. W praktyce żadnych oszczędności nie będzie. Układy PFC odpowiedzialne
są za niwelację silnie nieliniowego poboru prądu. Niesinusoidalny kształt
prądu ma negatywny wpływ na sieć energetyczną i może powodować wzrost
temperatury przewodów (co ponosi za sobą konieczność ich pogrubienia),
wywołanie niestabilności i inne niekorzystne zjawiska. Zgodnie z prawem
obowiązującym w Unii Europejskiej, urządzenia takie jak zasilacze komputerowe
muszą być wyposażone w układy PFC. Dla przeciętnego użytkownika nie ma to
istotnego znaczenia. Zasilacze wyposażone w aPFC są jednak bardziej
ekologiczne i przyjazne środowisku.
Z uwagi na specyficzną konstrukcję, dla napięcia 100-120 V moc zasilacza
zredukowana jest do 250 W. W Europie standardem jest 230 V, zatem zasilacz
będzie oferował pełne 300 W. Maksymalne natężenia dla poszczególnych linii
wynoszą odpowiednio:
25 A - +5 V 23 A - +3,3 V 18 A - +12 V
Ponieważ napięcie +3,3 V tworzone jest z linii +5 V, obie linie są od siebie
zależne i łączny pobór mocy nie może przekroczyć na nich 180 watów.
Współczesne procesory i karty graficzne korzystają z linii +12 V, zatem
przekroczenie mocy na dwóch słabszych liniach jest mało prawdopodobe.
W zasilaczu nie zabrakło również szeregu zabezpieczeń: -OVP (over voltage protection) - zabezpiecza przed zbyt dużym przekroczeniem
napięć wyjściowych: +3,3 V; +5 V; +12 V -OCP (over current protection) - zabezpiecza przed zbyt dużym przekroczeniem
nominalnego natężenia dla poszczególnych linii: +3,3 V; +5 V; +12 V -OPP (over power protection) - zabezpieczenie przeciw przeciążeniu, wyłącza
zasilacz gdy pobór mocy na liniach +3,3; +5; +12V przekracza dopuszczalny
poziom (zazwyczaj jest to około 110-160 % nominalnych wartości) -OTP (over temperature protection) - zabezpieczenie przed
przegrzaniem.
Do wyżej wymienionych dochodzi jeszcze popularne zabezpieczenie
przeciwzwarciowe. Wszystkie są wymagane przez normę ATX 1.3, zatem ich
stosowanie jest dla producenta obowiązkiem.
W kwestii okablowania, SilverStone NightJar wypada raczej standardowo. Jak
już wspomnieliśmy, zasilacz zgodny jest z normą ATX 1.3. Posiada następujące
wtyczki:
-ATX 20-pin (510 mm) -ATX 12V (510 mm) -Aux 6-pin (wtyczka dla płyt serwerowych, 510 mm) -6x molex (510 i 760 mm) -2x fdd (na samym końcu wiązki molexów, 910 mm) -2x zasilanie Serial ATA (510 mm)
Wiązki kabli z wtyczkami ATX 20-pin, ATX 12V oraz AUX posiadają oplot. Reszta
kabli jest goła. Jeśli ktoś chciałby podłączyć zasilacz do nowej płyty
głównej, gdzie są gniazdka EPS12V oraz Aux 8-pin, będzie musiał dodatkowo
zaopatrzyć się w odpowiednie przejściówki. Biorąc pod uwagę wysoką cenę
zasilacza, takie drobiazgi powinny być dodane gratis.
Zasilacz wewnątrz i platforma sprzętowa
Po otwarciu zasilacza, pierwsze co się rzuca w oczy, to rozbudowane, masywne
radiatory. Połączone są z tylnim użebrowaniem za pomocą grubego ciepłowodu.
Dodatkowo na szczycie radiatorów znajduje się podkładka termoprzewodząca,
która przenosi ciepło na zewnętrzne użebrowanie obudowy. Obudowa zasilacza
posiada również sporo otworów umożliwiających swobodną wentylację przestrzeni
wewnątrz.
Producent określa średni czas pomiędzy usterkami (MTBF) na 100.000 godzin.
Parametr ten dotyczy pracy w temperaturze otoczenia 25°C przy pełnym
obciążeniu jednostki. W praktyce taka temperatura otoczenia jest raczej mało
prawdopodobna, chyba że ktoś mieszka na dalekiej północy i nie potrzebuje
centralnego ogrzewania. Z drugiej jednak strony, ciężko sobie wyobrazić
sytuację, w której zasilacz pracuje non-stop pod pełnym obciążeniem. Tak czy
inaczej sto tysięcy godzin to dość spora żywotność. Firma SilverStone jest na
tyle przeświadczona o wysokiej jakości produktu, że udziela na niego aż 3
lata gwarancji. Całkiem nieźle!
Wiemy już jak zasilacz wygląda i jakie ma wyposażenie. Pora sprawdzić jak
sobie radzi z zasilaniem peceta. W tym celu użyliśmy następującej platformy
sprzętowej.
Zestaw testowy | ||
Typ komponentu | Model | Dostarczył |
Procesor | Athlon 64 3000+ (2,0 GHz) | www.amd.pl |
Wentylator | GlacialTech Igloo 7200 | www.ntec.pl |
Płyta główna | MSI K8T Neo-FSR | www.msi-polska.pl |
Karta Graficzna | Gigabyte GV-N68128DH (GeForce 6800) | www.gigabyte.pl |
Pamięć | Kingston 512MB DDR400 | www.action.pl |
Dysk twardy | Seagate Barracuda 7.7200 80 GB | www.action.pl |
Napęd optyczny | Yamaha CRW8424E | redakcyjny |
Obudowa | Silverst one LC10M Lascala | www.4max.pl |
Zasilacz przetestowaliśmy w recenzowanej niedawno obudowie HTPC - SilverStone
Lascala. Jest ona niezbyt obszerna, gwarantuje mało przestrzeni wewnątrz i
raczej przeciętną wentylację. Znakomite warunki, aby sprawdzić jak sobie
poradzi pasywny zasilacz. Reszta komponentów jest mniej więcej standardowa.
Zestaw łącznie generuje niecałe 200 watów obciążenia. Nie jest to może zbyt
mocna konfiguracja, jednak należy mieć na uwadze, że zasilacze pasywne
wybierane są zazwyczaj do cichych i spokojnych konfiguracji. Byłoby
nieporozumieniem stosować taki zasilacz do macierzy RAID złożonej z czterech
Raptorów czy też zestawu SLI.
Metodologia i wyniki testów
Nasza platforma kładzie główny nacisk na linię +12 V. Zasilany jest z niej
procesor oraz w głównej mierze karta graficzna. Linie +5 V oraz +3,3 V nie
mają zbyt dużo do roboty. Zresztą sytuacja wygląda podobnie we wszystkich
nowszych komputerach. Aby nieco urozmaicić testy, zasilacz podłączyliśmy do
starszego zestawu z podstawką Socket A, w którym procesor zasilany jest z
linii +5 V. Reszta komponentów (RAM, dysk, karta graficzna, itp.) pozostała
bez zmian. Wyniki okazały się dość interesujące, zanim jednak do nich
przejdziemy, kilka słów na temat metodologii.
Napięcia podawane przez zasilacz sprawdzone zostały standardowym,
elektronicznym multimetrem. Tryb spoczynku to aplikacje biurowe, odtwarzanie
w tle muzyki. Obciążenie procesora nie przekraczało 10%. Tryb obciążenia to
równolegle pracujące programy Prime95 (obciążenie dla procesora) oraz
3DMark03 (obciążenie dla karty graficznej). Dysk ruszał głowicą od czasu do
czasu, jednak te kilka watów różnicy nie spowodowało żadnych zmian w
odczytach napięć.
Przeprowadziliśmy też pomiary wpływu temperatury zasilacza na podawane
napięcia. Różnice pomiędzy zasilaczem zimnym a rozgrzanym były raczej na
granicy błędu pomiarowego (0,01-0,02 V). Można zatem wnioskować, że
SilverStone ST30NF jest mało wrażliwy na temperaturę (oczywiście w granicach
rozsądku).
Zaczynamy od testów na platformie wykorzystującej procesor Athlon 64 (czyli
główny nacisk na linię +12 V).
Wyniki w trybie spoczynku są bardzo dobre. SilverStone NightJar wykazał się
całkiem niezłą regulacją napięcia. Norma ATX przewiduje dopuszczalne odchyłki
napięć na liniach +12, +5, +3,3 V nie przekraczające 5% ich nominalnej
wartości. Najgorzej regulowane napięcie +3,3 V wykazało odchyłkę na poziomie
2%.
Pod obciążeniem, wyraźnie zauważalnym zmianom uległa jedynie linia +12 V.
Poprzednio praktycznie idealna. Teraz odchyłka od wartości wzorcowej wynosi
1%. Tutaj drobna uwaga. Podczas równoległego działania programu Prime95 i
3DMark03 napięcie na linii +12 V było nieco wyższe, wynosiło 11,92 V. Wynik
zamieszczony na wykresie to rezultat obciążenia samym tylko programem
Prime95. Z uwagi na to, że jest nieco "gorszy", to właśnie ten wynik
uznaliśmy za "oficjalny".
Ciekawe wyniki natomiast uzyskaliśmy podłączając zasilacz do starszej
platformy Socket A. Łączy pobór mocy jest praktycznie taki sam (procesor
Athlon XP pracował przy częstotliwości 2100 MHz i napięciu 1,8 V), jednak
regulacja zasilacza wypadła słabiej.
Linie +3,3 oraz +5 V nadal trzymają się na jednym poziomie. Najważniejsza
jednak linia +12 V poleciała w górę. Niewiele, bo tylko o 2%. Jednak różnica
jest wyraźnie widoczna przy pomiarach. Nie jest to zły wynik, jednak jak się
raz zobaczyło równiutkie 12,00 V, to człowiek zaczyna więcej oczekiwać. Taka
sytuacja jest jednak zupełnie normalna. Według speca od zasilaczy, Marcina Chrobaka z Zenfist.pl, modele posiadające wtyczkę ATX 12V, po podłączeniu do
płyty, która takowej nie wymaga, zwykle podają napięcie +12 V ciut większe od
wzorcowego.
Pod obciążeniem kolejny skok w górę na linii +12 V. Nieduży, jednak
występuje. Linie +3,3 i +5 V nadal trzymają jednakowy poziom.
Podsumowując, podczas wszystkich testów największa odchyłka napięć od normy
wyniosła 2,5%. Dopuszczalna wartość wynosi 5%, a przy chwilowym skoku
napięcia dopuszcza się nawet 10% dla linii +12 V.
Na platformie wykorzystującej procesor Athlon 64 napięcia były znacznie
bliższe ideału. W obu przypadkach zasilacz wykazał bardzo małe wahania
napięcia pomiędzy trybem spoczynku a obciążenia. W typowych przypadkach można
zaobserwować różnice sięgające 0,2 - 0,3 V. SilverStone ST30NF nie
przekroczył granicy 0,1 V. Tu zaznacza się wpływ użycia znacznie lepszych
komponentów, niż wymagałaby tego specyfikacja zasilacza. Rozrzut napięć
pomiędzy trybem spoczynku a obciążeniem jest naważniejszym parametrem i tu do
zasilacza SilverStone ST30NF nie można mieć żadnych zastrzeżeń.
Sprawdziliśmy również, jaką temperaturę osiąga obudowa zasilacza. W przypadku
pracy biurowej, bez zbytniego angażowania procesora i karty graficznej,
obudowa jest delikatnie ciepła. W zależoności od konkretnego miejsca, jej
temperatura waha się w okolicach 35-39°C. Pod pełnym obciążeniem temperatura
wzrasta do 42-47°C. Takie były temperatury w obudowie HTPC SilverStone Lascala. W dobrze wentylowanej (co nie oznacza wcale, że "głośno"),
tradycyjnej obudowie temperatury spadają o około 5°C. W chwili pisania tego
tekstu, tylni radiator w zasilaczu ma dokładnie 31°C - czyli o 10°C więcej
niż wynosi temperatura otoczenia.
Oczywiście należy liczyć się również ze wzrostem temperatury procesora.
Tradycyjne zasilacze wspomagają proces wentylacji obudowy. Zasilacze pasywne
stanowią niestety kolejny grzejący się element. W zależności od procesora i
typu chłodzenia wzrost może być różny. Nie da się jednak ukryć, że wystąpi.
Zasilacz SilverStone ST30NF nie jest jednak produktem dla zwolenników
overclockingu, zatem trudno przyjmować to za wadę. Ot, taki już urok
zasilaczy pasywnych. Współczesne, rozbudowane rozwiązania chłodzące dla
procesorów zostawiają spory margines bezpieczeństwa, zatem dodatkowe kilka
stopni więcej to żaden powód do zmartwień. Istotne jednak jest, aby obudowa
posiadała wentylator wydmuchujący powietrze, umieszczony pod zasilaczem.
Dzięki temu, wzrost temperatury procesora nie będzie tak dotkliwy.
Podsumowanie
Pora na podsumowanie. Zasilacz SilverStone ST30NF NightJar wypada całkiem
dobrze w testach. Jak dało się zauważyć, duży wpływ na jakość napięć ma
konkretna platforma sprzętowa. W obu przypadkach (stary Athlon XP i nowy
Athlon 64) zasilacz zachował spory dystans do granicznych wartości. Komputer
był zupełnie zadowolony z napięć, nie zachowywał się dziwnie, wszystko było
stabilne. Redaktor również był zadowolony z pracy zasilacza, ponieważ było
cicho... i wbrew pozorom czerwona lampka temperatury też nie zapaliła się ani
razu. Kable, dzięki umiarkowanej długości i ilości, nie sprawiają większych
kłopotów z ułożeniem, chyba że mamy je ułożyć w ciasnej obudowie HTPC -
tam trzeba się już starać. Szkoda, że nie wszystkie mają taki estetyczny
oplot, jak główne wtyczki.
Wady zasilacza? Pierwsza i podstawowa to cena. Zasilacz kosztuje blisko 700
złotych. Nie będę tu wspominał, jaki tradycyjny odpowiednik można za to kupić, bo są to produkty skierowane do zupełnie innych grup odbiorców. Jednak jest
to cena dobrego procesora lub nieźle wyposażonej płyty głównej z górnej
półki. To, czy taki zakup jest opłacalny, zależy już od portfela i zamiłowania
do ciszy potencjalnego nabywcy. Jeśli oba są duże, nie ma o czym mówić. Warto
kupić ten zasilacz. Jednak dla przeciętnego użytkownika, dla którego Chieftec
czy Tagan to sprzęt na granicy zasięgu, SilverStone NightJar pozostanie w
sferze marzeń.
Wadą zasilacza jest również "stary" standard ATX 1.3. Na rynku
jest coraz więcej płyt, które wymagają wtyczek 24 i 8-pin, kart graficznych
PCI-E wymagających wtyczki 6-pin i innych wynalazków standardu ATX 2.0. Osoby
planujące zakup tego zasilacza do nowoczesnej platformy sprzętowej, będą
musiały wydać jeszcze trochę pieniędzy na odpowiednie przejściówki. Nie
należy również zapomnieć o chociaż symbolicznej wentylacji obudowy. Jeszcze
wiele komputerów pracuje dziś korzystając tylko z wentylatorka w zasilaczu.
Wstawienie do takiego sprzętu pasywnego zasilacza "wyłączy" wentylację, co
może się skończyć "małym" rozczarowaniem.
Tradycyjne pytanie. Dla kogo jest taki sprzęt ? Jak już wspomnieliśmy, dla
osób, które przykładają bardzo dużą wagę do ciszy. Być może nie jest to takie
oczywiste, ale podczas pracy biurowej szum komputera powoduje zmęczenie. Im
mniej go występuje, tym praca przyjemniejsza. Jeśli ktoś dużo pracuje na
przykład w studiu graficznym, biurze rachunkowym, a męczy go szum komputera,
taki zasilacz jest dobrym pomysłem. NightJar również świetnie nadawałby się
jako uzupełnienie zestawu HTPC. Dobrym zastosowaniem są też wszelkiego
rodzaju miejsca, gdzie pożądana jest cisza, chociażby biblioteki i czytelnie,
nie wspominając o "sypialniach", w których komputery po nocach ściągają
legalne oprogramowanie z sieci P2P. Zastosowań jest dużo. Barierą
pozostaje cena.
Zakup takiego zasilacza wiąże się również z wymianą lub chociaż modernizacją
całego systemu chłodzenia. Wymiana zasilacza na pasywny i jednocześnie
pozostawienie "boxowego" wentylatorka na CPU mija się z celem. Uzupełnieniem
pasywnych zasilaczy są rozbudowane radiatory oparte o ciepłowody i
wolnoobrotowe, ciche wentylatory. Dopiero to wszystko połączone w całość
zagwarantuje wysoki komfort pracy przy komputerze. Może nie tak wysoki, jak
całkowicie pasywna obudowa Zalmana, ale zbliżony ;-).
Zalety
- prawdziwa cisza 0 dB
- wysoka jakość wykonania
- duży margines bezpieczeństwa dzięki użyciu "mocniejszych" komponentów
- stabilne napięcia
- 3 lata gwarancji
Wady
- wysoka cena
- brak "nowych" wtyczek (ATX 24-pin, PCI-E 6-pin)
Sprzęt do testów dostarczyła firma 4MAX www.4max.pl
Cena zasilacza SilverStone ST30NF NightJar: 699 zł