Pierwsza była... Nie, wcale nie Lara Croft, tylko Maria Whitetaker z reklamy gry Barbarian na komputery 8-bitowe (Commodore 64, Atari 65 XL itp.). Potem był słynny biust z niemniej słynnej reklamy gry Game Over, potem była gra Vixen o przygodach Pani z Biczem, a potem oczywiście Cycata Lara w całej filtrowanej bilinearnie glorii grafiki pierwszego Voodoo. Pomijam tutaj świadomie całą gamę wschodnich gier erotycznych, ponieważ wykorzystują one Panie w tak szeroki sposób, iż można by całą książkę na ów temat napisać.

Lara Croft – dziwaczny twór o małej pupie i wielkim biuście – zdołała ulokować się w całkiem miłej serii dwóch gier (pierwszy i drugi Tomb Raider). Dalsze części grzęzły coraz bardziej w nudzie i wtórności, by w końcu odnaleźć swoje dno w zupełnie nieudanym tytule Angel of Death (gra obleczona sowicie w takie bajery, jak efekt Depth of Field, lecz cóż, okazało się, o ironio losu, iż nie da się zbudować grywalności na tanich, jarmarcznych fajerwerkach graficznych...). Panienkę Larę zdeklasowała o kilka długości zachwytu panienka Julie z pysznego tytułu FAKK: Heavy Metal 2. Julie nie dość, iż miała potężny biust, takowąż pupę, nie dość, iż była uzbrojona jak czołg T-72, to jeszcze… pozbywała się ubrania w trakcie postępów w grze. Potem, prawda, nastąpiła niejaka posucha w Heroicznych Komputerowych Pupencjach, aż do czasu Panienki Rayne z krwistej gry Blood Rayne. Panienka Rayne, nie dysponując zaiste imponującymi rozmiarami Panienki Julie, nadrabiała stratę obłędnie drapieżnym, wamipirzym, krwawo-sado-masochistycznym, niepokojąco seksownym image...