Crime Scene Investigation: Dark Motives – a w skrócie CSI - na pierwszy rzut oka wygląda jak jedna z tych paskudnych gier zrobionych w Directorze Macromedii. Charakterystyczny obrót obrazu o 360 stopni a' la pierwszy Mist, wybór stref na obrazie, charakterystyczne zbliżenia i mało interesujący wybór możliwości listw dialogowych. Od razu przychodzą na myśl takie dzieła, jak "Post Mortem" czy (lepszy, zdecydowanie lepszy) "Jack the Ripper". CSI wszakże okazuje się być zupełnie czymś innym. Nie jest tak naprawdę grą przygodową, ni też - na szczęście – czystą grą logiczno-puzzlową. Jest grą spod znaku Upierdliwego Piksela (tm). CSI nie oferując mnóstwa ekranów, lokacji, różnorodnych postaci i innych takich niby oczywistych rzeczy, daje możliwość zagłębienia się w nagi banał zbrodni. Banał w sensie mało istotnych śladów, rzeczy, ułamków materialnych, z których mozolnie odtwarza się dramat jednej z najbardziej obrzydliwych rzeczy, jakie jeden człowiek może zrobić drugiemu. A nagi, ponieważ z całego bogactwa osobowości człowieka zostają syte, małe, białe robaczki...
Zbrodnia. Mamy w CSI zbrodnię widzianą od strony poszlak. Nie od wizji psychologii, motywu. Zbrodnia ograniczona do chemii, biologii i rzeczoznawstwa. Psychologię wyrzucono z gry. Co jest (stan na dziś) jednak nieprawdopodobne. Bo choć rola motywu w kryminalistyce zmalała żałośnie w porównaniu z „królewskim panowaniem”, jakim cieszył się jeszcze przed 100 laty, to pozostaje on ważną wskazówką pozwalającą zawęzić pole poszukiwań sprawcy (z dawnych czasów do dziś ostała się jeszcze instytucja “afektu”, która w wyjątkowych wypadkach wyłącza racjonalność sprawcy). CSI milczy w tych sprawach, oddzielając obie strony medalu mordu – motyw i wykonanie. Werdykt pozostawia sądom, zadowalając się rolą myśliwego. „Człowiek to wszak poszlaka”, zanim w ogóle będzie można rozważać psychikę sprawcy, należy go wcześniej postawić przed sądem. Pokaż nam swój ślad, a my powiemy tobie, co przed nami ukrywasz...
CSI jest grą szalenie optymistyczną. Wierzy w cudowną moc Aparatów Robiących “Ping!” (cytat z “Sensu życia Monthy Pythona”), aparatów kosztujących majątek, aparatów wypluwających magicznym sposobem widowiskowe analizy. CSI, na swój sposób, jest bezpośrednim spadkobiercą Sherlocka Holmesa, który uwielbiał bawić się prostacką logiką, naginając do niej fakty... Lecz przecież CSI to gra, która tak skonstruowała swój świat, aby gracz dobrze się w nim czuł. Przesłanie jest jasne – obywatelu, mamy wszelkie środki, aby każdą twoją potencjalną zbrodnię dopaść! Czyż nasze aparaty robiące “ping!” nie mówią za nas? Nie ma co wgłębiać się w metodologię tworzenia optymistycznych wizji, a po prostu “kupić” ją i zacząć grać (lub nie i zapuścić Dooma 3). A CSI nadaje się do grania zwłaszcza w długie, ponure, jesienne wieczory. Z parującym kubkiem gorącej herbaty w dłoni i smugami deszczu błagająco stukającego w szyby...
CSI jest grą dla ludzi dokładnych. Dla ludzi uwielbiających szukanie malutkich, drobniutkich szczególików. Upierdliwy Piksel (tm), rodem ze starych gier przygodowych, święci tutaj triumfy. CSI skupia się na poszlakach w sprawach kryminalnych, więc karmi się drobiazgami. Trzeba pobierać odciski palców. Z czego? Ze zwłok, zdjęć, różnych powierzchni rzeczy. Trzeba pobierać próbki. Skąd? Z małej plamki zeschniętej krwi, zawartości żołądka, zeschłych wymiocin na spodniach, niewinnej, wydawałoby się, kałuży wody, podłoża, seksownych majteczek, sytego robaka, czy też ze śladów butów, opon, śmieci, resztek jedzenia - słowem - skąd się da. Pobrane ślady trzeba zanalizować. Gdzie? W laboratorium. Polega to zwykle na ekstrakcji DNA, linii papilarnych (identyfikacja osobowa), analizie strzępków tkanin, włosów, czasem zdjęć, identyfikacji śladów i odcisków, wieku robaków żywiących się resztkami. Analiza odbywa się poprzez wyszukiwanie podobieństw pomiędzy naszym dowodem a tymi zgromadzonymi w bazie danych i jest, swoją drogą, bardzo prosta. Kiedy danych brak, oznacza to konieczność dalszych poszukiwań tak, aby wszystko dopasować do siebie. CSI opiera się na trójkącie dowodowym, wymagając od gracza ścisłego powiązania trzech wierzchołków Rozwikłania Zbrodni: Ofiary, Podejrzanego i Miejsca Zbrodni. Kiedy powiążemy je ze sobą – mamy sprawcę. Następnie, kiedy ciężar dowodowy osiągnie masę krytyczną, pora na konfrontację. Żądamy od szefostwa wezwania na przesłuchanie lub wydania nakazu rewizji. W rozmowie łączymy dowody z osobą podejrzanego. Pod naciskiem faktów pęka skorupa tajemnicy, uwalniając gorzką, bladą ćmę prawdy.
Gra dzieje się na niewielu ekranach. Zwykle od trzech do pięciu. Lokacje nie są duże. A złudna prostota usypia czujność, gdy tymczasem diabeł tkwi w szczegółach. CSI zazdrośnie chowa swoje tajemnice. Umiejętnie. Bo choć do dyspozycji mamy szereg instrumentów, to jeszcze trzeba sensownie ich użyć. We właściwym miejscu, we właściwy sposób. Wpierw rozmowa, jako wstępne ugruntowanie faktów. W ten sposób zakreślamy pierwszy krąg podejrzanych, uzyskujemy także czasem dostęp do nowych lokacji. Potem oględziny. Żmudne szukanie śladów. Mamy całe instrumentarium do dyspozycji. Lupę, lampę fluorescencyjną, specjalne środki chemiczne ujawniające krew oraz zestaw do pobierania odcisków z różnych powierzchni. Mamy także zestaw narzędzi do utrwalania i pobierania śladów, waciki, taśmy do odcisków, pędzelek, gips do utrwalania uwypukleń. Każdy zebrany ślad, poszlaka może być obiektem dalszych działań badawczych. Wszelki ślad może być użyty w rozmowie jako karta odkrywająca tajemnicę.
Tak właściwie toczy się akcja w CSI. Powoli, żmudnie, statycznie. Kursor omiata przestrzeń, a umysł szuka prawdopodobnych miejsc akcji. Szkatułka tajemnicy w kolejnej szkatułce. Częste bloki, ponieważ CSI uwielbia mamić pozorną prostą i jałowością lokacji, skąpością dowodów... Można to znienawidzić, ale można i polubić.
W CSI czeka nas pięć ponurych spraw, w których jakość zabawy zależy od decyzji gracza. Nie tylko w tym sensie, iż – jak w każdej grze – wiele zależy od jego inteligencji i upodobania do takiej rozrywki. Lecz także – również jak w każdej grze – od świadomie przyjętego trybu gry. CSI bowiem, jak na ergonomiczną produkcję przystało, posiada tryby pracy dla tłumoczków. Niechlubny ów tryb polega na automatycznym zastosowaniu wielu, wielu ułatwień, które moim zdaniem absolutnie psują radość rozgrywki. Gra wtedy sama zaznacza właściwe rejony do zbadania w lokacji (zmienia się kolor kursora), sama tworzy listę pytań w rozmowie (na podstawie posiadanych dowodów), sama zaznacza status dowodów (już wyczerpane możliwości badań, czy też jeszcze nie). Takie postępowanie psuje rzecz wybitnie, ponieważ w praktyce ogranicza zadania gracza właściwie li tylko do wygrzebywania dowodów. A przecież nie mniej fascynujące jest samodzielne odnajdywanie podejrzanych miejsc (wystarczy uważny rzut oka na planszę), konstruowanie pytań (trzeba skojarzyć rzecz z pytaną osobą), dumanie nad zebranymi dowodami. Dlatego pełnię żmudnej rozkoszy w CSI osiąga się li tylko w najtrudniejszym wariancie gry.
Zresztą, tutaj nasuwa się uwaga natury ogólniejszej. Zawsze byłem zdania, iż nie granie na najwyższym poziomie trudności to po prostu dziecinada. Takie klasyki jak Doom, Quake czy Half-Life są wręcz niegrywalne na innych poziomach niż najtrudniejszy... Komputerowe AI jeszcze długo będzie musiało nadrabiać swoje braki innymi, czysto siłowymi cechami. A cóż to za sztuka - walczyć, pokonywać wyraźnie słabszego przeciwnika. Czy w grach nie szuka się wyzwania?...
CSI jest intrygującą grą. Być może zależy to od osobowości grającego, ale gra, która dzieje się na dwóch czy trzech ekranach, a mimo to potrafi fascynować, nie jest grą zwykłą. CSI, mimo iż jest szalenie statyczna, zafascynowała mnie. Jest w sumie prostą grą, lecz wciągnęła mnie w swój pozytywistyczny świat aparatów robiących “ping!”, zwłok, rzygowin, odcisków palców i ludzkich krętactw... Nad pierwszą sprawą długo siedziałem, nie znając dobrze reguł, jakimi lubi posługiwać się gra. Trzy lokacje skrzętnie niby przejrzane - i nic. Blok. Okazało się jednak, iż lokacje były niedokładnie przetrząśnięte, a dowody nie dość szczegółowo zbadane. To mi się wielce spodobało... Ot, taki masochizm logiczno-upierdliwościowy...
CSI posiada dobry interfejs gry. Jasny i wygodny podział na lokacje, dowody i panel roboczy (narzędzia do zbierania i do analizowania dowodów). Poruszanie się po grze nie stanowi problemu. Grafika jest... miła. Rozumiem przez to praktyczny brak fajerwerków technicznych, które zastąpione są przez rzetelność i solidność. Lokacje są przekonywujące, a kiedy trzeba - wystarczająco szczegółowe (np. obraz sekcji zwłok...). Wszystko w grze jest prerenderowane - od lokacji, przez postacie, po przedmioty - a więc gra dobrze chodzi nawet na wolnych, starych komputerach. Animacja postaci jest szalenie drętwa i nienaturalna, ale nadrabiają to dobre dialogi i dobrzy lektorzy (i na całe szczęście, na pewno nie będzie wersji polskiej okraszonej ohydną odmianą „polish-english”...). Muzyka dudni sobie przyjemnie w tle. W CSI najważniejszy jest klimat, a ten tworzony jest przez scenariusz gry i jej wewnętrzną „mechanikę” (jak mawia Kokosz), a mniej przez technikalia multimedialne. Choć dobrze, iż są one zrobione na odpowiednim jakościowo poziomie.
Oceniam CSI na 7/10. Z ocenami gier zawsze jest pewien problem. Sama gra może być bardzo dobra, ale umieszczona już w szeregu innych gier, mniej. Wszystko zależy, jakie przyjmie się odniesienie. Dla CSI odniesienie czysto przygodówkowe nie jest zbyt sensowne, tak samo jak logiczne. CSI można chyba uznać za podgatunek “przygodowego puzzla”, jeżeli ktoś lubi wszystko katalogować. Jest dobrze zrobioną, wciągającą grą, ale i nietypową dla specyficznego gracza. Jako fan przygodówek, nie przepadający zarazem za produkcjami spod znaku “Mista”, z pewnym zaskoczeniem (dla samego siebie) bardzo dobrze przyjąłem CSI. Źródło owego zaskoczenia leży w moim spotkaniu z wcześniejszymi grami stworzonymi w podobny sposób (Post Mortem, Jack The Ripper), które nie były za dobre (zwłaszcza Post Mortem). CSI jest zaskakująco statyczną grą, a jednocześnie bardzo wciągającą. Zagadki są wyzwaniem – o ile się gra na najwyższym stopniu trudności – mimo iż wszystkie są zbudowane w podobny sposób. CSI prowokuje szalenie jałowe zabawy słowne pod sztandarem “wciągającej monotonii” czy “statycznego rozbuchania...”. CSI wciąga, choć nie widać na pierwszy rzut oka, dlaczego właściwie. Dobry scenariusz, odpowiednia trudność gry, dobry interfejs, ładna grafika, dobrana muzyka czy zwyczajne lubienie takich zbrodniczych klimatów?... Wszystko po trochu. Dlatego ocena 7/10 wydaje mi się troszkę niesprawiedliwa – dałbym więcej... Ale nie można, mimo całej dobrej roboty, wszystkich swoich zalet – CSI pozostaje grą monotematyczną. Wszystkie pięć spraw rozwiązuje się podobnie, odkrywszy mechanikę gry – nie zaskoczy nas ona już więcej. Zmienia się scenariusz spraw (a wszystkie są ciekawe), nadzienie pozostaje takie samo. Dlatego 7/10 wydaje się być odpowiednie – jako górna granica dobrze zrobionej, solidnej gry, która nie inicjuje rewolucji pod żadnym względem. Pozostaje przy tym po prostu ładnie zrobioną, wciągającą grą. CSI polecam miłośnikom zagadek kryminalnych, fanom Sherlocka Holmesa i tym wszystkich, którzy od słów “Upierdliwy Piksel” (tm) czują ogniste igiełki wolno spływające w dół po kręgosłupie...
OCENA:
Grafika: 7/10
Solidna, renderowana grafika. Niezbyt rozbudowana, “drewniana” animacja postaci. Ale mamy za to rozkosznie naturalistyczne kawałki w stylu odciętych paluszków, wybebeszonej wątroby, mokrych damskich majteczek czy zeschniętych rzygowin...
Dźwięk: 7/10
Spokojne, nastrojowe kawałki muzyczne sprzyjające głębszej refleksji. A ta się w grze bardzo przydaje... Refleksja, znaczy się, nie muzyka...
Grywalność: 8/10
Jeżeli gra stosuje “Upierdliwego Piksela” (tm), to wszystko zależy od psychologii gracza. Miłośnicy Von Sacher-Masocha nie powinni poczuć się niemiło. A poważnie, CSI jest grą specyficzną, na poły przygodową i logiczną. CSI, mimo swojej prostoty, potrafi być zadziwiająco wciągającym tytułem – czy to sprawa dobrego scenariusza, czy też sentyment po Sherlocku Holmesie... Nie wiem. Chociaż zawsze miałem Holmesa za nieznośnego prostaka w porównaniu z takim Herculesem Poirot, to jednakże... i prostota CSI umie być przekonywująca...
Ogółem: 7/10
CSI jest dobrze skonstruowaną grą opartą o motywy kryminalne. Stosowna dawka krwistego, naturalistycznego dreszczyku. Dobry, sensowny scenariusz. Solidne wykonanie techniczne i odpowiednia trudność zagadek.
OCENA:
Grafika: | 7/10 |
Dźwięk: | 7/10 |
Grywalność: | 8/10 |
Ogółem: | 7/10 |
Dodatkowe zasoby: