Czym kontrolujemy komputery? Oczywiście myszami i klawiaturami. Od tego, jaki jest to sprzęt, zależy więc, jaka będzie to kontrola. Szybka, przyjemna, a może męcząca i nudna. Tak jak w motoryzacji szeroka opona o niskim profilu na pięknej feldze wygląda doskonale, tak i klawiatura czy mysz, ładnie zaprojektowane i nowoczesne przyciągają uwagę. Dodać do tego szczyptę ergonomii, może trochę fantazji i mamy produkt, który zapewne spotka się z dużą popularnością.
W laboratorium nazbierało nam się nieco klawiatur i myszy od jednego z producentów, BenQ. Postanowiliśmy przyjrzeć się im, a spostrzeżenia opisać w jednym tekście zbiorczym, gdzie znajdziecie kilka uwag na temat klawiatur i myszy, sprzedawanych oddzielnie i w kompletach, radiowych i kablowych.
W nasze ręce i dosłownie pod nasze ręce trafiły cztery klawiatury i pięć myszy. Trzy z myszek otrzymaliśmy oddzielnie, dwie zaś stanowiły cześć zestawów, w skład których wchodziły jeszcze klawiatury. Pozostałe dwie klawiatury nie miały dodatkowego wyposażenia w postaci dopasowanych im myszek.
Na wstępie klawiatury. Są to Mini Buddy, X-Touch 800 oznaczana jako "klawiatura internetowa" (Internet Keyboard), X-Touch 805, opisywana jako "bezprzewodowy optyczny towarzysz" (Wireless Optical Companion) oraz klawiatura multimedialna, model 6511-UP.
Myszy, to dwie z kompletów z klawiaturami, optyczna z zestawu X-Touch 805 i kablowa z Mini Buddy, oraz trzy „samodzielne” produkty, jeden bezprzewodowy i dwa przewodowe. Wszystkie z nich to urządzenia optyczne.
Na zdjęciach postaramy się Wam pokazać, co ciekawego oferuje każde z urządzeń, opiszemy też wrażenia z posługiwania się każdym z gadgetów. Na pierwszy ogień bierzemy „malucha” – zestaw klawiatura plus mysz, oferowane pod nazwą Mini Buddy.
Mini Buddy
Jeśli jesteście postury Shreka, lub przynajmniej posiadacie dłonie podobne tym, które od Stwórcy otrzymało to zielone monstrum, nie jest to klawiatura i mysz dla Was. Nazwa Mini nie jest tu przypadkowa. To rzeczywiście „mikroskopijny” zestaw. Klawiatura żywcem wyciągnięta z jakiegoś „notebooka”, a do tego „maleństwo” na kablu... a tak, to mysz, a raczej malutka myszeczka.
Klawiatura nie dostała oddzielnej części numerycznej, ale znalazło się na niej pięć dodatkowych klawiszy, pozwalających w szybszy sposób dostać się do przeglądarki internetowej czy klienta poczty elektronicznej. Są też przyciski odpowiadające za głośność, z jaką gra nasz „pecet”, niezależnie od tego, czy muzyka pochodzi z plików MP3 czy płyt CD. Jest także klawisz „usypiania” komputera.
Wśród klawiszy nietrudno dostrzec znany z komputerów przenośnych klawisz Fn, który w połączeniu z wybranymi guzikami uruchamia dodatkowe funkcje przycisków. To m.in. za jego pomocą uzyskuje się dostęp do klawiatury numerycznej, choć rozplanowanie tych przycisków nie jest chyba najlepsze.
Tym, co rzuca się od razu w oczy jest bardzo kompaktowa budowa klawiatury i jej niewielka grubość, przez co klawisze wciskają się bardzo „płytko”. Kilka chwil z Mini Buddym i kontrolowanie komputera przestaje być kłopotliwe, choć nauka używania niektórych guzików trwa nieco dłużej, przeważnie z powodu ich położenia. Dobrym przykładem będą tu klawisze Page Up i Page Down, umieszczone zaraz nad kursorami. W pierwszych minutach pracy z klawiaturą nierzadko zdarza się wcisnąć zamiast strzałki klawisz przesuwający stronę.
To, czego zarzucić klawiaturze i myszy Mini Buddy nie można to to, że źle wyglądają. Na biurku prezentują się znakomicie, a do nowoczesnego biura czy pokoju pasują jak ulał, niczym zaawansowane technicznie małe mebelki z domku Barbie.
Teraz nieco o samej myszce.
Zestaw Mini Buddy jest zestawem miniaturowym, tak więc i myszka nie jest największa. Znakomicie mogłaby służyć zarówno jako uzupełnienie peryferiów „peceta stacjonarnego”, jak i komputera przenośnego u użytkownika, który nie za bardzo kocha rozwiązania typu touchpad czy trackpoint.
Mysz wykonano z plastikowych elementów w kolorze srebrnym. Są tu także fragmenty z plastiku przezroczystego. Nie oddzielono w urządzeniu wyraźnie klawiszy, ale zaprojektowano je wykorzystując górne plastikowe pokrycie gadgetu. Niby nic, a wygląda świetnie. Ten sam trick BenQ zastosował też w pozostałych testowanych u nas myszach.
Co do wygody użytkowania, gryzoń korzysta ze złącza USB, instalacja nie jest więc skomplikowana. Posługiwanie się myszą nie nastręcza większych kłopotów, trzeba tylko przyzwyczaić się do tego, że dłoń nie leży na myszy, ale poza nią. Kilka chwil i wszystko gra.
W zestawie znalazła się też przejściówka dla gniazda typu PS/2. Jednak korzystanie z USB jest wygodniejsze. Każdy, kto „nurkował” z wtyczką PS/2 w mroczne otchłanie pod biurkiem wie o tym doskonale.
W kilku słowach... mini zestaw, ale maksymalny szpan.
6511-UP
Czas wyrwać się ze świata mikro i przejść do świata makro. Pozostałe egzemplarze to standardowej wielkości peryferia.
Teraz kilka słów o modelu 6511-UP.
To klawiatura multimedialna. Posiada programowalne klawisze zapewniające dostęp do przeglądarki internetowej, odłączaną podkładkę dla nadgarstków, a nawet pokrętło do zmiany głośności dźwięków wydobywających się z komputera.
Klawiatura współpracuje z popularnymi odtwarzaczami filmów DVD, jak PowerDVD czy WinDVD. Pozwala jednym przyciskiem wygłuszać dźwięki (opcja Mute), a wydzielony panel obsługi dźwięku w centralnej części klawiatury ułatwia przesłuchiwanie płyt CD.
Sprzęt dostał złącze PS/2. Można się też „przyczepić” nieco do jakości wykonania podstawki pod nadgarstki. To zwykły, twardy plastik. Na szczęście podstawka jest odłączana i w razie czego nie musi denerwować swoją obecnością. Z „wad” wymienić chyba warto jeszcze niewielkie klawisze funkcyjne (F1-F12). Ktoś, kto ich często używa, a miał do czynienia z klawiaturami z większymi przyciskami, musi się „przyzwyczajać” na nowo.
„Klik” jest miękki, pisanie łatwe. Zaletą jest z pewnością duży, zawijany Enter (coś, na co przeważnie zwracam uwagę kupując klawiaturę). Dla osób przyzwyczajonych do wykorzystywania multimedialnych funkcji sprzętu to dobry wybór, choć esteci z pewnością zauważą, że srebrna gałka głośności pasuje tak samo dobrze, jak brązowe zasłony jednej z sąsiadek w serialu Alternatywy 4, tak bardzo krytykowane przez gospodarza domu, Anioła.
X-Touch 800
Przejdźmy do kolejnej klawiatury. To X-Touch 800.
Gdyby położyć tabliczkę czekolady na ciepłej poręczy, zaokrągli się ona nieco. Mniej więcej tak wygląda ta klawiatura. Wygięta w łuk w ładnym, spokojnym stylu, z pięcioma wydzielonymi klawiszami odpowiadającymi za dodatkowe funkcje internetowe oraz związane z zasilaniem komputera (np. usypianie).
Coś, co zwraca uwagę w tym modelu, to podział przycisków F1-F12 w cztery trójki, a nie w trzy czwórki. Klawiatura dysponuje „małym” klawiszem Enter.
Szkoda też, że projektanci tak usilnie trzymają się koncepcji srebrzystych dodatkowych guzików. Klawiatura jest śnieżnobiała, a jedynym, co wybija się ponad tę biel jest pięć okrągłych guzików „multimedialnych”... mogłyby być białe.
Są to oczywiście subiektywne odczucia testującego :). Na przyjemność posługiwania się tym modelem kolor guzików ma nikły wpływ. Klik jest płytki, ale pewny.
Zajrzyjmy teraz na spód klawiatury. Tu też jest coś ciekawego do pokazania. BenQ postanowił wymyślić nowe nóżki dla swoich klawiatur i rzeczywiście, udało się im stworzyć coś unikalnego.
Zastosowany pomysł pozwala na skorzystanie z jednego z czterech ustawień podstawek.
Pomysł bardzo dobry, a możliwości ustawienia przypadną do gustu każdemu. Sam zwykle piszę bez żadnych podstawek. Gadget ten uznałem więc jedynie za ciekawostkę. Jak to wygląda, możecie zobaczyć na zamieszczonych w tym materiale fotografiach.
Złącze klawiatury, pozwalające przypiąć ją do komputera to PS/2.
M800
Po tych klawiaturowych przygodach zrobimy teraz mały przerywnik „myszkowy”. Zostały nam bowiem do obejrzenia jeszcze trzy oddzielne myszy. Popatrzymy na nie teraz.
Pierwszy ogień przyjmie na siebie najprostszy z testowanych modeli. Mysz M800 przyjechała do nas w zwykłym, kartonowym opakowaniu bez nadruków, a jedynie z naklejką informującą, jaki to model i w jakim kolorze. Uchylmy więc rąbek tajemnicy... mysz jest czarna.
Czerń jest prawie w stu procentach barwą tej myszy. Jest kilka akcentów srebrnych. Złącze urządzenia to znów „nieszczęsne” PS/2. A sam projekt gryzonia? Prosty, elegancki (czerń przecież to bardzo elegancki kolor i podobno wyszczupla ;)). Obudowa bez żadnych ekstrawagancji. Prosta, wręcz nudna, z kilkoma nacięciami w okolicach środkowych części boków myszy, wykonanych przez projektantów chyba tylko po to, by nadać modelowi szczyptę agresywności i ustrzec użytkowników przed zaśnięciem podczas oglądania jej krągłości.
Mysz nie jest jednak po to, by się w nią wpatrywać, ale by trzymać ją w dłoni. Tu pasuje idealnie i to zarówno do prawej, jak i lewej ręki. Zresztą tyczy się to wszystkich myszek BenQ, które już opisałem i tych, które opisu jeszcze się nie doczekały.
Lewy i oprawy „klik” jest lekki i przyjemny dla ucha, rolka działa pewnie, daje się wyczuć stopniowanie tego ruchu. Trzeba przyznać, że to dobra oferta, a pudełko było elementem mylącym. Nie należy oceniać zawartości po opakowaniu ;).
M107
Kolejny „gryzoń”, model M107. Tutaj producent zerwał już z czernią i skorzystał z ładnie komponującego się srebra i niebieskiego plastiku. Mysz jest równie wygodna, jak jej poprzedniczka. „Wypełnia” dłoń i jest wyposażona standardowo w złącze USB. BenQ dodaje jednak, na wszelki wypadek, także przejściówkę PS/2.
Klik myszy jest tu ostry, a kółko nie działa już tak „miękko” jak w poprzedniej myszy. Sposób, w jaki robi to tutaj, można porównać do nakręcania zegarka. Stopniowanie obrotu jest doskonale wyczuwalne i pozwala na precyzyjne przesuwanie stron WWW, choć doskonale służy też do zmieniania skali powiększenia w lunecie snajperskiej w Far Cry (i innych grach :)).
Godna uwagi jest niska waga myszy. Przy pierwszym kontakcie ma się wrażenie, że mamy do czynienia z „wypatroszonym” modelem, pozbawionym elektroniki wewnątrz.
Podłączenie do komputera pozwala zorientować się, że wszystko co potrzeba jest na miejscu, i że to normalna waga M107. Lubicie lekki sprzęt? M107 to coś dla Was.
M301
Czas na ostatnią z samodzielnych myszek, a potem już tylko zestaw mysz plus klawiatura. Przedtem – M301, bezprzewodowa mysz optyczna.
Model działa w paśmie 27 MHz i oferuje rozdzielczość 800 dpi. Zasilanie to dwie bateryjki AA. Zawsze w takich wypadkach warto pomyśleć o wymianie ich na akumulatorki. Nie sprawdziliśmy, ile wytrzymują zwykłe paluszki w myszy BenQ, ale stosowanie ogniw, które można później doładować pewnie i tak się opłaci.
M301 to model podobny do poprzedniczki, M107, tyle tylko, że ten, prócz pracy bez kabla, zapewnia dodatkowe przyciski, umieszczone po bokach urządzenia. Wraz z rolką mamy tu więc pięć przycisków.
Po zainstalowaniu paluszków w myszy, ta staje się przyjemnie ciężka. Działa równie miło.
Odbiornik fal ze złączem USB (w komplecie przejściówka do PS/2), to kwadratowe pudełko wielkości około połowy paczki papierosów. Na obudowie inżynierowie zaprojektowali przycisk resetujący.
By radiowa mysz działała sprawnie, BenQ zaleca, by odbiornik fal znajdował się w odległości co najmniej 20 cm od innych urządzeń elektrycznych. Z testów wynika jednak, że i mniejsze odległości nie przeszkadzają myszy we współpracy z odbiornikiem. Jego zasięg to około półtora metra.
Inaczej ma się sprawa z metalowymi biurkami. Te skutecznie potrafią zakłócać działanie bezprzewodowych, radiowych myszek. Wystarczy wtedy umieścić odbiornik na kawałku jakiegoś izolatora (grunt, by nie leżał na metalu).
Mysz jest wygodna i precyzyjna. Tak jak poprzednie, „duże” modele, wypełnia dłoń i prowadzi się pewnie. Co ważne dla estetów, wykonanie jest super, a na plastiki aż miło popatrzeć.
X-Touch 805
No i dobrnęliśmy do ostatniego modelu, zestawu klawiatura plus mysz, który przynajmniej z wyglądu prezentuje się wyjątkowo ekskluzywnie. Jak jest w rzeczywistości, o tym zaraz.
X-Touch 805, "bezprzewodowy optyczny kompan"... tak reklamuje się ten zestaw napisem widniejącym na pudełku. Co jest więc wewnątrz? Kompana nie znaleźliśmy ;). Była natomiast klawiatura i mysz.
Klawiatura, nie licząc koloru i dodatkowych przycisków, przypomina model X-Touch 800 (tak na marginesie, technologia X-Touch to specjalny sposób zawieszenia przycisków, który ma poprawiać odczucia w interakcji użytkownika i klawiatury... rzeczywiście, pisze się na nich dobrze).
Jednak model 805 „tylko” przypomina „osiemsetkę”. Po pierwsze, jest czarny, a po drugie, posiada wiele dodatkowych guzików. Zgrupowane ponownie trójkami przyciski F1-F12 spełniać mogą dodatkowe funkcje. Nad nimi umieszczono cały rząd dodatkowych guzików "internetowych", obsługujących też odtwarzanie muzyki i usypiających komputer.
W środku znalazł się jeszcze suwak głośności (wiele bardziej elegancki od pokrętła), a zaraz nad kursorami jeszcze jeden „maluch” odpowiadający za przełączanie przycisków pionowych kursorów w funkcję klawiszy Page Up i Page Down.
Całość jest czarna, elegancka, zabrakło tu na szczęście „srebra”. Klawiatura wygląda dostojnie i można zaryzykować określenie... luksusowo.
Na spodzie, prócz wnęki na dwa paluszki, mamy identyczny system nóżek jak w modelu „800”. Gwarantuje on wybór czterech położeń klawiatury. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Klawiatura i mysz, o której za chwilę, działają z odbiornikiem fal radiowych, identycznym jak ten, opisywany przy okazji bezprzewodowej myszy M301. A skoro jesteśmy przy myszach, warto obejrzeć drugiego „kompana” z zestawu – bezprzewodową myszkę optyczną.
Myszka z zestawu Wireless Optical Companion to model M302. Budową przypomina opisywaną powyżej mysz M800. Tutaj oczywiście brakuje kabla. Jednak sam korpus myszy jest identyczny. „Srebro”, którego brak chwaliłem na klawiaturze, trafiło w zdwojonej formie na mysz. To co w M800 było „tylko” matowe i srebrne, tu w M302 jest chromowane i błyszczy się tak, że przy otwartym oknie warto uważać na dostrzegające takie błyskotki sroki :). No... to mała przesada.
Na szczęście „chromu” użyto tylko trochę, a rozsądne gospodarowanie błyskotkami pozwoliło uniknąć upodobnienia gryzonia do gangsterskiego wozu amerykańskich raperów.
Prócz wysrebrzonych okolic rolki, mysz wdzięczy się do użytkownika błyszczącą obwódką. Bariera, za którą ze świata elegancji wchodzimy w świat kiczu, w tym wypadku nie została na szczęście przekroczona.
Co do działania, komunikacja radiowa funkcjonuje bez zarzutu. Zasięg myszy to około półtora metra. Ten model z pewnością pasować będzie wraz ze swym towarzyszem z klawiszami na każde biurko, nawet to najbardziej wysmakowane. Szkoda, że w tym eleganckim zestawie zabrakło myszce dodatkowych klawiszy.
Wnioski końcowe
Podsumujmy. W przypadku myszy wybór jest prosty – mysz z kablem lub bez. Większość z testowanych gryzoni, poza modelem Mini Buddy, leży w dłoni tak samo idealnie. Lewo i praworęczni użytkownicy będą z pewnością zadowoleni. Instalacja ich ogranicza się właściwie do wetknięcia wtyczki w odpowiednie gniazdo i już... można grać.
Co do klawiatur, także tych w zestawach z myszami, niewątpliwie na pierwszym miejscu ustawić trzeba X-Touch 805, elegancką i funkcjonalną. Jej biała, kablowa wersja X-Touch 800 to swego rodzaju biedny kuzyn, ale nadal z charakterem i tym interesującym wygięciem w łuk :).
Mini Buddy to inna bajka. Ekstrawagancja na całego, doskonała dla wielbicieli notebooków, którzy z mini klawiaturami nie chcieliby rozstawać się nawet w warunkach domowych.
Poniżej znajdziecie tabelę z oceną opisywanych zestawów.
Do testów dostarczył:
Connect www.connect.pl
Ceny z podatkiem VAT:
BenQ Mini Buddy | 149 zł |
BenQ X-Touch 800 | 70 zł |
BenQ X-Touch 805 | 220 zł |
BenQ 6511-UP | 60 zł |
BenQ M800 OEM | 35 zł |
BenQ M107 | 49 zł |
BenQ M301 | 119 zł |