Nie mamy zamiaru od razu obwoływać Samsunga Galaxy S8 smartfonem roku – nie po ubiegłorocznej wpadce z Note'em 7. Jednak po kilkudziesięciu minutach spędzonych z nowościami Samsunga trudno nie wróżyć im sukcesu i nie zacząć martwić się o przyszłość konkurencji. Po prostu wystarczy na nie spojrzeć, wziąć na chwilę do ręki i po chwili trudno nie chcieć ich mieć.
Nowe Samsungi Galaxy S8 robią rewelacyjne pierwsze wrażenie – i to pomimo tego, że po kilku chwilach trudno nie zauważyć tego, że tak naprawdę są to Samsungi Galaxy S7 edge na sterydach. Tak zwany „efekt wow” wywołany cienkością ich ramek jest w nich naprawdę silny i sprawia, że telefony „w starym stylu” stają się nudne. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że prezentują się lepiej od innych niedawno pokazanych telefonów z cienkimi ramkami, takich jak LG G6 i Xiaomi Mi Mix, choć oczywiście jest to kwestia gustu.
Przede wszystkim jest to zasługa tego, że obie wersje Galaxy S8 mają ogromny ekran (5,8 cala w mniejszym modelu i 6,2 cala w Plusie), ale ich obudowy są zaskakująco kompaktowe. Mniejszy Galaxy S8 jest nawet węższy i leży w dłoni lepiej od swojego 5,1-calowego poprzednika, natomiast Galaxy S8+ jest węższy i bardziej poręczny od typowych 5,5-calowców. I, co ważne, udało się to zrobić bez rezygnowania z wodoszczelności i wciskania kitów o tym, jak strasznym złem stojącym na drodze rozwoju smartfonów jest wyjście słuchawkowe. Da się? Da się.
Jak to się udało osiągnąć? Oprócz znanych z serii edge zagiętych krawędzi wyświetlacza, potrzebne były pewne zmiany. Największą jest pozbycie się przycisków podekranowych i przeniesienie skanera linii papilarnych na tył. Z brakiem fizycznych guzików można się pogodzić między innymi dzięki temu, że przycisk domowy nie został całkowicie usunięty, a zastąpiono go ciekawą nowinką techniczną. Pewna mała część ekranu Galaxy S8, na której przez większość czasu jest wyświetlany klawisz domowy, potrafi mierzyć siłę nacisku (jak Force Touch w smartfonach Apple, ale na mniejszą skalę). Jeśli wciśnie się ją odpowiednio mocno, to działa własnie jak klawisz domowy. Bardzo sprytne rozwiązanie i działa zaskakująco nieźle.
Bardziej niefortunne jest nowe umiejscowienie skanera linii papilarnych. Teoretycznie ma ono trochę sensu, bo gdy się trzyma ten telefon w dłoni, to palec wskazujący trafia na czytnik w miarę naturalnie, ale równie naturalnie trafia na znajdujący się obok obiektyw aparatu, którego ciągłe zabrudzenie nie sprzyja wykonywaniu ostrych zdjęć. Dobrze, że przynajmniej ten nowy skaner sprawia wrażenie działającego trochę szybciej i pewniej, ale nie można go było umieścić tam gdzie wszyscy?
Mimo tej drobnej wpadki, wygląd, ergonomia, jakość wykonania i poręczność nowych Samsungów to ich największe zalety. Nie mam wątpliwości, że konkurencja będzie próbowała w przyszłości iść podobną ścieżką, ale jeszcze przez długi czas to Galaxy S8 będzie przez wielu uważany za najbardziej atrakcyjny telefon na rynku.
Samsung Galaxy S8/S8+ – dane techniczne | |||
---|---|---|---|
Wymiary | 148,9 × 68,1 × 8 mm159,5 × 73,4 × 8,1 mm | LTE | Cat 16(1 Gbps/150 Mbps) |
Masa | 155 g / 173 g | Wi-Fi | 2-zakresowe, ac |
Ekran | 5,8 / 6,2 cala | NFC | Tak |
2960 × 1440 | Podczerwień | Nie | |
Super AMOLED | Radio FM | Nie | |
Procesor | Exynos 8895/Snapdragon 835 | Wyjście obrazu | Tak |
RAM | 4 GB | Pamięć wbudowana | 64 GB UFS 2.1 |
Akumulator | 3000/3500 mAh | mikro-SD | Tak |
Aparat z tyłu | 12 MP, F/1.7, OIS, LED, PDAF, HDR | ||
Aparat z przodu | 8 MP, F/1.7, autofokus | ||
Inne | IP68, ładowanie indukcyjne, krokomierz, czytnik linii papilarnych, pulsometr |
Samsung Galaxy S8 – DeX i Bixby
Jednak nie są to jedyne wyróżniki i mocne strony Galaxy S8 i Galaxy S8+. Bardzo ciekawym rozwiązaniem jest Samsung DeX. Do Samsunga Galaxy S8 będzie można dokupić specjalną stację dokującą, którą wyposażono w wyjście HDMI, pełnowymiarowe porty USB i… wentylator, mający trzymać temperatury urządzenia w ryzach. Łączy się ona z telefonem za pomocą USB typu C zgodnego z USB 3.1 Gen 1 i DisplayPortem. Po włożeniu telefonu do tej stacji interfejs systemu jest przełączany w tryb DeX, który został przystosowany do obsługi myszą i klawiaturą. Szufladka aplikacji staje się czymś na kształt menu Start, skróty na ekranach domowych stają się skrótami na pulpicie, a programy są uruchamiane w oknach, których rozmiar można zmieniać – o ile są one zrobione z myślą o Androidzie 7.0.
Wygląda to obiecująco i w czasie pokazów Galaxy S8 radził sobie z pracą na kilku aplikacjach na raz, choć ich zachowanie różniło się w zależności od tego, jak zaimplementowano w nich obsługę wielozadaniowości i zmiany rozmiaru okna. Ktoś pół żartem pół serio powiedział, że Samsung zrobił lepsze Continuum niż Microsoft i trudno się z tym nie zgodzić. Szkoda tylko, że tryb DeX będzie działał jedynie w połączeniu z tą jedną stacją dokującą, która od innych hubów USB typu C tak naprawdę różni się tylko wentylatorem. Jednak biorąc pod uwagę to, jak bardzo grzeje się Lumia 950 w czasie korzystania z Continuum i jak słabo działa w niej ten tryb, może jest to rozsądne ograniczenie...
A Bixby? To wirtualny asystent uruchamiany dodatkowym przyciskiem umieszczonym pod klawiszami regulacji głosowej. Tak, Samsung tak bardzo chce, aby ludzie korzystali z usług tego asystenta, że na obudowie Galaxy S8 i Galaxy S8+ umieszczono dodatkowy klawisz, do którego nie można przypisać żadnej innej funkcji.
Co on potrafi? W przeciwieństwie do na przykład Asystenta Google, większość jego funkcji działa kontekstowo wewnątrz aplikacji, czyli nie tylko można nim wykonywać podstawowe zadania, takie jak ustawianie przypomnień, wysyłanie wiadomości i innych, ale też na przykład stworzyć album z wybranych zdjęć oglądanych w galerii. Haczyk? Bixby na razie działa tylko z dziesięcioma aplikacjami Samsunga i rozpoznaje tylko dwa języki: angielski i koreański. Obsługa kolejnych języków jest w drodze (na początek amerykański hiszpański i chiński), ale polskiego na razie nie należy się spodziewać.
Samsung Galaxy S8 – pierwszy telefon z certyfikatem mobile HDR Premium
Temat ekranów i materiału HDR jest bardzo trudny do zrozumienia i wytłumaczenia, między innymi przez to, że HDR to bardzo ogólne pojęcie, za którym może stać bardzo dużo rozwiązań znacznie różniących się implementacją i dawanym efektem końcowym. I mało komu zależy na wyprostowaniu tego zamieszania, bo każda firma chce teraz móc umieścić na opakowaniu swojego produktu znaczek z literami HDR wiedząc o tym, że konsumenci nie wiedzą czym się różni jeden HDR od drugiego.
Zamieszanie to dotarło także na rynek smartfonów. Na targach MWC zarówno Sony jak i LG zapowiedziało, że ich ich nowe flagowce będą obsługiwać wideo HDR10 i/lub DolbyVision, a teraz Samsung chwali się certyfikatem mobile HDR Premium. I tu mamy HDR, i tu mamy HDR, ale tylko w przypadku Galaxy S8 mamy szansę na efekt choć trochę zbliżony do tego znanego z droższych telewizorów.
W przypadku LG i Sony ta kompatybilność z HDR oznacza tylko tyle, że będzie można na nich zdekodować materiał HDR i wyświetlić w oglądalnej postaci. Przynosi to lekką poprawę jakości obrazu, bo materiał HDR jest po prostu lepszy jakościowo i zawiera zdecydowanie więcej informacji o kolorach i jasności sceny, ale ponieważ zarówno LG G6, jak i Xperia XZ Premium mają zwykłe matryce LCD z podświetleniem krawędziowym (bez jakiejkolwiek formy lokalnego przyciemniania) nie należy się spodziewać cudów. Czyli obsługa HDR10 i DolbyVision w przypadku tych telefonów oznacza zupełnie co innego, niż w przypadku telewizorów, bo jest to tylko stosunkowo proste rozwiązanie programowe.
W przypadku Samsungów Galaxy S8 i S8+ jest trochę inaczej. Samsung postarał się o zdobycie certyfikatu mobile HDR premium, nadawanego przez tę samą grupę, która zajmuje się certyfikatem Ultra HD Premium znanym z telewizorów Ultra HD i płyt blu-ray Ultra HD. Zdobycie go wymaga spełnienia przez ekran pewnych konkretnych wymagań: gęstości upakowania pikseli na poziomie 60 pikseli/stopień, pokrycia 90% przestrzeni kolorów DCI-P3, 10-bitów na kolor i zakresu jasności od 0,0005 do 550 nitów. Szczególnie ważny jest ten ostatni warunek, bo w praktyce sprawia on, że certyfikatu tego nie zdobędzie żaden smartfon z matrycą LCD. Oznacza to, że o ile w przypadku LG G6 i Xperii XZ Premium otrzymujemy ubogą namiastkę HDR, o tyle w Galaxy S8, dzięki matrycy AMOLED, otrzymamy coś zdecydowanie bliższego „prawdziwego” HDR.
Czas na 10 nm
Sukces smartfonów Samsunga w dużej mierze jest związany z tym, że firma ta ma wcześniejszy dostęp do najnowszych rozwiązań technicznych, bo... sama je opracowuje. Tak przez lata było z matrycami AMOLED, a od pewnego czasu tak jest też z procesorami. Dzięki przewadze zdobytej przez faby Samsunga, Galaxy S8 będzie pierwszym dostępnym na rynku smartfonem z procesorem wykonanym w 10-nanometrowej litografii. Dotyczy to zarówno wersji z Exynosem, jak i amerykańskiej wersji ze Snapdragonem, bo Exynos 8895 i Snapdragon 835 są produkowane w tych samych fabrykach Samsunga z użyciem tej samej litografii. Daje to Samsungowi zauważalną przewagę nad konkurencją, bo przez to, że Samsung sprawuje w tej chwili władzę nad 10-nanometrowym procesem dla smartfonów, LG G6 ma Snapdragona 821, a na Xperię XZ Premium musimy czekać do czerwca. Po prostu pierwsze partie Snapdragonów 835 zostały zarezerwowane przez Samsunga i reszta musi albo ustawić się w kolejce, albo zadowolić się chipem poprzedniej generacji.
Nowy proces nie oznacza jednak rewolucji wydajnościowej. Nawet Samsung na swoich slajdach zapowiada około 10% wzrostu wydajności CPU i około 20% wzrostu wydajności GPU. Za to jest szansa na zauważalną poprawę energooszczędności i/lub zmniejszenie throttlingu, bo skoro szybkość procesora i układu graficznego jest niemal taka sama, jak rok temu, to wygląda na to, że sporą część wzrostu efektywności energetycznej przeznaczono na obniżenie TDP nowych procesorów i zmniejszenie ich rozmiaru. Na razie jest to tylko gdybanie, ale biorąc pod uwagę znaczne zwiększenie powierzchni ekranów w nowościach Samsunga i brakzwiększenia pojemności ich akumulatorów (3000 mAh w S8 i 3500 mAh w S8+), taki krok miałby sporo sensu. Inaczej mówiąc, testy akumulatora powinny być ciekawe. Za to trochę szkoda, że w S8 poprzestano na 4 GB RAM, bo patrząc na możliwości DeX-a, chciałoby się mieć trochę więcej pamięci operacyjnej.
Ogólnie, rewolucyjnych zmian w środku brak
Niewiele lub nic nie zmieniło się w aparacie. Nadal jest on oparty na pojedynczej, 12-megapikselowej matrycy i optyce o przysłonie F/1.7, a jego główną zaletą ma być superszybki i pewny autofokus. Zapewne będzie on trochę lepszy od aparatu S7, ale dużych różnic nie należy się spodziewać. To może odstraszyć cześć potencjalnych klientów – szczególnie posiadaczy Galaxy S7 – i dać trochę pola do popisu konkurencji, bo aparat Galaxy S7, choć nadal niezły, nie robi takiego wrażenia, jak podwójne aparaty Huawei i aparat Xperii XZ Premium potrafiący nagrywać kosmiczne filmy w spowolnionym tempie.
Większe nowości można znaleźć jedynie w modemach i złączach. S8 jest wyposażony w modem LTE kategorii 16 (czyli szybkość pobierania do 1 Gb/sek., o ile korzysta się z usług operatora pozwalającego na agregację aż pięciu pasm), moduł Bluetooth 5.0 i port USB typu C z kontrolerem USB 3.1 Gen 1.
Jest na co czekać?
To ciekawe, jak flagowce Samsunga przetransformowały się z jednych z najgorzej wykonanych i najmniej atrakcyjnych wizualnie, ale za to nadrabiających specyfikacją, w sprzęt, w którym liczby w tabelce muszą ustąpić miejsca stylowi i jakości materiałów. Samsungi Galaxy S8 są niejako zwieńczeniem tej transformacji rozpoczętej dwa lata temu z dniem premiery Samsunga Galaxy S6 i to zwieńczeniem, które zapowiada się naprawdę wybornie.
Jasne, można się przyczepić do tego, że niektóre zmiany są nie do końca udane (to umiejscowienie skanera linii papilarnych…), a pod względem sprzętu i funkcjonalności nie widać zbyt dużego progresu względem S7, ale nie zmienia to faktu, że użytkowanie Galaxy S8 i Galaxy S8+ zapewnia zestaw niespotykanych wrażeń. Czy wystarczy to, aby zmienić cały rynek smartfonów najwyższej klasy, czy jednak wyjdzie na to, że jest to przerost formy nad treścią? To się okaże już niedługo, gdy Samsungi Galaxy S8 zaczną trafiać do recenzentów i użytkowników.